Drzewo śmierci i życia

Dla starożytnych krzyż był czymś ponurym i odpychającym, jak dla nas szubienica. To, że stał się symbolem chrześcijaństwa, było - i nadal jest - jasnym znakiem sprzeciwu, radykalizmu Ewangelii

Drzewo śmierci i życia

Różnie można patrzeć na krzyż. Zanim pomyślimy o nim jako o znaku naszego zbawienia, trzeba spojrzeć w twarz prawdzie, że najpierw był po prostu wyjątkowo okrutnym narzędziem tortur i śmierci.

Dla starożytnych krzyż był czymś ponurym i odpychającym, nieco podobnie jak dla nas szubienica. Jakie skojarzenia budził, widać dobrze ze słów Cycerona, sławnego rzymskiego mówcy, prawnika i filozofa z pierwszego wieku przed Chrystusem: „Sama nazwa krzyża daleka niech będzie nie tylko od ciała obywatela rzymskiego, lecz także od jego myśli, oczu i uszu. (...) Nie tylko taki kres życia i męka, ale też taki rodzaj śmierci, oczekiwanie na nią, a wreszcie sama myśl o niej niegodna jest obywatela rzymskiego i człowieka wolnego” (Pro C. Rabirio perduellionis reo 5,16, cyt. za: D. Forstner OSB, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990). Sama myśl o krzyżu, jako niegodna „człowieka wolnego”...

Śmierć osób poddanych egzekucji przez ukrzyżowanie następowała zwykle nie od ran, ale przez uduszenie lub niewydolność serca związaną z niedotlenieniem. Skazańcy wisząc przybici za ręce do belek krzyża, mieli z czasem coraz większe trudności z zaczerpnięciem powietrza. Walcząc o kolejny oddech, starali się nieco podnieść na przebitych stopach. Złamanie kości poniżej kolan, co uczyniono skazańcom obok Jezusa, przyśpieszało śmierć, bo nie można już było oprzeć się na nogach, żeby nabrać powietrza.

To właśnie na taki krzyż rzucił nowe światło fakt zmartwychwstania Chrystusa. Święto Podwyższenia Krzyża Świętego stawia nam przed oczami krzyż Chrystusa już opromieniony Jego zmartwychwstaniem. Narzędzie kaźni widzimy jako świadka Bożej chwały.

Krzyż odnaleziony

Jest to jednocześnie święto mające wyraźne korzenie historyczne. 14 września 325 r. św. Helena, matka cesarza Konstantyna, miała odnaleźć w Jerozolimie Krzyż Pański i stąd data święta. Istnieją różne tradycje co do tego, w jaki sposób rozpoznano Krzyż Chrystusa. Niektóre mówią, że za jego sprawą, przez dotknięcie dokonało się uzdrowienie chorej lub nawet wskrzeszenie zmarłej kobiety. Przedstawiciele innej tradycji podają, że wraz z Krzyżem odnaleziono titulus, tabliczkę, o której mowa w Ewangeliach: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski”. Odnalezione relikwie Krzyża podzielone zostały początkowo na trzy części. Jedna pozostała w Jerozolimie, druga przekazana została do Rzymu, trzecia powędrowała do Konstantynopola. Od tego momentu rozpoczęło się rozprzestrzenianie ich cząstek po całym świecie chrześcijańskim.

Krzyż wywyższony

Sama nazwa święta — „Podwyższenie Krzyża” — ma swoje źródło w zwyczaju uroczystego ukazywania relikwii Krzyża w przechowujących je kościołach, świątecznego eksponowania ich na podwyższonym miejscu. Pobrzmiewają jednak w tej nazwie także przynajmniej dwa inne „echa”.

Pierwsze to odniesienie biblijne do Księgi Liczb, do fragmentu proponowanego obecnie w liturgii święta Podwyższenia Krzyża. W 21. rozdziale tej księgi znajduje się opis jadowitych węży kąsających Izraelitów na pustyni i „podwyższenia” węża miedzianego. Spojrzenie na niego staje się z Bożego postanowienia lekarstwem na ukąszenie węży. W podwyższeniu Krzyża Chrystusa można odczytać nawiązanie do tej biblijnej historii. Krzyż jest związany z cierpieniem, ale jednocześnie jest miejscem zwycięskiej ofiary Jezusa. Podobnie jak w starotestamentalnej historii, mamy tu do czynienia z lekarstwem czy „antidotum”, które jest paradoksalne. Obraz tego, co przynosi śmierć (wąż i krzyż), staje się źródłem ratunku przed śmiercią, źródłem życia.

Drugie „echo” dotyczy procesu „wywyższenia Krzyża”, który dokonał się przez 300 lat od śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Ta materialna pamiątka śmierci Pana, która na początku nie budziła sama w sobie podobnego zainteresowania, staje się przedmiotem najgłębszej czci. Można się zastanawiać, dlaczego tak się stało. Być może na początku wszystko inne bledło wobec obejmującego wszystko blasku zmartwychwstania Jezusa. Nie bez znaczenia jest na pewno fakt, że uroczysta wyprawa św. Heleny po Krzyż do Jerozolimy mogła mieć miejsce dopiero, kiedy w IV w. chrześcijaństwo uzyskało pełnię praw w Cesarstwie Rzymskim. Być może też z czasem dokonało się stopniowe przyswajanie w świadomości wierzących tych wszystkich miejsc Pisma, które mówią o mocy Bożej w kontekście Krzyża. Tak właśnie przecież pisze o nim św. Paweł (1 Kor 1, 18). Krzyż jest ponadto znakiem chluby (Ga 6, 14), znakiem dokonanego przez Jezusa pojednania (Ef 2, 16) i wprowadzonego przez Niego pokoju między niebem i ziemią (Kol 1, 20).

Stopniowo, zwłaszcza w liturgii Kościoła, Krzyż święty stawał się jakby soczewką obejmującą i skupiającą w sobie światło wszystkich tajemnic Chrystusa: Jego życie i mękę, śmierć i zmartwychwstanie, panowanie nad światem i paruzję, kiedy to „ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego” (Mt 24, 30).

Drzewo kosmiczne

W święto Podwyższenia Krzyża Świętego, nieco inaczej niż w Wielki Piątek, kładzie się akcent na „chwalebną stronę Krzyża”. Widać to w mszalnej prefacji na to święto, która mówi o dokonanym na krzyżu zwycięstwie nad Szatanem i początku nowego życia. O tej chwalebnej wizji Krzyża wspaniale pisali niektórzy ojcowie Kościoła. Przywołam tu dłuższy, ale szczególnie piękny cytat z pism Pseudo-Hipolita (ok. V w.): „To drzewo jest dla mnie wiecznym zbawieniem, nim się karmię, nim się żywię. Zakorzeniam się w jego korzeniach, rozprzestrzeniam się w jego gałęziach, obmywam się jego rosą, a jego duch karmi mnie i ożywia jak powiew wiatru. W jego cieniu rozbiłem namiot i uciekając przed ogromnym upałem mam tam obfitujące w rosę schronienie. Kwitnę z jego kwiatami, rozkoszuję się w pełni jego owocami, swobodnie korzystam z jego plonów, które od początku dla mnie zostały przeznaczone”.

W tej perspektywie krzyż staje się jakby „kosmicznym drzewem”, którego „głębokość, długość, szerokość i wysokość” (por. Ef 3, 17—19) obejmuje cały wszechświat, a Chrystus przenika go swym Bóstwem i napełnia harmonią. Pseudo-Hipolit pisze dalej: „Ono jest dla mnie wąską ścieżką, ono jest ciernistą drogą, jest drabiną Jakubową i drogą aniołów, na szczycie której naprawdę wsparł się Pan. Drzewo to, sięgające nieba, z ziemi do nieba się wzniosło; jest ono nieśmiertelną rośliną, która tkwi między niebem i ziemią, jest podporą wszystkich rzeczy, fundamentem wszechświata, oparciem zamieszkałej ziemi, kosmicznym węzłem (...). Sięgając swym wierzchołkiem niebios, korzeniami tkwiąc na ziemi, a potężnymi ramionami ogarniając ze wszystkich stron ogromną przestrzeń powietrza, całe było we wszystkim i było wszędzie” (Pseudo-Hipolit, Homilia paschalna, nr 51, [w:] Pisma paschalne, tłum. S. Kalinkowski, Kraków 1994).

Niezwykle daleko odeszliśmy od zacytowanych na początku słów Cycerona o tym, że sama nawet myśl o krzyżu jest niegodna wolnego człowieka. Dla chrześcijan jest inaczej. Krzyż, będąc znakiem męki Jezusa z Nazaretu, Jego miłości oraz chwalebnego zwycięstwa nad śmiercią i grzechem, jest dla nas przez to znakiem zbawienia i prawdziwej wolności „ku której wyswobodził nas Chrystus” (por. Ga 5, 1).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama