Światło i hamulec bezpieczeństwa

Osoby, które wzięły w nich udział, wymieniają same plusy. Rekolekcje św. Ignacego stają się lekarstwem na zabieganie i bezradność oraz receptą na odnowę ducha

Wyłączona komórka, milczenie, dużo modlitwy, rozmyślania i lektura Pisma Świętego - i tak przez kilka kolejnych dni. Wszak nic co dobre nie przychodzi bez wysiłku. Rekolekcje św. Ignacego stały się lekarstwem na zabieganie i bezradność oraz receptą na odnowę ducha.

Rekolekcje ignacjańskie, bo o nich mowa, stają się coraz bardziej popularne. Korzystają z nich nie tylko kapłani i osoby konsekrowane. Do domów prowadzonych przez księży jezuitów jadą też świeccy. Wyzwaniem jest nie tylko zasada milczenia. O wiele trudniejszą kwestią jest analizowanie swojego życia, wsłuchiwanie się w siebie i poznawanie głosu Boga, który przecież przemawia subtelnie i cicho. Przestępując próg rekolekcyjnego domu, za drzwiami zostawiamy naszą pracę, najbliższych, wszystkie ważne i ważniejsze sprawy. Jesteśmy tylko my i Bóg. I koniec... a w zasadzie początek. Z tych rekolekcji można wyjechać z nowymi pragnieniami, z Bożymi inspiracjami i być może innym pomysłem na życie. Rekolekcje ignacjańskie to dawanie szansy nie tylko sobie, ale też i Panu Bogu. W takich warunkach On może do nas mówić, a my możemy Go słuchać.

Pomoc dla szukających

- O rekolekcjach ignacjańskich dowiedziałem się od koleżanki z pracy, kiedy znalazłem się na pewnym życiowym rozdrożu. Rozwijałem kilka zainteresowań jednocześnie i w każde jakoś się angażowałem, aż doszedłem do punktu, w którym musiałem coś wybrać. To właśnie koleżanka Stasia poradziła mi, że kiedy ma się przed sobą kilka dróg i nie wiadomo, którą iść, bo wszystkie są dobre, należy skorzystać z ćwiczeń duchowych wg św. Ignacego Loyoli. Tak też zrobiłem. Od tamtego czasu minęło 15 lat, a ja wciąż pamiętam, że w pierwszym tygodniu owych rekolekcji zmienił się mój obraz Boga. Odkryłem, że człowiek powinien kroczyć przez życie bardzo blisko Pana, w pełni Mu ufając. Czasem odnosi się wrażenie, jakby pomiędzy człowieka a Boga ktoś wbijał klin, który coraz bardziej rozdziela i oddala. Są to owoce działania niewidzialnego złego ducha - wspomina br. Adam Szczygieł, paulista.

Światło i hamulec bezpieczeństwa

 źródło: photogenica.pl

Inną motywację miała dr Maria Rogaczewska, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak mówi, na rekolekcje ignacjańskie wybrała się po to, żeby mieć czas dla Boga. Chciała, by były to szczególne chwile, poświęcone tylko i wyłącznie Stwórcy, bez komórki, terminów i znajomych. - Trudno było o taki czas w miejscu, gdzie mieszkam. Ponadto, obecnie znajduję się w decydującym momencie życia, muszę podjąć kilka ważnych decyzji. Rekolekcje to czas, kiedy te plany można zawierzyć Bogu i posłuchać Jego głosu - wyznaje.

Droga i zdzieranie maski

- Ćwiczenia duchowne św. Ignacego nie są czymś chwilowym, jakimś wakacyjnym „wytchnienie”, ale duchową drogą na całe życie. Jeśli ktoś traktuje je serio, odkrywa głęboki sens biblijnej medytacji, kontemplacji, modlitwy i obecności. Na takie praktyki moja dusza czekała od lat. Ważne było dla mnie „rozeznawanie duchów”, czyli poznawanie swoich złożonych uczuć, natchnień, pocieszeń i strapień. Podczas rekolekcji człowiek uczy się rozeznawać, które z nich pochodzą od Boga, a które - nie. Bóg zwykle zachęca nas, daje otuchę, nadzieję i prawdziwe pocieszenie. Zazwyczaj lęki i zniechęcenie nie pochodzą od Niego. W czasie rekolekcji zdzieramy maski, które nosiliśmy wobec Boga i bliźnich. Musimy je zdjąć przynajmniej wobec swego kierownika duchowego. Widzimy wtedy, że nosiliśmy je po to, by ukryć swoje słabe strony i zranienia. Wejście w głęboką relację z Bogiem Ojcem nie sprawia, że nasze rany „znikają”, ale przestają nas straszyć niczym upiory z szafy. Widzimy, że możemy być swobodnie sobą, z każdą cząstką nas samych, również tą ciemną stroną; że to nie przeszkadza wejść do wewnętrznej „izdebki”, w której Bóg jest i na nas czeka - tłumaczy M. Rogacewicz.

Rekolekcyjny trud

Moja rozmówczyni daje też dobrą radę tym, którzy martwią się, że nie będą dali rady zachować milczenia. Poleca poprosić o pomoc swojego Anioła Stróża. - Pierwsze dni bywają trudne, ale potem, kiedy odblokowują się emocje i serce, niektórzy, co byli zgarbieni, nagle wyprostowują się, bywa, że ci, co dawno nie płakali - płaczą. To nie sam człowiek „rozmyśla” na tych rekolekcjach. On ma tylko „zrobić miejsce”, wyrzucić z siebie śmieci takie jak chociażby wewnętrzny hałas, który jest mocniejszy od tego zewnętrznego. Potem do tej pustki przychodzi Ukochany, Bóg, który chce nas napełnić swoją łaską - opowiada moja rozmówczyni.

- Po zakończeniu pierwszego tygodnia rekolekcji uświadomiłem sobie, że zrobiłem pewien krok we wzroście duchowym. Krok, który winien uczynić każdy młody człowiek, aby stać się dojrzałym. Wszak to właśnie dojrzałość duchowa decyduje o całym życiu. Drugi tydzień ćwiczeń duchowych zakończył się dla mnie prawdziwą sensacją. Pamiętam figurę Chrystusa frasobliwego, która była wielkości człowieka. Podczas bardzo osobistej modlitwy, a właściwie dialogu z Jezusem, jakby ukrytym w tej rzeźbie, ale też ukrytym w moim sercu, usłyszałem zaproszenie do służby Bogu w zgromadzeniu zakonnym. Było to niezwykle silne doświadczenie, które później całkowicie zmieniło moje życie. „Każdy, kto słucha moich słów i wprowadza je w czyn, jest podobny do człowieka rozsądnego, który zbudował dom na skale” (Mt 7,24). Właśnie o to chodzi w tych rekolekcjach, aby posłuchać, co Pan Bóg ma mi do powiedzenia, a potem wprowadzić to w życie - radzi br. Adam.

Światło i hamulec bezpieczeństwa

 źródło: photogenica.pl

W lochach serca

Z rekolekcji ignacjańskich od prawie dziesięciu lat korzysta też ks. dr Andrzej Adamski, asystent kościelny „Echa Katolickiego”. Jak mówi, te dni są dla niego Bożym darem. - To czas Góry Tabor. Czas, kiedy muszę pozwolić sobie na luksus wyłączenia na osiem dni telefonu, odcięcia się od prasy, radia, telewizji i zalewu informacji. Czas, kiedy trzeba zebrać się na odwagę, by zapuścić się w przepastne lochy swojego serca - ale nie samemu, tylko z Jezusem i Jego światłem. To czas, w którym widzenie wewnętrzne bardzo się wyostrza - widzi się rzeczy we właściwych proporcjach i takimi, jakie są naprawdę. Wielki dar stanowią też rozmowy z osobą towarzyszącą. To jedyny moment w ciągu dnia, kiedy można wydobyć z siebie jakieś słowo. Miałem różnych przewodników - jedni raczej łagodnie słuchali, inni dość mocno mnie „ćwiczyli”. Zawsze odbywało się to jednak w atmosferze zaufania i współpracy, szukania prawdy i tego, co Pan Bóg ma mi do powiedzenia. Obecność takiej osoby jest wielkim darem, bo zły duch nie śpi nawet podczas rekolekcji i próbuje nieraz podsuwać fałszywe rozwiązania. Wtedy swą wielką wartość pokazują reguły rozeznawania, napisane przez św. Ignacego. To wspaniałe narzędzie do stosowania na co dzień. Bogu niech będą dzięki za św. Ignacego Loyolę i rekolekcje ignacjańskie! - wyznaje ks. Andrzej.

Wszystkich, którzy są zainteresowani taką formą rekolekcji odsyłamy do internetu. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „rekolekcje ignacjańskie” i po kliknięciu wyświetlą się adresy stron domów rekolekcyjnych. Znajdą tam Państwo potrzebne adresy, terminy sesji i wiele innych ciekawych informacji. Przypominamy, że na rekolekcje trzeba wziąć ze sobą Pismo św., notatnik, długopis i przede wszystkim otwarte na działanie Boga serce.

Agnieszka Wawryniuk
Echo Katolickie 30/2012

o. dr Wacław Królikowski, jezuita, dyrektor domu rekolekcyjnego św. Józefa w Czechowicach-Dziedzicach

Błogosławiony trud

Rekolekcje ignacjańskie to sposób na poznawanie siebie i Pana Boga oraz na porządkowanie życia duchowego. Służą także rozpoznaniu woli Bożej i są czasem zdobywania mocy, by tę wolę wypełniać w codziennym życiu. Powstały w XVI w. w oparciu o tzw. ćwiczenia duchowe św. Ignacego. Był to zapis przeżyć duchowych i mistycznych, których święty doświadczył podczas swoich rekolekcji. Siłą rekolekcji ignacjańskich, bazujących na podstawowych prawdach biblijnych, jest Pismo Święte. Metoda tych ćwiczeń opiera się na milczeniu, codziennej rozmowie z kierownikiem duchowym i kilku medytacjach nad słowem Bożym. Rekolekcje prowadzone są od 450 lat. W Polsce organizujemy je od ponad 30. Z roku na rok przybywa nie tylko samych uczestników, ale także i domów rekolekcyjnych. Prowadzą je zarówno księża jezuici, jak również kapłani diecezjalni i księża salwatorianie.

Rekolekcje cieszą się coraz większą popularnością prawdopodobnie dlatego, że są skuteczne i dają możliwość głębokiego wglądu w siebie i głębszego poznania Pana Boga. Bywają trudne, ponieważ wymagają całkowitego milczenia, otwartości, zdolności do analizowania własnych uczuć, ale ten trud okazuje się błogosławiony. Proponujemy rekolekcje w różnych formach. Dobrym początkiem mogą być tzw. sesje weekendowe, które zaczynają się w piątek po południu i kończą w niedzielę w południe. Oferujemy też różne tematy, od teologiczno - biblijnych po psychologiczne. Podczas takich sesji można zapoznać się z domem i skorzystać z proponowanych treści. Kolejnym punktem mogą być już spotkania pięciodniowe, czyli tzw. fundament lub etap zerowy, rozpoczynające pełne rekolekcje ignacjańskie. Potem mamy cztery klasyczne etapy, które tworzą pełne rekolekcje. W polskich warunkach dzielimy je na cztery tygodnie, każdy z etapów trwa osiem dni. Liczy się też motywacja przyjazdu. Każdy, kto zechce z nich skorzystać z rekolekcji powinien mieć w sobie głębokie pragnienie zmiany życia. Potrzebna jest determinacja i chęć przemiany. To warunki przyszłych owoców rekolekcji.

NOT. AWAW

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama