Twarze Ojców Pustyni - fragmenty książki wydawnictwa "Znak" (Ammonas)
Uczeń tego samego mistrza, Antoniego, był Ammonas tak różny od Besariona, jak to tylko było możliwe, pozostając na tej samej pustyni. Nie Besarion wprawdzie, ale inny niemłody już asceta, mieszkający w Celach, a ubierający się koniecznie w plecionkę z twardych włókien, przyszedł kiedyś do niego, żeby mu przedstawić do oceny trzy pomysły, które mógłby wykorzystać do dalszego postępu w świętości. Może (jak Besarion właśnie) błąkać się po pustyni bez dachu nad głową? Albo osiąść na obczyźnie, gdzie go nikt nie zna? (Wniosek: tutaj już jest taki sławny...) Albo odciąć się w absolutnej rekluzji, bez żadnych kontaktów z ludźmi, i podwoić posty? Ammonas bez trudu rozpoznał poruszenia pychy i zalecił mu, zamiast tych wyczynów, tryb życia nie odbiegający niczym od zwykłych norm pustyni oraz modlitewne rozważanie słów celnika błagającego o miłosierdzie. Innemu mnichowi, zapewne skłonnemu do podliczania swoich zasług i osiągnięć, wskazał jako warunek zbawienia postawę duchową złoczyńców oczekujących na przybycie sędziego. We własnej duszy znajdował przede wszystkim gniew; wyzna kiedyś, że przez czterdzieści lat spędzonych w Sketis błagał Boga o to jedno tylko: by móc opanować gniew. Może to był dla niego taki wstępny program, jakim dla Pambo było opanowanie języka? W każdym razie już jako ucznia, Antoni ocenił Ammonasa jako kogoś, kto niewątpliwie osiągnie ten cel, i to w stopniu doskonałym.
Ciekawe, że Antoni nazwał to postępem w bojaźni Bożej; najwyraźniej gniewanie się na ludzi było dla niego przede wszystkim wykroczeniem przeciw tej bojaźni. Uczeń przejął od mistrza skłonność do szukania w każdej sprawie aspektów najbardziej istotnych. Py-tany, co to jest droga wąska i ciasna, o której mowa w Ewangelii, odpowiedział, że jest to droga sprzeciwiania się własnej woli, własnym grzesznym skłonnościom. Własnym: nie cudzym. Cudzych potępiać nie wolno. Pod koniec życia Ammonas, już jako biskup (nie wiemy, jakiej miejscowości) zasłynął z tego, że chronił publicznych grzeszników przed „sprawiedliwym” gniewem „porządnych” ludzi. Nieraz było to wręcz spektakularne! Wzburzony tłum wzywa biskupa, by przekonał się na własne oczy, że jakiś lokalny asceta, co do którego dawno już wszyscy mieli wątpliwości, ukrywa w celi kobietę. Ammonas idzie z ludźmi, orientuje się natychmiast po wejściu do chaty, że kobieta może być schowana tylko w stojącej tam beczce — wobec czego siada na tej beczce, uniemożliwiając znalezienie dowodu winy i ewentualny samosąd. Nie mógł przecież pozwolić, żeby aspekt mniej ważny, jakim było ludzkie oburzenie, zatriumfował nad najważniejszym: potrzebą miłosierdzia. Nawet jako biskup nie chciał rozstrzygać żadnych spraw sądowych: mawiał, że zbyt długo na pustyni pracował nad wyzbyciem się skłonności do sądzenia, żeby ją na starość znów w sobie ożywić. Już lepiej uchodzić za głupca.
To on, jeszcze jako pustelnik w Sketis, uformował młodego Pojmena, i już to tylko wystarczyłoby jako tytuł do trwałej pamięci. Przez całe życie cierpliwie prostował wszelkie codzienne błędy: w perspektywie, w ocenie zdarzeń, w hierarchii wartości. Prostował przede wszystkim... uproszczenia powodujące, że ludzie zatrzymują się na zewnętrznych aspektach i mniemają, na przykład, że wystarczy zamieszkać w celi, żeby zostać mnichem. Nieprawda: bywa tak, że człowiek, który sto lat mieszka w celi, jeszcze się nie nauczył, jak w celi należy mieszkać. Podobnie jak bywa, że człowiek przez cały dzień macha siekierą, a drzewa ściąć nie potrafi, podczas gdy inny, obeznany z rzemiosłem drwala, ze-tnie drzewo bez problemu. Wszędzie potrzebna jest znajomość zasad.
Ale w takim razie co było dla Ammonasa zasadą rozstrzygającą o sensowności i powodzeniu działania? W jego listach, których zbiór się zachował, kluczowym pojęciem jest łaska. To ona przeprowadza człowieka bezpiecznie przez psalmiczną ciemną dolinę ducha do Bożego światła i zjednoczenia. Błędem więc najtragiczniejszym ze wszystkich byłoby zaufać czemukolwiek innemu, szukać w życiu czegokolwiek innego niż ona. A w takim razie trzeba przyjąć jej perspektywę.
opr. mg/mg