"O życiu zakonnym, Towarzystwie, wychodźstwie i Założycielu" - wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr
|
[Homilia wygłoszona w dniu 23 października 1973 roku
w kaplicy Domu Głównego Towarzystwa Chrystusowego]
Źródło: Archiwum Postulatora,
Acta P. Ignatii Posadzy SChr. Konferencje.
Vol. XII - Varia, cz. 1, s.
32-34
Wczoraj minęło 25 lat od śmierci śp. Kardynała Augusta Hlonda, Założyciela naszej rodziny zakonnej. Był piątek, ponury październikowy dzień. Klęczeliśmy przy jego śmiertelnym łożu, w szpitalu Sióstr Elżbietanek w Warszawie. Klęczeli biskupi, księża, zakonnice, lekarze, z jakimś przeogromnym bólem w sercu. Odchodził z tego świata mąż Boży, który wycisnął głębokie piętno na życiu Narodu, Kościoła i Towarzystwa.
Korzyć się trzeba przed Bogiem Wszechmogącym, gdy z perspektywy 25 lat patrzymy na profil duchowy naszego Założyciela. Uświadamiamy sobie w pełni, że był to wielki człowiek a zarazem najbardziej autentyczny chrześcijanin. Tak można mówić bez żadnej emfazy.
Czcił go i miłował cały kraj, bo widział w nim Wodza i hetmana Narodu. Niektórzy historycy już dziś zaliczają go obok Arcybiskupa Mikołaja Trąby, Jana Łaskiego i Kardynała Hozjusza, do najwybitniejszych hierarchów w skali światowej (prof. Eugeniusz Jarra: „Nauka społeczna Kardynała Hlonda”). Toteż Ks. Biskup Radoński mógł bez przesady rozpocząć swoje przemówienie żałobne słowami z Księgi Samuela: „Azali nie wiecie, że hetman i to hetman wielki poległ dziś w Izraelu?” [(2Sm 3,38)].
Wpatrując się w bogatą kulturę religijną naszego Założyciela, pytamy co było cechą charakterystyczną jego religijności. Otóż była nią jego entuzjastyczna cześć i miłość Matki Bożej. To zdanie w całej rozciągłości podziela Ks. Kardynał Stefan Wyszyński, obecny Prymas Polski. Mówiąc o zmarłym Kardynale podkreśla on często jego ducha Maryjnego.
Ta Maryjność wypływa z najgłębszych tajników jego duszy. I nie należy się temu dziwić. Założyciel był przepojony na wskroś duchem Ks. Bosko. Uwielbiał go i kochał jak każdy Salezjanin. A duch św. Jana Bosko to nieograniczona miłość i cześć dla Matki Najświętszej, Wspomożycielki Wiernych.
W jednym ze swych przemówień Ks. Prymas powiedział: „My biskupi polscy prowadzimy naród pod przewodem Matki Boskiej Jasnogórskiej. Ale nie myślcie, że my wypełniamy w tym względzie nasze zamiary. Oświadczam wam, ja niegodny następca Kardynała Hlonda na stolicy prymasowskiej, że nie moje, ale jego dzieło prowadzę dalej, wykonuję jego plany i programy. Uważam się za wykonawcę jego duchowego testamentu. Dlatego i ja i biskupi polscy idziemy naprzód wpatrzeni w Matkę Najświętszą. Umierający Kardynał zobowiązał nas do tego słowami: «Walczcie z ufnością, pracujcie pod patronatem i opieką Najświętszej Dziewicy. Z różańcem w ręku módlcie się, aby Ona zwyciężyła» (w czasie poświęcenia pomnika Kardynała Hlonda w Bazylice Poznańskiej - 23.IV.1964 r[oku]). Synowskiej duszy zmarłego Prymasa, pełnej uczuć wobec najlepszej Matki Boga i ludzi, jesteśmy głęboko wdzięczni za to, że ukazał nam skarby nagromadzone przez macierzyńską dobroć Pośredniczki łask wszelkich. Czerpiemy obficie z tego skarbca i żyjemy owocami religijnej duszy wielkiego Prymasa”.
I tę Maryjność naszego Założyciela pragniemy dziś, w 25-tą rocznicę jego śmierci podkreślić w sposób szczególniejszy. Ta Maryjność wypływała z najgłębszych tajników jego duszy. I nie należy się temu dziwić. Nasz Założyciel był przepojony na wskroś duchem Ks. Bosko. Uwielbiał go i kochał jak każdy Salezjanin. A duch św. Jana Bosko, to bezgraniczne umiłowanie i cześć dla Matki Najświętszej, Wspomożycielki Wiernych. Nie mogło być inaczej w życiu naszego Założyciela. Nabożeństwo do Matki Bożej, staje się główną sprężyną wszystkich jego poczynań. Jest równocześnie tajemnicą wspaniałych osiągnięć wielkiego Kardynała.
Do Matki Bożej Piekarskiej pielgrzymowali młodzi Hlondowie wraz z rodzicami. W domu pobożna matka gromadziła chłopców przed obrazem Matki Piekarskiej. Tu ich polecała Jej Matczynej opiece. Wskazując na obraz, powtarzała im z naciskiem: „Pamiętajcie, Matka Boża jest waszą Matką, a ja po Niej dopiero na dalszym miejscu”. Tę cześć i miłość dla Matki Bożej wyniósł więc młody August z domu rodzinnego Śląska.
Toteż, gdy później wraz ze starszym bratem opuszczali tę ukochaną śląską ziemię, zabierali z sobą dwa klejnoty - dogłębną miłość ziemi ojczystej oraz dziecięcą ufność do Matki Bożej. W dalekim Turynie, w Valsalice, w Folizzo, młody August odczuwał wielką tęsknotę za matką, za rodziną, za ziemią ojczystą. Takie już jest serce ludzkie, a zwłaszcza polskie. Pomagały mu jednak w przezwyciężaniu nostalgii słowa tylekroć słyszane w domu: „Pamiętajcie, Ona jest Matką waszą”.
Maryja była mu Matką i Opiekunką przez lata studiów, na urzędach zakonnych, a później na najwyższych stanowiskach w hierarchii kościelnej. Przypominamy sobie jego wzruszenie, kiedy Pius XI, powołując go do Kolegium Kardynalskiego, powierzył mu jako kościół tytularny piękną świątynię Santa Maria della Pace w Rzymie.
We wszystkich swoich listach pasterskich, w naukach, konferencjach, zawsze do Niej nawiązuje i ma Jej imię na ustach. O Niej mówi lub pisze często, snując głębokie, historiozoficzne refleksje. „Poprzez burze wieków prowadzi Kościół Najświętsza Maryja Panna. Im groźniejsze fale miotają łodzią Piotrową, tym jaśniej błyszczy na horyzoncie wiary «Gwiazda Morza». Tulmy się do Niej. Niech nas krzepi duchem Wieczernika. Niech jako Wspomożycielka Wiernych, powiedzie do zwycięstwa nad bezbożnictwem i niewiarą”. Ale potrafi również uderzyć w strunę rzewnych, dziecięcych uczuć, gdy w czasie wizytacji pasterskich przemawia do wiernych: „Kochajcie Matkę Bożą. Zbliżajcie się do Jej czułego, Matczynego Serca. Ona was nigdy nie zawiedzie. Do Serca przytuli i Matką wam będzie teraz i w wieczności”.
W innym liście pisze, że Polska ma wznowić łaskawe panowanie „Królowej Wszechświata”. Obdarzając Matkę Bożą tym tytułem, Ks. Prymas swym bystrym umysłem wybiega naprzód, uprzedzając decyzję Kościoła. Wszak dopiero Pius XII w Roku Maryjnym - 1954 - w Encyklice „Ad Coeli Reginam” tak nazwał Matkę Najświętszą. Ukochanie Matki Bożej sprawia, że z radością koronuje jej obrazy w Gostyniu, w Borku oraz figurę Matki Boskiej Jazłowieckiej. Z uczuciem synowskiej miłości pielgrzymuje do jej świętych miejsc. Często, gdy jest we Włoszech, odwiedza Jej sanktuarium w Loreto. A kiedy z początkiem 1940 roku z nakazu Mussoliniego musi opuścić Rzym, prosi Ojca Św., by mu pozwolił wyjechać do Lourdes. Tu często modli się w bazylice lub w cudownej grocie Massabielskiej. A gdy przemawia do Polaków, którzy go tu odwiedzają, wskazuje na Nią jako na jedyną Nadzieję ciemiężonego narodu.
Z wszystkich sanktuariów Maryjnych Ks. Prymas w szczególniejszy sposób ukochał Częstochowę, tę duchową stolicę Królowej Polski. Do Częstochowy zwołuje najczęściej zjazdy biskupów, zakonników, zakonnic. Tu prowadzi rekolekcje dla kapłanów. Tu z jego inicjatywy odbywa się I Polski Synod Plenarny w roku 1936. Pamiętam przemówienie, w którym obrady Synodu poświecił Matce Bożej.
Często, bardzo często, gości go klasztor jasnogórski. Wyróżniany zaszczytami, w chwilach glorii osobistej i w trudnych sytuacjach życiowych zwraca się do swej Niebieskiej Pani. Nie wiemy ile godzin spędził na samotnych rozmowach, ile otrzymał tam u stóp Jasnogórskiej Pani. Wiemy tylko tyle, że każdą wielką, ważną dla Kościoła i narodu sprawę rozpoczynał od konsultacji z Nią, Matką Dobrej Rady.
Nigdy nie widziałem go płaczącego. A jednak płakał tu, u stóp naszej Polskiej Królowej. Płakał, gdy w roku 1934 żegnał rodaków pielgrzymów, zebranych ze wszystkich kontynentów świata. Tu w Częstochowie dokonał się największy czyn Maryjny wielkiego Prymasa - ofiarowanie narodu Niepokalanemu Sercu Matki Bożej. W liście pasterskim o panowanie ducha Bożego w Polsce - w roku 1946 - zapowiada poświecenie się narodu polskiego Niepokalanemu Sercu Matki Najświętszej i tak pisze: „Przywiązujemy wielką wagę do uroczystego oddania się narodu Niepokalanej Dziewicy. Nie wątpimy, że nowe Maryjne śluby Narodu będą utwierdzeniem ładu Bożego, jeżeli sami wierną miłością Boga i Niebieskiej Królowej natchniemy nasze polskie życie”.
W pamiętnym dniu 8 września 1946 r[oku] przygotowuje Ks. Prymas swojej Niebieskiej Hetmance jeden z największych tryumfów na polskiej ziemi. Milion Polaków składało u stóp Niepokalanego Serca Maryi w ofierze swoje polskie serca. Było to wydarzenie jakiego nie pamiętają dzieje naszej Ojczyzny. Był to największy tryumf ducha Maryjnego naszego narodu. Był to zarazem największy tryumf życiowy naszego Założyciela.
W czasie ostatniej choroby wzywał często pomocy Matki Najświętszej. Pił podaną mu wodę z Lourdes, dodając te słowa: „Bardzo chętnie się napiję, bo tylko Matuchna Boża może mnie uzdrowić”. Gdy bóle w ciągu choroby wzrastają, pije tę wodę z wielką ufnością kilkakrotnie, powtarzając raz po raz: „Tylko Matka Najświętsza może mi pomóc”. Nigdy nie zapomnę tej chwili, kiedy ciężko chory Prymas, siedząc na łożu, silnym doniosłym głosem mówił o przyszłym zwycięstwie za przyczyną Matki Najświętszej: „Luctamini cum fiducia. Victoria enim vestra certe est et haec victoria erit Mariae Virginis ” [Walczcie z wiarą. Gdyż zwycięstwo wasze jest pewne i to zwycięstwo będzie Maryi Dziewicy].
W dniu 22 października, dwie godziny przed swoją śmiercią, wypowiada znamienne słowa: „Dzisiaj jest 22 października, dzień Matki Bożej szczęśliwej śmierci. Beati qui in Domino moriuntur” [Błogosławieni, którzy w Panu umierają - (Ap 14,13)]. Umierał śmiercią godną wielkiego Prymasa, syna męczeńskiego narodu. Ks. Biskup Radoński mógł przy jego trumnie potwierdzić z całą otwartością, że „zmarły Prymas nauczył nas sztuki pięknego umierania”. Za serce sobie okazane, Matka Najświętsza wypłaciła się swemu słudze potęgą swego Macierzyńskiego Serca. Była mu Hetmanką czasu żywota i stała się nagrodą wielką w wieczności.
Ta pamiętna rocznica domaga się od nas konfrontacji naszej postawy duchowej z ideą Maryjną, która była częścią składową duszy Założyciela. 40 lat temu wpisał on w naszych ustawach to pamiętne wezwanie: „Członkowie szczególna uwagę zwracać będą na głęboką, synowską miłość i cześć do Matki Najświętszej”. Kilkanaście lat później podobny postulat wysuwa Soborowy dekret o formacji kapłańskiej, podkreślający z naciskiem: „Najświętszą Maryję Pannę, która przez Jezusa Chrystusa umierającego na krzyżu, dana została uczniowi za Matkę, niechaj miłują i czczą z dziecięcą ufnością”. Odpowiedzmy sobie sami, czy spełniamy te wezwania. Dziś niech na nowo rozpalą się serca nasze płomiennym entuzjazmem i czcią dla Matki Najświętszej. Przyrzekamy, że będziemy wierzyli w posłannictwo Matki Bożej w narodzie i wśród Polonii, w naszym życiu osobistym, tak jak on wierzył. Przyrzekamy miłować Matkę Najświętszą, jak on Ją miłował, sercem i duszą całą.
opr. ab/ab