Był własnością innych

O postaci św. Rafała Kalinowskiego

Był szczupły i wysoki. Swoim zachowaniem sprawiał, że chętnie go słuchano. Miał w sobie coś z przywódcy. Wzbudzał zaufanie i miał autorytet. Zapewne dlatego gdziekolwiek się pojawił, w krótkim czasie powierzano mu stanowiska, które dziś nazywamy kierowniczymi. A współcześni na długo przed śmiercią uważali go za świętego. Na chrzcie otrzymał imię Józef. Odkąd wstąpił do zakonu, znany był jako Rafał od św. Józefa Kalinowski.

Oficer w kryzysie

Gdyby ktoś postanowił odwiedzić wszystkie miejsca związane z osobą świętego Rafała Kalinowskiego, także te, w których pojawił się choćby na krótko, musiałby się sporo napodróżować, zarówno na Wschód, jak i na Zachód. Trzymając się chronologii życia św. Rafała, wyprawę musiałby rozpocząć w Wilnie, a zakończyć w Wadowicach, a właściwie w Czernej. Odwiedziłby dwa kontynenty - Europę i Azję. Biografię Kalinowskiego można podzielić na trzy części: pierwsza trwała do powstania styczniowego, druga to przede wszystkim zesłanie na Syberię, trzecia - życie w Karmelu. Są one równocześnie etapami jego drogi duchowej. Dojrzewania w miłości. Józef musiał być człowiekiem inteligentnym, szybko się uczącym, a równocześnie łatwo zdobywającym autorytet. Rolnictwo raczej go nie pociągało, dlatego po dwuletnich studiach w tym kierunku pojechał do Petersburga, gdzie wstąpił do Wojskowej Akademii Inżynierskiej. Po czterech latach został porucznikiem. Przez trzy lata współuczestniczył w rozbudowie twierdzy w Brześciu. Tam był już kapitanem. Wybuch powstania styczniowego zastał go w Brześciu. Wiele wskazuje na to, że nie był zachwycony tym wydarzeniem. W jednym z jego wczesnych listów można przeczytać: "Nie krwi, której do zbytku przelało się na niwach Polski, ale potu ona potrzebuje". Mimo to w maju wystąpił z carskiego wojska i objął w Wilnie stanowisko kierownika wydziału wojny w powstańczym Wydziale Wykonawczym Litwy. Kilka miesięcy później, w sierpniu, w jego życiu duchowym nastąpił ważny przełom. Po dziesięcioletniej przerwie Józef Kalinowski przystąpił do spowiedzi. W jednym z listów napisał: "Dzisiaj spokój znalazłem, odchodząc od konfesjonału w uznaniu własnej niedołężności i Bożego miłosierdzia". To doświadczenie zaowocowało po wielu latach. I owocuje do dziś, w Czernej, w tamtejszym klasztorze karmelitów bosych.

Rozmodlony zesłaniec

Po upadku powstania Kalinowski otrzymał wyrok śmierci, który stopniowo był łagodzony. Jednak mimo zabiegów rodziny, na zesłaniu spędził dziesięć lat. Najpierw w Usolu, potem w Irkucku, Permie i Smoleńsku. Na zesłanie zabrał ze sobą jedynie krucyfiks, Ewangelię i książeczkę Tomasza ‡ Kempis "O naśladowaniu Chrystusa". Później prosił rodzinę o przysłanie Starego Testamentu. Uważał bowiem, że sam musi być duchowo mocny, aby wspierać innych. O tym, co Józef Kalinowski robił na Syberii, tak opowiada jeden z jego towarzyszy niedoli: "Miłosierdzie i miłość bliźniego świadczył ciągle i bezustannie, cicho i dyskretnie. Czuwał przy chorych, ze skromnych swych zapasów udzielał pomocy tam, gdzie była potrzebna". A sam Kalinowski z zesłania pisał: "Jestem gotowy do zniesienia wszelkich przeciwności. Bóg łaskaw, nie opuści. Mam ten skarb wewnętrzny, którego nikt nie jest w stanie mi odebrać - ani do niego coś dodać przez wygody materialne, ale są ludzie, dla których nędza materialna prowadzi za sobą upadek moralny". Dla nich właśnie prosił rodzinę o wsparcie. Nie narzucał się, ale według słów zesłańca: "Gdzie było jakie dziecko opuszczone, Kalinowski je uczył, gdzie chory do pilnowania, gdzie co przykrego do zrobienia, tam pierwszy był". Jego skarbem była modlitwa. "Oprócz modlitwy nic nie mam, co bym ofiarował Panu Bogu, uważać ją mogę jako jedyny mój datek: pościć mi nie wolno, jałmużnę nie bardzo jest z czego dawać, do pracy sił nie ma, cierpieć i modlić się tylko mi zostaje. Większych jednak skarbów nie miałem nigdy i nie chcę więcej". Choć modlił się dużo (mniej jednak, niżby pragnął, w listach uskarżał się na brak samotności, niezbędnej do modlitwy), nie uważano go za dewota ani człowieka udającego pobożność. Wręcz przeciwnie. Zesłańcy głęboko wierzyli w skuteczność jego modłów. Do litanii wygnańczej dodali wezwanie: "Przez modlitwy Józefa Kalinowskiego - wybaw nas Panie".

Karmelita odnowiciel

Współcześni biografowie Józefa Kalinowskiego sugerują, że zesłanie traktował on jako czas przygotowania do życia zakonnego i kapłańskiego. Czy tak było w istocie, trudno orzekać. W każdym razie nie od razu po zwolnieniu z zesłania Józef wstąpił do zakonu. Najpierw wziął udział w naukowej ekspedycji nad Bajkał, a potem przez trzy lata był wychowawcą księcia Augusta Czartoryskiego. Pełniąc tę funkcję, podróżował po krajach Europy Zachodniej. Odwiedził m.in. Wiedeń, Paryż, Mentonę, Lourdes, Niceę, Genuę, Mediolan, Wenecję, Davos. Jego wychowanek został salezjaninem, a dziś jest kandydatem na ołtarze. Dopiero gdy miał 42 lata, Józef Kalinowski wstąpił do karmelitow bosych. Miało to miejsce w Grazu. Teologię studiował na Węgrzech, ale święcenia kapłańskie przyjął w Czernej, niedaleko Krakowa. Miał wtedy niespełna 47 lat. I znów dała o sobie znać jego umiejętność natychmiastowego zdobywania autorytetu i posłuchu. Święcenia przyjął w styczniu, w listopadzie został wybrany na przeora w Czernej. Funkcję tę pełnił kilkakrotnie. Był również przełożonym ufundowanego przez siebie klasztoru karmelitańskiego w Wadowicach. Karmelici oprowadzający dziś licznie odwiedzających klasztor w Czernej pielgrzymów, wyjaśniają, na czym polegała szczególna rola świętego Rafała w dziejach ich domu zakonnego. Aby ją zrozumieć, trzeba wiedzieć, że zaborcy dokonali kasaty zakonów na ziemiach polskich. Co prawda klasztor w Czernej istniał, lecz nie przyjmowano do niego Polaków. Żyło tam kilku mnichów pochodzących z innych krajów. Dzięki Kalinowskiemu to się zmieniło. Dziś w Czernej mieszka, modli się i pracuje prawie 50 zakonników. Jest tu nowicjat. Pięknie położony klasztor tętni życiem. Widać, że zakonnicy nie marnują czasu. Aż miło przekroczyć bramę, tak tu wszystko zadbane, ukwiecone. A równocześnie panuje atmosfera wyciszenia, skupienia, życzliwości.

Dyskretny męczennik

Choć pielgrzymów przyjeżdżających na wygodny parking wita figura świętego zakonnika otoczonego gromadką ubogich, Czerna kojarzy się nie tylko z osobą św. Rafała Kalinowskiego. Znana jest bardziej jako sanktuarium Matki Boskiej Szkaplerznej. Kult Maryi z Góry Karmel nie przeszkadza jednak w oddawaniu czci św. Rafałowi. Wręcz przeciwnie. Jedno łączy się z drugim. Pielgrzymi, którzy przybywają do Czernej, aby pomodlić się przed cudownym obrazem Matki Boskiej, czerpią z owoców doświadczeń Kalinowskiego. Mając w młodości kłopoty z przystępowaniem do spowiedzi, jako kapłan szczególnie dużo czasu poświęcał na sprawowanie sakramentu pokuty. Nazywano go męczennikiem konfesjonału. Dziś w Czernej każdy przybywający ma okazję do spowiedzi. Spowiednik czeka. Nie w każdym polskim sanktuarium tak jest. Św. Rafał Kalinowski spoczywa w Czernej, w poświęconej mu kaplicy, w sarkofagu ozdobionym płaskorzeźbami przedstawiającymi czternaście scen z jego życia. Naprzeciw kaplicy znajduje się niewielkie muzeum, w którym można zobaczyć wiele pamiątek związanych z jego osobą. Są tu dokumenty, jest ornat, stuła i kapa, których używał. Są egzemplarze napisanych przez niego książek o żeńskich klasztorach karmelitańskich na ziemiach polskich. Jest kielich mszalny, który otrzymał na 25-lecie profesji zakonnej. I brązowy, ażurowy, mocno zniszczony szalik. I coś jeszcze. Jakiś wąski, długi przedmiot wykonany z drutu. Większość eksponatów zaopatrzono w karteczki z podpisami. Ten przedmiot nie jest podpisany. Oczekujący w sąsiednim pomieszczeniu na penitentów karmelita wyjaśnia, że jest to rodzaj włosienicy. Taki pas, składający się z kilkuset metalowych kolców, św. Rafał nosił na biodrach pod habitem. Musiał powodować mnóstwo dokuczliwych ran. Spowiednik dodaje po chwili milczenia, że i dziś takie pasy noszą niektórzy karmelici i karmelitanki. Oczywiście za zgodą przełożonego. Inny karmelita, oprowadzając grupę pielgrzymów, podkreśla dwa aspekty z życia ojca Rafała, które uważa za najważniejsze. Po pierwsze, św. Rafał Kalinowski był świętym, zanim wstąpił do Karmelu. Pod wieloma względami wyprzedził swoją epokę. Między innymi codziennie przystępował do Komunii Świętej i uważał, że wszyscy są do świętości powołani, nie tylko księża i siostry zakonne. Po drugie, był człowiekiem niezwykle skromnym i dyskretnym. Czynił mnóstwo dobra, ale zawsze w ukryciu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama