Jakiej armii potrzebuje papież?

Papież bł. Pius IX był papieżem "maryjnym", podobnie jak Jan Paweł II. Różaniec był jego głównym oparciem pośród politycznych i duchowych zawirowań

W czasie homilii beatyfikacyjnej Piusa IX papież Jan Paweł II powiedział: „Wśród burzliwych wydarzeń swej epoki był on wzorem bezwzględnego przylgnięcia do niezmiennego depozytu prawd objawionych. Wierny w każdej sytuacji zadaniom swej posługi, umiał zawsze dać całkowite pierwszeństwo Bogu i wartościom duchowym”. Czego dzisiaj możemy się nauczyć od papieża, który po św. Piotrze najdłużej przewodził Kościołowi?

Pomysł na ten artykuł pojawił się trochę przypadkiem. Przygotowywałem dla swojej parafii dużą planszę ewangelizacyjną o tematyce różańcowej na październik i „poprosiłem” wyszukiwarkę internetową o jakiś krótki cytat na temat Różańca, który zachęciłby moich parafian do uczestniczenia w nabożeństwach. Niemal na samym początku pojawiły się słowa błogosławionego papieża Piusa IX: „Dajcie mi armię modlących się na różańcu, a podbiję świat” i już nie miałem żadnych wątpliwości, że właśnie taki będzie napis na moim plakacie. Postąpiłem trochę nierozsądnie nie sprawdzając dokładnie w jakim kontekście zostały wypowiedziane te słowa, ale ponieważ czas mnie gonił, więc szybko wysłałem plakat do druku. A później, w chwili spokoju, sięgnąłem do nich jeszcze raz, aby dowiedzieć się więcej. I dowiedziałem się naprawdę ciekawych rzeczy. Kiedy czytamy w kościołach Ewangelię o mądrym gospodarzu, który ze swojego skarbca wydobywa rzeczy stare i nowe, powinniśmy czasem odnieść te słowa również do bogactwa naszej katolickiej tradycji, a zwłaszcza nauczania papieskiego. Oczywiście my żyjący na przełomie wieków mieliśmy wielkie szczęście, że na naszych oczach Kościołowi przewodzili papieże zarówno niesłychanie mądrzy, jak i święci, ale to wcale nie znaczy, że przed nimi była jakaś czarna dziura. Właśnie cytat o różańcowej armii papieża Piusa IX przywołał do mojej pamięci tegoż papieża, który prowadził Łódź Piotrową najdłużej po św. Piotrze, jako że jego pontyfikat trwał aż 32 lata (1846 - 1878). Może najpierw przypomnę, kiedy Pius IX wypowiedział słowa, które tak mi się spodobały. Otóż, zdarzyło się, że papież ten osobiście oprowadzał swoich gości po Watykanie i zapytano go o najcenniejszy skarb, jaki posiada Stolica Apostolska. Swoją drogą to ciekawe, jak bardzo ludzi interesują te skarby watykańskie, ale wydaje się, że pytanie skierowane do Piusa IX miało się odnosić przede wszystkim do licznych dzieł sztuki tam zgromadzonych. I właśnie w tym kontekście papież miał sięgnąć do kieszeni, wyciągnąć z niej różaniec, unieść go wysoko i powiedzieć: „To najcenniejszy skarb Watykanu. Dajcie mi armię modlących się na różańcu, a podbiję świat”.

Oczywiście można by w tym momencie wymienić całą listę zwycięstw odniesionych dzięki modlitwie różańcowej, jak choćby Lepanto, Chocim, Wiedeń, czy najbliższa naszych czasów historia Manili, gdzie w 1986 roku właśnie ta modlitwa powstrzymała czołgi i rozlew krwi, ale nie tym chciałbym się zająć dzisiaj, zwłaszcza, że niemal wszystkie z tych historii były już opisywane na naszych łamach. Chciałbym natomiast podkreślić kilka ciekawych faktów z życia bł. Piusa IX, papieża z całą pewnością maryjnego.

Papież maryjny

Jan Maria Mastai Ferretti, bo tak nazywał się przyszły papież, urodził się 13 maja 1792 roku, ciekawe, prawda? Ów 13 dzień maja później nabierze szczególnej symboliki. Ale dokładnie w dniu urodzin chłopiec został przez swoją matkę poświęcony Najświętszej Maryi Pannie. Czyż więc można się dziwić, że to właśnie on podczas swojego pontyfikatu ogłosi dogmat o Niepokalanym Poczęciu NMP? Zanim jednak do tego dojdzie najpierw musiał zostać papieżem. Miało to miejsce 16 czerwca 1846 roku i co ciekawe kardynał Mastai Ferretti uznawany był za kandydata liberalnego. W Wikipedii możemy wyczytać, że nawet koty w jego domu uważano za liberałów. Jakież musiało być zdziwienie zwolenników jego liberalności, kiedy już w 1849 roku skierował do biskupów całego świata zapytanie o uznanie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP, a sześć lat później go ogłosił. Warto może teraz zatrzymać się na chwilę i posłuchać jak dzień 8 grudnia 1854 roku, czyli dzień ogłoszenia dogmatu opisuje prof. Roberto de Mattei w swojej biografii Piusa IX: „Wszyscy obecni potwierdzili, że w chwili ogłoszenia dogmatu oblicze Piusa IX skąpane we łzach, rozświetlił snop światła, który zstępował z wysokości (...). Monsignor Piolanti, który zbadał świadectwa składane przez obecnych tam wiernych, potwierdza, w świetle swojego długiego pobytu w Bazylice Watykańskiej, że w żadnym okresie roku, a tym bardziej w grudniu, nie jest możliwe, aby promień słońca wchodził przez któreś z okien i oświetlał jakąkolwiek część absydy, w której znajdował się Pius IX. (...)
Pewna zakonnica zapytała kiedyś papieża, co czuł w chwili ogłoszenia dogmatu, a sam Pius IX odpowiedział: „To, czego doświadczyłem i co poznałem, ogłaszając ten dogmat, jest tak wielkie, że żadne ludzkie słowa tego nie wyrażą. Kiedy zacząłem obwieszczać dekret dotyczący dogmatu, obawiałem się, że mój głos będzie zbyt słaby, aby usłyszał go niezmierzony tłum (50 tysięcy osób), który tłoczył się w Bazylice Watykańskiej. Ale kiedy doszedłem do formuły zdefiniowania dogmatu, Bóg nadał głosowi swojego Zastępcy taką moc i siłę nadprzyrodzoną tak wielką, że rozbrzmiewał w całej bazylice. Byłem tak wzruszony tą pomocą Bożą, że musiałem wstrzymać na chwilę przemówienie, aby dać upust łzom. Poza tym, kiedy Bóg obwieszczał dogmat ustami swojego Zastępcy, objawił mojej duszy poznanie tak przejrzyste i tak ogromne niezrównanej czystości Najświętszej Maryi Panny, że jak w przepaści zatraciłem się w głębi tego poznania, którego żadne słowa nie są w stanie opisać, a moją duszę wypełniła niewypowiedziana rozkosz. Rozkosz, która nie jest z tego świata i można jej doświadczyć jedynie w niebie. Żadne szczęście, żadna radość ziemska nie jest w stanie dać nawet namiastki tej rozkoszy; i nie obawiam się stwierdzić, że Zastępca Jezusa Chrystusa potrzebował specjalnej łaski, aby nie umrzeć ze szczęścia pod wrażeniem tego poznania i tego uczucia nieporównywalnego piękna Niepokalanej Maryi”.

Oby nam Bóg dał więcej takich liberałów w Kościele! Może jeszcze tylko przypomnę, że ten sam papież doprowadził do zwołania Pierwszego Soboru Watykańskiego, który uchwalił dogmat nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności zaaprobowany później przez Piusa IX. W tym miejscu dodajmy jeszcze jeden akcent różańcowy, bo właśnie 3 grudnia 1869 roku, na kilka dni przed rozpoczęciem Soboru Watykańskiego I w Liście apostolskim Egregiis suis Pius IX napisał: „Tak samo jak św. Dominik korzystał z tej modlitwy [różańca] jako niezwyciężonej broni przeciwko nienawistnej herezji albigensów zagrażającej pokojowi społeczeństwa chrześcijańskiego, tak też wiernym, wyszkolonym i uzbrojonym w ów szczególny rodzaj broni, to znaczy w codzienne odmawianie różańca, łatwiej będzie naprawić pojawiające się wszędzie straszliwe błędy z potężną pomocą Niepokalanej Matki Bożej oraz autorytetu zapowiedzianego i wkrótce rozpoczynającego się soboru watykańskiego”.

Przyjaciel Polaków, który stawiał na matki

Papież Pius IX przewodził Kościołowi w bardzo burzliwych czasach, był świadkiem stopniowego „rozrywania” Państwa Kościelnego, aż do 1871 roku, kiedy to stał się de facto „więźniem Watykanu” na terenie Królestwa Włoskiego i zmarł 7 lat później. Były to również trudne czasy dla Polaków nie mających swojej Ojczyzny i papież Pius IX uznawany był za naszego wielkiego obrońcę. Beatyfikował Andrzeja Bobolę, kanonizował Jozafata Kuncewicza (filar Kościoła unickiego), mianował biskupem Warszawy przyszłego św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, i choć 28 stycznia 1863 roku potępił zdecydowanie wybuch Powstania Styczniowego, to jednak starał się u cesarza Franciszka i Napoleona III o pomoc dla nas.

Natomiast ciekawy fakt ma miejsce kilkanaście lat później, kiedy to 6 czerwca 1877 roku, przyjmując pielgrzymkę polską, wypowiada znamienne słowa otuchy: „Miejcie nadzieję, wytrwałość, odwagę i módlcie się, a ciemiężcy wasi runą i Królestwo Polskie powróci”. Dokładnie trzy tygodnie później miało miejsce pierwsze objawienie Matki Bożej w Gietrzwałdzie i wszyscy znamy jego treść i wiemy jakie znaczenie miało ono dla naszych dążeń.

I na koniec jeszcze jedna rzecz, która chyba najbardziej mnie zainspirowała do napisania tego tekstu na październik. Jeden z autorów podpisujący się pseudonimem Betacool w notce o Piusie IX cytuje fragmenty jego książki zatytułowanej: „Dajcie mi armię chrześcijańskich matek”. Widać, że Pius IX lubił armie, prawda? I w tej książeczce padają ważne słowa, które chciałbym na październik zadedykować wszystkim mamom, zważywszy, że to one najczęściej będą prowadzić swoje dzieci na nabożeństwo różańcowe do kościoła. Mam tylko małą wskazówkę, gdyby ktoś pomyślał, że dzieci dzisiaj za wiele nie czytają: proszę pamiętać, że dzisiaj jest jeszcze Internet, dobrze? I teraz już można czytać: „W czasach dzisiejszych ludzie lubią czytać. Nawet dzieci. To zamiłowanie lektury wyzyskują synowie tego świata, którzy według słów Pana Jezusa: „mądrzejsi są od synów światłości”, by z niebywałą gorliwością za pomocą pism wpajać swe przewrotowe idee i zamysły w mózgi i serca ludzkie, zarzucając świat prawdziwą powodzią książek, czasopism, gazet i ulotek. Ta powódź pism, pochodząca po większej części od ludzi usposobionych wrogo do Chrystusa i Kościoła, stanowi ogromne niebezpieczeństwo dla wiary i chrześcijańskich obyczajów, szczególnie u młodzieży i dzieci. Niech przeto matka chrześcijańska czuwa, by się one nie dostały do rąk dzieci. Niech żadna książka nie zbezczeszcza świętego przybytku chrześcijańskiej rodziny. Albowiem jest to trucizna dusz. Gdy matka gotuje grzyby na obiad, to uważa pilnie, by się jakiś trujący grzyb nie dostał do potraw, bo dziecko mogłoby to przypłacić życiem. Niech tę samą, i większą jeszcze ostrożność zastosuje do pism, które mogą podkopać życie nadprzyrodzone, wiarę i cnotę dziecka (...) W krajach, w których bezbożnictwo owładnęło wszystkimi warstwami społeczeństwa i święci prawdziwe triumfy, liczba kapłanów jest tak znikoma, że o skutecznym duszpasterstwie, a tym mniej o osobnym duszpasterstwie dla dzieci mowy być nie może. W niektórych krajach zabroniono pod ciężkimi karami odprawiania nabożeństw, głoszenia kazań, nauczenia dzieci religii przez kapłanów a nawet przez świeckich apostołów. Któż tym biednym dzieciom umożliwi zbliżenie się do Zbawiciela, słuchanie Jego nauki, czerpanie ze źródeł Zbawicielowych? (...) Jedynie matka chrześcijańska potrafi to uczynić. Matko chrześcijańska! Coraz bardziej przypominaj sobie o swoim posłannictwie, polegającym na tym, że jesteś ostatnią nadzieją królestwa Bożego na ziemi”.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama