W Polsce ten święty jest mało znany. Tymczasem skutecznie wstawia się za chorymi na nowotwory.
Wiadomość o chorobie nowotworowej może być miażdżącym ciosem nie tylko dla ciała, ale i ducha chorego. Po otrząśnięciu się z pierwszego szoku szukamy pomocy u lekarzy. Tymczasem Największy z nich chce, abyśmy wyciągnęli rękę również w Jego stronę. Swoje prośby możemy kierować do Niego za wstawiennictwem świętych, np. św. Peregryna - patrona ludzi chorych na raka.
W Polsce ten włoski święty wciąż jest mało znany. Tymczasem włoski zakonnik skutecznie wstawia się za chorymi na nowotwory, upraszając dla nich łaskę uzdrowienia. Jego relikwie posiada niewiele kościołów w Polsce. Jednym z nich jest parafia Trójcy Świętej w Połoskach w powiecie bialskim. Wprawdzie święty „mieszka” tam od niespełna roku, lecz już zasłynął pierwszymi łaskami.
- Nowotwory stały się chorobą powszechną. Zapada na nią coraz więcej osób. Z choroby śmiertelnej stała się schorzeniem przewlekłym. Dlatego postanowiłem sprowadzić relikwie św. Peregryna. Pomógł mi w tym mój znajomy pochodzący z sąsiedniej parafii Jeziorzany - franciszkanin o. Kazimierz Więsek, penitencjarz apostolski pracujący w Watykanie. Jego rodzice chorowali na nowotwór, więc doskonale wie, czyjego wstawiennictwa szukać. Zaproponował, że przekaże naszej wspólnocie relikwie św. Peregryna - opowiada ks. Leszek Walęciuk, proboszcz parafii w Połoskach.
Uroczystość instalacji miała miejsce we wrześniu 2017 r. Relikwie św. Peregryna pierwszego stopnia to cząstka jego kości i tkanek. Umieszczone zostały w głównym ołtarzu kościoła. Od tamtej pory każdego 11 dnia miesiąca odprawiana jest Msza św. w intencji chorych. Imiona tych, którzy sobie tego życzą, są wyczytywane. Po Eucharystii ma miejsce Litania do św. Peregryna oraz modlitwa za jego wstawiennictwem z przedstawieniem próśb, jakie wierni składają na kartkach. Nabożeństwo gromadzi coraz więcej osób. Przyjeżdżają z Lublina, Warszawy, Białegostoku. Podczas Mszy św. chorzy mogą ucałować relikwie świętego. - To bardzo wzruszający widok i emocje, gdy przytulają je do serca lub chorych miejsc. To prawie tak, jakby przytulali samego Peregryna. Jedni proszą o wypełnienie woli Bożej, zachowanie od bólu, drudzy o uzdrowienie, nadzieję - mówi ks. L. Walęciuk, podkreślając, iż niektórzy są przekonani, że to właśnie dzięki wstawiennictwu świętego choroba się cofnęła lub zatrzymała.
- Na przykład mieszkanka Chotyłowa jest pewna, iż to nasz święty wyprosił jej łaskę zdrowia. Kiedy wykryto u niej nowotwór, lekarze stwierdzili, iż będzie on postępował. Jedni zalecali operację, inni odradzali. Postanowiła szukać ratunku u Peregryna. Przyjeżdżała do naszej parafii na nabożeństwo, prosząc świętego o orędownictwo. Nagle jej badania bardzo się poprawiły. Od roku jest w remisji - dodaje proboszcz. - Wprawdzie nie odnotowaliśmy jeszcze pewnego cudu potwierdzonego opinią medyczną, ale przecież św. Peregryn dopiero się u nas zadomawia, więc wierzę, iż wkrótce takie wydarzenie nastąpi. W tym roku nasza parafia obchodzi jubileusz 300-lecia istnienia i prezent w postaci cudu za wstawiennictwem naszego świętego byłby pięknym darem - ma nadzieję ks. L. Walęciuk.
W Połoskach są też inni święci, którzy skutecznie orędują za wiernymi. W tej kwestii wyróżnia się św. o. Pio. - Dziecko jednej z parafianek praktycznie było już bez szans. Wszyscy modliliśmy się, prosząc o wstawiennictwo św. kapucyna. Mój znajomy penitencjarz poprosił także o modlitwę w tej intencji zakonników z San Giovanni Rotondo. Mama otrzymała relikwie drugiego stopnia - skrawek habitu o. Pio, które były przy chorym dziecku. Dziewczynka przeżyła. Jest bardzo chora, lecz nadal żyje. O. Pio wstawił się także za jedną z parafianek, która cudem ocalała z wypadku - zapewnia proboszcz parafii Trójcy Świętej w Połoskach, gdzie można także szukać wsparcia m.in. bł. Zbigniewa Strzałkowskiego, bł. Michała Tomaszka, św. Jana Pawła II, św. Maksymiliana Kolbego, bł. Męczenników Podlaskich.
- Pamiętajmy, że w drodze do nieba nie jesteśmy pozostawieni sami sobie. Prośmy o wstawiennictwo świętych, którzy już obcują z Bogiem, pamiętając jednak, że to Bóg udziela wszelkich łask - przypomina ks. Walęciuk.
JKD
Podobno w młodości Peregryn marnotrawił majątek rodziców na przygodne rozrywki i nic nie wskazywało na to, że zostanie świętym. Nawrócenie i późniejszy pokorny styl życia doprowadziły jednak do tego, że jeszcze za życia nazywano go „drugim Hiobem”, a jego modlitwy przynosiły uzdrowienie.
Peregryn Laziosi urodził się w 1260 r. w zamożnej rodzinie żyjącej w Forli, mieście w północnych Włoszech. Dzieciństwo i młodość Peregryna przypomina nieco historię Franciszka z Asyżu. Majątek posiadany przez rodziców pozwolił mu oddać się przyjemnościom i hulaszczemu trybowi życia. Co więcej, dzisiejszy święty w młodości otwarcie sprzeciwiał się papieżowi i Kościołowi.
Ojciec Peregryna był zwolennikiem cesarza i miejscowym przywódcą Gibelinów, aktywnie walczącym z papiestwem. Jego syn również zaangażował się w działalność polityczną. Kiedy papież wysłał do Forli swego negocjatora o. Filipa Beniziego (późniejszego świętego) z zadaniem pogodzenia zwaśnionych stron, ten został zakrzyczany, znieważony i wyrzucony z miasta, a pewien zapalczywy młodzieniec uderzył go w twarz. O. Benizi spokojnie nadstawił drugi policzek i pomodlił się w intencji napastnika, którym był właśnie Peregryn Laziosi.
Postawa papieskiego wysłannika zrobiła na krewkim młodzieńcu ogromne wrażenie. Poczuł żal i wyrzuty sumienia, czego efektem była przemiana serca i nawrócenie. Wówczas objawiła mu się Matka Boża, która poleciła, aby udał się do Sieny i tam wstąpił do zakonu serwitów. Jednym z jego twórców był nie kto inny, jak o. Filip Benizi. W Sienie Peregryn przebywał kilka lat, a po zakończeniu nauki i otrzymaniu święceń został skierowany do swego rodzinnego miasta. Tam z wielką gorliwością rozpoczął pracę duszpasterską. Poświęcił się jej całkowicie, żyjąc w ciszy i samotności. W ramach pokuty zakonnik podjął niezwykle surowe umartwienia. Jedno z nich polegało, że robił wszystko na stojąco, zaś modlił się tylko lekko przyklękając. Przegrywając ze zmęczeniem, na krótki czas opierał się o kamienną ścianę lub, przebywając na zakonnym chórze, o ławkę. Spać oczywiście co jakiś czas musiał, bo i największego ascetę morzy w końcu sen. Gdy tak się działo, nie korzystał z łóżka, lecz kładł wprost na gołej ziemi. Podobno nie siadał przez 30 lat!
Na większości obrazów i obrazków przedstawiających św. Peregryna widzimy go otoczonego aniołami, odzianego w czarny habit zakonnika z obnażoną obandażowaną prawą nogą, półleżącego przed krucyfiksem, z którego schodzi doń Chrystus. Scena ta obrazuje wielki cud, jakiego doświadczył ten włoski święty. Miał ok. 60 lat, gdy na jego nodze pojawiła się dziwna rana. Nie pomagały na nią żadne lekarstwa ani zabiegi. Lekarze byli bezradni. Stwierdzili, że w obliczu powiększającego się nowotworu i dotkliwego bólu, który odczuwał pacjent, jedynym rozwiązaniem będzie amputacja. Peregryn żarliwie modlił się o uzdrowienie. W noc poprzedzającą zabieg miał sen. Śnił mu się Jezus, który zszedł z krzyża i dotknięciem wyleczył chorą nogę. Rano po ranie nie było śladu.
Od tamtej pory do Peregryna zaczęły przybywać tłumy pielgrzymów, prosząc go o modlitwę w różnych intencjach. W 1345 r. zakonnik zmarł w opinii świętości. Niemal natychmiast zaczął się też rozwijać jego kult, ale dopiero 27 grudnia 1726 r. papież Benedykt XIII kanonizował o. Peregryna Laziosiego. Jego wspomnienie obchodzimy 1 maja. W związku z uzdrowieniem, którego sam doznał, został patronem chorujących na nowotwory.
JKD
O święty Peregrynie, ty, którego zwano „potężnym” i „cudownym pracownikiem” z powodu licznych cudów, jakie otrzymywałeś od Boga dla tych, którzy uciekali się do ciebie. Przez tak wiele lat znosiłeś na swym własnym ciele chorobę rakową, która niszczy samą istotę naszego jestestwa, i który uciekłeś się do Źródła wszelkiej łaski, gdy człowiek był już bezsilny. Zostałeś wyróżniony wizją Chrystusa, który zszedł z krzyża, by Cię uzdrowić. Proś Boga i Matkę Bożą o uzdrowienie dla tych chorych, których powierzamy tobie... Wsparci w ten sposób przez twe potężne wstawiennictwo będziemy śpiewać Bogu, teraz i na wieki, pieśń wdzięczności za Jego wielką dobroć i miłosierdzie. Amen.
Echo Katolickie 30/2018
opr. ab/ab