Mężczyzna: luzak, twardziel, profesjonalista...

Proponowane dziś wzorce męskości to m.in.. luzak, profesjonalista, twardziel, mężczyzna rodzinny, mężczyzna metroseksualny. Czy warto te wzorce naśladować? A może istnieją lepsze?

Mężczyzna: luzak, twardziel, profesjonalista...

Niektóre pozabiblijne obrazy mężczyzn

W poszukiwaniu duchowości mężczyzny współczesnego możemy korzystać z pewnych gotowych obrazów, które ukazuje nam Biblia, ale także literatura, media itd. W mediach dominuje opinia, że dotychczasowy obraz (obrazy) męskości już się wyczerpał i jest nieaktualny. W konsekwencji albo mężczyźni upodobnią się do kobiet, albo wypracują sobie nowy paradygmat męskości, który wciąż jednak jest nieokreślony. W jednym z polskich tygodników wymieniono kiedyś następujące modele męskości obecne w polskich mediach:


1. Luzak (na przykład K. Wojewódzki, prowadzący programy rozrywkowe w TV).

2. Twardziel (na przykład D. Michalczewski, bokser).

3. Profesjonalista (na przykład L. Kieres, były szef Instytutu Pamięci Narodowej).

4. Mężczyzna rodzinny (na przykład R. Friedrich, lider dziecięcego zespołu Arka Noego).

5. Mężczyzna metroseksualny (na przykład R. Majdan, bramkarz Wisły Kraków).

6. Ojciec narodu (na przykład L. Wałęsa).[1]

Są też inne obrazy mężczyzny, opracowane przez ruch Promise Keepers:

1. Król — przywódca.

2. Wojownik, broniący swojej rodziny.

3. Doradca, czyli ten, który stoi obok i służy radą i pomocą.

4. Przyjaciel, mający życzliwe, otwarte serce.[2]

Mężczyzna idący drogą wiary może więc rozpoznawać i realizować siebie w tych obrazach. Być może mężczyzna zatrzymuje się w swoim rozwoju duchowym, gdy z nich nie korzysta, i nieustannie czeka na to, by ktoś inny mu narzucił, w jaki sposób ma służyć Bogu czy realizować swoje powołanie. Mężczyzna duchowo „szeroki”, rozwinięty, potrafi korzystać ze wszystkich tych obrazów i we wszystkich się odnajduje, przynosząc chwałę Bogu. Popatrzmy na podobne zestawienie obrazów męskości.[3]

Król. Wskazuje przede wszystkim na poczucie podmiotowości, czyli chęć decydowania o sobie. Chodzi tu także o poczucie godności. W czasie chrztu namaszcza się dziecko, aby „szło za Chrystusem Królem”, bo jest ono włączone w Jego Królewskie życie. Król to także odpowiedzialność: za siebie, innych, za jakieś dobro wspólne. Król umie rządzić — ale najpierw sobą. Święty Leon Wielki powie:

„Cóż bowiem jest bardziej królewskiego niż to, że dusza oddana Bogu potrafi kierować ciałem?”.[4]

Król to zdolność do dawania miejsca innym, król widzi wartość i dobro każdego człowieka. Dobrze jest więc, gdy mężczyzna sięga po swoją koronę, po swoją królewskość, która jednak w duchowości chrześcijańskiej jest wpisana w synostwo Boże, czyli w bycie-synem-Króla i Jego Dziedzicem. Właśnie dlatego ojciec w przypowieści o synu marnotrawnym daje synowi po jego powrocie pierścień (zob. Łk 15, 22), aby mu na nowo przypominał o jego godności. Zdegenerowany król może natomiast stać się impulsywnym, prymitywnym, ambitnym tyranem, władcą, który żąda obsługiwania, nie potrafi służyć, chce dominować, zawłaszczać ludzką wolność.

Kapłan. Obraz ten wskazuje na wymiar duchowy, transcendentny, obecny w życiu mężczyzny. Gdy na przykład mężczyzna idzie na samotny spacer, wyraża potrzebę samotności, kontemplacji, łączności z tajemnicą, jest to pewien wymiar mistyczny jego życia. Natomiast zdegenerowany kapłan może się stać parapsychologiem, pseudomistykiem, nudnym dewotem.

Wojownik. Ten obraz z kolei wskazuje na zdolność bronienia tego, co wartościowe. Wojownik czuwa nad rodziną, chroni dom, państwo, terytorium. Mężczyźni wychowani przez kobiety mogą zatracić w sobie wojownika, bo zachowania tego można się nauczyć przy mężczyźnie. Jezus niewątpliwie wojował: o wartości, te największe, z największym wrogiem i za najwyższą cenę. Ukazywanie mężczyzny Jezusa jako tylko potulnego, bardzo od Niego odpycha. Z kolei ukazywanie Jezusa z karabinem (pewne tendencje w tzw. teologii wyzwolenia) nie jest zgodne z tym, o co i jak On walczył. Zdegenerowany wojownik może stać się bandytą, terrorystą, będzie walczył, ale nie zawsze będzie wiedział, po co. Niektórzy mężczyźni w samej walce czują jakiś smak i nie jest dla nich ważne, o co się walczy. Świat był zawsze pełen wojowników, których można było wynająć do każdej walki, tzw. „psów wojny”.

Oblubieniec. Obraz oblubieńca wyraża pragnienie ofiarowania siebie, czyli miłość ofiarniczą. Możność ofiarowania siebie jest głęboką potrzebą mężczyzny. Dobrze jest, gdy mężczyzna sięga do tego obrazu głęboko w sobie, bo mówi on o rozwoju miłości — od fascynacji i erotyzmu do ofiarowania. Gdy mężczyzna czerpie z obrazu oblubieńca, ale nie do samej jego głębi, wtedy „oblubieniec” się zatrzymuje, degeneruje. Do tego rodzaju obrazu sięgają mężczyźni mistycy, którzy opisując swoje mistyczne doświadczenia, widzą Boga jako Oblubieńca, a swoją duszę jako oblubienicę. Zdegenerowany oblubieniec wykorzystuje kobiety, jest wiecznym kochankiem, alfonsem, czym niszczy życie swoich partnerek.

Koniecznie trzeba do tego dodać najbardziej uznany obraz: ojciec. Ten model jest pewnego rodzaju punktem docelowym wszystkich innych obrazów, szczególnie na gruncie duchowości chrześcijańskiej.

W literaturze z zakresu teologii duchowości można znaleźć konkretne postaci, które dla duchowości mężczyzny są wzorami klasycznymi. Ukazuje się na przykład św. Józefa jako model mężczyzny, wymienia się także Jana Chrzciciela. Osoba Jezusa postrzegana jest bardzo ostrożnie, ponieważ jest On Kimś więcej niż tylko mężczyzną, jest Bogiem, którego dwie natury (boska i ludzka) tworzą niepowtarzalną całość. Brakuje na rynku polskim głębszych studiów na temat Jezus—mężczyzna, brakuje także atrakcyjnego przedstawienia świętych mężczyzn z historii Kościoła, atrakcyjnego, to znaczy takiego, który współczesnemu mężczyźnie rzeczywiście mógłby zaimponować i porwać za sobą. Jest to niezwykle potrzebne. Wyjątkowo przydatne byłoby jednak ukazywanie mężczyznom postaci Jezusa. Jego prawdziwy obraz jako Boga—Człowieka niewątpliwie przyczyniłby się do większego zaufania i wiary w Niego i Jego Ewangelię jako ich własną duchową drogę, a nie tylko pobożną posypkę realnego życia-jakby-Boga-nie-było.

Kiedyś istnieli myśliwi, którzy zapuszczali się w las pełen niespodzianek i dzikich zwierząt. Otaczał ich szacunek, bo inni bali się lasu, ale i marzyli o tym, aby go poznać — jednak mając u boku mężczyznę, który już to „wejście” przeszedł, zna las, nie boi się i będzie wiedział, co w danym momencie zrobić. Te czasy minęły, dzisiaj owym lasem budzącym lęk a jednocześnie ciekawość jest ludzkie wnętrze. Dowodem może być ogromne zainteresowanie psychologią. Współczesny mężczyzna się tego boi i stoi z innymi na brzegu lasu i razem z nimi maskuje swój strach wesołymi opowieściami albo usuwa się w samotność z puszką piwa — dla wygaszenia tego strachu. Las, który trzeba poznać, dolina, którą trzeba się przeprawić, to własne wnętrze i duchowość. Trzeba więc przewodników, którzy mają już blizny i rany, ale nie boją się sami przeprawić, a nawet przeprowadzić innych. Jeśli tacy przewodnicy mają być — sami najpierw muszą wyruszyć w drogę i stać się uczniami. Tym odważnym i pełnym widocznych blizn na ciele jest właśnie Jezus—mężczyzna. Z kolei na swojego następcę na ziemi Jezus wybiera najprawdziwszego mężczyznę — Piotra, który ma doskonały kontakt ze swoją odwagą i ze swoimi lękami, gniewem i żalem, ze wspomnianym wyżej „dzikim człowiekiem”. Piotr to prawdziwy mężczyzna, który umie posługiwać się mieczem, zapewnia byt swojej rodzinie przez ciężką fizyczną pracę, ale też płacze nad swoją podłością. Jezus wybiera więc mężczyznę znającego siebie, tzn. tego, który przebywa często w buszu i chaosie swojego wnętrza, próbując w nim nie tylko ocalić to, co ma najlepszego, ale wydrzeć chaosowi to, co może się przydać do budowania domu. Mężczyzna, wchodząc do lasu, ma nie tylko umieć się obronić, lecz także zdobyć, wyciąć, upolować i przynieść to, co się przydaje domowi i wspólnocie. Jezus, wybierając Piotra, wie, że jest on właśnie takim mężczyzną, że będzie umiał na przykład własny żal (jak dziką zwierzynę lub drzewo) nie tylko przetrzymać lub zabić, ale użyje go potem do budowania prawdziwej budowli na skale—Chrystusie. Z perspektywy ludzkiej spotkanie się w lesie własnego serca z własnym płaczem, żalem, rozpaczą nic nie daje. Dlatego mężczyźni mają różne strategie uniknięcia tych spotkań. Ale wtedy ów cenny materiał jest niestety zmarnowany z perspektywy budowania Królestwa Bożego na ziemi. Piotr użył wszystkiego, co miał w swoim wnętrzu, dla Królestwa. Ale najpierw to wnętrze poznawał.



[1] Zob. K. Romanowska, T. Maćkowiak, Byli sobie chłopcy, „Ozon” 10(2005), s. 56—60.

[2] M.P. Wołochowicz, Korona z głowy ci nie spadnie, „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym” 4(2002), s. 6.

[3] Korzystam tu z: B. Szpakowski, Tożsamość kobiety i mężczyzny, sesja w Centrum Formacji Duchowej, Salwatorianie—Kraków, 26—28 października 2001, kasety audio.

[4] Św. Leon Wielki, Kazanie 4, 1—2, cyt. za: Liturgia godzin IV, Poznań 1998, s. 1335.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama