O warunkach koniecznych do właściwego leczenia

Fragmenty książki "Środki zaradcze na choroby duszy"

O warunkach koniecznych do właściwego leczenia

Klaudiusz Aquaviva SJ

ŚRODKI ZARADCZE NA CHOROBY DUSZY

przekład ks. Stanisław Ziemiański SJ

Copyright © Wydawnictwo WAM 2003



Rozdział I

O warunkach koniecznych do właściwego leczenia

(2) By leczenie chorób duszy przebiegało właściwie i skutecznie, zarówno lekarz, jak i pacjent muszą spełnić pewne warunki, które w skrócie podamy. Przede wszystkim trzeba mieć zawsze na uwadze, jak wielki wobec Boga wzięliśmy na siebie obowiązek wzmacniania słabych itd.10 Stąd to św. Bazyli na pytanie, z jakim usposobieniem ma przełożony troszczyć się o innych, dał znakomitą odpowiedź: „Podobnie jak ten, kto świadczy posługę wobec wielu okrytych ranami, kto ociera ropę ściekającą z ran i w zależności od charakteru dolegliwości stosuje odpowiednie środki zaradcze, spełnia to zadanie na pewno nie dla wywyższenia się, lecz raczej jako wyraz pokory, zatroskania i wielkiego współczucia — tak samo, a może jeszcze o wiele bardziej, powinien przejmować się swoimi obowiązkami i brać sobie wszystko głęboko do serca ten, komu powierzono
troskę o jakąś prowincję, dla uleczenia całej społeczności braci, jako że jest sługą wszystkich i będzie musiał zdać sprawę z tego co uczynił dla każdego z nich”. Tyle
św. Bazyli.

Potrzeba więc ciągłego zastanawiania się i czujności. I nie bez racji u Kasjana11 ci, których duchowego leczenia się podejmujemy, nazywają się w języku medycznym „suscepti” — przyjęci, jako że przyjęliśmy ich, ręcząc za nich i biorąc za nich odpowiedzialność.

Niech więc przełożony, który przed Bogiem będzie musiał zdać sprawę, baczy na to, co ma czynić, czego się wystrzegać. To nas powinno mobilizować, abyśmy nie uważali się za niewinnych tylko dlatego, żeśmy, biernie się zachowując, niczego nie zrobili.  

(3) Taki to fundament założywszy i mając świadomość, że zbawienie pochodzi od Pana i że dzięki Jego Duchowi rodzi się w ludzkich sercach światło, życie i wszelkie dobro, niech się opiera [przełożony] nie na swej własnej roztropności i staraniu, lecz niech się ucieka do modlitwy i innych o nią prosi. Niczego bowiem nie zdziała zewnętrzne upomnienie, jeśli nie przemówi wewnętrzny Budziciel.

Dlatego boski Grzegorz tak mówi o przełożonym i o tym, który stara się innych do Boga prowadzić: „Ma on się odznaczać tak wielką miłością, by w jego natarczywym pragnieniu wyczuwało się, że nie tylko błaga, ale że jest samym błaganiem, ponieważ powinien tak gorąco pragnąć zbawienia wiernego ludu, by dzięki wewnętrznemu odczuciu wszelkie porywy serca skupiał na gorącej modlitwie”12

Bł. Hiob zaś, jak zanotował Kasjan13, codziennie za swych synów składał Panu Bogu ofiarę przebłagalną, pragnąc nie tyle, by jemu samemu stali się drodzy i bliscy, lecz Bogu.

(4) Niech nabierze wielkodusznego i ufnego przekonania, że choć niewątpliwie prawdą jest to, na co zwrócił uwagę św. Leon, iż leczenie zastarzałych chorób jest bardzo trudne i spóźnione, jednakże nie mniej pewnym jest też zdanie św. Bazylego, iż niczego takiego na świecie nie ma, czego by nie dało się naprawić, gdy się dołoży starań, ani nie ma tak poważnych wad, których nie dałoby się zwalczyć Bożą bojaźnią.

Ponadto na innym miejscu dowodzi on na przykładzie wziętym z przyrody, że wady wynikające z woli dają się jeszcze łatwiej naprawić. Z faktu bowiem, że kwaśne owoce granatu i gorzkie migdały można za pomocą pewnych zabiegów ogrodniczych zmienić w słodkie, jeśli wszczepi się żywiczny, soczysty klin z sosny do środka miąższu, wnioskuje: „Żaden człowiek obciążony jakąś wadą nie powinien tracić nadziei, wiedząc, jak ogrodnicy potrafią zmieniać właściwości roślin. Podobnie troska i staranie o zdobywanie cnót potrafią pokonać i przezwyciężyć wszelkie choroby duszy”. Nie należy więc upadać na duchu ani mierzyć wielkości zadania trudnościami, jakie się z nim wiążą, rozmiarami choroby czy też słabością naszych sił, lecz trzeba przystąpić do leczenia ze słowem Pańskim, z cierpliwością i nadzieją.

(5) Trudność bierze się przede wszystkim stąd, że podczas gdy w dziedzinie chorób fizycznych najbardziej doświadcza choroby i odczuwa ją sam chory i on ze wszystkich najbardziej chce wyzdrowieć, wzywa lekarza i pragnąc odzyskania zdrowia nie wzbrania się przed żadnym, choćby gorzkim i niemiłym lekarstwem, to w przypadku chorób duchowych dzieje się zupełnie inaczej — chory sam nie przyjmuje do wiadomości swej choroby, lekarza unika, leczenie przyjmuje opornie. Trzeba więc wynaleźć szczególnie przemyślne sposoby, by go przekonać o chorobie. Należy mu najpierw wytłumaczyć, że doświadczeni lekarze rozpoznają takie symptomy ukrytej choroby, jakich inni, a nawet sam chory nie dostrzegają. Dlatego raczej im trzeba wierzyć, zwłaszcza że ambicja i miłość własna stanowią poważne przeszkody w uznaniu własnej choroby.

Następnie należy nakłonić go do poddania się dokładniejszym badaniom; dalej, wskazać na pewne objawy, którym on zaprzeczyć nie może, bo tego rodzaju człowiek nie wie, że są to oznaki choroby lub nie zwraca na nie uwagi.

Wreszcie trzeba go gorąco zachęcić do modlitwy, ponieważ to jego [podejście] ma podstawę w braku światła i duchowego wyczucia. Niech zobaczy, jak dalekim jest od wyzdrowienia, skoro nawet nie przyznaje się do choroby. Jeśli więc tego nie czuje, niech w to uwierzy. Bo w sprawach duszy nie dzieje się tak, jak w sprawach ciała. Tu, gdy człowiek zdrowy przyjmuje lekarstwo, może ono raczej zaszkodzić. Tam, akt umartwienia i wyrzeczenia się siebie nie może nie przynieść owocu i wzmocnienia sił. Niech z Pisma Świętego zapożyczy (jak radzi św. Bazyli) zwierciadło, w którym zobaczy brzydotę zła, np. gniewliwości, pychy, uwłaczania czyjejś czci itp. oraz odpowiednie na swoją chorobę lekarstwa. Trzeba wyznać — powiada: to jest moja choroba! I tak jak ten, który przyszedłszy do lekarza i zobaczywszy spisy lekarstw, zastanawia się, co dla niego jest odpowiednie, tak samo — radzi — winien czynić i tamten, lecz jeszcze gorliwiej, by z pomocą lekarza poznał chorobę i przyjął właściwe lekarstwo.

I chociaż nie należy wątpić o tym, czy chory rzeczywiście chce i pragnie powrotu do zdrowia (któż bowiem byłby takim szaleńcem i straceńcem, zwłaszcza spośród tych, którzy porzuciwszy świat wstąpili do zakonu, by nie pragnął uzdrowienia?), to jednak może zabraknąć skutecznych motywów, by zmusić pacjenta do zażywania leków i to gorzkich. Dlatego rozsądny lekarz będzie się starał ostrożnie i cierpliwie łagodzić wszelkie tego rodzaju trudności, czy to opisując chorobę, czy wyzyskując nadarzające się okazje, czy też zręcznością postępowania, serdecznym podejściem, wreszcie łagodnością działania lekarstw, ich naturalnymi lub nabytymi — dzięki odpowiednim przyprawom a niekiedy poprzez urozmaicone sposoby ich podawania — walorami smakowymi.

Należy się spodziewać, że z chwilą gdy będzie się powoli poprawiał stan funkcjonowania organizmu14, [chory] zacznie w mniejszym stopniu bronić się przed lekami, do których odczuwał wstręt. Na razie jednak, dopóki się wzbrania (jest to bowiem wada woli, wada, którą można usunąć), niech przełożony wie, że do zadań lekarza należy także i to: postarać się, by tamten chciał. Gdy się tę trudność całkowicie usunie, a przynajmniej zmniejszy, to zauważy z wielką radością, jak chory z dnia na dzień staje się zdrowszy i silniejszy.

(6) By mógł skutecznie tego dokonać dla dobra brata, winien koniecznie „nakupić wonności”, tzn. postarać się o to, co jest wymagane ze strony jego samego. Wyjaśnia to znakomicie, posługując się symbolem zapachu, boski Bernard15.

Są trzy „zapachy”: umysłu, języka i ręki. „Zapachy” umysłu znów trzy: współczucie, gorliwa troska o prawość oraz duch roztropności. Niechaj umysł nasz — powiada —posiada ducha roztropności, by wybierając odpowiednią porę, potrafił stawiać właściwe wymagania, a przy tym wybaczać. Trzy „zapachy” języka to: łagodność w upominaniu, wymowność w zachęcaniu, skuteczność w przekonywaniu. „Zapachy” rąk w tej symbolice są też trzy: wstrzemięźliwość co do przyjemności cielesnych, miłosierdzie wobec współbraci, wytrwałość w pobożności. Można się temu dokładniej przyjrzeć, czytając Sermonem ad Abbates [Kazanie do opatów], bo tu podaliśmy to tylko w zarysie. Wszystkie one są niezbędnie potrzebne przełożonemu po to, by doprowadzić do pożądanej poprawy, i trzeba się o nie pilnie starać, aby nie doznać zawodu.

(7) Uzbrojony w takie pomoce, niech przystąpi do działania; niech podaje odpowiednie lekarstwa w zależności od rodzaju choroby, stosując środki przeciwne, tak jak o tym pouczają nasze Konstytucje, gdy idzie o pychę i inne złe skłonności, i jak św. Bazyli szczegółowo zaleca: Pragnienie próżnej chwały leczyć należy dawaniem zajęć upokarzających; czczą i bezczynną gadatliwość — milczeniem; nadmierne wylegiwanie się — czuwaniem i modlitwą; lenistwo — cięższymi pracami; wstrętne łakomstwo — postem; krytykanctwo — odseparowaniem od innych itp.

Lecz przy tym należy się starać, by te wszystkie środki były traktowane nie tyle jako narzucone przez przełożonego, ile raczej jako dobrowolnie przyjęte przez samego pacjenta. Powinien on sobie uświadomić, że gdy do sprawy podejdzie poważnie i tak, jak przystało na takiego, który naprawdę pragnie uzdrowienia, to poczuje się lepiej, i to wcześniej niż myślał. Doświadczenie zaś potwierdza to, co powiedział Mędrzec o owocach mądrości: „W jej służbie bowiem niewiele popracujesz, a wnet będziesz spożywał z jej owocu”16. Mądry lekarz duszy będzie jednak uważał, by uczynić to we właściwym czasie, naśladując w tym lekarzy chorób ciała. Kiedy bowiem św. Grzegorz powiedział do bpa Siagra, że lekarze nie dają chorym pewnych lekarstw świeżo przyrządzonych, dopóki się one przez jakiś czas nie wymacerują, dodał: „Gdyby bowiem dano lekarstwo przedwcześnie, z pewnością to, co miało przynieść zdrowie, groziłoby niebezpiecznymi powikłaniami17. Z tego powodu jednak nie należy posuwać się tak daleko, by w ogóle zaprzestać podawania lekarstwa, lecz, tak jak tamci czynią, zastosować jakieś lekarstwa łagodniejsze oraz takie, które nie budzą wstrętu u chorego, przepisać dietę, wzbudzić przy tym większe pragnienie wyzdrowienia, wreszcie przerwać kurację na jakiś czas, ale tylko jako odłożenie leczenia na później i wskazane złagodzenie, a nie jako szkodliwe niedbalstwo w trosce o chorego. Wielu bowiem przełożonych, widząc brak odpowiedniego usposobienia u podwładnego, nie tyle odkłada zastosowanie lekarstwa na odpowiednią porę, ile dopuszcza się niedbalstwa. Lecz o tym później.

(8) Niech się pilnie strzeże [przełożony], by pod pozorem łagodności lub z powodu wrodzonej nieśmiałości nie rezygnował z leczenia. Przeciwnie, niech zrozumie to i przemyśli, że wtedy bardziej kocha chorego i jest dla niego serdeczniejszy, gdy, jak powiada św. Grzegorz, nie oszczędzając go, oszczędza: „Ponieważ nie odkładając upomnienia, prędzej go od winy uwolni, bo zbyt łagodnie strofując, nie oszczędza; oszczędza go tylko wtedy, gdy doprowadza do poprawy”19. Cóż bowiem może być okrutniejszego od tego rodzaju miłosierdzia, które sprawia, że choroby się wzmagają i tak nasilają, że to, co można było uleczyć łagodnymi środkami, teraz wymaga operacji, a zarażają się i są zagrożone inne części organizmu i z powodu naszego niedbalstwa całe ciało szkodę ponosi? Niech się nie boi chory, jeśli pewne lekarstwa, które trzeba zażyć, wydają się mu zbyt gorzkie, bo nie mają one na celu sprawianie przyjemności zmysłom, lecz zdrowie.

Powiada Kasjan, że „nacinanie lub przypalanie, które się stosuje wobec pacjentów cierpiących na zaraźliwe wrzody, lekarz traktuje jako słuszne, pacjent — jako złe: Jak ostroga nie jest miła dla konia, tak konieczność poprawy nie jest miła dla winowajcy”19. Co więcej — dodaje św. Grzegorz20 — jeśli komuś chwilowo jakiś zakaz wydawał się przykry, z czasem, na skutek odniesionej korzyści duchowej, staje się przyjemny, dzięki temu, że nieprzyjaciel doznaje klęski w tym, przez co chciał zwyciężyć. Chociaż jednak lekarstwa wydają się gorzkie choremu, ten, kto leczy, czyni to, co do niego należy i czego bez winy zaniedbać nie może, oraz czyni to z miłości i wiedziony pragnieniem zdrowia pacjenta, którego mimo woli przy tym zasmuca; tym samym wobec Ojca wszystkowidzącego pomaga Jego dziecku, które otrzymał od Niego, by je leczyć.

(9) Zanim jednak przystąpi do leczenia chorego, niech się dobrze zastanowi i dokładnie przebada rodzaj choroby, budowę ciała i — jak powiada św. Grzegorz21 — temperament, tzn. czy jest wesołym sangwinikiem, czy smutnym melancholikiem, gwałtownym cholerykiem czy powolnym i ospałym flegmatykiem. Następnie niech zbada, jak długo trwa choroba, jakie lekarstwa zostały zastosowane, co pomagało, a co zaszkodziło; którzy z domowników sprzyjają poprawie zdrowia, a którzy, przeciwnie, mogą przeszkodzić. Znajomość tych wszystkich faktów może mu się przydać.

(10) Przede wszystkim jednak niech przełożony zbada samego siebie, najpierw, aby się upokorzyć, następnie zrobić wszystko, by stać się odpowiednim i poręcznym narzędziem w ręku Pana dla uleczenia Jego dziecka. To właśnie radzi uczynić św. Grzegorz: „Zastanówmy się — powiada —bo może jesteśmy tacy sami jak ci, których mamy poprawiać lub byliśmy tacy, tylko że zmieniliśmy się pod wpływem łaski Bożej. I dlatego strofujmy tym wstrzemięźliwiej i w większej pokorze serca, im bardziej dostrzegamy swoje odbicie w tych, których chcemy poprawić”22. Nigdy nie jest za mało podkreślać, jak wielkie to ma znaczenie dla treści lub sposobu upominania.

(11) Wydaje się, że rodzaje chorób duchowych można sprowadzić do szesnastu. Dla każdej z nich wskazano właściwe lekarstwo. Staraliśmy się zaś przede wszystkim o to (co jest szczególnie godne pochwały u lekarzy), by stosować prostsze i delikatniejsze lekarstwa; takie, które nie dlatego wydają się służyć zdrowiu, że są przykre, lecz takie, które niezależnie od smaku przynoszą zdrowie; dalej, takie, które są pod ręką, proste, jak to mówią, rosnące w przydomowym ogródku, tzn. dające się wyprowadzić z naszych Konstytucji.

A ponieważ wielu przełożonych i inne poważne osoby prosiły już kiedyś, a teraz znów domagają się ode mnie, abym wyjaśnił, jak w rządzeniu łączyć delikatność ze stanowczością (niektórzy bowiem uważają, że to raczej niemożliwe, ponieważ delikatność prowadzi do rozprzężenia, a stanowczość bardzo często, z winy niektórych, wyradza się w surowość), uznaliśmy za stosowne także i o tym pokrótce napisać w osobnym rozdziale, gdyż wszelkie inne lekarstwa, bez rozsądnego powiązania łagodności ze stanowczością, nie przyniosą owoców, m.in. także tych dwóch, które też są wynikiem poprawy. Oby się to przyczyniło do większej chwały Bożej i korzyści Towarzystwa!

Przypisy

10 Zgodnie z proroctwem Ezechiela, rozdz. 34, a raczej z nauką samego Pana Jezusa.

11 Ks. 10, rozdz. 7.

12 Św. Grzegorz Wielki I, papież, In 1 Regum Expositio, lib. V. c. 3, (Koment. do 1 Krl 5, 3), PL 79, 5, 338, n. 280. Saul = prośba.

13 Collectio [Zbiór] 6, rozdz. 10.

14 Tu dosłownie: zepsucie płynów.

15 Sermo II in Resurr. ad Abbates [Kazanie II na Zmartwychwstanie, do opatów]; PL 183, 2, 285-288. Jest to aluzja do niewiast kupujących wonności, by namaścić ciało Jezusa, leżące w grobie.

16 Syr 6, 19.

17 Ks. 8, Epistola [List] 110.

18 Moralia, Liber 13.

19 Collatio [Zbiór] 6, r. 6.

20 Moralia, Liber 7; Epist. 112.

21 Ibidem, Liber 29, c. 14.

22 Ibidem, Liber 23, c. 8.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama