Głębia przyzywa głębię

O nędzy która przyzywa łaskę

"Głębia przyzywa głębię hukiem wodospadów" (Ps 42,8) - głębia naszej nędzy i słabości przyzywa głębię Miłosierdzia Bożego. Głębia naszego wnętrza przyzywa głębię Boga.

Jak to jest, że im większa głębia, przepaść nędzy i słabości w człowieku, tym bardziej przyciąga Boga, tym bardziej Bóg chce przygarnąć do siebie taką osobę. Im większa bezradność wobec zła i słabości w sobie, tym intensywniejsze pochylenie się Stwórcy nad człowiekiem. Jak stwierdza to św. Paweł: "Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska" (Rz 5,20).

Gdy o tym myślę, to wyobrażam sobie dwie osoby. Jedną dorosłą, pięknie ubraną, pewną siebie, której wszystko się udaje, a drugą: dziecko - bezradne, płaczące, w podartym ubraniu, szukające wzrokiem pomocy. Do której z tych osób pobiegnę i pochylę się, by pomóc? Oczywiście do tego dziecka, bo ono wzbudza moją litość. Chciałabym otoczyć je miłością i czułością. Natomiast zaradność tamtej dorosłej osoby raczej odstrasza mnie i zniechęca, raczej do niczego nie jestem jej potrzebna. To wyobrażenie pomaga mi bardziej zrozumieć, dlaczego Bóg pochyla się raczej nad słabym dzieckiem we mnie, natomiast momenty, gdy chcę sobie sama poradzić i udaję dorosłą, silną, lepszą od innych rodzą dystans między mną a Nim. On przychodzi wtedy, gdy jestem w dolinie, bezradna, gdy dotkliwie odczuwam jak bardzo Go potrzebuję. Po co więc się wspinać na szczyty zadowolenia z siebie, szczyty popularności i podobania się ludziom, szczyty sukcesów, kiedy Bóg czeka na mnie w dolinach odkrywania i akceptacji tego, jaką jestem, uznania swojej małości, w dolinach moich zranień.

Błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej pisała: "Moja nędza nie przytłacza mnie. Przeciwnie! Pomaga mi w drodze do Boga, gdyż myślę, że dlatego właśnie On mnie tak bardzo umiłował i tak obdarzył, że jestem taka słaba!". Tego samego także doświadczała św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Modliła się: "Co to szkodzi, Jezu drogi, jeżeli upadam co chwila, widzę wtedy słabość moją, a to dla mnie wielki zysk. Ty Jezu, widzisz wówczas, jak słaba jestem i nic nie potrafię uczynić, a wtedy tym skłonniejszy jesteś, by nieść mnie w swoich ramionach".

Skoro Bóg schodzi do naszych głębin, to tam powinniśmy Go szukać. Szukać Go w głębi siebie. Wejść w swoje wnętrze. Tak często żyjemy na powierzchni zajęci tysiącem różnych spraw. Nawet wtedy gdy klękamy do modlitwy przez głowę przewalają nam się różnorodne wydarzenia i myśli związane z pracą, osobami z którymi się spotykamy, sytuacjami wywołującymi nasze emocje. Myślimy o tym, co już udało nam się dziś zrobić, a co jeszcze zostało do wykonania itd. Itd. I tak nawet nie wiemy, kiedy skończy się czas naszej modlitwy i uświadamiamy sobie, że przecież nie spotkaliśmy Jezusa, że Jego obecność gdzieś nam umknęła. Nie wiemy, co On nam chciał nam powiedzieć, bo nawet nie zapytaliśmy Go o to.

Aby złapać kontakt osobisty z Bogiem, trzeba spróbować zejść w głębię swojego wnętrza, gdzie On przebywa. W Liście do Koryntian czytamy: "Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?" (1 Kor 2,10). Natomiast bł. Elżbieta od Trójcy Świętej zwierza się: "Jak dobroczynne jest to poczucie Bożej obecności w nas, w najgłębszej, najbardziej ukrytej świątyni naszego serca. Tam chcę Go zawsze szukać. Nie pozostawiajmy Go nigdy samotnym".

Nadszedł czas Wielkiego Postu i rekolekcji w naszych parafiach. Spróbujmy wykorzystać ten czas, szczególnie rekolekcji, aby wyciszyć się i spróbować wejść w głębiny naszego serca, szukać obecnego tam Boga, wsłuchiwać się w Jego głos.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama