Jak żyć, aby każda chwila miała sens i treść? Św. Teresa od Dzieciątka Jezus zadała sobie to pytanie i znalazła odpowiedź
Zazwyczaj nie zwracamy uwagi na to, że Modlitwa Pańska — wraz z prośbą o dar chleba powszedniego — uświadamia nam sprawę niesłychanie istotną dla naszego życia. Jest nią zauważenie chwili obecnej. A czyni to w jednym słowie: dzisiaj. Warto zatrzymać się nad nim, zauważyć je, zanim nasza modlitwa potoczy się dalej.
Nawet samo Ojcze nasz, które odmawiam w tej właśnie chwili, dokonuje się w podarowanym mi z Bożej Opatrzności kolejnym dzisiaj. To, że teraz mogę się modlić, jest darem łaski Pańskiej. Ileż osób nie doczekało tej chwili. Odeszli minionej nocy, zginęli w wypadkach drogowych lub zostali pochłonięci wirem zdarzeń. Tymczasem ja dysponuję owym mgnieniem oka, teraz, dzisiaj. Co zrobię z tym dzisiaj? Adam Mickiewicz stwierdził, że „trudniej dzień dobrze przeżyć, niż napisać księgę” (Słowo i czyn). Czyż miał rację? Chyba tak! Jak wykorzystać dany mi obecny czas, aby spełniły się we mnie prośby Modlitwy Pańskiej? Abym odnalazł Ojca, aby ziściło się we mnie Jego panowanie, abym otrzymał potrzebny pokarm, przebaczenie i zabezpieczenie przed złem. To, o czym decyduję teraz, jest niezwykle istotne. Wynika z ulatującej chwili i niesie konsekwencje do kolejnych minut. Chwila! Tylko nią dysponuję, bo miniony czas już nie powróci. Nie jestem też pewien, ile zostanie mi podarowane w przyszłości. Odkrywam, że obecna chwila jest dla mnie łaską, której nie mogę utracić.
Zauważmy, jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza pogłębiła te treści w swej genialnej intuicji duchowej. W roku 1894 popełniła liryk Me życie jest cieniem, me życie jest chwilką. Jej „chwilka” trwała zaledwie 24 lata, tyle trwało jej życie, lecz tę samą prawdę — o szybkim przemijaniu — może stwierdzić również 90-letni starzec. Na pytanie, co zrobię z chwilą obecną, Teresa udzieliła trafnej odpowiedzi, zawierającej się w jednym jedynym słowie: kochać. Kochać i być kochanym jest to najgłębsze pragnienie ludzkiego serca. Nie wyobrażamy sobie ani jednej chwili bez miłości. Jesteśmy jak dziecko, które podczas zabawy nieustannie upewnia się o obecności w sąsiednim pokoju swej mamy: „Mamo jesteś?”. Dziecko musi wiedzieć, że obok jest ktoś, kto kocha, ktoś, kto w razie potrzeby przyjdzie z pomocą. Gdybyśmy w jednej sekundzie przestali być kochani przez Boga, stalibyśmy się nicością. On myśli o nas nawet z krzyża hańby (Blaise Pascal) i kocha nas w każdej sekundzie. Jakąż głębię tych słów może odkryć człowiek w chwili, gdy śmiertelna choroba wyniszcza jego organizm? Zadajmy sobie pytanie: czy w chwili, którą dysponuję, odwzajemniam tę Jego miłość? Swój ideał przeżywania chwili obecnej Teresa z Lisieux wyrażała w pragnieniu „Kochać Cię Panie”. Wydaje się, że na tym właśnie polega dar modlitwy nieustannej: wypracować w sobie zdolność pozostawania sercem przy Sercu Bogu. „Ja śpię, lecz serce me czuwa: Cicho! Oto miły mój puka!” — jak wyraża to Oblubienica z Pieśni nad Pieśniami (5, 2). Nie rozstaję się z moim najlepszym Przyjacielem, pozwalam Mu się miłować.
W ten sposób dotknęliśmy jednak tylko pierwszego przejawu pragnień ludzkiego serca. Drugim jest potrzeba dawania miłości. Albowiem „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35). Zrozumienie tej prawdy, a co za tym idzie zaangażowanie się w miłość, jest oznaką dojrzałości człowieka. Chodzi nam przecież o miłość odpowiedzialną. Nie można zawsze żądać i brać, a nie starać się dawać. Podziwiamy rodziców, którzy poświęcają się dla swoich dzieci, nie traktują ich jako swych zabawek i wychowują do odpowiedzialności. Nie brak także przykładów lekarzy, prawników, nauczycieli, a nawet sprzątaczek, którzy nie pracują tylko dla pieniędzy. Ci ludzie rozumieją dobrze, że chwila obecna — która tak szybko przemija — może stać się czasem pełnienia dobra. Bo człowiek, który kocha, stara się ze wszystkich sił pozostawić po sobie jak najwięcej dobra, zdaje sobie sprawę, że — jak słusznie wyraziła to Agnieszka Lisak — czekając na swoje 5 minut, może stracić całe życie. Zauważmy w końcu i to, że miłość dawaną w zasięgu doczesności ofiarujemy na pierwszym miejscu Stwórcy świata i Panu, który nas odkupił drogocenną krwią swoją. W ten sposób dar chwili obecnej — w której pozwalamy się kochać i w której sami kochamy — możemy przenieść w kolejnych sekundach dalej i dalej... w niekończącą się przyszłość.
Modlitewna prośba „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” jest błaganiem o pokarm doczesny, konieczny do zachowania życia. Jest także prośbą o Pokarm, który nie ginie, a który ma moc obdarzyć nas życiem dosłownie wiecznym (por. J 6, 27 i 54). Musimy wszakże pamiętać, że jest to także apel do naszych serc, aby ogarnięte przedwieczną miłością, owocnie wykorzystywały dar chwili, owe „dzisiaj” podarowane nam przez Pana czasu.
opr. mg/mg