Porzuć swoją przeszłość czyli o uzdrowieniu pamięci - fragmenty
VEUX-TU GUÉRIR?
© Éditions du Cerf
© dla polskiej edycji: LIST, Kraków 2004
ISBN 83-913496-6-7
Stowarzyszenie LIST
ul. Dominikańska 3/12, 31-043 Kraków
tel./fax: 012 423 11 99
e-mail: stow@list.media.pl
http://www.list.media.pl/
Przełożyła:
Zofia Pająk
Redakcja:
Elżbieta Konderak
Opracowanie graficzne, okładka:
Krystyna Dylik
LISTOWA BIBLIOTEKA tom 12
Uzdrowienie fizyczne często towarzyszy uzdrowieniu wewnętrznemu. To jest właśnie przypadek paralityka opisany w Ewangelii według św. Mateusza. Jezus najpierw uzdrawia jego duszę z wewnętrznego paraliżu, a dopiero potem leczy jego ciało. Mówi: Ufaj synu! Odpuszczają ci się twoje grzechy. Wstań, weź swoje łoże i idź do domu! . (Mt 9, 2, 6)
Niektóre grupy modlitewne, w tym zielonoświątkowe, entuzjastycznie głoszą całkowite i natychmiastowe uzdrowienie. Mówią: „Alleluja, Jezus cię uzdrowił. Idź w pokoju”. A jeśli ktoś nie otrzymuje łaski uzdrowienia, tłumaczą, że to z powodu jego małej wiary. Chory idzie do innego „głosiciela wiary”, jak ich nazywają, i pyta: „Co się dzieje? Dlaczego się nie udało?” i słyszy: „Brak ci wiary, nie możesz zostać uzdrowiony!” To tak, jakby tylko potrzebujący uzdrowienia byli ludźmi małej wiary, nigdy ci, którzy ją głoszą. Zrzuca się winę na potrzebującego uzdrowienia, zamiast wysłuchać spokojnie jego prośby i poprosić Jezusa o wysłuchanie modlitwy. Grupy te utrzymują, że uzdrowienie jest kwestią wiary, zapominając o tajemnicy Krzyża, o Bożej miłości, o stopniowym uzdrowieniu wymagającym czasu. To brak poszanowania dla człowieka, jego ciała i życia. Przekonanie, że można się obejść bez lekarzy, np. bez psychiatrów, ponieważ „Jezus wszystko może”, jest brakiem szacunku dla ludzkiej natury.
Czcij lekarza czcią należną z powodu jego posług,
albowiem i jego stworzył Pan.
Od Najwyższego pochodzi uzdrowienie,
i od Króla dar się otrzymuje. [...]
Pan stworzył z ziemi lekarstwa,
a człowiek mądry nie będzie nimi gardził. [...]
On dał ludziom wiedzę,
aby się wsławili dzięki Jego dziwnym dziełom. [...]
Synu, w chorobie swej nie odwracaj się od Pana,
ale módl się do Niego, a On cię uleczy. [...]
Potem sprowadź lekarza, bo jego też stworzył Pan,
nie odsuwaj się od niego, albowiem jest on ci potrzebny.
Jest czas, kiedy w ich rękach jest wyjście z choroby:
oni sami będą błagać Pana,
aby dał im moc przyniesienia ulgi
i uleczenia, celem zachowania życia . (Syr 38, 1-2, 4, 6, 9, 12-14)
Jeśli byliśmy świadkami uzdrowienia, zachowajmy dyskrecję. Tego wymaga proces dojrzewania wewnętrznego. Niedyskrecja może niepotrzebnie wzbudzić uczucie rozgoryczenia. Nie opowiadajmy o życiu innych. Nie należy również zbyt wcześnie prosić uzdrowionego o świadectwo, ponieważ może to zatrzymać lub skomplikować proces odzyskiwania zdrowia. Ktoś, kto uważa się za zdrowego, a w rzeczywistości zaledwie wszedł na drogę prowadzącą do uzdrowienia, dając świadectwo, ryzykuje utratę skupienia na Bożym działaniu. Jeśli znowu wpadnie w chorobę, będzie w dodatku odczuwał wyrzuty sumienia, że okłamał Pana Boga i innych. Wydaje mi się, że należy poczekać kilka miesięcy czy nawet rok. Ale kiedy nadejdzie czas pewności, uzdrowiony powinien dać świadectwo ustnie lub pisemnie ku chwale Bożej. Kiedy Chrystus czyni znaki i uzdrawia nas, opowiadajmy o tym innym, a stanie się to wsparciem dla ich wiary. Apostołowie powracający z misji zwoływali wspólnotę i opowiadali o wszystkim, czego dokonali. Mówili, w jaki sposób otworzyli bramy wiary przed poganami, jak uzdrawiali chorych i nawracali grzeszników. Siedemdziesięciu dwóch uczniów posłanych przez Chrystusa powróciło do Niego i powiedziało w zachwyceniu: Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają. ( Łk 10, 17)
Ale zachowajmy dla siebie „królewską tajemnicę”. Niektóre słowa miłości i znaki, które Bóg dla nas uczynił, powinny pozostać tajemnicą. Nie opowiadajmy o nich nikomu. Stawką jest nasza bliskość z Bogiem. Możemy opowiadać o cudach, które się wydarzyły w naszym życiu, o tym, w jaki sposób umocniona została nasza wiara, ale pewne tajemnice zachowajmy dla siebie.
Bądźmy cierpliwi w oczekiwaniu na łaskę, ponieważ często potrzebujemy czasu, by ją przyjąć. Oczekiwanie to trudny czas.
Uzdrowienie przypomina często wizytę u dentysty. Wiemy, że po wizycie poczujemy się lepiej, jednak zwlekamy z pójściem! Nie zawsze odczuwamy ból, lecz zawsze jesteśmy pod wrażeniem wizyty. Oto świadectwo uczestnika rekolekcji:
Po modlitwie o uzdrowienie odczuwałem gwałtowne emocje. Miałem wrażenie, że zostałem wewnętrznie złamany. Jednak nie chciałem się buntować. Zawierzyłem Bogu. Cierpliwie i z nadzieją czekałem aż On mnie wyzwoli. Sądzę, że tak się stało. Po naszym ostatnim spotkaniu modlitewnym odczułem potrzebę przypomnienia sobie bolesnych zranień. Teraz odczuwam potrzebę dawania świadectwa.
Nie spodziewajmy się, że całkowite uzdrowienie nastąpi natychmiast. To niebezpieczne i zwodnicze pragnienie. Kiedy podczas modlitwy o uleczenie zranień, spostrzegam, że osoba zraniona nie jest jeszcze przygotowana na radykalną zmianę życia, przerywam modlitwę. We wspólnocie często modlimy się o uzdrowienie jednej osoby przez wiele lat. Pamiętajmy, że Bóg pragnie uzdrawiać, a nie rozdrapywać rany. Każdy otrzymuje światło prawdy i łaskę uzdrowienia w zależności od swojej osobowości. Jezus ma czas. Człowiek potrzebuje wsparcia innych i ich modlitwy. Nic nie zastąpi codziennej cierpliwej i wiernej modlitwy rodziców za swoje dzieci, kapłana za swoich parafian, grupy modlitewnej za swoich członków. Może się jednak zdarzyć, że będziemy musieli zwrócić się w Kościele do kogoś, kto posiada dar uzdrawiania.
Żeby zrozumieć modlitwę, wyobraźmy sobie gąbkę
Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się inne członki . (1 Kor 12, 26)
Jeszcze raz to podkreślę: ci, którzy w Kościele modlą się o uzdrowienie, powinni pamiętać, że odzyskujący zdrowie potrzebują czasu. Być może potrzebują trzech tygodni, roku, a być może dwudziestu lat modlitwy i słuchania Słowa, by w sercu poczuć ulgę i miłość. Powinni cieszyć się dostrzegając choćby małe sygnały tego, że cierpiący nabierają chęci życia i stają się świadkami nadziei: Błogosławiony Bóg, Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga. ( 2 Kor, 1 3-4) Wytrwałość, cierpliwość, wspaniałomyślność i dobroć są pokarmem prawdziwej modlitwy. Odzyskujący zdrowie potrzebuje obecności innych ludzi i ich miłości. Taką metodą jest paterning, stosowany w przypadku upośledzonych i ciężko chorych dzieci. Osoby czuwające przy dziecku zmieniają się co kilka godzin. Nawet jeśli stan dziecka się nie polepsza, jest ono uczone samodzielności. Jeśli zamiast chodzić nauczy się choćby raczkować, jego mama odczuje radość! Jeśli po upływie pięciu lat dziecko podniesie rękę i obejmie mamę za szyję, dla niej to będzie cud! Pomiędzy „nic” i „wszystko” jest jeszcze słowo „bardziej”.
Czasem członkowie rodziny zamiast modlić się o uzdrowienie chorego czekają na kogoś, kto „lepiej się modli”. Zapominają, że Jezus jest blisko matki, która co wieczór nakłada swoje dłonie na chore dziecko i modli się o jego uzdrowienie. Matka, modląc się za dziecko, przejmuje w jakiś sposób jego ciężar, a Jezus pragnie uzdrowić całą rodzinę. Chora żona może poprosić męża, jeśli jest on chrześcijaninem, żeby się wspólnie pomodlili.
Żeby zrozumieć czym jest modlitwa, wyobraźmy sobie gąbkę. Jeśli zamoczymy ją w wodzie na krótko, będzie wilgotna, ale trudno będzie nią umyć stół — skrzypienie sygnalizuje, że wewnątrz jest sucha i twarda. Trzeba ją bardziej namoczyć. Podobnie bukiety kwiatów ułożone w gąbce zachowują świeżość i urodę krótko, na przykład przez trzy godziny, później więdną, z braku wilgoci. Czasem chcielibyśmy „poukładać” życie innych na swój sposób. Modlitwa, która nie wypływa z prawdziwej i bezinteresownej miłości do drugiego człowieka, z trudnością przechodzi przez bramę serca, zatrzymuje się, dostaje zadyszki. Taka modlitwa bardziej zubaża niż wzbogaca. Podobna jest właśnie do gąbki zanurzonej w wodzie tylko na chwilę, która nasiąkła wodą powierzchownie. Gąbka potrzebuje czasu, by wchłonąć wodę. Nie wyjmujmy jej zanim bąbelki powietrza nie ustąpią miejsca wodzie. A wtedy stanie się ciężka od wody.
Modląc się regularnie, nasiąkamy Bożą miłością. Nie biegnijmy od razu prosić o modlitwę kogoś, o kim sądzimy, że ma dar uzdrawiania. Sami też możemy wymodlić łaskę zdrowia dla siebie i innych. Oczywiście, Bóg może uzdrawiać i obdarzać łaską swój ludowi za pośrednictwem Bożych sług. Ale zacznijmy modlić się regularnie i uwierzmy, że słyszy także naszą modlitwę.
Miłość jest najpewniejszym nośnikiem uzdrowienia. Jedyne przykazanie, które Jezus nam zostawił, jest przykazaniem miłości — Kościół to wspólnota związana miłością. W Nowym Testamencie czytamy: Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak to się stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień. (Hbr 10, 24-25) Unikanie wspólnych spotkań, opuszczanie Mszy św., zaniedbywanie modlitwy w przekonaniu, że jej nie potrzebujemy, wystawia nas na niebezpieczeństwo. Im mniej jemy, tym mniejszy odczuwamy głód — im mniejszy odczuwamy głód, tym mniej jemy. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że tracimy na wadze i popadamy w chorobę. Tak samo jest z modlitwą. Im mniej się modlimy, tym mniejszą potrzebę modlitwy odczuwamy, a im mniejszą potrzebę modlitwy odczuwamy, tym mniej się modlimy. Pewnego dnia w ogóle przestajemy się modlić. I zaczynamy się wić z bólu.
We wspólnocie uczymy się relacji z innymi, pomagania sobie, dźwigania wzajemnie swoich ciężarów, miłości i wspólnie poszukujemy Boga. Miłość nie jest relacją jedynie między mną i Bogiem. Ona dotyczy także moich bliźnich. Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grze chów. W życiu rodzinnym i w pracy jest wiele miejsc pozbawionych miłości. Pospieszmy do miejsc nasiąkniętych miłością, zaczerpnijmy jej i przenieśmy tam, gdzie jej brakuje, nawet jeśli taka postawa dziwi i drażni innych. Kiedy kochamy osobę, za którą się modlimy, podążamy szybciej, Bóg, który jest Miłością, obdarza nas wieloma łaskami. Wszyscy żebrzemy o miłość i poszukujemy innych, do których moglibyśmy się zwrócić o pomoc, bo wszyscy czasem potrzebujemy pomocy. Nie pytajmy: „Masz stówę?”, lecz zastanówmy się, co sami możemy dać innym. Gdyby każdy przyjął taką postawę, miłość krążyłaby między ludźmi tak jak krew krąży w organizmie.
opr. aw/aw