Założyciel przyjacielem wychodźctwa polskiego

"O życiu zakonnym, Towarzystwie, wychodźstwie i Założycielu" - wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr



Założyciel przyjacielem wychodźctwa polskiego
wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr
Ignacy Posadzy TChr
Dzieła. Tom II.
O życiu zakonnym, Towarzystwie, wychodźstwie i Założycielu
ISBN: 978-83-60214-93-X

Drugi tom z serii wydawniczej dokumentującej instrukcje i listy poświęcone życiu zakonnemu, Towarzystwu Chrystusowemu, wychodźstwu i Założycielowi Towarzystwa Chrystusowego - kard. Augustowi Hlondowi. W serii znajdą się 4 tomy wystąpień oraz dodatkowy tom osobistych wspomnień i dzienników ojca Posadzego. Całość to nie tylko zapis przemyśleń duchowych o. I. Posadzego współzałożyciela zgromadzenia Chrystusowców, ale też znakomity przyczynek do poznania dziejów Kościoła w Polsce w przełomowych okresach: po odzyskaniu niepodległości; w czasie II wojny śwatowej i po wojnie, kiedy Towarzystwo zostało skierowane do tworzenia struktur Kościoła na Ziemiach Zachodnich. (Rh)
Wybrane fragmenty:

ZAŁOŻYCIEL - PRZYJACIELEM WYCHODŹSTWA POLSKIEGO

[Przemówienie podczas akademii poświęconej Założycielowi - 20 lutego 1958 roku]
Druk: Kardynał Założyciel, s. 60-66

Od 10 lat co roku w czasie osobnej akademii staje przed nami świetlana postać tego, który w wyrokach Opatrzności Bożej jest Założycielem i Twórcą naszego Towarzystwa. Staje przed nami wizja Kardynała Prymasa, którego osobowość wycisnęła głębokie piętno na życiu Polski i Kościoła w Polsce.

Jego osoba jest z nami związana nierozerwalnie. Na każdy dzień spogląda na nas z portretów umieszczonych na ścianach naszych domów, a od kilku miesięcy z tego popiersia umieszczonego na honorowym miejscu. Na każdy dzień czujemy jego bliskość, czujemy tchnienie jego ducha.

Lecz w czasie tej skromnej uroczystości będzie on nam jeszcze bliższy. Wszystkie nasze myśli i synowskie uczucia skoncentrujemy dokoła jego osoby, tak bardzo nam drogiej. Co roku w czasie akademii urządzanej ku jego czci podkreślamy poszczególne rysy jego wielkiego charakteru. Dziś zwrócimy szczególną uwagę na jego stosunek do wychodźstwa polskiego, na jego wyłączne dążenie do pracy duszpasterskiej na emigracji. Gdy z perspektywy spoglądamy na w pełni ukształtowaną osobowość naszego Założyciela, uświadamiamy sobie coraz bardziej, że był to wielki człowiek. Tak można mówić bez żadnej emfazy.

Ks. Prymasa Założyciela czcił i miłował cały kraj, bo widział w nim swego wodza i hetmana. Niemniej czcili i miłowali go Polacy rozproszeni po wszystkich kontynentach świata. On ze swej strony odwzajemniał się za to wychodźstwu polskiemu. Powtarzał często, że wychodźstwo stanowi cząstkę jego serca prymasowskiego. On kochał wychodźstwo całą gorącością swego serca. On wchłonął w siebie ból i mękę milionów polskich emigrantów.

Raz jeden tylko widziałem łzy w jego oczach. A było to po wielkim zjeździe Polaków z zagranicy w Warszawie. Polacy zjechali się w Częstochowie. Prymas też tam przybył. Przemawiali delegaci z poszczególnych krajów, ślubując wierność Polsce i Matce Najświętszej. On przemawiał na zakończenie. Był tak wzruszony, że głos mu się załamał, chustką wycierał sobie łzy. Ten wódz o stalowych nerwach, tak opanowany, płakał, bo kochał polskich braci wychodźców.

Wszystkie cechy niezapomnianej osobowości naszego Założyciela są dla nas cennym dziedzictwem. Ale te, które ukazują go nam jako przyjaciela i nauczyciela wychodźstwa polskiego oraz polskich duszpasterzy na wychodźstwie, są dla nas wskazówką i ostrzeżeniem. Ks. Kardynał należał do tych wyjątkowych ludzi, którzy posiadali wspaniałą równowagę idei i myśli. Panowała w nim harmonia doskonała między powszechnością katolicyzmu a miłością swej Ojczyzny, miłością Polaków i w kraju i tych za granicy państwa. Jest to czynnik ważny, szczególnie w naszej przyszłej pra­cy, gdzie potrzeba równocześnie taktu, poczucia braterstwa dla ludzi innych narodowości, jak i głębokiego przywiązania do polskości, do swego kraju. I pod tym względem Założyciel nasz jest nam wzorem i mistrzem.

Wspominamy dziś Ks. Prymasa - Założyciela w szczęśliwej chwili. Mimo trudności, mimo niewiele zmienionej sytuacji politycznej, wyjechali czy wyjeżdżają pierwsze grupki chrystusowców na pracę wśród wychodźstwa. Chwila ta - wspaniały dar Boży z okazji Srebrnego Jubileuszu Towarzystwa - stanowi jakby spełnienie najskrytszych marzeń naszego Założyciela. Wszystkie jego wysiłki przed wojną zmierzały właśnie ku temu celowi. I dziś jesteśmy świadkami jego realizacji. Wyjazd księży odbywał się bez efektownej reklamy, bez kroniki filmowej i radia. Stanowi on jednak pewien przełom w życiu naszej rodziny zakonnej, jest wyjściem z impasu.

Można chyba bez przesady powiedzieć, że Bóg w swej łaskawości i dobroci daje Towarzystwu szansę, daje możliwości popisania się na właściwej płaszczyźnie pracy. Trzeba się zastanowić jak tę szansę wykorzystać. Zaprzepaszczenie danych nam możliwości równałoby się z cichym lekceważeniem miłosierdzia Bożego. Najlepiej jeżeli z tej okazji sprecyzujemy sobie założenia i wytyczne Ks. Prymasa odnoszące się do pracy na wychodźstwie. Co nieprzemijającego zostawił on nam w spadku? Wskazał jak rozwiązać dwa kluczowe problemy w naszej pracy na emigracji: narodowościowe i duszpasterskie.

Problem narodowościowy

Ogromnie ważny, nabrzmiały, wokół którego narasta przesada, a nieraz nawet naiwność. Ks. Kardynał był miłośnikiem Ojczyzny w wielkim stylu. Ale w żadnym wypadku, ani w jednym calu nie był szowinistą. Kwestię narodowościową tak bardzo drażliwą na obcych terenach rozwiązywał zawsze w oparciu o uniwersalizm katolicki. Był przekonany, że te zawiłe problemy poprawnie, w duchu braterstwa, rozwiązać może jedynie Kościół katolicki.

Nie uznawał nigdy ciasnoty duchowej, ideowej, moralnej. Jego zdaniem patriotyzm polega na maksymalnym wykorzystaniu dobrych cech narodu dla dobra całej ludzkości. Do włączenia wszystkiego co jest bogactwem poszczególnych narodów we wspólny skarbiec ogólnoludzkiej rodziny dzieci Bożych. Praca nad narodem i dla narodu musi iść w tym kierunku. A więc nie w kierunku izolacji, nie poprzez rozwijanie wad narodowych i sprzyjanie antagonizmom, szermowanie wielkimi hasłami. Nie o to chodzi w wielkim procesie wychowania narodu. Być miłośnikiem Ojczyzny to znaczy zaznaczyć się najlepszymi właściwościami również i na płaszczyźnie międzynarodowej. Ks. Kardynał kładł nacisk na wykorzystanie wszystkiego co specyficznie polskie dla tego celu.

I tak przywiązanie do Kościoła miało umożliwiać naszemu ludowi łatwe współżycie z innymi narodami i ułatwić wspólne „dogadanie się” z nimi. Polacy nie zawsze to rozumieli - rozumieją. Trzeba o tym wiedzieć. I tak miłość Matki Najświętszej u nas tak typowa, stwarzać ma klimat czystości w duszach polskich, by ją mogli wnieść w życie i świadomość innych organizmów narodowych. Potrafili przecież Polacy w Brazylii, w najmniej sprzyjających warunkach, zachować wysoki poziom życia religijnego. To jest właśnie zasługa zżycia się z Maryją, i to jest i to ma być nadal naszą chlubą narodową.

Wiemy jak pilnował Kardynał polskiej tradycji, polskich obyczajów. Boże Narodzenie, wigilia, opłatek, święcone. Nasza obyczajowość ma promieniować wszędzie, ma ubogacać inne narody, szerzyć piękno życia rodzinnego. Polska Wilja przypomina, że nie ma wrogów, że są tylko bracia. W polskim domu do stołu wilijnego zaprasza się każdego - także i nieprzyjaciół. Z tego jesteśmy dumni i w tym jesteśmy niejednokrotnie nauczycielami innych dalekich ludów. A nasze kolędy? Przecież rozkoszują się nimi inne narodowości i murzyni ze szczepu Bantu w Rio Grande, śpiewają je pełną piersią. Kto się do tego przyczynił ten z pewnością był wielkim synem swej Ojczyzny.

Budzą się tu i ówdzie wśród młodego pokolenia nieprzemyślane, płytkie prądy nacjonalistyczne. Są tacy, którzy zachłystują się zbytnio historią narodu, jego kulturą. Nie dostrzegają jednak, że taka postawa, jątrzy tylko, rani i stwarza nowe trudności. Zresztą w art. 195 Ustaw czytamy, że „członkowie będą się wystrzegali popierania przesadnego nacjonalizmu, który pod pozorem opieki nad ludem, podnieca do niezgody i nienawiści”. Taka też była nauka i praktyka Założyciela.

Gdy odwiedzał kolonie polskie w Ameryce Południowej witał i cieszył się wszystkim. Miał dobre słowo i uśmiech zarówno dla Polaków, dla Włochów czy Niemców. Może dlatego nazwano go później „germanofilem”. Może właśnie za ten uśmiech? Ale w naszej pracy nie ma innej rady nad tę: pracować dla wszystkich, uśmiechać się do każdego bez względu na przynależność narodową i rasową. Nauczał, że Polska słynęła zawsze z szerokiego serca, z rozległości poglądów. Nie wolno zmieniać czy wypaczać najlepszych tradycji narodowych.

Problem duszpasterski

Trzeba sobie przypomnieć zasady naszego duszpasterzowania za granicą, żeby nie było żadnych złudzeń i rozczarowań. Idąc za wskazaniem Ks. Kardynała polskie duszpasterstwo emigracyjne nie buduje na innych kontynentach nowej, mocarnej Polski. Pomaga tylko zachować polskim wychodźcom pełnię człowieczeństwa i religijności. Rzecz dziwna, u Polaków rolę swoistego katalizatora spełnia kapłan polski. Zresztą u innych jest podobnie - np. u Włochów czy Hiszpanów. Włosi czy Hiszpanii lgną do swego duszpasterza. Tak jest w pierwszym i niekiedy w drugim pokoleniu. Później następuje proces szybkiego włączenia się w organizmy narodów przyjmujących emigrantów. Tak było i tak chyba będzie w przyszłości.

Wiedział o tym doskonale nasz Założyciel. Inaczej traktował emigrację zarobkową, inaczej emigrację stałą. Ks. Kardynał uświadamiał sobie, że nie można Amerykanina polskiego pochodzenia wzywać do hurra - patriotyzmu. Równocześnie jednak wyczuwał, że pierwiastki narodowe i dla niego stanowią pomoc we wzroście duchowym i moralnym.

Jedziemy do polskich wychodźców nie po to, by dzielić, nie po to, by organizować przegrane z góry imprezy. Mamy im pomóc w dobrym zużytkowaniu wszystkiego co stanowi cząstkę naszej Ojczyzny, wszystkiego co jest wartością tkwiącą w naszym ludzie. To jest najistotniejsze. Duszpasterz emigracyjny ma zapobiegać utracie religijności wśród emigrantów, którą - szczególnie Polacy - przesycają elementami narodowymi, językiem, obyczajami, własnym stylem życia. Wszystko inne łączyć się powinno bezpośrednio z tym zadaniem.

Ks. Kardynał nie stawiał Towarzystwu w zakresie pracy duszpasterskiej na emigracji innych autonomicznych celów. Zawsze przypominał o prymacie i to bezwzględnym prymacie po­słannictwa religijnego. Ostrzegał przed politykierstwem w jakiejkolwiek formie. Kapłan wychodźczy jest przede wszystkim kapłanem i to kapłanem w każdym calu. Jedzie do swoich, bo ci go wzywają, bo ci go najbardziej potrzebują. Nie zaniedbuje wszakże innych, nie zatraca zmysłu „łowcy dusz”. Gdzie może służyć duszom, tam im się oddaje całkowicie, tak jak swoim, polskim duszom. Spełniamy przecież duszpasterstwo katolickie, a nie polskie.

Pamiętajmy, że Ks. Kardynał był wielkim nauczycielem bezinteresowności, wspaniałym mistrzem współpracy. Zdaje się, że i duszpasterz wychodźczy posiąść musi te umiejętności. Wtedy nie będzie tak bardzo czuł się cudzoziemcem. Nie będzie drażnił miejscowych. Będzie rozumiał naturalne i konieczne procesy asymilacji. Stwarzajmy nowy klimat w pracy duszpasterskiej na wychodźstwie. Bóg żąda tego od Towarzystwa. A można uczynić to tylko w klimacie miłości, w klimacie wolnym od uprzedzeń i ciasnoty.

Czytaliśmy w lekcji ostatniej niedzieli: „Caritas non quaerit quae sua sunt” [miłość nie szuka swego - (1Kor 13,5)]. Oto pierwszy i najważniejszy warunek naszej pracy. Ten warunek przypomina nam dzisiaj nasz Założyciel. Oto jak nasz Założyciel rozwiązuje dwa kluczowe problemy w pracy duszpasterskiej za granicą - problem narodowościowy i problem duszpasterski. Jesteśmy mu wdzięczni za wskazówki i ostrzeżenia.

W czasie tej uroczystości czcimy jego pamięć, niech się na nowo rozpalą serca i umysły płomieniem entuzjazmu dla jego osoby. Przyrzekamy naszemu duchowemu Wodzowi, że zawsze wysoko dzierżyć będziemy sztandar Kościoła i Narodu w pracy naszej na wychodźstwie. Przyrzekamy, że bezgraniczne ukochanie sprawy Bożej na wychodźstwie będzie zawsze naszą synowską troską. Przyrzekamy umiłować wychodźstwo polskie tak, jak on je umiłował i tak jemu służyć, jak on mu służył - sercem i duszą całą.



opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama