Fragmenty II części książki n.t. uprowadzenia i morderstwa
Czesław Ryszka Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko Tajemnica życia i śmierci |
|
Oto was posyłam jako owce między wilki!
(Łk 10, 3)
Wam bowiem z łaski dane jest dla Chrystusa
nie tylko w Niego wierzyć, ale dla Niego cierpieć.
(Flp 1, 29)
Ksiądz Jerzy przeczuwał swoją śmierć. W relacjach jego przyjaciół kilkakrotnie powtarza się ten wątek. Zapewne z inicjatywy przyjaciół padła propozycja, aby zwrócić się do księdza prymasa Józefa Glempa o wysłanie Popiełuszki na studia do Rzymu. Mogła to być również podpowiedź esbeków, którzy chcieli pozbyć się kapłana z kraju. Generalnie jednak, za tą propozycją stało zagrożenie życia Księdza Jerzego.
Kardynał Józef Glemp miał świadomość pętli zaciskającej się wokół kapelana „Solidarności”, nie chciał jednak go do niczego zmuszać, dlatego pozostawił decyzję Księdzu Jerzemu. A przy tym miał świadomość, że gdyby pod wpływem komunistów zmusił go do wyjazdu, oznaczałoby to jego własną kapitulację, ugięcie się przed komunistycznym dyktatem. Nie wiadomo, jakie byłyby dalsze „życzenia” władzy. Stąd zapytanie prymasa o możliwość opuszczenia Polski przez Księdza Popiełuszkę miało raczej charakter sondażowy, a nie polecający.
Pierwsza odpowiedź na to przyszła od kolegów kapłanów, którym Ksiądz Jerzy się zwierzał: „Jeżeli władza diecezjalna mnie wyśle na studia, pojadę. Sam jednak o to nie będę prosił”. Wprost do prymasa, czując się kapelanem „Solidarności”, stanowczo powiedział: „Nie mogę tych ludzi zdradzić, gdy ich opuszczę, to się załamią”. Przy innych okazjach mówił też: „Będę wśród swoich robotników, dopóki tylko będę mógł”, „Ja jestem przekonany, że to, co robię, jest słuszne”, „Ja się poświęciłem, ja się nie cofnę”. Mówił to wszystko, będąc świadom grożącego mu niebezpieczeństwa. Powtórzył też kilkakrotnie w różnych sytuacjach: „Ja długo nie pożyję”, a także „Jestem gotowy na wszystko”.
Wypowiadał te słowa w sposób stanowczy, co dziwne, nie zaskakując nikogo, a jedynie wywierając duże wrażenie swoją determinacją. Widać było przy tym jego duszpasterskie poświęcenie w tej konkretnej, bardzo skomplikowanej i niebezpiecznej dla niego sytuacji. Pragnął za wszelką cenę kontynuować dotychczasową pracę. Patrząc na to od strony nadprzyrodzonej, trzeba w tym widzieć Bożą łaskę: mógł mieć już wtedy świadomość, że Pan Bóg przygotowuje go do męczeństwa.
W MSW potraktowano te informacje, zdobyte dzięki podsłuchom, bardzo poważnie. Zgodę kardynała Józefa Glempa, aby Ksiądz Jerzy kontynuował pracę duszpasterską w Warszawie, uznano za akceptację Kościoła dla jego działalności. Oznaczało to dla esbeków przejście do działań represyjnych, łącznie z wykonaniem wyroku śmierci.
opr. aw/aw