A skądże mi to, że Matka Kościoła przychodzi do mnie?

Tytuł Maryi - Matki Kościoła jest stosunkowo nowy, ale jego treść nie jest niczym nowym - świadomość duchowego macierzyństwa Maryi względem Kościoła istniała zawsze

Przyznaję, tytuł świadomie prowokacyjny; bo przecież Elżbieta wznosząca okrzyk w religijnej ekstazie, która to ekstaza ma to do siebie, że nierzadko sięga dalej niż się egzegetom i teologom śniło, zatytułowała Maryję nie „Matką Kościoła”, lecz „Matką mojego Pana” (por. Łk 1,43). Czy więc określenie „Matka Kościoła” jest niebiblijne? Ze świecą trzeba szukać określenia „Matka Kościoła” w Piśmie Świętym, a i tak się go tam nie znajdzie. Ale czegoś się przecież doszukać przy tej świecy — jeśli tylko jest ona świecą kościelną, a nie świeczką prywatnego wyjaśniania Pisma — doszukać można; czegoś, co przy odparciu pokusy fundamentalistycznej lektury Biblii stanowić będzie fundament dla rozwoju teologicznej refleksji Kościoła.

A jednak Ojcowie Soborowi nie uznali za stosowne, by w oficjalnym dokumencie soborowym posłużyć się terminem „Matka Kościoła”; zamiast tegoż użyto nieco bardziej stonowanej terminologii, gdy nazwano Maryję za św. Augustynem „matką członków Chrystusa” (Lumen Gentium, nr 53), a członki wezwano do „dziecięcej miłości ku naszej Matce” (LG 67). Trzeba będzie dopiero oficjalnego okrzyku Pawła VI, zresztą namawianego wcześniej do ogłoszenia nowego tytułu maryjnego ekstatycznym wystąpieniem kardynała S. Wyszyńskiego w czasie obrad soborowych. Papież oficjalnie nazwał Maryję Matką Kościoła na zakończenie trzeciej sesji Soboru 21 listopada 1964 r.:

Przeto na chwałę Matki Bożej i ku naszemu pokrzepieniu, ogłaszamy Najświętszą Maryję Pannę Matką Kościoła, tj. Matką całego Ludu Bożego, zarówno wiernych, jak i pasterzy, którzy nazywają Ją Najukochańszą Matką (...) Chodzi o tytuł, Czcigodni Bracia, który dla chrześcijańskiej społeczności nie jest nowy, przeciwnie, jest on właściwy Matce bardziej niż każdy inny; zarówno wierni, jak i cały Kościół mają od dawna zwyczaj zwracać się nim do Maryi. Tytuł ten należy do istoty nabożeństwa ku Maryi, gdyż znajduje swe umotywowanie w samej godności Matki Słowa Wcielonego.

Ostatnie zdanie można by potraktować jako odpowiedź — niepełną co prawda, ale jednak — na pytanie „A skądże nam to, że Matka Kościoła przychodzi do nas?”. Fundamentem macierzyńskiej misji wobec Kościoła jest fakt wybrania Jej na rodzicielkę Boga. We wcieleniu staje się Ona Matką Tego, który łączy w sobie jako Głowie Mistyczne Ciało, którym jest Kościół; tym samym staje się Maryja Matką Kościoła. A jeśli uwzględnić całość Boskiej historii zbawiania człowieka, której kulminację stanowi „małżeństwo” Chrystusa i Kościoła, wtedy odsłania się inny jeszcze wymiar więzi Maryi z Kościołem — jest Ona „w chwili swego »tak« uosobionym Izraelem, Kościołem osobiście i jako osoba” (J. Ratzinger).

Jan Paweł II zwrócił uwagę, że o macierzyńskiej więzi Maryi z Kościołem mówią niektóre teksty Nowego Testamentu, wśród których wymieniał między innymi zwiastowanie, kiedy to Maryja została „powołana, by okazać swoje przyzwolenie na nadejście mesjańskiego Królestwa, które dokona się wraz z powstaniem Kościoła”. W ustanowieniu tego Królestwa — kontynuuje papież — współdziała Matka Pana w Kanie Galilejskiej, gdy przynagla Syna do okazania swojej mesjańskiej władzy.

Macierzyństwo Maryi daje się uchwycić wyraźnie — dla oczu otwartych wiarą — na Kalwarii, kiedy to dokonuje się „poród nowej ludzkości” (Jan Paweł II). Oto „Matka wierzących”, której starotestamentalny cień można ujrzeć w „Ojcu wierzących” — Abrahamie składającym ofiarę z Izaaka — współpracuje w dziele odkupienia jednocząc się z ofiarą Syna. Jak tamten, oddaje Ona Bogu umiłowanego Syna, i jak tamten przeżywa wtedy swoją kenozę wiary. W końcu jak starotestamentalny patriarcha staje się Matką Ludu Bożego, który to fakt ci wszyscy mający uszy do słuchania usłyszeć mogą w słowach Umierającego: „Niewiasto, oto syn Twój” (J 19,26).

Bóg Ojciec, jak to odkryli Ojcowie Kościoła, zdaje się lubić różne historiozbawcze analogie. Nic dziwnego, że Jezus, który jest Synem Ojca niebieskiego i ziemskiej Matki, teraz czyni swoich uczniów synami Boga i synami Maryi. Bo przecież nie tylko do Jana odnoszą się słowa — ostatnie wypowiedziane do ludzi, a więc stanowiące niejako Jego testament — o Matce, która zostaje dana uczniowi. Jeśli uwzględnić fakt, że Jezus pragnął przez swoją ofiarę „rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11,52), wtedy wymowa wydarzenia wydaje się czytelna: Jan reprezentuje wszystkich członków Kościoła, a „Maryja przyjmuje w stosunku do nich funkcję macierzyńską” (W. Wołyniec).

I jeszcze Łukasz — przytomnie (bo pod natchnieniem Ducha!) odnotowuje obecność Matki w pierwszej wspólnocie wierzących (por. Dz 1,14), ukazując paralelizm (a co, nie mówiłem, że Bóg lubi takie „symetryczności”?) między historią Jezusa a historią Kościoła; jak w narodzeniu Jezusa odegrała swoją rolę, tak teraz Jej macierzyństwo okazuje się być przedłużone również na Kościół. Dlatego „było potrzeba, by Maryja była również wspomniana pod tym tytułem, przez który zasłużyła tam być” (J. P. Charlier).

Jeśli jednak tytuł „Matka Kościoła” stał się w czasie Soboru przedmiotem żywych dyskusji, znaczy to, że musimy uważać na jego właściwe zrozumienie. Nie wolno pójść za intuicyjnym skojarzeniem, jakoby Matka Kościoła była tegoż założycielką (tak rozumując powinna być — żartował Stanisław C. Napiórkowski — babcią, skoro Jej Syn założył Kościół). „Maryja znajduje się wewnątrz Kościoła rozumianego jako cały Chrystus, to znaczy Głowa i członki, chociaż jest wyższa od innych członków” (L. Melotii). Nowy tytuł Maryi oznacza, że Jej macierzyństwo nie ogranicza się do pojedynczych ludzi, ale rozciąga na wszystkie członki Kościoła, a więc i na cały Kościół.

Maryja „w Kościele świętym zajmuje miejsce najwyższe po Chrystusie i nam najbliższe” (LG 54) — jak przystało na Matkę; z kolei Jej matkowanie Kościołowi nie pozwala nam zapomnieć, że mamy obok siebie braci.

Tekst ukazał się w Nowym Życiu nr 5 (453)/2012

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama