Kardynał Wyszyński. Biografia

Portret kapłana, który dzięki swej niezłomnej postawie ocalił Kościół w Polsce.

Kardynał Wyszyński. Biografia

Ewa K. Czaczkowska

Kardynał Wyszyński.
Biografia


ISBN: 978-83-240-1899-4
wyd.: Wydawnictwo ZNAK 2013

Notka

Był prymasem w najtrudniejszym dla polskiego Kościoła czasie. Jego życie i działalność to wielka manifestacja siły ludzkiego ducha i niezachwianej wiary. Autorytet dla wielu Polaków, mąż stanu, polityk. Ale przede wszystkim człowiek, który całe swoje życie oddał Bogu i Kościołowi.
Nowe, poszerzone wydanie znakomitej książki Ewy K. Czaczkowskiej "Kardynał Wyszyński. Biografia", to portret kapłana, który dzięki swej niezłomnej postawie ocalił Kościół w Polsce. Autorka sięga do licznych niepublikowanych wcześniej dokumentów. Analizuje donosy, które na niego składało najbliższe otoczenie – także uwięziony z nim kapelan i siostra zakonna. Opisuje jego relacje z komunistyczną władzą i – po raz pierwszy tak szeroko - z opozycją demokratyczną.

Był wieczór piątek 25 września 1953 roku. Prymas Stefan Wyszyński leżał już w łóżku w sypialni na pierwszym piętrze pałacu arcybiskupów warszawskich przy ulicy Miodowej w Warszawie. Przed godziną wrócił z kościoła św. Anny, gdzie w dzień bł. Ładysława z Gielniowa, patrona stolicy, odprawił mszę. „Mówcie za mnie różaniec”, prosił na zakończenie. Dochodziła godzina 22.30, gdy jego kapelan ks. Hieronim Goździewicz zameldował, że do bramy pałacu dobija się kilka osób. Przedstawiły się jako delegacja ministra Antoniego Bidy, szefa Urzędu ds. Wyznań.

— O tej porze? — Prymas domyślał się celu późnej wizyty. Kazał otworzyć bramę.

Szybko się ubrał, schodząc na dół, zapalił na piętrze wszystkie światła. To samo zrobił na parterze. — Niech Warszawa wie, co się dzieje w domu prymasa. W tym czasie grupa funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa (UB) przeskoczyła przez mur okalający pałac od strony ogrodu. Tam spotkał ich bp Antoni Baraniak, sekretarz prymasa.

— Ci panowie chcieli strzelać — zdenerwowany relacjonował prymasowi.

— Szkoda, że nie strzelali, wiedzielibyśmy, że to napad, a tak to nie wiemy, co sądzić o tym nocnym najściu.

Nagle jeden z ubeków krzyknął. Baca, owczarek prymasa, dobrze wyczuł złe zamiary nieproszonych gości. Ugryzł funkcjonariusza w palec. Rana nie była groźna. Prymas polecił siostrze Maksencji, elżbietance, która zawiadywała prymasowskim gospodarstwem, przynieść jodynę i opatrzyć ranę.

„Wreszcie wszystko się wyjaśniło. Jeden z panów zdjął palto, wyjął z teki list i otworzywszy — podał papier zawierający decyzję rządu”, notował później prymas. Z pisma dowiedział się, że rząd zakazuje mu dalszego wykonywania funkcji kościelnych. Ma opuścić Warszawę i zamieszkać w wyznaczonym klasztorze bez prawa opuszczenia go aż do nowego zarządzenia władz.

— Decyzji tej nie mogę się poddać i dobrowolnie tego domu nie opuszczę. Przedstawiciele rządu tyle razy prowadzili ze mną rozmowy — i pan Mazur, i pan prezydent Bierut. Jeśli są niezadowoleni z mojego postępowania, znali drogę, by mi o tym powiedzieć — powiedział prymas.

Na życzenie oficera złożył jednak na dokumencie parafkę i dopisał: „Powyższe przeczytałem”, po czym oddał pismo płk. Karolowi Więckowskiemu, szefowi Departamentu XI Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP), odpowiedzialnemu za walkę z Kościołem. Aresztowanie prymasa przeprowadzili, poza Więckowskim, funkcjonariusze MBP: por. Kazimierz Opara, płk Zbigniew Paszkowski i por. Puchała.W tym czasie kilkunastu innych funkcjonariuszy UB przeszukiwało pałac. Rewizję prowadzili najpierw w pomieszczeniach służbowych i prywatnych prymasa, a następnie w pokojach innych mieszkańców domu.

Wyszyński nie był zaskoczony nocnym najściem UB. Od miesięcy przygotowywał się na taką ewentualność. Dużo wcześniej polecił siostrze Maksencji skompletować ciepłą bieliznę, skarpety, palto, uszyć dobre buty. Jednak w momencie aresztowania, gdy płk Więckowski zapytał, jakie rzeczy każe sobie zapakować, prymas odpowiedział, że niczego mu nie potrzeba.

-Jak to nie potrzeba, nie rozumiem — zdziwił się płk Więckowski.

— Przyszedłem tu z gołymi rękoma i tak odejdę. Nie mam nic własnego z wyjątkiem książek. Otrzymałem wszystko po kard. Hlondzie — koszule, buty... Wszystko, co tu jest, jest własnością prymasa Polski — odpowiedział prymas. Siostra Maksencja, przynaglona przez funkcjonariusza, spakowała jednak walizkę. Inny ubek przyprowadził bp. Baraniaka, najbliższego współpracownika prymasa, który kilka godzin później również został aresztowany. Prymas, sądząc, że to bp Baraniak zastąpi go podczas nieobecności, złożył przed nim deklarację: „Jako arcybiskup gnieźnieński i warszawski, prymas Polski, kardynał, legat Stolicy Świętej ze specjalnymi uprawnieniami na wszystkie diecezje i diecezje zachodnie oświadczam, że nie rezygnuję z tych stanowisk. Za konsekwencje mojego usunięcia niech ponoszą odpowiedzialność ci, którzy wydali rozkaz”.

Prymas wziął brewiarz i różaniec. Podano mu płaszcz oraz kapelusz. Siostrze Maksencji zdążył jeszcze powiedzieć, że gdyby został postawiony przed sądem, nie potrzebuje adwokatów. Sam będzie się bronił. Na chwilę wszedł jeszcze do kaplicy. Potem wsiadł do samochodu, a z nim trzech funkcjonariuszy UB. Było już po północy z 25 na 26 września 1953 roku, gdy samochód z prymasem odjechał sprzed pałacu arcybiskupów(...)

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama