Fragment książki "Pragnę! Od Małej Teresy do Matki Teresy" (Wydawnictwo Księży Marianów 2005)
ISBN 83-7119-477-3
Bóg pragnie, Mała Teresa i Matka Teresa często to powtarzają wbrew tym, którzy widzą Boga jako bezosobową energię, istotę niewzruszoną w swojej zimnej doskonałości. „Źródło pragnie, aby z niego pić”, mawiał Grzegorz z Nyssy. Objawienie Bożego pragnienia znalazło się w samym środku powołania obydwu Teres: być miłością w Kościele i w świecie. Powołanie do miłości nigdy nie było tak naglące jak dzisiaj. „Miłość nie jest miłowana”, wołał swego czasu Franciszek z Asyżu. Teresa z Lisieux i Matka Teresa ugasiły swoją miłością pragnienie Boga, który pragnie być miłowany. Joseph Langford, współzałożyciel wraz z Matką Teresą kapłańskiej gałęzi zgromadzenia Misjonarzy Miłości, pisze w tym samym duchu: „Istniejemy po to, aby gasić Pragnienie Boga, który chce naszej miłości, i w pewien sposób Bóg «istnieje» w naszym życiu po to, aby gasić nasze egzystencjalne pragnienie Jego miłości”.
Boga znamy jako nieznanego, mawiał Tomasz z Akwinu; zawsze przewyższa On wszystko, co możemy o Nim powiedzieć. Syn Jego zaryzykował jednak objawienie tego, czym jest; Jego Słowo, które stało się ciałem, wytyczyło w człowieczeństwie drogę współodczuwania, prowadzącą do pragnienia, by miłować i być miłowanym, którego On sam doświadczył w stopniu dla nas niedostępnym. W ukazaniu się Syna objawia się istnienie Ojca: „Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9).
„Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18). Syn objawia nam, że Bóg pragnie naszych pragnień, chce nas kochać. Obecny w naszej duszy, chce nas zalać swoim miłosierdziem. Potrzebuje dawać siebie, rozprzestrzeniać się, taka jest Jego radość. Słyszę, jakby obie Teresy mówiły: nie odbierajmy Bogu radości miłowania nas!
Maria-Eugeniusz od Dzieciątka Jezus, wybitny uczeń Teresy, określa tego czułego Boga, za Pseudo-Dionizym i za Tomaszem z Akwinu, następująco: „Bóg to Bonum diffusivum sui, Dobroć, Dobro, które udziela się samoistnie”. Naturalną jego konsekwencją jest miłość. Nurt samoudzielającego się miłosierdzia Bożego porwie nas, jeśli żyjemy w synowskiej relacji z Bogiem, jeśli pozwalamy, aby On nas prowadził jako swoje umiłowane dzieci. W ten sposób jesteśmy Jego radością i odpowiadamy na Jego potrzebę dawania siebie. Bóg Miłość zabiega bowiem o to, aby przekazywać, dawać, rozdzielać siebie; to leży w Jego naturze: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5).
Gdyby samoudzielające się dobro, jakim jest miłość, na chwilę przestało się rozlewać, to już nie byłoby miłością. Miłość, która się zatrzymuje, przeradza się w egoizm. Bóg nieustannie rodzi swojego Syna, od Ojca i od Syna stale pochodzi Duch Święty; dlatego Bóg jest wieczną Miłością. Miłość, która jest nam dana, nie mogłaby zatrzymać się w naszych duszach. Potrzebuje sięgania do swojego źródła i chce przez nas udzielać się coraz dalej.
Teresa z Lisieux ofiarowuje się Miłości miłosiernej, aby przyjąć wszystkie zdroje czułości, powstrzymywane w sercu Chrystusa. Matka Teresa gasi pragnienie Jezusa, miłując najuboższych. Te dusze pragnienia rozszerzają się na miarę pragnienia Boga względem nich. Zrozumiały, że Bóg cierpi, udzielając się; taka jest Jego sprawiedliwość, zdobyta przez Jego miłosierdzie.