Życie, które działa

Fragment książki o odpowiedzialności za własne życie - wydawnictwo Esprit 2008

Życie, które działa

Bill Hybels

Życie, które działa


Wybieraj mądrze przyjaciół

Przez wiele lat Lynne, Shauna, Todd i ja spędzaliśmy wakacje w naszej chacie nad jeziorem w małej miejscowości wypoczynkowej nad jeziorem Michigan. Popołudniami często siadywaliśmy na trawie za plażą i obserwowaliśmy ludzi spacerujących wzdłuż nadbrzeża. Spacer po plaży był jedną z głównych rozrywek w tym spokojnym miasteczku. Czasami widywaliśmy samotnych spacerowiczów, ale o wiele częściej można było zobaczyć ludzi idących parami lub w małych grupkach. Niektórzy szli w milczeniu, większość jednak wydawała się zajęta miłymi rozmowami. Tak samo zachowują się ludzie, których widuję na przechadzkach w miejskich parkach, gdy jadę do pracy, i ci, którzy spacerują po mojej dzielnicy, gdy wracam do domu. Wydaje się, że spacer i rozmowa całkiem naturalnie idą ze sobą w parze.

Także i ja wiele razy doświadczyłem przyjemności spacerowania i rozmawiania z członkami rodziny oraz bliskimi przyjaciółmi i zauważyłem, że podczas tych „towarzyskich” spacerów nie chodzi ani o zażywanie ruchu, ani o dojście do celu. Tym, co się naprawdę liczy, jest okazja do podzielenia się myślami i uczuciami, na luzie i bez pośpiechu, z osobą, z którą chce się być.

Najczęściej gdy ludzie mówią: „Chodźmy na spacer”, to używają kodu językowego oznaczającego zaproszenie do osobistej sfery życia. W ten sposób mówią: „Chcę otworzyć przed tobą swoje serce i pragnę, byś ty otworzył swoje serce przede mną”. Wielu ludzi, w tym również i ja, pielęgnuje wspomnienia ze spacerów, które okazały się bardzo istotne w rozwoju stosunków z innymi ludźmi. W niektórych przypadkach został rozwiązany konflikt, w innych podjęto zobowiązanie lub powstała bliższa więź. Takich spacerów nigdy się nie zapomina.

Księga Przysłów mówi o „towarzyskich” spacerach, lecz nie o takich, które trwają kilka minut czy nawet kilka godzin. Kiedy wspomina się o chodzeniu z przyjaciółmi, odnosi się to do drogi, jaką przebywamy z towarzyszami w ciągu wielu lat, a czasem nawet w ciągu całego życia.

Większość z nas ma wielu kolegów, znajomych, kumpli z pracy, którzy przewijają się przez nasze życie. Lecz jeśli będziemy mieli szczęście, to zyskamy także kilku bliskich przyjaciół, którzy będą się stawać dla nas coraz ważniejsi w miarę upływu czasu. Oprócz naszych rodzin to właśnie ci ludzie są VIP-ami naszego osobistego świata. Wraz z nimi przystosowujemy się do społeczeństwa, cieszymy się głębokim poczuciem wspólnoty, a czasem nawet spędzamy wspólnie wakacje. Nasze i ich ścieżki życiowe w znaczący sposób się łączą.

Biblia często pochwala takie przyjaźnie. Jeden szczególnie obszerny fragment z Księgi Koheleta mówi: „Lepiej jest dwom niż jednemu, gdyż mają dobry zysk ze swej pracy. Bo gdy upadną, jeden podniesie drugiego. Lecz samotnemu biada, gdy upadnie, a nie ma drugiego, który by go podniósł. Również gdy dwóch śpi razem, nawzajem się grzeją; jeden natomiast jakże się zagrzeje? A jeśli napadnie ich jeden, to dwóch przeciwko niemu stanie; a powróz potrójny niełatwo się zerwie” (4, 9—12).

Ten ustęp, i wiele innych, sugeruje, że wszyscy powinniśmy budować małe zespoły ludzi, z którymi moglibyśmy iść przez życie — ludzi, którzy pomogą nam spróbować jeszcze raz, kiedy coś się nam nie uda, dodadzą nam odwagi, gdy nam jej zabraknie, ulżą nam w pracy, gdy sami nie będziemy mogli jej podołać, dodadzą otuchy (jak mówi ten fragment: „ogrzeją nas”) oraz sił w walce z mocami zła, pokusami i próbami, przed którymi wszyscy stajemy.

Z drugiej strony jednak Księga Przysłów kieruje do nas słowa ostrzeżenia dotyczące kroczenia przez życie z przyjaciółmi: „Kto z mądrym przestaje, nabywa mądrości, towarzysz głupców szkodę poniesie” (13, 20). To prawda, że powinniśmy mieć kilku bliskich przyjaciół. Jednak według autora przywołanych słów, musimy bardzo starannie wybierać przyjaciół. Dzięki mądrym przyjaciołom nabierzemy mądrości, przez głupich przyjaciół poniesiemy straty.

Zgodnie z powyższym fragmentem bliscy przyjaciele są związani z nami silniej, niż się nam wydaje. Chociaż postrzegamy siebie jako niezależne jednostki, to jednak jesteśmy powiązani z naszymi przyjaciółmi czymś w rodzaju przepuszczalnych membran, nadzwyczaj cienkich ścianek, przez które mogą przepływać w obie strony drobne cząsteczki. Tym, co przepływa pomiędzy przyjaciółmi, są wartości, przekonania, zasady moralne, przyzwyczajenia i cele. Przechodzą one w obu kierunkach, bez względu na to, czy sobie to uświadamiamy, czy nie; a więc pomimo naszego złudzenia indywidualności, mądrość albo głupota naszych przyjaciół wywiera na nas głęboki wpływ.

Oznacza to, że możemy zwiększyć nasze szanse wzrostu w pozytywnym kierunku poprzez wybór właściwych ludzi, z którymi możemy się zaprzyjaźnić. Jeśli chcemy rozwinąć w sobie umiejętność trzeźwego osądu, powinniśmy wybierać przyjaciół znanych z podejmowania mądrych decyzji. Jeśli chcemy wzmocnić nasze przekonania, powinniśmy wyszukiwać ludzi umiejących bronić tego, w co wierzą. Jeśli chcielibyśmy stać się życzliwsi, powinniśmy spędzać więcej czasu z tymi, którzy traktują innych z łagodnością i szacunkiem. Jeśli chcemy bardziej zbliżyć się do Boga, powinniśmy znaleźć się pod wpływem ludzi, dla których priorytetem jest dyscyplina duchowa. Wybór właściwych przyjaciół jest jak zakładanie naszej własnej drużyny służącej rozwojowi: w znacznym stopniu ułatwi on nasze wysiłki w podążaniu właściwą ścieżką.

Możliwy jest jednak także przeciwny kierunek. Głupi przyjaciele mogą nas zrujnować. Ich głupota może przesączyć się do naszego życia oraz skazić nasze pragnienia i cele. Ich niesprawne kompasy moralne mogą zwieść nas z naszego kursu. Ich wypaczone pojęcie prawdy może podkopać nasze rozumienie Boga i Jego dróg. „Nie łudźcie się! — czytamy w Pierwszym Liście do Koryntian — «Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje»” (15, 33). Jeśli pozwolimy się zepsuć, zapłacimy za to; jak mówi Księga Przysłów, „poniesiemy szkodę”. Wiem, że to prawda, słyszałem wiele różnych historii na ten temat. To niesamowite, jak często ludzie, których życie nie układa się, jak należy, mogą odnaleźć korzenie swojego upadku we własnym wyborze głupiej osoby na przyjaciela.

Kiedy słucham ludzi opowiadających swoje historie, próbuję przekonać samego siebie, że jestem inny niż oni, że jestem wyjątkiem od reguły. Próbuję przekonać samego siebie, że idę już z Bogiem wystarczająco długo i jestem wystarczająco w Nim zakorzeniony, że słyszę szept Ducha Świętego na tyle wyraźnie, abym mógłbym spędzić dowolną ilość czasu z każdego rodzaju osobą i nie zmienić się. Chciałbym tak myśleć. Ale kiedy Paweł pisał do Koryntian: „Nie łudźcie się”, pisał też do mnie. Jeśli myślę, że jestem wyjątkiem od tej reguły, łudzę się i oszukuję siebie. Ja, tak jak każdy inny, stanę się taki jak ludzie, z którymi będę blisko z własnego wyboru.

Jakiego rodzaju osobą chcę się stać? A ty? Kiedy jasno określimy tę kwestię, cała reszta jest oczywista. Wybieramy drogę z ludźmi, których myśli, słowa i czyny są takie, że chcielibyśmy, aby stały się one naszymi. Nie mówię tutaj o takich kwestiach jak osobowość, styl życia, dary duchowe, talenty czy kariera; nasi przyjaciele mogą się od nas bardzo różnić na tych polach. To, o czym mówię, to głębsze kwestie uczciwości i charakteru. Jeśli deklarujemy, że będziemy podążali Bożą ścieżką i wzrastali na obszarach omawianych w niniejszej książce — mądrości, inicjatywie, dobroci, dyscyplinie, prawdzie itd. — to będziemy celowo otaczać się ludźmi posiadającymi te cechy. Wraz ze wzrostem naszej przyjaźni będzie doskonalił się nasz charakter, a nasze dążenie do pobożności umocni się.

 

Nie podchodź za blisko!

Księga Przysłów podaje praktyczne rady, jak zebrać drużynę towarzyszy drogi, którzy pomogą nam iść naprzód po Bożej ścieżce. Pierwsza rada, którą chciałbym przedstawić, ukazuje sprawę od negatywnej strony i podpowiada, jakiego rodzaju ludzie nie powinni być kandydatami do naszej drużyny. Według niej, jeśli w określonych ludziach dostrzegamy pewne cechy, powinniśmy definitywnie skreślić ich z listy potencjalnych przyjaciół.

To nie oznacza, że nie liczą się oni dla Boga. Oni są dla Niego naprawdę ważni i powinniśmy korzystać z każdej okazji, by dotknąć ich życia w pozytywny sposób. Trzeba okazywać im życzliwość, służyć im, kochać ich i cierpliwie ukazywać im miłość Bożą oraz Dobrą Nowinę o łasce, przebaczeniu i pojednaniu. Ale nie są oni ludźmi, których powinniśmy zaprosić, by szli przez życie wspólnie z nami.

Kim oni są? Są to mężczyźni i kobiety posiadający cechy opisane w Księdze Przysłów: „Sześciu rzeczy Pan nienawidzi, a siedem w Nim budzi odrazę: wyniosłe oczy, kłótliwy język, ręce, co krew niewinną przelewają, serce knujące złe plany, nogi, co biegną do zbrodni, świadek fałszywy, co kłamstwa wypowiada, i ten, kto kłótnie wznieca wśród braci” (6, 16—19).

Jeśli kiedyś zauważymy te cechy w jakiejś osobie, to zawsze powinno zapalić się nam czerwone światło. To nie jest ta osoba, którą można zaliczyć do kręgu naszych najbliższych przyjaciół. I znów, nie oznacza to, że człowiek ten nie znaczy nic dla nas i dla Boga. Jest on ważny, jednak nigdy nie powinniśmy mu pozwalać na wywieranie wpływu na nasze życie.

Przyjrzyjmy się dokładniej tym cechom. Po pierwsze, tekst ten każe nam unikać bliskiej relacji z każdym, kto ma wyniosłe oczy. Dotyczy to osób z poczuciem wyższości, tych, którzy mówią, nawet samymi oczami: „Ja jestem wartościowy, ty nie. Ja jestem zwycięzcą, ty jesteś przegrany. Ja jestem profesjonalistą, ty robotnikiem. Ja jestem wykształcony, ty jesteś wyrzutkiem. Ja jestem piękny, ty przeciętny. Ja mam rodzinę, ty jesteś samotny. Ja jestem konserwatystą, ty liberałem. Ja jestem kobietą robiącą karierę, ty gospodynią domową. Ja jestem duchowo dojrzały, a ty nie”. (Każdą z tych par można odwrócić; wyniosłe oczy mogą patrzeć w obie strony).

Taka arogancja jest często potępiana w Piśmie Świętym, a ten, kto ją przejawia, ma marne perspektywy na przyszłość. „Duma zapowiada ruinę — mówi Księga Przysłów — duch wyniosły poprzedza upadek” (16, 18). Czy chcesz mieć towarzyszy zmierzających ku zagładzie? Skazanych na upadek partnerów w podróży? Tak więc unikaj ludzi o wyniosłych oczach. Nie pozwól, aby ich pogląd na życie zabarwił Twoje spojrzenie, i nie pozwól, by ich przyszłość stała się Twoją.

Drugim rodzajem osób, których trzeba unikać, są ludzie opisani w poprzednim rozdziale: mężczyźni i kobiety o kłamliwych językach. Nie możemy iść z kimś, kto mija się z prawdą, i nie mieć złamanego serca. Prędzej czy później za wybór takich przyjaciół zapłacimy cenę, którą będzie oszustwo lub zdrada. Jest to nieuniknione, a ból będzie dotkliwy.

Co gorsza, jeśli za towarzyszy obierzemy ludzi lekko traktujących prawdę, będziemy ryzykować, że sami się tacy staniemy. Pewien lider grupki w naszym duszpasterstwie młodzieżowym opowiedział mi ostatnio o rodzinie rozdartej kłamstwami nastoletniego syna.

W wieku piętnastu lat ten młody człowiek przyłączył się do grupy uczniów, którzy opowiadali swoim rodzicom „niewinne kłamstewka” — historyjki o tym, dokąd się wybierali, z kim i co robili. Najpierw czuł się niezręcznie, nigdy wcześniej nie okłamywał rodziców. Ale w końcu zaczął postrzegać tę praktykę w nowym świetle — jako nieszkodliwe zaciemnianie rzeczywistości, coś, co normalne dzieciaki zawsze robią.

Kiedy prawda raz stała się dla niego czymś, co można negocjować, pogrążenie się w jeszcze gorszym oszustwie przyszło już łatwo. Na koniec zawiódł zaufanie wszystkich — rodziców, dziewczyny, nauczycieli. Zasłona jego kłamstw nie tylko skrywała zażywanie narkotyków i drobne kradzieże, przez co popadł w poważny konflikt z prawem, ale też zmusiła go do zaciągnięcia długów i bolesnego procesu odbudowy zaufania bliskich.

Unikaj!

Następną osobą, której należy się wystrzegać, jest ta, której ręce przelały niewinną krew. Pewnie teraz myślisz: Jeśli chodzi o mnie, to wszystko jest w porządku. Nigdy bym nie zaprosił mordercy z siekierą, żeby był w mojej drużynie służącej rozwojowi. Tutaj nie ma żadnego problemu. Jednak zasada zawarta w tym fragmencie dotyczy czegoś więcej niż fizycznego przelania krwi. Niewinnych ludzi można zniszczyć na wiele sposobów. Dzieje się tak za każdym razem, gdy słabi lub bezbronni zostają zdominowani przez silnych. Za każdym razem, gdy się tak dzieje, Bóg tego nienawidzi.

Autor przywołanego fragmentu nakazuje unikać ludzi wykorzystujących władzę i rozstawiających innych po kątach. Unikać ludzi, którzy dewaluują innych. Unikać ludzi, których serca są nieczułe na cierpienie, trudności i potrzeby widoczne dookoła nich. Unikać ludzi, którzy wykorzystują wrażliwość innych. Mogę się założyć, że jeśli zwiążesz się z takimi ludźmi, pewnego dnia też staniesz się ofiarą ich niewrażliwości i nadużywania władzy. Co gorsza, ich sposób myślenia, mówienia i działania łatwo może zacząć udzielać się i tobie. Czy chcesz stać się tak okrutny i bez serca jak oni?

Dodatkowo księga uczy nas też, by unikać serc, co knują złe plany, i nóg, co biegną prędko do zbrodni. Pisarz nakazuje nam czujność w stosunku do każdego, kto planuje, wprowadza w życie, a potem usprawiedliwia ciemne, nielegalne lub złe plany. Są to przerażający ludzie, którzy mogą ściągnąć klęskę na każdą grupę swych towarzyszy.

Kilka lat temu spotkałem chrześcijańskiego lidera, który czuł się wezwany przez Boga, by poświęcić życie do działania przeciw producentom i dystrybutorom pornografii. W czasie kiedy z nim rozmawiałem, zajmował się tym już kilkanaście lat i dowiedział się więcej, niż ktokolwiek chciałby wiedzieć o przemyśle pornograficznym. Wysłuchawszy go, zapytałem, jakiego rodzaju człowiek mógłby zbudować karierę na pornografii, szczególnie na pornografii dziecięcej.

Odpowiedział: „Byłbyś zdumiony tym, jak ludzie potrafią to usprawiedliwiać. W przemyśle pornograficznym reżyserzy nazywają to, co się dzieje w łóżku, «działaniem». Rząd odwraca sprawę i nazywa to «sztuką». Producenci i dystrybutorzy nazywają to «wolną inicjatywą». Sklepy z filmami wideo nazywają to «rozrywką». Konsumenci kupujący te śmiecie nazywają to «nocą dobrej zabawy». I podczas gdy toczy się cała ta diabelska racjonalizacja, tysiące dziecięcych umysłów i ciał jest nadużywanych i niszczonych”.

Każda osoba, która usprawiedliwia uczestnictwo lub utrwalanie złego systemu, takiego jak przemysł pornograficzny, jest kimś, z kim nie możemy być blisko. Ale przyjrzyjmy się mniej ekstremalnemu przykładowi. Co z człowiekiem układającym biznesplan na granicy legalności? Nawet jeśli przekroczy od czasu do czasu granicę prawa, to nie dba o to, dopóki go nie złapią. Czy chcesz przebywać z kimś o tak chwiejnym charakterze? Albo co z kobietą, która znajduje sposób, by finanse z konta służbowego zaspokajały sporą część jej osobistych wydatków na życie? Czy chciałbyś mieć tę kobietę w swej własnej drużynie służącej rozwojowi?

Nieuczciwych intrygantów powinno męczyć nieczyste sumienie, dopóki nie zdecydują się zmienić. Jeśli tego nie zrobią, jeśli będą mogli żyć na swój oszukańczy sposób, musimy trzymać ich na dystans.

Kluczowy wybór

Kolejną osobą, której należy unikać, jest fałszywy świadek. W pierwszej chwili brzmi to jak kolejne ostrzeżenie przed człowiekiem o kłamliwym języku. Jednak czerwone światło w tym wersecie wiąże się ze specyficzną formą kłamstwa: oszczerczym językiem. Jeśli spotkamy kogoś, kto spieszy się z przekazaniem niszczącej wiadomości o osobie trzeciej lub nie może utrzymać w tajemnicy poufnych informacji, musimy pójść w przeciwnym kierunku, i to szybko. To nie jest bezpieczna osoba, do której można się zbliżyć.

Być może fakt pełnienia publicznej posługi uczynił mnie niezwykle wrażliwym na kwestie prywatności i zaufania, ale bez względu na przyczynę nie mogę swobodnie rozmawiać, jeśli zauważę, że osoba, z którą przebywam, ma skłonność do mówienia o kimś w sposób nierozważny, nieuczciwy lub złośliwy. Nawet w przypadkowych sytuacjach towarzyskich, jeśli jestem w pobliżu osoby o długim języku, milczę. Rezygnuję z konwersacji przy stole, uważając, że cokolwiek wyjdzie z moich ust, najprawdopodobniej rozejdzie się po całej okolicy, a ja już nie mam do tego zdrowia.

Jak powiedziałem na początku tego rozdziału, połowa spaceru to rozmowa. Jedną z głównych przyczyn, dla których idziemy przez życie z innymi, jest potrzeba odczuwania obecności ludzi, przed którymi możemy otworzyć nasze dusze; ludzi, z którymi możemy podzielić się naszymi sekretami, wyjawić nasze marzenia, wyznać nasze grzechy, obawy i niepowodzenia. Ale nie możemy tego zrobić bez całkowitej pewności, że cokolwiek powiemy, nie zostanie nigdy — bez względu na okoliczności — nieodpowiedzialnie powtórzone.

Druga strona tego ostrzeżenia jest jak palec wymierzony w nasze własne serce; przypomina, że niewiele grzechów można popełnić tak łatwo jak grzech oszczerstwa. Wszyscy mamy grzeszne skłonności i wewnętrzne zranienia — brak poczucia bezpieczeństwa, strach, zazdrość, egoizm — które skłaniają nas do użycia nierozważnych bądź nieuczciwych słów, podkopujących innych ludzi albo rujnujących ich reputację. Ostatnią rzeczą, której potrzebujemy, jest przebywanie z ludźmi mającymi nawyk ulegania tym pokusom. Po jakim czasie i my zaczniemy wydawać fałszywe świadectwa przeciw innym? Dlatego autor Księgi Przysłów nakazuje nam unikać takich ludzi. Uchroni nas to przed zranieniem i zmniejszy prawdopodobieństwo, że sami popadniemy w tę grzeszną praktykę.

Ostatniego rodzaju osoba, której nie powinniśmy dopuszczać do naszego osobistego zespołu służącego rozwojowi, to ta, co wznieca kłótnie wśród braci. Księga Przysłów stwierdza: „Człowiek przewrotny wznieca kłótnie” (16, 28a). Czy znacie kogoś, kto często wywołuje konflikty? Czy kiedykolwiek próbowaliście nawiązać bliższe relację z kimś, kto pielęgnuje urazy, zawsze mu czegoś brakuje, wymaga wielkich przeprosin bądź chronicznie nie potrafi wybaczać?

Księga Przysłów mówi, że tacy ludzie są przewrotni, dążą do tego, co jest złe. Biblia nie uważa kłótliwości za dziwactwo, które mamy tolerować. Jest ona całkowitym wypaczeniem integralności, szacunku i wywyższenia dobra.

Dlaczego kłótliwość jest wypaczeniem? Ponieważ każda osoba, która w cudowny sposób została pojednana z Bogiem poprzez ofiarę Jezusa Chrystusa na krzyżu, otrzymała Ducha Świętego, a dzięki temu otrzymała też ducha pojednania. Oznacza to, że kiedykolwiek pojawia się problem w relacjach międzyludzkich, Duch Święty szepcze do takiej osoby: „Nie zaogniajmy tego. Nie upuszczajmy krwi i nie wywołujmy niepotrzebnych zniszczeń. Rozwiążmy to tak szybko, jak to jest możliwe”. Każdy, kto twierdzi, że jest naśladowcą Chrystusa, ale znajduje przyjemność we wzniecaniu kłótni, z własnej woli wybiera nieposłuszeństwo wobec głosu pojednania, który przemawia do jego sumienia, i z premedytacją odwraca się od tego, co jest właściwe. Taki człowiek wypacza Dobrą Nowinę o pojednaniu.

Osoba taka znajduje przyjemność w rozwodzeniu się nad sporami i poróżnianiu przyjaciół oraz nie może mieć stałego miejsca wśród ludzi, którzy chcą iść razem przez życie. Towarzysze podróży muszą w pełni ufać, że każdy członek zespołu będzie zdecydowany rozwiązywać spory i wprowadzać pokój. Spójrzmy na słowa Jezusa: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5, 9). Kogo wolałbyś mieć w swojej drużynie? Tego, który wznieca kłótnie między przyjaciółmi, czy tego, który wprowadza pokój? Tego, którego Biblia nazywa podstępnym, czy tego, którego Jezus nazywa błogosławionym? Do nas należy wybór.

Biegunowe przeciwieństwa

Przypomnijmy sobie. Autor Księgi Przysłów nakazuje nam nie zapraszać do kręgu naszych najbliższych przyjaciół ludzi o wyniosłych oczach, kłamliwym języku, okrutnych rękach, sercach knujących występne plany i stopach, które te plany wprowadzają w życie. Ustęp ten mówi nam także, byśmy unikali ludzi szerzących kłamstwa i celowo wzniecających kłótnie. Budowanie bliskich relacji z takimi osobami jest ryzykowną grą o wysoką stawkę i nie możemy sobie pozwolić na wchodzenie w nią.

Spójrzmy teraz ponownie na nasz kluczowy wers z Księgi Przysłów: „Kto z mądrym przestaje, nabywa mądrości, towarzysz głupców szkodę poniesie” (13, 20). Niniejsza książka jest o tym, jak sprawić, by życie układało się właściwie. Według Księgi Przysłów nie będzie udane, jeśli będziemy otaczać się niewłaściwymi ludźmi. Musimy iść z ludźmi mądrymi i pobożnymi.

Kim są ludzie mądrzy? Są oni przeciwieństwem głupców. Kim są ludzie pobożni? Są oni przeciwieństwem ludzi opisanych przed chwilą. Są to ludzie, których charakter zaprzecza siedmiu cechom „budzącym odrazę u Boga”.

Zamiast dumnej i aroganckiej osoby o wyniosłych oczach i poczuciu wyższości powinniśmy poszukać osoby pokornej, o duchu podatnym na nauki, osoby znajdującej przyjemność w służeniu i zachęcaniu innych, osoby, której bliski związek z Chrystusem pociąga ją do szczerej jedności ze wszystkim, co kocha Chrystus.

Zamiast osoby o kłamliwych ustach powinniśmy szukać kogoś, kto bije rekordy w prawdomówności. Powinniśmy wybierać przyjaciół, którzy poprzez własny przykład wciągają nas na wyższy poziom uczciwości, przyjaciół, których sama obecność skłania nas do pomyślenia, zanim przemówimy, i do stosowania standardów prawdomówności omawianych w poprzednim rozdziale. Prawdomówność jest na pierwszym miejscu listy cech, których szukam u przyjaciela. Potrzebuję wokół siebie ludzi, którzy bezwzględnie opowiadają się za uczciwością i nie obawiają się wymagać ode mnie tego samego.

Zamiast ludzi surowych, okrutnych, niewrażliwych, zamiast ludzi, którzy używają władzy i siły, by niszczyć słabych i niewinnych, musimy wybierać przyjaciół spośród osób o sercach czułych i miłosiernych. Począwszy od słów proroków ze Starego Testamentu po słowa Jezusa w Nowym Testamencie, Biblia wzywa nas do walki o wolność, do podnoszenia uciśnionych, do uzdrawiania chorych, do troski o opuszczonych, pocieszania smutnych, służenia więźniom, karmienia i udzielania schronienia prawdziwie potrzebującym oraz do służenia na wiele innych sposobów. Wyobraź sobie, jak wyglądałby świat, gdybyśmy ty i ja byli bardziej podatni na te biblijne wezwania. Wyobraź sobie moc czynienia dobra, która wyzwoli się w grupie przyjaciół pobudzających się nawzajem do aktów autentycznej miłości i łaski.

Zamiast ludzi, którzy opracowują plany i utrwalają praktyki balansujące na granicy legalności lub moralności, musimy szukać przyjaciół wysoce uczciwych, którym nie można nic zarzucić, przyjaciół, którzy będą nas pociągać ku idealnym cechom charakteru. Jeśli spotkamy osobę o tak czystym sercu, że nasze sumienie nieco nas ukłuje, powinniśmy rozważyć wejście z nią w głębszą przyjaźń. Jeśli sami naprawdę chcemy stać się ludźmi o czystych sercach, to małe, niewygodne ukłucie naszego sumienia może być właśnie tym, czego potrzebujemy. Może nas ono podtrzymać w podążaniu ścieżką uczciwości, właśnie tam, gdzie Bóg chce, abyśmy byli.

Zamiast osoby o długim języku, która zawiedzie zaufanie i być może złamie nam serce, trzeba nam szukać ludzi, przed którymi możemy otworzyć nasze serca i dusze, wiedząc, że złoto w skarbcach amerykańskiego banku federalnego w Forcie Knox jest słabiej strzeżone niż informacje, którymi się właśnie podzieliliśmy. Tacy przyjaciele stworzą nam bezpieczną przestrzeń, w której możemy autentycznie odkrywać głębszą rzeczywistość naszego duchowego, emocjonalnego i towarzyskiego życia. Dokonując tego w kontekście kochającej wspólnoty chrześcijańskiej, będziemy mogli osiągnąć taki poziom wzrostu i uzdrowienia, do jakiego nie doszlibyśmy w żaden inny sposób.

Zamiast osób kłótliwych należy szukać przyjaciół pojednawczych, skorych do przebaczenia, którzy zdecydowani są szybko rozwiązywać konflikty. Różnice zdań są nieuniknione we wszystkich międzyludzkich stosunkach, ale jeśli poróżnieni ludzie pragną poddać się wewnętrznemu wezwaniu Ducha Świętego, to konflikt może stać się drogą do osobistego rozwoju i głębszych relacji.

Czy to nie brzmi dobrze: być otoczonym niewielką grupą ludzi o pokornych duszach, uczciwych słowach, usłużnych rękach, czystych sercach, uważnych uszach i pojednawczych duszach? Czy chciałbyś iść przez życie z takimi przyjaciółmi? Czy jesteś gotowy aktywnie wchodzić w poważne relacje z mądrymi ludźmi? A może oznacza to dla ciebie zbyt dużo pracy lub wydaje się nierealne? Czy obawiasz się, że dla ciebie jest za późno, by stworzyć zgodny zespół? Jeśli tak, to czytaj dalej. Wszystko, co napisałem do tego momentu, wynika ze zdrowego rozsądku; jest to ogólny przegląd tego, co większość ludzi już pewnie wie. Ale następny rozdział jest o wejściu w zakręt — zakręt do bananowego pokoju.

 

W bananowym pokoju

Bananowy pokój był dźwiękoszczelnym pomieszczeniem o kontrolowanej temperaturze w magazynie firmy mojej rodziny. Gdy pracowałem w niej jako nastolatek, wiedziałem, że kiedy mój ojciec zabierał kogoś do bananowego pokoju, robił to po to, by przeprowadzić z tą osobą strategiczną rozmowę. Kiedy ja czy inni zatrudnieni słyszeliśmy, że wzywał pracownika do bananowego pokoju, myśleliśmy: „O mój Boże. To musi być coś poważnego”. Wiedzieliśmy, że pójścia z Haroldem do bananowego pokoju nigdy nie można traktować lekko.

No cóż, teraz jest czas na rozmowę w bananowym pokoju. To poważne wyzwanie, jakie Ci rzucam.

Pełnię swą posługę już ponad dwadzieścia lat. W tym czasie widziałem dosłownie tysiące ludzi dojrzałych duchowo, inteligentnych, o dobrych intencjach, szukających zawzięcie aż do skutku właściwego lekarza, właściwego dentysty, właściwego księgowego, właściwego prawnika, a nawet właściwego trenera tenisa. Ale kiedy dochodziło do szukania właściwych przyjaciół, by iść z nimi przez resztę życia, nie było już żadnej wytrwałości, żadnych starannych poszukiwań, żadnego aktywnego pościgu. Jeśli chodzi o przyjaźń, ci skądinąd myślący i energiczni ludzie wydawali się pasywni, niezainteresowani i pozbawieni motywacji.

Takie podejście nigdy nie miało dla mnie sensu i mam nadzieję, że nigdy nie będzie mieć. Obok naszych najbliższych rodzin to nasi bliscy przyjaciele najbardziej przyczyniają się do naszego osobistego wzrostu i radości. Stanowią oni niezwykłe bogactwo wnikliwości, mądrości i dobrych rad. Zwiększają nasze przyjemności i zmniejszają nasz ból. Wzbogacają jakość naszego życia o wiele bardziej niż jakikolwiek osiągnięty cel, jakiekolwiek uzyskane dobro materialne czy jakakolwiek zdobyta pozycja.

Moim skromnym zdaniem życie traci połowę sensu, kiedy nie dzielimy go z bliskimi przyjaciółmi. Cóż warte są: urodziny, rocznica czy ukończenie szkoły bez przyjaciół, z którymi można by to uczcić? Cóż wart jest awans bez przyjaciół, którzy dzieliliby tę radość? Cóż warte są jadalnia, wspólny pokój, podwórko za domem, weranda, pokój gościnny, chata czy łódź bez przyjaciół, którzy by je wypełnili? Urodziliśmy się, by doświadczać życia w małych wspólnotach bliskich przyjaciół. Oni dodają koloru czarno-białym zdarzeniom dnia codziennego.

Przyjaciele wspomagają nas także wtedy, gdy nas lub nasze rodziny dotknie jakaś tragedia. To oni są tymi, do których można przylgnąć, kiedy dzwoni telefon, a słowa po drugiej stronie linii mrożą nam krew w żyłach. Chociaż bardzo nie lubię o tym myśleć, wiem, że będą takie telefony i nie chcę być sam, kiedy się to stanie. A ty? Księga Przysłów mówi: „Przyjaciel kocha w każdym czasie, ale brat się rodzi w nieszczęściu” (17, 17). Stała miłość i pomoc w trudnych chwilach to dwa bezcenne dary, które ofiarują nam bliscy przyjaciele — bracia i siostry. Dlaczego ich nie szukać?

Życie i śmierć

Prawie dwadzieścia lat temu byłem bardzo zdecydowany, aby zebrać na całe życie osobistą drużynę służącą rozwojowi. Człowiek, którego szanowałem, poradził mi, bym wybrał w sposób przemyślany kilku ludzi, z którymi mógłbym iść przez następną część mojego życia. Byłem wystarczająco naiwny, by myśleć: Może to jest coś warte. Może to będzie działać. Wybrałem trzech mężczyzn z mojego Kościoła; wszyscy byli starsi ode mnie, ale mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Razem chcieliśmy ustalić, co oznacza dla nas życie we wspólnocie.

Zaczęliśmy spotykać się na lunchach, a potem odbyliśmy razem kilka wycieczek. Powoli zaczęliśmy otwierać przed sobą serca i dusze, a nie było to mało dla trzech biznesmenów w średnim wieku i dwudziestopięcioletniego pastora. W końcu weszliśmy w takie relacje, jakich żaden z nas wcześniej nie doświadczał. Z czasem odczuwaliśmy coraz większą wolność w odsłanianiu naszych sekretów, we wzajemnych konfrontacjach z naszymi grzechami, błędami czy niewłaściwymi osądami, w dodawaniu sobie otuchy i ogólnie we wzajemnym pomaganiu sobie w rozwoju. Było to zachwycające i wspaniałe. Określaliśmy siebie jako grupę braci.

Nagle, w połowie tej wielkiej przygody, jeden z nas dowiedział się, że ma guza mózgu. Nigdy nie zapomnę tych dni, kiedy we trzech jeździliśmy z powagą do jego domu. Był on silnym, wspaniałym mężczyzną, który z powodzeniem prowadził biznes i zatrudniał kilkuset pracowników. Był także kochającym mężem oraz oddanym ojcem i ojczymem. Ale wtedy siedział w salonie na kanapie, w szlafroku, tracił włosy, kolory, siłę — umierał. Siedzieliśmy z nim godzinami. Opowiadaliśmy mu kawały. Czytaliśmy mu Biblię. Modliliśmy się z nim. Prowadziliśmy go do łazienki. Pomagaliśmy mu położyć się do łóżka, kiedy był zmęczony.

Co wieczór odjeżdżaliśmy z jego domu z gardłem ściśniętym tak bardzo, że nie mogliśmy nawet rozmawiać. Potem, kiedy nie mógł już być pielęgnowany w domu, siedzieliśmy w sali szpitalnej, ściszonym głosem opowiadając różne historie, wspominając i modląc się.

A potem otrzymaliśmy telefon, że zbliża się koniec. We trzech rzuciliśmy wszystko i pośpieszyliśmy do szpitala. Spotkaliśmy się w holu i skierowaliśmy się ze strachem w stronę windy. Zanim dotarliśmy do jego sali, on już umarł; staliśmy przy jego łóżku, gdy lekarz przykrywał mu głowę prześcieradłem. Potem poszliśmy do restauracji naprzeciwko szpitala i siedzieliśmy w niemym żalu.

Pamiętam, kiedy przemawiałem na nabożeństwie pogrzebowym. Dwaj pozostali mężczyźni usługiwali, trzymając trumnę. Pamiętam ceremonię nad grobem. Pamiętam, jak we trzech wracaliśmy do samochodów, a w oddali dzwonki w dzwonnicy wydzwaniały Amazing Grace. Pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj. Te wspomnienia są niemal namacalne, są tak żywe.

Ból smutku nie był tym, czego się spodziewaliśmy, gdy wchodziliśmy w przymierze przyjaźni. Jednak przez cały ten okres wiedzieliśmy, że robimy najlepszą z możliwych rzeczy, jakie mogliśmy zrobić. Przeżywaliśmy życie — i śmierć — razem. Żyliśmy, kochaliśmy, wzrastaliśmy, zmienialiśmy się, śmialiśmy się i płakali wśród przeciwności całą drogę aż do końca. Później wszyscy będziemy wspominać ten okres jako najbogatszy czas naszego życia.

Konieczne ryzyko

To życie, które ty i ja przeżywamy dzisiaj, jest życiem realnym. To nie jest rozgrzewka przed filmem. To nie jest przedpremierowy pokaz. To jest jedna jedyna szansa, którą dostajemy w tej wielkiej przygodzie zwanej życiem. Biblia mówi, że zaplanowano ją tak, by doświadczać jej we wspólnocie. Tak więc jedną z najbardziej krytycznych decyzji, przed jaką stoimy, jest wybór ludzi, z którymi mamy tę przygodę przeżyć.

Chcę, żeby te słowa głośno wybrzmiały. Chcę, by ludzie pasywni zapalili się do przyjaźni. Łatwo ci mówić, że masz ważniejsze rzeczy do zrobienia, że znalezienie ludzi, którzy mają się do ciebie przyłączyć na tę wielką życiową przygodę, nie jest twoją najbardziej palącą sprawą. Nie myśl, że jeśli poczekasz wystarczająco długo, trzech bliskich przyjaciół pojawi się na twojej werandzie, zadzwoni do drzwi i powie: „Oto jesteśmy. Przeżyjmy razem resztę życia”. To nie działa w ten sposób.

Wszyscy musimy przejawiać inicjatywę w tej dziedzinie. Musimy zaryzykować. Jeśli chcemy, by życie ułożyło się nam właściwie, musimy skompletować osobistą grupę służącą rozwojowi. Jeśli chcemy stać się w pełni według Bożych planów, musimy otoczyć się dobrymi ludźmi, którzy potrafią stawiać nam zadania i nas zachęcać. Jeśli chcemy w pełni doświadczyć przygody życia, musimy zebrać grupę przyjaciół zdolnych dzielić z nami radości i smutki. Jeśli mamy tylko jedną szansę w życiu, to dlaczego nie wykorzystać jej tak, jak chciałby Bóg?

Dlaczego nie złączyć rąk z braćmi i siostrami i nie pójść wspólnie z nimi?

Jak zacząć? Zacznij od spotykania się tak często jak to jest możliwe z ludźmi, którzy mogliby być potencjalnymi towarzyszami na Twojej drodze życia. Pewnie znasz miejsca, działalność i wydarzenia przyciągające tego rodzaju ludzi, których wpływ na Twoje życie byłby przez Ciebie pożądany. Pewnie wiesz, gdzie znajdziesz ludzi bardzo starających się poznać Boga lepiej i wzbogacić otoczenie swoim czasem, energią i talentami. Zacznij spędzać czas tam, gdzie tacy ludzie mieszkają, pracują, bawią się i chodzą do kościoła. Wtedy bądź gotowy, by uczynić pierwszy krok. Przedstaw się. Uściśnij rękę. Zacznij rozmowę. Zaproś.

Pewnego niedzielnego poranka, jesienią 1976 roku pewien człowiek wyszedł z Willow Creek Theater, gdzie wraz z grupą uczniów szkoły średniej i studentów rok wcześniej otworzyłem kościół. Przeszedł obok mnie i wyszedł przez szklane drzwi prowadzące na parking. Następnie zatrzymał się, odwrócił, uścisnął moją rękę i powiedział: „Czy chciałby pan zagrać ze mną w rakietki w tym tygodniu?”. Ostatecznie został on członkiem rady parafialnej w moim kościele i, co znacznie ważniejsze, jednym z uprzywilejowanych członków małej grupy braci, którą przed chwilą ci opisałem. On i ja jesteśmy nadal bliskimi przyjaciółmi i będziemy nimi aż do dnia śmierci jednego z nas.

Co by było, gdyby nie uczynił tego pierwszego kroku w moim kierunku? Ile wielkich doświadczeń stracilibyśmy w czasie tych kilkudziesięciu lat naszej przyjaźni?

Przygoda czeka. Jedynym sposobem na uniknięcie czytania za pięć lat podobnego rozdziału jak ten i trwania w obecnym stanie relacji jest podjęcie pierwszych kroków. Może jedna, dwie lub trzy spośród osób, które spotkasz, wejdzie do grona Twoich przyjaciół na całe życie. Nie trzeba dużo czasu, by odkryć, jak wspaniale jest wiedzieć, że istnieje kilku ludzi na świecie, którzy Cię znają, kochają i są Ci głęboko oddani.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama