Baraniak, ty się nie możesz ześwinić

Bp Antoni Baraniak, najbliższy współpracownik Prymasa Wyszyńskiego, nie ugiął się podczas śledztwa i brutalnych tortur

Ks. bpa Antoniego Baraniaka, kierownika sekretariatu Prymasa Polski i jego najbliższego współpracownika, aresztowano tego samego dnia, a właściwie tej samej wrześniowej nocy, co ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Podczas ponad dwuletniego śledztwa torturowano go, próbując zmusić do zeznań przeciwko Prymasowi. Potem przeniesiono go do Marszałek, obecnie znajdujących się na terenie diecezji kaliskiej.

Na pogrzebie abpa Baraniaka w 1977 roku Prymas Polski powiedział: „Bp Baraniak był dla mnie niejako osłoną, na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie przez trzy lata oszczędzano. Nie oszczędzono natomiast bp. Antoniego, który wrócił na Miodową w 1956 roku tak wyniszczony, że już nigdy nie odbudował swojej egzystencji psychofizycznej. Domyślałem się, że mój względny spokój zawdzięczam jemu”. Te słowa to niezwykłe świadectwo o niezłomnym abp. Baraniaku, bo on sam sporadycznie opowiadał o tym, co przeżył w czasie uwięzienia. Informacje zebrano od świadków, których relacje w kilku filmach dokumentalnych przedstawiła dziennikarka Jolanta Hajdasz. To ona wraz z mężem w 2018 roku założyła Fundację im. abpa Antoniego Baraniaka, by popularyzować jego postać i działalność. Natomiast abp Marek Jędraszewski, obecnie metropolita krakowski, zebrał dokumenty znajdujące się w IPN i w 2009 roku wydał obszerną publikację „Teczki na Baraniaka”. Bo również po uwolnieniu z więzienia abp Baraniak był inwigilowany przez UB, która dokumentowała jego działalność.

Przesłuchiwany i torturowany

Bp Baraniak, który urodził się 1 stycznia 1904 roku w wielkopolskim Sebastianowie, należał do Towarzystwa Salezjańskiego. W 1933 roku został osobistym sekretarzem Prymasa Polski kard. Augusta Hlonda, a po II wojnie światowej jego następcy kard. Stefana Wyszyńskiego. Funkcję tę pełnił do 26 kwietnia 1951 roku, czyli od momentu mianowania go sufraganem gnieźnieńskim. Później już jako biskup nadal przebywał w Warszawie i pełnił funkcję kierownika sekretariatu Prymasa Polski. Kiedy w nocy z 25 na 26 września 1953 roku funkcjonariusze UB aresztowali kard. Wyszyńskiego i wywieźli w nieznanym kierunku, Prymas Polski myślał, że zastąpi go bp Baraniak. Wtedy nie wiedział, że Kierownik jego sekretariatu kilka godzin później trafił do więzienia przy ulicy Rakowieckiej na Mokotowie. W ten sposób komunistyczne władze rozpoczęły akcję rozbicia jedności Kościoła. Planowały wytoczyć Prymasowi Polski proces o działalność szpiegowską, kontrrewolucyjną i zdradę państwa. Chcieli zmusić bpa Baraniaka do zeznań przeciwko niemu, między innymi wydobyć informacje o „Ósemkach”. Myślano, że to „milicja” Prymasa, a nie wspólnota.

W więzieniu bpa Antoniego traktowano podobnie jak innych więźniów politycznych, uznawanych za wrogów Polski Ludowej. Przez 27 miesięcy nie postawiono mu żadnych zarzutów i oficjalnie był tymczasowo aresztowany. W tym czasie przesłuchiwano go co najmniej 145 razy, a przesłuchania trwały nawet po kilkanaście godzin w dzień i w nocy, co miało doprowadzić do jego wycieńczenia. W ich trakcie był torturowany fizycznie i psychicznie. Zrywano mu paznokcie i wbijano szpilki pod paznokcie. Był bity i po głębokich ranach na jego plecach do końca życia pozostały blizny. Innym razem bpa Baraniaka trzymano nieruchomo pod kapiącą na głowę wodą. „Przez pierwsze godziny człowiek nie odczuwa tego specjalnie dotkliwie, jednak po kilku godzinach (dobach?) każde uderzenie takiej kropli wody w to samo miejsce czaszki jest przeżywane jak uderzenie obuchem” - podkreślała Jolanta Hajdasz w jednej z publikacji. Po tej torturze na głowie Arcybiskupa pozostało widoczne wgłębienie. Często, nawet przy wielostopniowym mrozie, umieszczano go w nieogrzewanym karcerze, gdzie przebywał nago, bez jedzenia i picia. „Abp Baraniak w rozmowach z ks. Grześkowiakiem wspominał, że na Rakowieckiej wrzucano go nagiego do celi, w której były fekalia i trzymano tam przez długi czas. Jak długo, nie wiedział, bo w całkowitych ciemnościach tracił poczucie upływającego czasu. Podobno powtarzał sobie wtedy: ‚Baraniak, ty się nie możesz ześwinić'. I nie podpisał tego, co podsuwali mu prowadzący śledztwo” - mówiła Jolanta Hajdasz po premierze filmu „Żołnierz Niezłomny Kościoła”. Podkreśliła, że Arcybiskupa przetrzymywano w karcerze sąsiadującym z celą, w której wykonywano kary śmierci. Tam zabijano ludzi strzałem w tył głowy. To co zostało po zabitym człowieku na podłodze, spłukiwano wodą i wszystko razem wpływało do mokrego karceru, a w nim nie było żadnej kanalizacji i sanitariatu. Wszystkie nieczystości z podłogi skraplały się i kapały więźniowi na głowę. Współwięźniowie opowiadali bp. Baraniakowi o sytuacjach, w których więzień nie wytrzymuje, załamuje się i mówi przesłuchującym wszystko to, co chcą usłyszeć. Wtedy odprawił razem z nimi rekolekcje. Na oczach więźniów modlił się, klęczał i przyrzekł, że nie będzie nigdy świadczył przeciwko Prymasowi, nawet jeśli będzie musiał oddać życie dla sprawy Kościoła.

Niezłomny Biskup

Bp Baraniak miał świadomość odpowiedzialności za losy Prymasa i Kościoła w Polsce. „Bronił Prymasa, przyjmując pozycję człowieka skromnego, kancelisty, który o niczym nie wie, niczego nie pamięta. Dopiero kiedy mu przedstawiano dokumenty wzięte z sekretariatu Prymasa Polski, to sobie coś przypominał, ale ciągle uchylał oskarżenia, które miały padać najpierw pod adresem kard. Hlonda, potem kard. Wyszyńskiego, a cały Episkopat Polski, a przez niego cały katolicki Kościół Polski miał być oskarżony o zdradę narodową. Natomiast bp Baraniak, po złamaniu go wewnętrznym, miał być pierwszym świadkiem oskarżenia. I to się nie stało” — stwierdził abp Jędraszewski.

Natomiast w „Zapiskach więziennych” kard. Wyszyńskiego padają takie słowa: „Ludzie, którzy udzielili mi informacji o bp. Antonim, widzieli go w mokotowskim więzieniu przygodnie z dala, podczas spaceru. Był w sutannie, chodził sam, był bardzo blady, ale pogodny. Opinia krążąca po więzieniu przekazywała o nim najlepsze wrażenie. (...) biskup Baraniak trzyma się dzielnie i zajmuje godną postawę wobec swoich śledczych. Wiedziano (...), że to śledztwo było długotrwałe i bardzo uciążliwe, że biskup nikogo nie obciążył. Mówiono, że wywiera on dobry wpływ na więźniów, którym dodaje otuchy, imponuje swoją kapłańską postawą i najlepszym usposobieniem”.

Przystań pokoju w Marszałkach

Po wielu miesiącach w więzieniu wycieńczony bp Baraniak trafił do szpitala więziennego, gdzie stwierdzono u niego m.in. przewlekłe zapalenie wyrostka robaczkowego i zapalenie dróg żółciowych. Dodam, że w czasie pobytu w szpitalu nadal był przesłuchiwany przez funkcjonariuszy UB.

Później w grudniu 1955 roku, być może, by uniknąć skandalu związanego z możliwą śmiercią Biskupa w komunistycznym więzieniu, przewieziono go do miejsca odosobnienia w Marszałkach pod Ostrzeszowem, a następnie do Krynicy Górskiej. W Marszałkach zamieszkał w Domu księży salezjanów. W 2012 roku ówczesny ordynariusz naszej diecezji ks. bp Stanisław Napierała poświęcił tablicę upamiętniającą Arcybiskupa, ufundowaną przez salezjanów i lokalną społeczność. Umieszczono ją na kamieniu przed willą, do której przywieziono go 29 grudnia. W czasie pobytu w Marszałkach Arcybiskup był pilnowany przez funkcjonariuszy SB i nie mógł spotykać się z ludźmi. Mszę św. odprawiał w szafie znajdującej się w jednym z pokoi na piętrze wilii. Teraz w tym domu można zobaczyć pamiątki, jakie zachowały się po abp. Baraniaku: wspomniana już szafa i klęcznik. Na ścianie pokoju, w którym przebywał, znajduje się jego fotografia z własnoręczną adnotacją: „Domowi Salezjańskiemu w Marszałkach, który w dniach od 29 grudnia 1955 do
1 kwietnia 1956 był dla mnie przystanią pokoju po burzliwych przeżyciach więzienia z całego serca błogosławię. + Biskup Antoni Baraniak — Marszałki, 2 grudnia 1956”. Do uwolnienia Biskupa w 1956 roku doprowadził po odzyskaniu wolności kard. Wyszyński. Kiedy bp Baraniak wyszedł z więzienia ważył zaledwie 40 kilogramów i mimo długich lat leczenia nigdy nie wrócił do zdrowia.

W 1957 roku wybrano go arcybiskupem metropolitą poznańskim. Kierował archidiecezją poznańską do swojej śmierci. Zmarł chorując na raka, 13 sierpnia 1977 roku i został pochowany w podziemiach poznańskiej katedry. Abp Marek Jędraszewski wspominając go jako Arcybiskupa poznańskiego, podkreślał, że „Kiedy trzeba było, bardzo ostro i bardzo twardo bronił praw Kościoła. Takiego go pamiętam”.

Pamięć o Biskupie

Na kilka dni przed śmiercią Arcybiskupa, kard. Karol Wojtyła zapewniał go: „Ekscelencjo, Kościół w Polsce nigdy nie zapomni, co Ekscelencja uczynił dla Kościoła w Polsce i dla Polski w najtrudniejszym momencie jego dziejów”. Teraz, po latach, abp Baraniak wychodzi z cienia. W 2016 roku udało się otworzyć ekspozycję w warszawskim areszcie przy ul. Rakowieckiej jemu poświęconą. Pamiątki po nim przekazane zostały Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie. Natomiast w 2017 roku w Poznaniu rozpoczął się proces beatyfikacyjny abpa Baraniaka na szczeblu diecezjalnym.

W 2011 roku Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu niestety umorzyła śledztwo przeciwko oprawcom Arcybiskupa. W akcie oskarżenia wymieniono około 30 przesłuchujących. W 2011 roku pięciu z nich jeszcze żyło i można ich było pociągnąć do odpowiedzialności, ale nie zrobiono tego. Dwa lata temu prezes IPN wznowił śledztwo w tej sprawie. Natomiast w zeszłym roku abp Baraniak znalazł się wśród 25 wybitnych Polaków odznaczonych przez prezydenta RP Andrzeja Dudę Orderem Orła Białego z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. W uzasadnieniu napisano, że jest to „wyraz najwyższego szacunku wobec znamienitych zasług poniesionych dla chwały, dobra i pożytku Rzeczypospolitej Polskiej”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama