Fragmenty książki "Sekrety modlitwy"
Jezus jest najdoskonalszym Mistrzem modlitwy. On wie, że jej drogą jest wtajemniczenie. Każda bowiem modlitwa jest nawiązaniem kontaktu z żywym Bogiem. Ktokolwiek więc chce wejść w ten kontakt, winien zatrzymać się nad wypowiedziami Jezusa na temat modlitwy. Winien odkryć metodę, jaką stosuje On, aby nauczyć swych uczniów modlitwy. Trzeba również podpatrzyć, w jaki sposób On sam kontaktuje się z Ojcem.
Celem kolejnego cyklu naszych rozważań będzie refleksja nad tekstami Ewangelii, w których jest widoczna troska Jezusa o to, byśmy nauczyli się modlitwy. Jest ona bowiem podstawowym chlebem życia religijnego. Jak oddech jest potrzebny do życia na ziemi, tak modlitwa jest potrzebna do życia religijnego. Szczęśliwy jest ten, kto opanował sztukę takiego duchowego oddechu pełną piersią i czystym, boskim tlenem.
W Kazaniu na Górze Jezus mówił:
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6, 5-6).
Mistrz z Nazaretu dostrzega poważne zagrożenie dla życia modlitwy, a jest nim wzgląd na ludzi. Modlitwa na pokaz nie podoba się Bogu. W środowisku żydowskim widocznie musiało być sporo takich pobożnych ludzi, którzy modlili się publicznie, chcąc na siebie zwrócić uwagę. Jezus przypomina, że całe życie religijne winno być dyskretne. Ono bowiem jest odniesieniem serca człowieka do Boga. Jeśli tego odniesienia braknie, to owo życie zanika.
Nie chodzi tu o nieustanną świadomość tego, że Bóg na mnie patrzy, ale o takie życie, w którym podświadomie jesteśmy pewni obecności Boga.
Jednym z ważnych sekretów modlitwy jest to, aby ona była bardziej funkcją podświadomości niż świadomości. Tak jak podświadomie oddychamy i rzadko dziękujemy Bogu za łyk tlenu, którym się co kilka sekund karmimy, tak i podświadomie winniśmy żyć obecnością Boga. Rzecz jednak w tym, że nie rodzimy się z rozbudowaną podświadomością, lecz w zdecydowanej mierze my decydujemy o tym, co w nią wkładamy. Jeśli włożymy w nią pieniądze, to ciągle będziemy myśleli o nich; jeśli włożymy lęk, to on będzie wypływał na pierwszy plan przy każdej okazji; jeśli podświadomość wypełnimy pretensjami do otaczającego nas świata, to opanuje nas narzekanie... Jeśli jednak w podświadomość wniknie miłość do drugiego człowieka, to ona dominuje w naszym życiu i przez tę miłość patrzymy na wszystko i na wszystkich. Tak jest, gdy człowiek się zakocha. Ten, kto świadomie i dobrowolnie „włoży” w swą podświadomość spoczywający na nim wzrok Boga, już bez tego wzroku nie potrafi żyć i na tym polega najważniejszy sekret modlitwy, której uczy Jezus.
Ten więc, kto umie się modlić, na chwilę przenosi z podświadomości do świadomości prawdę o obecności Boga w jego życiu tu i teraz. Ten, kto się dopiero uczy modlić, rozpoczyna od świadomości, że Bóg na niego patrzy i że go słucha, i przez systematyczne przeżywanie tej prawdy stara się o to, aby ją umieścić na stałe w swej podświadomości.
Z punktu widzenia praktycznego ważny jest czas na modlitwę; taki, aby w nim inni ludzie nie przeszkadzali w spotkaniu z Ojcem niebieskim. Nawet domownicy nie powinni tego czynić. Jeśli jeden z nich rozmawia z Ojcem, inni winni to uszanować.
Wielu znajduje swoje pięć minut na rozmowę z Ojcem zaraz po przebudzeniu. Najczęściej ma to miejsce po toalecie, gdy już są przygotowani do spotkania. Ono bowiem wymaga troski o wygląd oraz o kondycję ciała i ducha, dlatego o wiele łatwiej jest o dobrą modlitwę po umyciu się i po uczesaniu. Po wyjściu z łóżka „rozmamłani” nie chcemy się nawet pokazać na oczy ludziom, a co dopiero Bogu. Po pierwsze zatem należy zadbać o siebie. To jest przygotowanie do modlitwy.
Potrzebny jest także kącik; Jezus mówi o izdebce, w której najłatwiej jest nawiązać kontakt z Bogiem. Ciasnota naszych mieszkań często utrudnia znalezienie owego miejsca, a jednak dla chcącego nie ma trudności. Jedni się modlą, jak wstaje słońce, patrząc przez okno: inni spoglądają na wiszący na ścianie krzyż lub na obraz religijny. Jeszcze inni otwierają na kilka minut Pismo Święte lub ujmują w ręce różaniec. Stały czas i miejsce na modlitwę poranną pomaga w odnalezieniu wzroku Ojca, jaki na nas spoczywa. Ten wzrok porządkuje cały dzień. Po krótkiej modlitwie już wiemy, czego Ojciec oczekuje od nas przez najbliższe godziny. A ta wiedza jest kluczem do twórczego przeżycia dnia.
opr. aw/aw