Fragmenty książki "Wiara i sprawiedliwość"
ISBN: 978-83-60703-47-2
wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007
23 maja 1555 roku, w święto Wniebowstąpienia, kardynał Giovanni Pietro Carafa został wybrany na papieża. Był to ów człowiek, do którego Ignacy już w Wenecji chciał wysłać list dotyczący założonego przez niego zakonu teatynów. Carafa deklarował się jako zdecydowany przeciwnik jezuitów. Ojciec Ludwik Gonzalez da Camara, któremu Ignacy w późniejszych czasach opowiadał swoje życie, informuje, że właśnie zatrzymał się u Ignacego, kiedy usłyszano dzwony zwiastujące wybór nowego papieża. Kiedy Loyola otrzymał wiadomość, że papieżem został "kardynał teatynów", "był zmieniony i wyglądał na zdenerwowanego", tak że "zadrżały mu wszystkie członki ciała". Ignacy udał się na krótką modlitwę do kaplicy, skąd powrócił spokojny i radosny, jakby nic się nie stało.
Nowy papież miał nie najlepsze zamiary. Chciał połączyć teatynów i Towarzystwo Jezusowe w jeden zakon. Dopóki jednak żył Ignacy, nie miał odwagi dokonywać jakichkolwiek zmian. Jedną z wielkich, nowych idei jezuitów było łączenie modlitwy ze służbą duszpasterską. Jezuita miał żyć ideałami contemplatio in actione (kontemplacji w działaniu). Ojciec Hieronim Nadal, inny współpracownik Ignacego, wyraził to w następujący sposób: "Jezuita powinien szukać Boga we wszystkim", a więc także w działaniu, co oznaczało zerwanie ze średniowiecznym ideałem zakonnym i doprowadziło do tego, że jezuici nie odmawiali wspólnej modlitwy chóralnej. Dla wielu było to cierniem w oku, dlatego nowy papież zamierzał narzucić tę modlitwę jezuitom. Jednakże gdyby jezuici zostali zobowiązani do śpiewania psalmów i odmawiania modlitw w kościele sześć razy dziennie, wówczas niemożliwe byłoby wprowadzenie reguł nowej koncepcji. Ignacy żył jeszcze, gdy papież interweniował i wezwał do siebie następcę Ignacego, ojca Diego Laíneza, oraz jego zastępcę, ojca Alonsa de Salmerona. Podczas audiencji nazwał jezuitów buntownikami i zarzucił im wspieranie heretyków: "Modlitwa chóralna, oficjum, stanowi prawo Boże i jest nieodzowna w życiu zakonnym". Papież ostro zaatakował obu jezuitów, wołając: "Biada wam, jeśli nie będziecie jej odmawiać". Po kolejnych ciężkich zarzutach dodał: "Niech będą przeklęte te studia, dla których zaniecha się oficjum".
Być może byłoby lepiej, gdyby Kościół zalecał swoim aktywnym członkom, kapłanom i zakonnikom, by więcej studiowali, a mniej śpiewali i się modlili. Zostałyby wówczas Kościołowi oszczędzone poważne błędy na polu nauk przyrodniczych, jak pokazuje przypadek Galileusza, przy czym należy przyznać, że wśród członków Świętej Inkwizycji, którzy skazali Galileusza na śmierć na stosie, był również jezuita kardynał Robert Bellarmin, który jako doktor Kościoła został później kanonizowany. Fakt, że jezuita mógł być w ogóle członkiem Kongregacji Wiary, stanowił naruszenie myśli przewodniej Ignacego, który nie na darmo zabronił swoim członkom przyjmowania stanowisk biskupich oraz innych godności kościelnych, chyba że na wyraźny rozkaz papieża. Ignacy nie chciał, aby jezuici należeli do kościelnej hierarchii, podobnie jak Jezus nie chciał się integrować z ówczesnym światem uczonych w Piśmie i duchowych dostojników, lecz stał po stronie prostego ludu. Rok po śmierci tego konserwatywnego papieża jezuici zostali "uwolnieni" od konieczności uczestniczenia w modlitwie chóralnej i mogli powrócić do pierwotnych praktyk, gdyż ustny nakaz papieża po jego śmierci nie miał już mocy obowiązującej.
Powyższa historia jest przykładem zasadniczego konfliktu, w jakim znajduje się Kościół, a mianowicie napięcia między trzymaniem się tradycji a koniecznością odnowy. O ile w XVI wieku Kościół katolicki znalazł siłę na odnowienie swojego oblicza (przy znaczącej pomocy jezuitów), o tyle trzysta lat później nie potrafił już udzielić odpowiedzi na decydujący problem owych czasów, mianowicie na wyzwania społeczne, lub uczynił to w sposób niewystarczający. Po tym jak w 1773 roku zniesiono zakon pod naciskiem królów z dynastii Burbonów, którzy uważali, że ich władza w Ameryce Łacińskiej i w Indiach jest zakłócona przez działalność misyjną jezuitów, Kościół stracił nie tylko jeden z najskuteczniejszych zakonów misyjnych, lecz także siłę duchową konieczną do zmierzenia się z nadciągającymi problemami industrializacji.
Ówczesne niedomagania Kościoła rzucają również cień na czasy współczesne. Papież Jan Paweł II, krytykując globalny kapitalizm, z którego wynika niesprawiedliwość społeczna, wyprzedził wiele partii i grup chrześcijańsko-demokratycznych, konserwatywnych, jak również socjaldemokratycznych i prawicowo-liberalnych, a w dużej mierze również własnych biskupów. Jednak w watykańskiej polityce personalnej sprzyjał nominacjom konserwatywnych i ultrakonserwatywnych biskupów, co w Austrii i Szwajcarii doprowadziło niemal do rozłamu w Kościele. W roku 1981 w upokarzający sposób interweniował w sprawy kierownictwa zakonu jezuitów i na dwa lata narzucił mu administratora. Podobnie przez długi czas odmawiał przyznania godności kardynalskiej przewodniczącemu Konferencji Episkopatu Niemiec biskupowi Moguncji Karlowi Lehmannowi, wybitnemu teologowi mającemu nowoczesne poglądy; między innymi opowiadającemu się za zachowaniem w Niemczech kościelnego poradnictwa dla kobiet ciężarnych6.
Jednym z ostatnich znaków tego religijnego przewodnictwa skierowanego ku przeszłości była beatyfikacja papieża Piusa IX. Temu papieżowi również w oczywisty sposób przyświecała dewiza, że modlitwa chóralna jest ważniejsza niż wykształcenie. W połowie XIX wieku zwalczał on przede wszystkim idee oświecenia i napisał Syllabusa, dokument, w którym potępił "błędy współczesności", jak na przykład żądanie wolności prasy. Syllabus powstał w roku, w którym Karol Marks i Fryderyk Engels opublikowali "Manifest komunistyczny" jako odpowiedź na palące kwestie społeczne. Wprawdzie papież Leon XIII w roku 1890 jako odpowiedź na problemy społeczne napisał encyklikę Rerum novarum, lecz było to o czterdzieści dwa lata za późno. "Manifest komunistyczny" odniósł eksplozywny skutek na całym świecie, ponieważ ludzie dzierżący wówczas władzę - przedsiębiorcy, politycy, jak na przykład Metternich, oraz książęta, królowie, biskupi, kardynałowie i papież - nie rozumieli sedna kwestii społecznej. Minęło sto czterdzieści lat, aż w końcu w roku 1989 "widmo komunizmu" zniknęło, nie bez udziału polskiego papieża Jana Pawła II. Nasuwa się dzisiaj pytanie: Czy Kościół katolicki i jego przywódcy chcieliby należeć do tych współczesnych, którzy zawsze popełniają błędy dwa albo trzy razy, aby w końcu wyciągnąć z nich właściwą naukę?
Prawdą jest, że papież Jan Paweł II stanowczo rozprawiał się ze skutkami globalnego kapitalizmu. Jednakże jego opinia dotycząca tej kwestii nie miała niezbędnej siły przebicia w opinii publicznej, ponieważ Kościół katolicki zajmował się jednocześnie sprawami, które ludzie słusznie traktowali jako uboczne lub przestarzałe.
Jesteśmy świadkami przełomu, jakiego ludzkość rzadko doświadczała w minionych czasach: masowe przesiedlenia, katastrofy ekologiczne, rosnące ubóstwo miliardów ludzi przeplatają się z coraz większym międzynarodowym terroryzmem i narastającymi żądaniami ze strony islamskich fundamentalistów. Globalne konflikty łączą się z problemami lokalnymi, zbliża się katastrofa klimatyczna, a zwiastuny nowej światowej wędrówki ludów pukają już do drzwi urzędów opieki społecznej. Świat gospodarki i pracy radykalnie się zmienił wskutek zastosowania komputerów, okres połowicznego rozpadu wiedzy wynosi pięć lat, a w internecie zgromadzone są gigantyczne systemy danych: czterysta pięćdziesiąt milionów stron internetowych i dwadzieścia dwa miliony stron gazet dziennie. Ten nowy świat w nieznanej dotychczas mierze wymaga od człowieka mobilności, zdolności przystosowawczej i nauki trwającej przez całe życie, narażając go na niepewną i groźnie jawiącą się przyszłość.
Reakcja Kościoła nie jest obecnie tak powolna jak przed stu pięćdziesięcioma laty, w czasach Piusa IX, jednak jego stosunek do nowoczesnego świata wciąż jest ambiwalentny. Papież Jan Paweł II zdobył pole działania i wiarygodność dzięki krytyce globalnego kapitalizmu oraz uzasadnionej dezaprobacie wobec wojny w Iraku. Na tym przykładzie widać, że Kościół może uzyskać aprobatę szerokich mas, jeśli będzie poruszał rzeczywiste problemy ludzi, głośno je artykułował oraz jasno i jednoznacznie na nie odpowiadał, nawet mimo ich sprzeciwu.
Kościół, podobnie jak czterysta lat temu, potrzebuje dziś duchowego odrodzenia. Oznacza to przede wszystkim skoncentrowanie apostolatu na kwestiach zasadniczych. Jan Paweł II wskazywał właściwą drogę i jako wielki przywódca religijny tego i ubiegłego stulecia ma szansę zapisać się chlubnie na kartach historii, o ile nie przeszkodzą temu jego ultrakonserwatywne oświadczenia lub oświadczenia Kongregacji Nauki Wiary udaremniające niekiedy właściwe kroki. Można odnieść wrażenie, że to, co papież jedną ręką budował, drugą burzył.
W obliczu tych sprzeczności oraz współczesnych wyzwań politycznych i społecznych Kościół katolicki potrzebuje, tak jak przed czterystu pięćdziesięcioma laty, reformatora formatu Ignacego z Loyoli. Kościół i jego przywódcy muszą spowodować, by na nowo rozbłysła istota Ewangelii, a jest nią miłość Boga i bliźniego.
6 Chodzi o spór toczony w Niemczech na temat właściwej formy udziału katolickich poradni w strukturach poradnictwa przewidzianych przez prawodawstwo państwowe w myśl ustawy o ciąży i rodzinie, uchwalonej przez parlament niemiecki 21 sierpnia 1995 roku. W opinii Stolicy Apostolskiej zaświadczenia wydawane przez katolickie poradnie w żadnym przypadku nie powinny być wykorzystywane w celu legalnego dokonywania aborcji [przyp. tłum.].
opr. aw/aw