Przyczynek do biografii Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego
Centrum Ruchu Światło—Życie na Kopiej Górce w Krościenku oraz Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Ruchu Światło—Życie w niemieckim Carlsbergu — te dwa dzieła i miejsca łączy osoba ks. Franciszka Blachnickiego i charyzmat ruchu oazowego. Oba ośrodki zostały zbudowane na głębokim zaufaniu Opatrzności Bożej. Ks. Blachnicki wszystkie swoje śmiałe plany oddawał Bogu, wierząc, że jeśli są zgodne z Jego wolą, zostaną zrealizowane. Także dziś Pan sam troszczy się o te miejsca i utrzymuje je, a ludzie, którzy w nich żyją i pracują, po prostu ufają Mu.
W 1963 r. ks. Blachnicki zamieszkał w Krościenku, w udostępnionych przez miejscowego proboszcza ks. Bronisława Krzana pomieszczeniach przy kaplicy pw. Dobrego Pasterza. Przy pomocy dziewcząt z diakonii, współpracujących z nim jeszcze w Katowicach, zamierzał tu rozwijać oazy. Często spoglądał w stronę wznoszącej się nad kaplicą Kopiej Górki i marzył, by tam zbudować centralę ruchu oazowego, która zajmowałaby się przygotowywaniem materiałów formacyjnych i organizowaniem spotkań dla osób odpowiedzialnych za prowadzenie rekolekcji. Jego pragnienie spełniło się — udało się kupić nie całkiem wykończony góralski dom, usytuowany w wymarzonym miejscu. Wiosną 1965 r. rozpoczęło się wykańczanie budynku, by latem mogła odbyć się w nim pierwsza oaza dla kapłanów.
Oazy cieszyły się coraz większą popularnością, z roku na rok przybywało grup rekolekcyjnych. Dom na Kopiej Górce stawał się za mały, by pomieścić wszystkich chętnych do wzięcia udziału w wakacyjnych rekolekcjach. Trzeba było wynajmować pomieszczenia u mieszkańców Krościenka, a wkrótce także w okolicznych miejscowościach. Ks. Franciszek rozpoczął więc rozbudowę i modernizację domu — doprowadził wodę, dobudował jadalnię, rozbudował toalety. Wszystkie prace wykonywał bez pozwolenia ze strony odpowiednich urzędów. Nie starał się o nie, ponieważ doskonale wiedział, że i tak ich nie otrzyma. Kiedy zabrał się do zmiany dachu i rozbudowy poddasza, pojawili się kontrolerzy. Posypały się grzywny. „Ojciec się nimi nie przejmował — wspomina Dorota Seweryn, mieszkająca na Kopiej Górce od początku istnienia domu. — Mawiał, że nie może pytać, czy wolno, ale czy trzeba. Jeśli rozbudowa jest potrzebna, to należy ją podjąć bez względu na konsekwencje”.
Oprócz oaz dla dziewcząt i księży, w 1967 r. powstała oaza nowego życia dla chłopców. Odtąd co dwa lata pojawiał się nowy typ rekolekcji — dla studentów, młodzieży pracującej, alumnów, dla dorosłych i dla rodzin. Msze i nabożeństwa odbywały się w parafialnej kaplicy, ale brakowało sali, w której wszyscy mogliby się zbierać na konferencje czy pogodne wieczory. Dlatego w 1973 r. ojciec postanowił wybudować altanę ogrodową, i tak powstał namiot spotkania. „Wkrótce na Kopiej Górce po raz kolejny pojawiła się inspekcja. Potem sprawa trafiła nawet do sądu, ale najzabawniej było podczas wizji lokalnej. Kiedy jeden z członków komisji nakazywał rozebranie budowli, inny po cichu chwalił, że »ze smakiem zbudowane«, a jeszcze inny szeptał ojcu do ucha: »Ale na zimę chyba ksiądz to jakoś zabezpieczy«” — wspomina pani Dorota. Namiot stoi do dziś. Odprawiono w nim już wiele Mszy św., tysiące oazowiczów słuchało w nim konferencji, przychodziło, by w ciszy się pomodlić.
Jak anegdot słucha się opowieści o tym, jak oazowicze z całej Polski, odpowiadając na apel ks. Blachnickiego, pocztą przysyłali do Krościenka węgiel, gdy urzędnicy odmówili przyznania opału mieszkańcom Kopiej Górki. Podobna akcja miała miejsce, gdy komuniści postanowili zaatakować górali przyjmujących w swoich domach oazowiczów na czas letnich rekolekcji, karając ich z byle powodu grzywnami. Ojciec zbierał wszystkie rachunki, a potem apelował o pomoc w ich uregulowaniu do oazowiczów. Urzędy były zasypywane ogromną ilością przekazów pocztowych na drobne sumy.
Częstym gościem na Kopiej Górce był krakowski arcybiskup kard. Karol Wojtyła. W 1973 r., podczas pierwszej Oazy Matki (czyli oazy, która odbywa się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego) oddał Ruch i jego centralę w opiekę Matce Bożej. Ten moment uznawany jest za akt konstytutywny Ruchu. Kard. Wojtyła poświęcił także kaplicę Chrystusa Sługi, urządzoną w domu na Kopiej Górce w 1976 r. Ostatni raz przyjechał do Krościenka, by uczestniczyć w oazowym dniu wspólnoty latem 1978 r.
Kiedy w 1979 r. miał pierwszy raz przybyć do ojczyzny jako Następca św. Piotra, ojciec Franciszek marzył, by na trasie papieskiej pielgrzymki znalazła się też Kopia Górka. Aby przygotować odpowiednie warunki do spotkania z Ojcem Świętym, postanowił na stoku góry wybudować amfiteatr, nazwany później Wieczernikiem Jana Pawła II. Trzeba było się spieszyć, by zdążyć przed przyjazdem Papieża. „I tym razem ojciec nie miał pozwolenia na budowę — opowiada pani Dorota — a oprócz amfiteatru budowaliśmy jeszcze toalety i oczyszczalnię ścieków”.
Do urzędu dotarła informacja, że ks. Blachnicki buduje kościół. Pierwszego kontrolera pani Dorota zbyła, oprowadzając go tylko po oczyszczalni. Wkrótce jednak pojawiła się kolejna komisja, tym razem na budowie amfiteatru. „Ojciec pobiegł na budowę, żeby zatrzymać robotników — wspomina pani Dorota. — Kontrolerzy mieli nakaz zaplombowania budowy. Kiedy z jednej strony stoku zakładali plomby, robotnicy pracowali z drugiej, a potem była zmiana”. Wieczernik został ukończony na czas.
Trudno opanować wzruszenie, kiedy słucha się opowieści, jak przez wszystkie dni pielgrzymowania po ojczyźnie Papieżowi towarzyszyła modlitwa zebranych na Kopiej Górce oazowiczów. A potem z Krościenka szła nocna pielgrzymka Ruchu Światło—Życie na spotkanie z Janem Pawłem II w Nowym Targu. W darze przynieśli mu Księgę Czynów Wyzwolenia, w której zostały zapisane nazwiska osób, które odpowiadając na apel Papieża złożyły przyrzeczenia abstynenckie i przystąpiły do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Jak podczas ostatniego przed wyborem na papieża spotkania, zaśpiewali mu piosenkę „Zwiastunom z gór”. Ojciec Święty miał łzy w oczach, a potem powiedział: „Myślę, że mi to jeszcze zaśpiewacie w Rzymie”. W wakacje 1979 r. odbyła się pierwsza oaza trzeciego stopnia w Rzymie.
Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981 r. zastało ks. Blachnickiego w Niemczech. Wiedział, że w tych okolicznościach nie może wrócić do kraju. W marcu 1982 roku osiadł w ośrodku polskim „Marianum”, gdzie w przeszłości mieścił się dom dziecka dla sierot z rodzin polsko-niemieckich. Niewielki domek i barak w kształcie litery E nie wyglądały zachęcająco. Niezamieszkane od kilku lat budynki wymagały remontu. Mimo licznych trudności ze zdobyciem środków na modernizację i utrzymanie ośrodka, ks. Franciszkowi udało się stworzyć w nim Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Ruchu Światło—Życie. Mieszkańcy „Marianum” wspominają, jak ojciec wówczas mawiał, że 30 lat komunizmu w Polsce to nic w porównaniu z trzema latami borykania się z trudnościami w Carlsbergu.
„Marianum” stało się domem dla ks. Blachnickiego, kilku osób z Instytutu Świeckiego Niepokalanej Matki Kościoła oraz dla czterech księży należących do Unii Kapłanów Chrystusa Sługi, którzy właśnie w Carlsbergu przyjęli święcenia kapłańskie. Rozwinął się tu także aktywny ośrodek polonijny, przyciągający Polaków, którzy znaleźli się na emigracji po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, niekoniecznie wcześniej związanych z Ruchem Światło—Życie. Centrum proponowało im udział w rekolekcjach oraz stałą formację według programu oazowego. Dla wielu z nich stało się miejscem doświadczania prawdziwej wolności. Tutaj odważnie mówiono o zniewoleniu krajów Europy Środkowowschodniej przez reżim komunistyczny i publicznie upominano się o prawo narodów do samostanowienia. „To był jakby drugi nurt działalności ojca w Carlsbergu, który przybrał formę Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodów” — opowiada Cezary Lis, który pracował z ojcem w tamtych czasach.
„Trzeba sobie stawiać wysokie cele, nawet jeśli nie uda się ich osiągnąć w całości — mawiał ojciec, i tak żył” — dodaje Staszek, który do dziś czuje się w „Marianum” jak w domu. Takie cele przyświecały tzw. Marszom Wyzwolenia Narodów. Pierwszy, pod hasłem: „Światło nadziei”, odbył się w 1983 r., a ostatni w 1989 r., już po śmierci ojca. Takim celom miały też służyć wydawnictwo i drukarnia „Maximilianum”, które dostarczały materiały formacyjne dla ruchu oazowego w Polsce. Przedsięwzięcie wydawnicze zakończyło się niepowodzeniem, a wspólnota w Carlsbergu przeżywała wiele trudnych momentów.
„Maximilianum” nie istnieje od lat. Do „Marianum” nie należy też siedziba ChSWN. 13 lat po śmierci ks. Blachnickiego Carlsberg tętni życiem jako aktywny ośrodek formacyjny i ewangelizacyjny. „Wydawało się, że wraz ze śmiercią ojca skończy się działalność Centrum — wspomina Basia, która przyjechała do Carlsbergu jeszcze za życia ks. Blachnickiego. — Wkrótce jednak przyszła refleksja, że jeśli to jest naprawdę dzieło Boże, to przetrwa”.
Obecnie Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Ruchu Światło—Życie swoje propozycje kieruje przede wszystkim do Polaków mieszkających w Niemczech oraz w Belgii i Anglii. W Carlsbergu organizowane są 15-dniowe oazy wakacyjne dla młodzieży i dorosłych. Specyfiką „Marianum” są 9-dniowe rekolekcje ewangelizacyjne I stopnia dla osób, które nie mogą wziąć udziału w oazie dwutygodniowej.
Od dwóch lat, w pierwszą sobotę miesiąca od września do czerwca, odbywają się tzw. Czuwania Maryjne, z Eucharystią, adoracją Najświętszego Sakramentu, modlitwą wstawienniczą kapłana oraz katechezą maryjną i procesją różańcową wokół ośrodka. Pomysł zrodził się, kiedy po peregrynacji w polskich parafiach w Niemczech kopia obrazu jasnogórskiego została przekazana do „Marianum”.
Co miesiąc w Carlsbergu odbywają się ewangelizacyjne oazy modlitwy, prowadzone na podstawie 10 kroków formacji chrześcijańskiej. W Niemczech właściwie nie istnieją małe grupy, których funkcjonowanie jest podstawą formacji oazowej w ciągu roku. Funkcję tę spełniają więc oazy modlitwy, których w roku jest dziesięć — każda poświęcona jednemu krokowi. Organizowane są także oazy modlitwy dla małżeństw, weekendowe spotkania formacyjne dla młodzieży, świętowanie uroczystości Bożego Narodzenia, Triduum Paschalnego i Wielkanocy oraz Zesłania Ducha Świętego, a w Niedzielę Palmową — Światowy Dzień Młodzieży.
Trudno policzyć, ile osób doświadczyło tu łaski Pana, uzdrowienia z nałogów, odnalazło sens w życiu. Pięć osób z diakonii żeńskiej i dwóch kapłanów na stałe mieszkających w ośrodku codziennie doświadcza tu, że dzieło to zostało zbudowane przez ks. Blachnickiego na mocnym fundamencie. Nie brakuje im trudności, ale wszyscy powtarzają — jak kiedyś ojciec — że jeśli jest ono potrzebne Panu, sam się o nie zatroszczy, i po prostu ufają.
opr. mg/mg