Przedmowa do książki: "Bóg zagubiony. Wiara w objęciach niewiary" - Anselm Grün, Tomás Halík
Jest Wielki Piątek. Wielki Piątek 2016 roku. Kilka dni temu jęknęliśmy, wysłuchawszy wiadomości o atakach terrorystycznych w Brukseli. A dziś, w ten Wielki Piątek, ta część z nas, która wierzy w chrześcijańskiego Boga, wspomina jego Posłańca, który z krzykiem bólu poszedł na śmierć. Włożono Mu w usta słowa: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mk 15, 34). Szalony, obłąkany świat. Podczas gdy pod naszą szerokością geograficzną Bóg umiera po cichu, nieomal niezauważenie, gdzie indziej znajdują się bojownicy z niespożytą witalnością i mocą powołujący się na Boga, który żyje i wyrusza z nimi na bój, siejąc strach i przerażenie w świecie uchodzącym w ich oczach za bezbożny.
Czy w tej sytuacji nie przyłapujemy się na tym, że chcemy, by On rzeczywiście umarł? Czyż nie chcemy w takich chwilach pozbyć się Go, tego Boga, w którego imieniu ludzie dzielą życie innych na wartościowe i bezwartościowe, na życie, które trzeba chronić, i na życie, które należy zniszczyć? Jakże często Bóg bywa używany, jak często w Jego imię morduje się i niszczy nie tylko innych bogów, lecz przede wszystkim związanych z nimi ludzi, tych, którzy nie wierzą w Boga prowadzącego swoje hufce do bitwy. Rzeczywiście, ta historia zupełnie nie ma sensu. I, co więcej, jak widzimy, najwyraźniej trwa nadal.
Jakże często Bóg bywa używany, jak często w Jego imię morduje się i niszczy nie tylko innych bogów, lecz przede wszystkim związanych z nimi ludzi, tych, którzy nie wierzą w Boga prowadzącego swoje hufce do bitwy. Rzeczywiście, ta historia zupełnie nie ma sensu. I, co więcej, jak widzimy, najwyraźniej trwa nadal |
Jeśli uświadomimy sobie, że wcale nie musimy wypowiadać słowa „Bóg” w ten sposób, że nie musimy go okaleczać i ranić nim, narzucając innym coś, co jest rzekomo wyższe niż wyznawane przez nich wartości, mordując i tłamsząc ich tożsamość — jeśli to sobie uświadomimy, łatwiej dostrzeżemy w jego rozlicznych formach religijne maski terroru.
A teraz mamy Wielki Piątek. I oto stoję wobec religii, w której w pewnym, bardzo szczególnym sensie śmierć Boga nie tylko jest upamiętniana, ale też dokonuje się w liturgii i — jakkolwiek paradoksalnie by to zabrzmiało — wyznawana jest jako istotny rys żywego Boga. Ta celebracja nie pasuje jednak do nowożytnego patosu, z jakim człowiek morduje Boga. Tutaj bowiem to sam Bóg opuszcza Ukrzyżowanego. Z całą troską trzeba powiedzieć nam, współczesnym, że Ten, który wisi na krzyżu, przeżywa absolutny kryzys obrazu Kogoś, kogo sam nazywa Bogiem. O, tak — co za ból! — Ukrzyżowany został bez Boga. Chrześcijanie mogą tu powiedzieć: Bóg nas opuścił, umarł w tej postaci, w której dotąd pokładaliśmy ufność. W każdym razie właśnie tak przeżywał to ów samotny Posłaniec, przychodzący, by uobecniać i reprezentować Boga. Co więcej: On, który wkrótce ma zasiąść po prawicy Boga, opuszczony przez Niego sam wchodzi w śmierć. Zaiste: został bez Boga. Uległ przemocy tych, którzy posiadają Boga na własność.
Dlatego też Wielki Piątek wyrósł ponad czas; nie stał się jeszcze jednym z wielu dni tamtej starożytnej epoki, w której Rzymianie okupowali Palestynę. I dlatego ów Opuszczony przez Boga nie został jeszcze jednym z wielu nieszczęśników, których ukrzyżowano w pierwszym stuleciu naszej ery. Wiara chrześcijańska trwa przy doświadczeniu śmierci Boga — nie w takim sensie, by Bóg został obalony czy wygnany. Świat i nasze doświadczenia pojmiemy dopiero wtedy, gdy spojrzymy w niezwykle mroczne oblicze Bóstwa, przekazywane w opowieściach założycielskich wiary.
I wydaje się, że zgotowana opuszczonemu Jezusowi śmierć Boga może stać się tajemniczą mocą, która strzeże Boga i chroni Go w okupowanej postaci. Wielki Piątek to w istocie wielki zakaz czynienia sobie podobizn Boga. Wielki Piątek po dziś dzień rehabilituje najgłębsze i najstraszliwsze doświadczenia opuszczenia, umieszczając je w samym sercu wiary. Ale Wielki Piątek strzeże też niewiary — jak zawsze osaczanej i potępianej przez rozmaite definicje — przed wiarą nazbyt bezpieczną i chronioną, domagającą się walki i rozstrzygnięcia. W Wielki Piątek — a któryż dzień nie może nim być — każda wiara wystawia się na trzęsienie ziemi i mrok, który ją ogarnia. Rozdzierają się wszystkie zasłony, spowijające świątynie naszych koncepcji i historycznie uzasadnionych twierdzeń, tańczących wokół Świętego Świętych. Jakaż to ogromna szansa na cierpliwe życie na morderczej karuzeli zwycięzców!
Nasza książka odsłania oczyszczający sens niewiary, i to w wielu wymiarach: przyznaje praw do istnienia sceptycyzmowi, ostrożności, wahaniu i wstydowi tam, gdzie pewniki stają się bronią w rękach ludzi, którzy uważają się za wierzących. Każda zaś wiara, która w swych strukturach odnajdzie miejsce dla niewiary, staje się z kolei pocieszeniem i znakiem sprzeciwu tam, gdzie świat i człowiek postrzegani są w krzywym zwierciadle ideologii, bądź tam, gdzie zagraża im cynizm i ironiczny dystans. Cóż za szansa dla nas, którzy szukaliśmy już wszędzie, nigdzie nie znajdując rozwiązania naszych rozterek i problemów!
Potrzebujemy tego nieznośnego, niewygodnego napięcia: nie tylko pomiędzy Bogiem a Bogiem, pomiędzy wiarą i niewiarą, pomiędzy brakiem pewności i tryumfalizmem. Także nasze wygodne, konsumistyczne zadowolenie z tego, co tu i teraz, musi stanąć wobec podejrzenia o obojętność i nieczułość, o bezkrytyczną, samolubną apatię i o cyniczną pogardę dla biednych.
Z drugiej strony — choć zrzucenie z tronu bogów i bożków oraz obalenie ich na ziemię może mieć pozytywne następstwa, to jednak narzuca się pytanie, kto zasiądzie na tych pustych tronach sumień i społeczeństw. Spór o Boga jeszcze się zatem nie skończył. Musimy go wciąż prowadzić — dla naszego zbawienia. Jeśli ktoś chce tylko pozbyć się Boga, prawdopodobnie zanadto upraszcza sprawę. Jeśli ktoś chce ocalić Boga bez zmagań i walki, ulega zapewne niebezpiecznej dla życia iluzji. Pozostaje Wielki Piątek. Nawet jeśli z drżeniem — choć w oparciu o wiarygodne świadectwa — dostrzegamy w nim obietnicę Wielkanocy.
|
fragment pochodzi z książki:
Anselm Grün, Tomáš Halík Bóg zagubiony
Wiara w objęciach niewiary
|
Książka ta przyznaje wspomnianym napięciom należne im miejsce. Bada motywy i postawy współczesnej niewiary. Nie bez powodu zawarte w niej rozważania oscylują pomiędzy diagnozą Friedricha Nietzschego o śmierci Boga a mową świętego Pawła na ateńskim Areopagu, wskazującą na nieznanego Boga. To samo napięcie powinno okazać się owocne także i dziś.
Ale książka ta czerpie również z doświadczenia kruchego piękna wiary, ostrożnie wyrażanego w słowach. Odzyskiwanie ostrożnej, nieśmiałej wiary wiele zawdzięcza autentycznym doświadczeniom braku Boga, przekazanym nam szczerze przez mistyków. Autorzy sięgają w tym względzie do osobistych, bardzo różnych kontekstów biograficznych i intelektualnych. Nie wahają się wprowadzać czytelnika w swoją osobistą historię. Jedynie ten bowiem, kto przeżył własny Wielki Piątek i kto potrafi oprzeć na tym doświadczeniu swoje myśli i refleksje, umie też opowiadać o wielkanocnej radości wiary — chroniąc obecność Boga i strzegąc człowieka.
opr. ab/ab