Dni, które przejdą do historii papiestwa

Po abdykacji Benedykta XVI: zarówno ten, jak i poprzedzający pontyfikat są już historią. I to jaką!

W całych Włoszech na poniedziałek 11 lutego br. zapowiadali brzydką pogodę. I rzeczywiście od samego rana w Rzymie padał deszcz i wiał zimny wiatr. W Watykanie to szczególny dzień, nie tylko ze względu na wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Lourdes. Tego dnia obchodzi się rocznicę zawarcia Traktatów Laterańskich, na mocy których powstało Państwo Watykańskie, i w Watykanie nikt nie pracuje, wszystkie urzędy Stolicy Apostolskiej są zamknięte. Pomimo to postanowiłem iść do Biura Prasowego, aby dowiedzieć się coś na temat zwyczajnego konsystorza publicznego, na który Benedykt XVI zwołał kardynałów w sprawie nowych kanonizacji - dwóch sióstr zakonnych, Kolumbijki i Meksykanki, oraz 800 włoskich męczenników z miasta Otranto, zgładzonych przez żołnierzy osmańskich, gdyż nie chcieli wyrzec się swej wiary i przejść na islam. Gdy ok. godz. 10 dotarłem do Sala Stampa, która mieści się na parterze watykańskiego budynku na końcu via della Conciliazione - szerokiej alei prowadzącej do Placu św. Piotra - stwierdziłem, że drzwi są zamknięte. Postanowiłem wrócić do domu, tym bardziej że na godz. 11 byłem umówiony na telefoniczny wywiad z jednym z polskich kawalerów maltańskich, którzy niedawno pielgrzymowali do Watykanu z okazji 900. rocznicy zatwierdzenia ich zakonu przez papieża. Czekając na telefon, czytałem tekst homilii kard. Tarcisia Bertone, wygłoszonej podczas Mszy św. dla maltańczyków. Byłem trochę zły, że osoba, która miała do mnie zadzwonić, nie daje znaku życia. W końcu jednak, tuż przed godz. 12, zadzwonił telefon. Okazało się, że to nie maltańczyk, lecz mój znajomy Grzegorz Górny, który powiedział: „Kilka minut temu ANSA (włoska agencja informacyjna - przyp. W. R.) podała, że Papież podaje się do dymisji. Czy to prawda?” - zapytał. Odpowiedziałem, że nic o tym nie wiem, że to może następna kaczka dziennikarska, jak ta z „pewną” datą kanonizacji Jana Pawła II. Na wszelki wypadek jednak włączyłem komputer i stwierdziłem, że to prawda, a „nieprawdopodobna” wiadomość jest już podawana przez większość światowych agencji. Później dowiedziałem się, że rzeczywiście pierwsza podała wiadomość o dymisji Papieża Giovanna Chirri, moja koleżanka z agencji ANSA. Jako jedna z nielicznych dziennikarzy śledziła ona transmisję z konsystorza za pośrednictwem wewnętrznej telewizji watykańskiej, którą nazywamy „rete-visione”. Znając łacinę, natychmiast zrozumiała sens papieskich słów, wygłoszonych ok. godz. 11.40, i wysłała w świat tę historyczną wiadomość - była tak przejęta, że chwilę później rozpłakała się.

To wszystko wydawało mi się tak absurdalne, że natychmiast pobiegłem do Biura Prasowego, by zorientować się, co się właściwie stało. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że w dopiero co otwartym Biurze był już tłum dziennikarzy i co chwilę podjeżdżały taksówki przywożące następne ekipy telewizyjne z kamerami. Kilku włoskich policjantów kontrolowało wchodzących. Po pewnym czasie pojawił się również ks. Federico Lombardi SJ, rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej. Udało mi się zobaczyć, że oprócz kilku kartek ma ze sobą Kodeks Prawa Kanonicznego i „Światłość świata” - książkę-wywiad z Benedyktem XVI. O godz. 12.30 Biuro Prasowe wypełnione było już po brzegi i rozpoczęła się konferencja prasowa. Rzecznik sam nie krył swojego zdziwienia i zaskoczenia oraz tłumaczył, że nie miał czasu, by przygotować się do konferencji, dlatego ma dla dziennikarzy jedynie tekst oświadczenia Benedykta XVI o rezygnacji i przemówienie kard. Angela Sodano, dziekana Kolegium Kardynalskiego. Powtórzył słowa oświadczenia Benedykta XVI, w którym podał on swoją „decyzję o wielkiej wadze dla życia Kościoła”. Papież poinformował: „Rozważywszy po wielekroć rzecz w sumieniu przed Bogiem, zyskałem pewność, że z powodu podeszłego wieku moje siły nie są już wystarczające, aby w sposób należyty sprawować posługę Piotrową. Jestem w pełni świadom, że ta posługa, w jej duchowej istocie, powinna być spełniana nie tylko przez czyny i słowa, ale w nie mniejszym stopniu także przez cierpienie i modlitwę”.

Ks. Lombardi podkreślił, że decyzja Benedykta XVI zgodna jest z Kodeksem Prawa Kanonicznego, który przewiduje dymisję Papieża - kanon 332, par. 2 mówi: „Gdyby się zdarzyło, że Biskup Rzymski zrzekłby się swego urzędu, to do ważności wymaga się, by zrzeczenie zostało dokonane w sposób wolny i było odpowiednio ujawnione; nie wymaga zaś niczyjego przyjęcia”. Papież podjął swą decyzję o dymisji „w sposób wolny” i ujawił ją „odpowiednio” - na konsystorzu, w obecności wielu kardynałów.

Oczywiście, Benedykt XVI nie podjął swej decyzji z dnia na dzień. Papież zaczął poważnie myśleć o dymisji po podróży do Meksyku i na Kubę. Potwierdził to jego brat ks. Georg Ratzinger, który przyznał, że Benedykt XVI rozważał tę sprawę od miesięcy, ze względu na pogarszający się stan zdrowia oraz nasilające się problemy z chodzeniem. Papieska decyzja była przemyślana i przemodlona, o czym mówi Papież w swym oświadczeniu, świadom wagi takiego kroku. Musieli o niej wiedzieć - chociaż kilka godzin wcześniej - również najbliżsi współpracownicy Papieża, bo kard. Sodano czytał swój tekst z kartki, a oświadczenie Benedykta XVI jeszcze w czasie trwania konferencji prasowej było dostępne w 7 językach, włącznie z językiem polskim.

Ks. Lombardi zwrócił uwagę dziennikarzy na wypowiedź Benedykta XVI z książki-wywiadu „Światłość świata”. Pytany przez Petera Seewalda o ewentualność dymisji, Papież odpowiedział, że tego nie wyklucza, chociaż taka decyzja nie powinna być podejmowana pod zewnętrznymi naciskami, ale w wolności i spokoju ducha. Dodał wówczas, że ustąpienie może być nawet obowiązkiem, gdy jest się świadomym niemożności wypełniania swej misji.

Dziennikarzy interesował również los Benedykta XVI po 28 lutego 2013 r. Dyrektor Biura Prasowego wyjawił, że Papież najpierw uda się do Castel Gandolfo, a po wyborze następcy powróci do Watykanu, by zamieszkać w klasztorze w Ogrodach Watykańskich, który na życzenie Jana Pawła II zajmowany był przez kolejne żeńskie wspólnoty klauzurowe.

Na wiele pytań ks. Lombardi nie potrafił odpowiedzieć, bo takiej sytuacji we współczesnej historii Kościoła jeszcze nie było. Obiecał, że w następnych dniach będzie zwoływał konferencje prasowe, gdy pojawi się więcej szczegółów.

Wyszedłem z Biura Prasowego, mając świadomość, że uczestniczyłem w historycznym wydarzeniu. Potwierdzały to telewizyjne wozy transmisyjne zaparkowane już w okolicy i dziennikarze, którzy na żywo komentowali dymisję Papieża.

Wracałem do domu, przechodząc przez Plac św. Piotra, i przypomniałem sobie dzień 19 kwietnia 2005 r. Osiem lat temu było tak samo pochmurno, chociaż o wiele cieplej. Tłumy ludzi oczekiwały na nowego Papieża, który ukazał się w loży Bazyliki Watykańskiej o godz. 18.44. Była to znana mi twarz dotychczasowego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, najbliższego współpracownika Papieża Polaka. Byłem wtedy szczęśliwy, a zarazem wzruszony jego słowami: „Po wielkim Papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie, zwykłego i skromnego pracownika winnicy Pańskiej. Otuchy dodaje mi fakt, że Pan potrafi pracować i działać również wtedy, gdy narzędzia są niedoskonałe”. Nie mogłem wówczas przewidzieć, że ten pontyfikat zakończy się 28 lutego ogłoszoną 11 lutego 2013 r. dymisją.

Spojrzałem także na okna Pałacu Apostolskiego, pod którymi stałem owego pamiętnego 2 kwietnia 2005 r.

Jan Paweł II i Benedykt XVI - dwaj wielcy Papieże, dwa historyczne pontyfikaty...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama