Zeświecczenie, religijność magiczna, fascynacja złem i szukanie sensacji – to dziś największe zagrożenia dla wiary

Wiara nie ma nic wspólnego z dziwactwem, magicznym podejściem do rzeczywistości albo sentymentalizmem. Nie chodzi w niej o sensacje, ale o stały i systematyczny rozwój duchowy, w relacji z Chrystusem – przypomina dokument „O właściwym rozumieniu chrześcijańskiej religijności”.

Z ks. dr. hab. Antonim Nadbrzeżnym, profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, sekretarzem Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.

Czy wydany przed kilkoma tygodniami dokument „O właściwym rozumieniu chrześcijańskiej religijności” to efekt dostrzeżenia jakiegoś szczególnego problemu w kwestii wypaczeń religijności?

Opublikowany przez Komisję Nauki Wiary dokument to przede wszystkim wyraz troski o głęboką, zdrową i dojrzałą religijność ludzi wierzących. Jest ona dla nas darem i zadaniem. Występujące niekiedy wypaczenia religijności skłaniają do odpowiedzialnej refleksji na temat ich przyczyn i pobudzają do poszukiwania skutecznych środków zaradczych. Dokument stanowi zachętę do uczciwego spojrzenia na stan naszej religijności i uświadomienia sobie pewnych niebezpieczeństw, które mogą jej grozić. Nie chodzi o potęgowanie atmosfery lęku, lecz o kształtowanie kultury naszej wiary.

Dokument dzieli się na dwie części. Pierwsza przedstawia właściwą wizję cnoty religijności. Niby intuicyjnie czujemy, czym ona jest, a jak przyjdzie co do czego, mamy z tym kłopot. Raz jest jej za mało, innym razem za dużo. Na jakich filarach powinna opierać się zdrowa religijność?

Chrześcijańska religijność nie jest dowolnym wytworem ludzkiej wyobraźni i woli, lecz stanowi wyraz żywej wiary będącej naszą odpowiedzią na Boże Objawienie. Prawdziwa religijność wyrasta zatem na fundamencie  nadprzyrodzonych darów Bożych: wiary, nadziei i miłości. Jest rzeczywistością złożoną, ale jednocześnie niezwykle delikatną. Ma charakter personalistyczny i dialogiczny. Angażuje całą ludzką osobę, jej rozum, wolę i uczucia. Rodzi się w głębi serca, a następnie wyraża w rozmaitych aktach zewnętrznych, zwłaszcza w kulcie i czynach miłosierdzia. Zdrowa religijność kształtuje się w nieustannym dialogu z Bogiem, we współpracy z Jego łaską, w relacji z Duchem Świętym, który zawsze przychodzi z pomocą, gdy nie potrafimy się właściwie modlić. Dla Kościoła będącego pielgrzymującą wspólnotą wierzących Maryja stanowi szczególny wzór dojrzałej religijności. Jest naszą duchową Matką, która uczy, jak kontemplować oblicze Chrystusa w codziennym życiu naznaczonym pośpiechem i niepewnością.

Czasami między normalnością a dziwactwem przebiega tylko cienka granica umiaru, który jest warunkiem każdej cnoty. Problem w tym, że współczesnemu człowiekowi coraz trudniej ten umiar znaleźć i zachować. Czym to skutkuje?

Jedną z cech współczesnej kultury jest duża mobilność. Przemieszczamy się szybko z miejsca na miejsce, jesteśmy bombardowani tysiącami informacjami, doświadczamy przy tym coraz głębszego poczucia tymczasowości i samotności w tłumie. Tracimy umiar i równowagę. W takim kontekście łatwo popadamy w skrajności: od bierności do nadaktywności, od obojętności do nadgorliwości, od niedostatku do nadmiaru. Również w życiu duchowym coraz częściej odczuwamy zmęczenie, smutek, zniechęcenie i lęk. Potrzeba nam zatem wytchnienia w kojącym spotkaniu z Bogiem, zgodnie z mądrymi słowami św. Augustyna: „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Panu”. Szczera modlitwa stwarza taką szansę.

Najwięcej miejsca poświęcono chrześcijaństwu zsekularyzowanemu. Rozumiem, że to najpoważniejsze wyzwanie?

Chrześcijaństwo zeświecczone stanowi tylko pozornie atrakcyjną propozycję w dzisiejszej kulturze nadmiernego aktywizmu. Pomysły, aby zredukować chrześcijaństwo wyłącznie do sfery doczesnej, ziemskiej, czysto materialnej i praktycznej są niezwykle groźne. Prowadzą bowiem do uznawania Chrystusa jedynie za filantropa, propagatora humanistycznych wartości, rzecznika ubogich, „uniwersalnego mędrca”. W konsekwencji rodzi się jednostronna wizja chrześcijaństwa horyzontalnego, czysto ludzkiego, bez Boga, zbawienia, łaski, nawrócenia, sakramentów. Ustanowiony przez Chrystusa Kościół zostaje wówczas błędnie sprowadzony do jednej z wielu organizacji charytatywnych, ważnych, ale nie wykraczających poza doczesność. Tymczasem Kościół ze swej istoty jest nie tylko instytucją, ale przede wszystkim ludem Bożym, mistycznym Ciałem Chrystusa, powszechnym sakramentem zbawienia, wspólnotą osób zjednoczonych miłością Trójcy Świętej. Odarcie chrześcijaństwa z wymiaru nadprzyrodzonego prowadzi do utraty nadziei, która swe źródło może mieć tylko w łaskawym i miłosiernym Bogu.

W drugiej części dokument zwraca uwagę na wypaczenia. Które z nich szczególnie nam dzisiaj zagrażają? Na co powinniśmy uważać?

Istnieje wiele wypaczeń zagrażających ludziom wierzącym. Do najbardziej niebezpiecznych należą: zupełnie dowolne i prywatne interpretowanie Pisma Świętego, obsesyjnie negatywne nastawienie do nauczania papieża i biskupów, pomniejszanie znaczenia sakramentów świętych, negowanie wartości życia konsekrowanego, zwłaszcza zakonów kontemplacyjnych, a także próby zacierania różnic między stanem duchownym a świeckim w Kościele. Do niepokojących zjawisk należy ponadto zaliczyć kwestionowanie rozumienia Mszy św. jako uobecnienia ofiary Chrystusa oraz lekceważenie liturgii Kościoła. Te niebezpieczne tendencje są dziś, niestety, obecne.

Okazuje się, że również gorliwość religijna może zostać wypaczona. Czym to się przejawia?

Wypaczona gorliwość wyraża się m.in. w religijności zabobonnej. Przypisuje ona pewnym praktykom znaczenie magiczne. W konsekwencji chrześcijanin zaczyna błędnie myśleć, że źródło skuteczności tkwi w ilości odmawianych modlitw, a nie w miłosiernym i wszechmogącym Bogu. Innym niebezpieczeństwem w życiu religijnym jest niezdrowa pogoń za cudami, uporczywe tropienie wszędzie niezwykłych zjawisk, a niekiedy nawet żałosna próba wymuszania na Bogu, aby dokonał spektakularnych cudów w celu zaspokojenia ludzkiej ciekawości i żądzy sensacji. Taka postawa jest absolutnie niewłaściwa. Należy również unikać wszelkich katastroficznych wizji świata, irracjonalnych przepowiedni na temat przyszłości i skrajnie pesymistycznych interpretacji dziejów. Niestety, u ich podstaw leży fałszywa teza, że człowiek jest całkowicie zniszczony przez szatana i skazany wyłącznie na zło. W świetle wiary dostrzegamy, że człowiek zraniony przez grzech został odkupiony przez Chrystusa i dzięki mocy Jego łaski może stać się nowym stworzeniem, wyzwolonym z niewoli zła i wezwanym do życia w jedności z Trójcą Świętą.

No właśnie jednym z problemów, na jakie uwagę zwraca dokument, jest niezdrowa fascynacja światem złych duchów. Mam wrażenie, że dotyczy to nie tylko świeckich, ale i kapłanów. Bywa, że księża przeprowadzający egzorcyzmy dużo mówią o tym w internecie, u jednych budząc strach, a u innych nadmierne zainteresowanie.

Nadmierne zainteresowanie światem złych duchów może wynikać z dwóch powodów. Po pierwsze - z czystej pogoni za sensacją. Po drugie - z braku mocnej wiary w definitywne zwycięstwo Chrystusa nad szatanem. Trzeba przyznać, że wspomniane tu wypaczenie religijnej gorliwości może dotyczyć zarówno świeckich, jak i kapłanów. Zwłaszcza w kontekście posługi egzorcystów warto pamiętać o zachowaniu roztropności w słowach i działaniach. Trzeba mieć świadomość, że wszelkie nieodpowiedzialne wypowiedzi na temat sprawowania egzorcyzmów mogą skutkować kojarzeniem tej posługi z magią i w ten sposób przyczynić się do jej ośmieszenia.

Dokument zwraca uwagę także na kult świętych, który dzisiaj przeżywa renesans. I choć sama jestem „fanką” św. Rity, wychodząc kiedyś z nabożeństwa ku jej czci, usłyszałam rozmowę dwóch starszych pań: „Jak Pan Jezus nie pomoże, to św. Rita na pewno pomoże”. Skąd, zdaniem Księdza Profesora, bierze się to niewłaściwe rozumienie tajemnicy obcowania świętych?

Przyczyną tego może być bezkrytyczne przenoszenie pewnych czysto interesownych zachowań ludzkich na relacje między świętymi w niebie i nami tu, na ziemi. Ciągłe szukanie skutecznych i wpływowych protektorów w naszej codzienności może, niestety, skutkować skrajnie pragmatycznym myśleniem w dziedzinie wiary. Człowiek zaczyna błędnie pojmować wspólnotę świętych, próbując znaleźć i pozyskać dla siebie najbardziej „zaradnych i wpływowych” orędowników. Tymczasem warto pamiętać, że oni nie są jakimiś „mniejszymi bogami”, lecz stanowią wspólnotę ludzi zbawionych przez Boga. Ich przykład nas poucza, a wstawiennicza modlitwa wspomaga. Pośrednicząca rola świętych jest całkowicie podporządkowana jedynemu i doskonałemu pośrednictwu Jezusa Chrystusa. Nieporozumieniem jest więc szukanie pomocy u świętych, sugerując, że mają oni większą moc sprawczą niż wcielony Syn Boży, Zbawiciel świata, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego.

Jak napisano, dokument ma być pomocą dla duszpasterzy i liderów wspólnot. Czy to oznacza, że Komisja Nauki Wiary postrzega je jako środowisko zagrożenia?

Nie, nie postrzega. Komisja wielokrotnie dawała wyraz temu, że wspólnoty i ruchy katolickie są wspaniałym owocem działania Ducha Świętego w Kościele. Zasługują więc na uznanie i wsparcie. To ważne i potrzebne środowisko integralnej formacji chrześcijańskiej. Tym bardziej warto czuwać, aby uniknąć ewentualnych zagrożeń. Dokument jest skierowany do wszystkich wiernych, którym leży na sercu troska o głęboką wiarę i właściwie rozumianą religijność. Jest dostępny na stronie internetowej Konferencji Episkopatu Polski. Z pewnością może stanowić pomoc dla duszpasterzy i liderów wspólnot, którzy z racji pełnionych funkcji podejmują szczególną odpowiedzialność za poprawny przekaz prawd wiary i odpowiedni kształt chrześcijańskiej religijności.

 

Echo Katolickie 27/2024

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama