Fragmenty przewodnika "Miłość i szacunek do samego siebie", mającego pomóc czytelnikowi w pełniejszym duchowym przyjęciu działania łaski Bożej
drogę, na której uświadamiamy sobie własną wartość, wytyczają osoby, które są nam szczególnie bliskie. Są to tzw. osoby znaczące[20]. Poprzez wyrażanie opinii o nas wywierają decydujący wpływ na wyobrażenie, jakie mamy o sobie. Zjawisko to można stosunkowo łatwo opisać wraz z różnymi jego wariantami na każdym z trzech etapów życia: w dzieciństwie, młodości i wieku dojrzałym.
W dzieciństwie osobami znaczącymi są dla nas zazwyczaj rodzice (szczególnie ojciec dla syna, a matka dla córki). Kiedy dziecko zaczyna posługiwać się rozumem, dostrzega własne niedostatki i zwraca się do rodziców, aby dowiedzieć się tego, co chce. Nieco później, wraz z osiągnięciem dojrzałości płciowej, człowiek wkracza w trudny, ale konieczny okres poszukiwania własnej tożsamości, niezależnej od opinii rodziców. W obu tych okresach, które mieszczą się między szóstym a dwunastym rokiem życia, podatność na wpływ rodziców i wychowawców jest całkowita. I jest to najlepszy moment, aby zaszczepić w dziecku dobre nawyki.
Wiek młodzieńczy to następny etap, który trwa na ogół od trzynastego do dwudziestego roku życia. W stosunku do poprzedniego okresu wyróżnia go stopniowa utrata dziecięcej podatności na wpływy dorosłych. Przejawia się to w formowaniu własnych opinii, niezależnych od rodziców i wychowawców. Rola rodziców jako przewodników staje się bardziej skomplikowana. W tym czasie rodzice pomagają dzieciom w budowaniu ich własnej wizji życia, szanując ich wolność. Towarzyszą im z bliska, ale jedynie wspierają w budowaniu niezależności, która jest ich prawem. Relacja autorytatywności powinna stopniowo ustępować miejsca relacji przyjaźni i zaufania. W innym razie zbyt opiekuńcza i zawłaszczająca postawa rodziców z całą pewnością uniemożliwi proces dojrzewania dzieci.
W wieku młodzieńczym najbardziej znaczącymi osobami są przyjaciele i ten ktoś, w kim jest się zakochanym. Młody człowiek zdaje sobie sprawę, że powinien znać swoją wartość. Na ogół jednak to mu się nie udaje. Chcąc się zatem dowartościować, uzależnia się od opinii tych, których najbardziej podziwia. Jeśli jednak nauczy się pokonywać ludzkie względy, bronić własnych opinii i otaczać się właściwymi przyjaciółmi — to znaczy osobami, które go cenią za to, kim jest, a nie za to, co może im dać — wszystko pójdzie dobrze. W przeciwnym razie nigdy nie odważy się pokazać, jaki jest, za to raczej zbrata się z pozbawionymi skrupułów kolegami. Skutki tego młodzieńczego mimetyzmu[21] mogą być fatalne. Jeśli młody człowiek obraca się w kręgu rówieśników o niskich wartościach moralnych, nie chcąc doświadczyć odrzucenia, będzie naśladował każde zachowanie, które akurat jest „na fali”. Mieszanka swobodnego seksu, zachowań przestępczych czy zażywania narkotyków jest tylko częścią długiej listy możliwości.
Szczególnym niepokojem napawają tzw. łatwe dziewczyny, które same się poniżają, oddając wdzięki pierwszemu lepszemu amantowi. Powodem tego jest nie tyle atrakcyjność seksualna, ile próżność. Aby się sobie podobać, potrzebują doznawać zachwytu ze strony chłopców, a potem chwalić się swoimi sukcesami przed wyemancypowanymi przyjaciółkami. Lewis zadaje sobie pytanie: „Czy w czasach dominacji stosunków pozamałżeńskich, więcej dziewictwa utracono z powodu posłuszeństwa Wenus, czy z powodu posłuszeństwa pokusie należenia do jakiejś wewnętrznej grupy”[22].
Pomiędzy dwudziestym i dwudziestym piątym rokiem życia, gdy człowiek jest w pełni młodości, oczekuje się już od niego wyboru osobistej postawy i stabilizacji życiowej. W okresie dorastania dzieci dla samopotwierdzenia[23] przyjmują na ogół postawy przeciwne do postaw rodziców. Ostateczne oderwanie przychodzi, gdy zaczynają uczyć się dialogu, gdy zdobywają własne poglądy i pozostają otwarci na ubogacające skutki, jakie przynosi wysłuchanie opinii innych. Zaczynają być pewni siebie, lecz już nie w sposób prostacki, ponieważ są także zdolni do zakwestionowania samych siebie. Działają swobodnie, realizując własną wizję życia, ale też z roztropnością, przyjmując rady innych osób. W końcu stają się wystarczająco dojrzali, aby zdać sobie sprawę, że życie jest szkołą, która nigdy się nie kończy.
Trzeci i ostateczny etap uświadamiania sobie własnej godności powinien wprowadzać w wiek dojrzały. Niestety, wiele osób rzekomo dorosłych kieruje się tymi samymi mechanizmami autoafirmacji, jakie obserwujemy w okresie dzieciństwa i dojrzewania. Jako osoby niedojrzałe pozwalają narzucać sobie cudze oceny własnej wartości, ponieważ same nie wiedzą, ile są warte, oraz przez całe życie odgrywają jakiś rodzaj komedii, coraz bardziej uciążliwej, gdyż z wiekiem ich pragnienie bycia kimś ważnym staje się zazwyczaj znacznie bardziej skomplikowane niż w dzieciństwie.
Wielu rzekomo dorosłych wciąż jest uzależnionych od opinii innych i nawet są w stanie poświęcić się jakiejś sprawie, byleby tylko się do nich dopasować. Jednak w gruncie rzeczy nie warto kierować się ludzkimi względami, ponieważ ludzie zazwyczaj oceniają nas według zewnętrznych kryteriów: czy jesteśmy sympatyczni, czy mamy drogi samochód itd. Jedynie osoby, które nas naprawdę kochają, zwracają bardziej uwagę na to, kim jesteśmy, niż na to, co posiadamy, wiemy czy możemy.
Względy ludzkie poważnie zagrażają autentyczności naszych relacji. Kiedyś w pewnym opowiadaniu natknąłem się na taką obserwację:
Gdy spotykamy się w kilka osób, nikt nie ośmiela się być sobą, takim, jakim jest w rzeczywistości, ponieważ boimy się być inni od tego, co sądzimy, jacy są nasi bliźni; z kolei nasi bliźni boją się odróżniać od tego, co sądzą o nas, jacy jesteśmy. I w konsekwencji wszyscy starają się być mniej pobożni, mniej zacni i mniej uczciwi, niż są w rzeczywistości. [...] To jest to, co nazywam współczesną hipokryzją. [...] Dawniej ludzie starali się udawać, że są lepsi, niż byli w istocie, a dzisiaj wszyscy chcą wydawać się gorsi. Dawniej człowiek mówił, że był na Mszy w niedzielę, nawet jeśli nie był, a dzisiaj mówi, że idzie pograć w golfa, i irytuje go, gdy przyjaciele odkrywają, że poszedł do kościoła. Innymi słowy: hipokryzja, która dawniej była tym, co pewien francuski pisarz nazwał haraczem, który wada płaci cnocie, dzisiaj jest haraczem, który cnota płaci na rzecz wady.[24]
Jedni, ponieważ nie czują się pewnie, zabiegają o szacunek; zazwyczaj są to osoby, które mają skłonność do patrzenia na siebie cudzymi oczami. Innym wydaje się, że już cieszą się ludzkimi względami; to osoby niezależne od kogokolwiek, nie przejmujące się tym, co mówią inni; dla nich liczy się to, co osiągają dzięki swojej samowystarczalności. Nie przywiązują wagi do opinii innych, ponieważ doskonale się bez nich obywają. Choć może też wchodzić tu w grę również mechanizm obronny. Czasami bowiem ci, którzy uważają się za niezależnych, w taki właśnie sposób zamykają się w sobie ze strachu, że zostaną odrzuceni, nawet jeśli się do tego nie przyznają. Bohater powieści Susanny Tamaro, który zawsze szczycił się tym, że jest niezależnego ducha, pod koniec życia przyznaje, iż w gruncie rzeczy kierował nim strach przed tym, że zostanie niedoceniony. W liście pożegnalnym do córki tak pisze:
Muszę ci powiedzieć, że zawsze się bałem tego, co wyróżniało mnie w życiu, co nazywałem zuchwałością, a co w rzeczywistości było paniką. Lęk przed tym, że sprawy nie potoczą się tak, jak zaplanowałem, strach przed przekroczeniem granicy, która nie przebiega przez umysł, ale przez serce, lęk przed miłością i tym, że nie będzie odwzajemniona. W końcu pozostaje tylko ten ludzki strach, i tak właśnie popada się w przeciętność. Miłość jest niczym most wiszący ponad próżnością... Ze strachu komplikujemy najbardziej zwykłe sprawy, a podążając za urojeniami naszego umysłu, prostą drogę przemieniamy w labirynt, z którego nie umiemy się już wydostać. Tak trudno jest zaakceptować surowość prostoty, pokorę poddania się.[25]
Co możemy zrobić, aby uniknąć zniewolenia względami ludzkimi? Wiadomo, że Chińczycy zazwyczaj czują się bardzo zawstydzeni, gdy publicznie popełnią jakiś błąd. Nazywają to utratą twarzy. Konfucjusz powiedział, że człowiek potrzebuje swojej twarzy tak jak drzewo potrzebuje kory. Lęk przed utratą twarzy znika jednak wobec tych, którzy nas naprawdę kochają. Dlatego tak ważne jest, aby poznać Kogoś, wobec kogo utrata twarzy jest niemożliwa. Mamy skłonność do przeglądania się w oczach innych niczym w lustrze, lecz nie istnieje lustro bardziej schlebiające niż oczy zakochanego. Dlatego musimy nauczyć się patrzeć na samych siebie oczami Boga. Tylko ten, kto wybiera Boga jako znaczącą Osobę, kroczy przez życie bez żadnych komplikacji. Dzieci są zależne od szacunku, jaki okazują im rodzice. Młodzi ludzie uzależniają się od oceny przyjaciół i osoby, w której są zakochani. Ale człowiek autentycznie dojrzały potrafi być niezależny od wszystkich, ponieważ patrzy na siebie oczami Boga Ojca.
[20] «Osoby znaczące» (psych.) — termin oznaczający osoby, które w procesie socjalizacji odgrywają istotną rolę w kształtowaniu się osobowości jednostki społecznej.
[21] «Mimetyzm» — ochronne upodabnianie się niektórych zwierząt kształtem lub barwą do otaczającego środowiska (przyp. red.).
[22] CSL, Diabelski toast, s. 33.
[23] «Samopotwierdzenie» (psych.) — silna potrzeba pozytywnego myślenia o sobie. Tendencja do podwyższania poczucia własnej wartości (przyp. red.).
[24] Bruce Marshall, El mundo, la carne y el Padre Smith, Círculo de Lectores, Barcelona 1962, ss. 111—112.
[25] Susanna Tamaro, Escucha mi voz, Seix Barral, Barcelona 2007, s. 203.
opr. ab/ab