Temat egzorcyzmów ekscytuje scenarzystów filmowych i autorów horrorów. Jest to jednak często niezdrowa ciekawość, odwracająca uwagę od tego, co jest podstawą egzorcyzmu - od walki duchowej
Temat egzorcystów, egzorcyzmów ekscytuje scenarzystów filmowych i autorów horrorów. O opętanych, manifestacjach złego ducha chętnie słuchają młodzi ludzie. Mrożące krew w żyłach opisy demonstracji obecności demona podczas gromadzących tysiące ludzi spotkań charyzmatycznych z o. Jamesem Manjackalem czy o. Johnem Boshoborą zaciekawiają, a nierzadko stanowią główną treść wspomnień.
Rodzi się zatem dylemat: mówić o demonach czy milczeć? A jeśli mówić, to w jaki sposób to robić, by nie budzić niezdrowej ciekawości czy wręcz chęci spróbowania, „jak to jest naprawdę?”. Udawać, że nie ma problemu? Wtedy jeszcze więcej osób pogrąży się w otchłani, z której nie ma wyjścia - gdzie pozostaje tylko rozpacz i destrukcja. Zmarły niedawno o. Gabriele Amorth, słynny watykański egzorcysta, miał na to prostą odpowiedź: „Trzeba mieć jasne wyobrażenie na temat faktu istnienia szatana, to znaczy takie, o jakim poucza nas Biblia”. Zły duch jest zadowolony, gdy ludzie odrzucają jego istnienie - tłumaczy dalej duchowny - gdy o nim się nie mówi, ponieważ wtedy nikt mu nie przeszkadza w działaniu. Ale na rękę jest mu też fakt, gdy mówi się o nim niewłaściwie, ośmieszając go, traktując jak bohatera historii albo fabularny element napięcia budowania grozy.
Nie ulega wątpliwości, że czasy obecne - z racji zdeprecjonowania sfery Sacrum, sekularyzacji społeczeństw, szybkości i skali przepływu informacji, tempa życia, psychicznego przeciążenia, wszechobecnego kłamstwa itp. - sprzyjają, jak nigdy dotąd, działaniom złego ducha. Dobrze znane są słowa Gilberta Chestertona: „Kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga, uwierzy we wszystko”. Gdy usuwa się krzyże, w ich miejsce ludzie zaczynają wieszać na szyi amulety. Nie ma to nic wspólnego z racjonalnością, a raczej wynika z faktu, iż natura ludzka, stanowiąc dzieło Boże, nie znosi pustki. Natychmiast znajduje się ktoś, kto ją skwapliwie zagospodarowuje.
Ludzie zaczynają dostrzegać, że „coś jest nie tak”, widzieć, iż irracjonalne zło, nienawiść, przeżywane stany świadomości własne i swoich najbliższych, mają pozanaturalne źródła. Nie radząc sobie z tym wszystkim, coraz więcej osób zaczyna zgłaszać się też do księży z prośbą o pomoc duchową. Zasadniczą kwestią w tym momencie - z którą muszą się zmierzyć obie strony - jest odpowiedź na pytanie: czy przyczyną zaistniałej sytuacji są zaburzenia psychiczne, czy rzeczywiście mamy do czynienia z dręczeniem? Jeśli tak, rodzi to kolejne dylematy: czy wystarczą środki, nazwijmy je: zwyczajne, tj. spowiedź, powrót do pogłębionego życia sakramentalnego, uporządkowanie moralne swojego życia, przebaczenie, porzucenie chęci np. zemsty, praktyk okultystycznych itd., czy potrzebna jest ingerencja egzorcysty? Spróbujmy poszukać odpowiedzi na powyższe pytania.
Wszyscy doświadczamy pokus. To oczywiste. Złemu duchowi zależy na tym, by zaszkodzić każdemu z nas i w ten sposób - w swojej obłędnej nienawiści i żądzy odwetu - uderzyć w Boga. Św. Piotr pisze: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć” (1P 5,8). Św. Papież Jan Paweł II mówił: „Zły duch wciąż żyje i działa w świecie. Rzeczywiste zło, które jest w nim widoczne, nieład, który spotyka się w społeczeństwie, niespójność człowieka, wewnętrzne pęknięcie, którego jest ofiarą, są nie tylko następstwem grzechu pierworodnego, ale także skutkiem niegodziwego i mrocznego działania szatana”. Szatan nie jest w stanie nic nam zrobić, jeśli nie zbliżymy się do niego zbyt blisko - wolna wola, dobrze ukształtowane sumienie są tutaj najlepszym „firewallem”. Obrazowo można to wytłumaczyć tak: czasem na wsi da się zobaczyć pieska (głośnego, jazgotliwego, przejętego swoimi obowiązkami stróża podwórka), uczepionego na łańcuchu przy budzie. Na wysokości jego maksymalnej długości wydeptany jest w ziemi krąg. Tam kończy się jego „zasięg”. Jeśli ktoś się zbliży zbyt blisko, musi się liczyć z faktem, że zostanie „capnięty” za łydkę. Analogicznie: jeśli ktoś zlekceważy obecność osobowego zła w świecie, zacznie chodzić w zgniłe kompromisy, lekceważyć Pana Boga, bardzo łatwo może dostać się w krąg jego działania. To prosta zasada. Co zrobić, gdy tak się właśnie stanie?
Przede wszystkim zachować spokój. O. Gabriele Amorth radzi, aby przede wszystkim oddać się pod opiekę kochającego Ojca, czyli: zacząć się modlić, złożyć ufność w Nim i Jego Opatrzności, dać się poprowadzić Kościołowi. W większości przypadków wystarczającym egzorcyzmem okazuje się być dobra, głęboka spowiedź (czasem potrzebna jest spowiedź generalna). Św. Jan Paweł II zwracał uwagę, że egzorcyzmem, do którego każdy z nas ma dostęp, jest modlitwa różańcowa! Więcej: moc uwalniania z pokus, zakusów demona posiada nawet prosty znak krzyża! Warto też znać na pamięć modlitwę do św. Michała Archanioła. Warunek skuteczności? Modlitwom, znakom musi towarzyszyć wiara, pełne otwarcie na Pana Boga. Dopiero wtedy może On działać. Ważne jest też oczyszczenie mieszkania z amuletów, talizmanów, okultystycznych symboli, dziwnych przedmiotów, np. szamańskich masek przywożonych jako pamiątka z Afryki itp.
Papież Paweł VI zwykł mówić: „Wszystko, co broni przed grzechem, broni także przed Złym”. Wystarczy zatem wziąć do ręki dobry rachunek sumienia, aby tę profilaktyczną wiedzę posiąść. Jak przypomniała Kongregacja Doktryny Wiary (list do biskupów z 1985 r.), ważne jest też odwołanie się do wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny, świętych, Michała Archanioła, aniołów stróżów. W każdym przypadku konieczna jest droga nawrócenia i modlitwy. Muszą one nosić znamiona trwałości - zdarza się, iż zlekceważenie ostrzeżenia kończy się tragicznie. Mocno przestrzegał przed tym Jezus: „Gdy duch nieczysty wyjdzie z człowieka, krąży po pozbawionych wody miejscach i szuka ochłody. Gdy nie znajduje, mówi: «Wrócę do swojego mieszkania, z którego wyszedłem». Wróciwszy znajduje je pozamiatane i wystrojone. Idzie wówczas i przybiera sobie siedmiu innych, jeszcze bardziej niż on zepsutych duchów. Kiedy już wejdą, mieszkają tam i późniejszy stan tego człowieka staje się gorszy od poprzedniego” (Łk 11,24-16).
A co, jeśli tzw. zwykłe środki nie zadziałają? Kolejnym etapem jest odpowiednia diagnoza psychiatryczna. Bywa, że to właśnie problemy psychiczne, zaburzenia osobowości stanowią źródło problemu. Dobra diagnoza, odpowiedni proces leczenia kończą kłopoty. Dobry spowiednik czy kierownik duchowy wie, że podjęcie współpracy z lekarzem, zharmonizowanie leczenia duszy i ciała przynosi najlepsze owoce - w myśl słów, iż łaska bazuje na naturze.
Zdarza się jednak, że mimo diagnozy psychiatrycznej niewykazującej żadnych zaburzeń problemy nie znikają. Nie da się ich wyjaśnić w sposób naturalny.
Wtedy warto umówić się na spotkanie z egzorcystą.
O. G. Amorth pisał: „Szatan jest przebiegły, nie możemy więc być naiwni i musimy postępować bardzo rozważnie, zanim stwierdzimy, że odkryliśmy jego demoniczną obecność. Zły duch uczyni wszystko, aby ukryć się i może on ujawniać się w przeróżny sposób” („Egzorcyści i psychiatrzy”, G. Amorth, s. 143). Co zatem może świadczyć o zawładnięciu (częściowo lub całkowicie) przez demona? Najbardziej charakterystycznym objawem jest awersja do rzeczy świętych. Mogą pojawić się kłopoty z modlitwą: ktoś nie może wejść do kościoła, podejść do konfesjonału, z nienawiścią myśli o Jezusie, Maryi, świętych; podczas modlitwy usta i język zachowują się jak sparaliżowane. Znam osoby, u których pojawiły się oparzenia na dłoniach po wzięciu do ręki Biblii czy różańca. Dochodzi do tego wrażliwość na wodę święconą (parzy), rzeczy poświęcone. Zdarza się, iż osoba będąca we władaniu złego ducha wpada w irracjonalne furie, staje się agresywna - często, gdy wraca spokój, nie pamięta, co się stało. Jak pisze o. G. Amorth kulminacyjnym objawem jest moment, gdy osoba, za którą (nad którą) modlą się inni, wpada w szał, przeklina, bluźni przeciw Bogu, wypowiada słowa, które nie mogą pochodzić od niej, ponieważ nie posiadła nigdy stosownej wiedzy na ten temat. Mogą temu towarzyszyć dziwne dolegliwości (tutaj zapewne wiele do powiedzenia mają lekarze), poczucie ciągłej obecności, chłód w pokoju, zapach (siarka, rozkładające się mięso), manifestacje demoniczne w postaci odgłosów, niewytłumaczalnych hałasów, spadającego krzyża ze ściany itd. To tylko przykłady. Mogą towarzyszyć obecności demonów, ale nie muszą.
I tak, i nie. Biblijna „bojaźń Boża” zakłada gorliwość w sprawach Bożych, bezkompromisowość moralną, głęboką wiarę. Św. Paweł pisze: „Z bojaźnią i troską zabiegajcie o wasze zbawienie” (Flp 2,12). Z drugiej strony: szatan został pokonany na Krzyżu mocą Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego. Narzędziem działania Lucyfera i jego sług jest strach - wystarczy popatrzeć, co się dziś dzieje w świecie, wypełnionym nim po brzegi. Lęk można pokonać jeszcze większą ufnością Panu Bogu, jeszcze intensywniejszą biskością z Nim. Należy mądrze żyć, nie wchodzić w zgniłe kompromisy, być miłosiernym, wewnętrznie wolnym, troszczyć się o stan łaski uświecającej. Zły duch nie będzie miał wtedy żadnych szans.
Echo Katolickie 40/2016
opr. mg/mg