Fragmenty książki "Ucieczka za Świata? Zakony dzisiaj"
Copyright © Wydawnictwo WAM 2003
Rozdział II
Ubóstwo istnienia i osobiste ubóstwo umacnia w nas jeszcze zdolność do konsekwentnego ubóstwa materialnego, aby nie stało się ono powodem buntu lub fałszywego prestiżu. Jezus Chrystus dawał pierwszeństwo ubogim, opowiadał się za maluczkimi i uciskanymi; swoich uczniów i apostołów wybrał spośród najsłabszych. Czynił tak nieustannie mając na uwadze misję. Nie znaczy to, żeby bogaci nie mogli być adresatami orędzia. Jednak trudno jest im uznać pierwszeństwo Boga, uznać własne, jako stworzenia, wobec Boga ubóstwo, a zwłaszcza okazać ewangeliczną dyspozycyjność względem bliźniego, którego powinniśmy kochać tak bezinteresownie, jak Bóg nas kocha. Współrzędne bogactwa i władzy oraz ich wypadkowa w postaci pychy i prestiżu stanowią część odśrodkowego układu, który oddala od Boga. Faktycznie większość ludzi, również spośród najuboższych pod względem posiadania, pragnie bogactwa materialnego i zazdrości tym, którzy powolną drogą uczciwej pracy lub dzięki niespodziewanemu zrządzeniu losu weszli w posiadanie większego majątku.
Dla znacznej części ludzi pogoń za bogactwem, nawet jeśli okazuje się bezskuteczna, bywa racją istnienia, trudów i wyrzeczeń, narzuca organizację własnego czasu. Ta ujawniająca się w ciągu wieków skłonność człowieka do absolutyzacji posiadania dóbr oraz czynienia z nich głównej wartości życia — może być przezwyciężona jedynie przez radykalne ubóstwo istnienia i ubóstwo osoby, przez autentyczne ubóstwo w duchu. Jednak, z drugiej strony, wobec obfitości dóbr trudno o klimat sprzyjający takiemu prawdziwemu ubóstwu. Dlatego też nasze ubóstwo, ubóstwo zakonników, jedynie wówczas wpisuje się w misję Jezusa Chrystusa, kiedy łączy w sobie te dwa wymiary Jego opcji: ubóstwo w duchu, które wyraża się konkretnie w ubóstwie posiadania. Jedynie wówczas uda się sprowadzić do względnej wartości to, co naturalna ludzka skłonność chce absolutyzować.
Za złożoną profesją musi iść autentyczność życia. W tym sensie wyznacznikiem ubóstwa jest faktycznie misja apostolska, spełniana w postawie dobrowolnej służby. Misja ta wymaga odpowiedniego przystosowania się do środowiska, w którym żyjemy i które ewangelizujemy, a co za tym idzie — rzeczywistego i właściwego wejścia w to środowisko. Podstawowa trudność we wzajemnym zrozumieniu się, odczuwana przez nas, a także przez świat, kiedy mówimy o „ubóstwie”, polega na pogodzeniu oczywistego znaczenia tego pojęcia z rzeczywistością życia osób i instytucji zakonnych, tak jak przedstawiają się one współcześnie. Wydaje mi się, że w znacznej mierze zatraciliśmy pierwotne rozumienie tego, czym jest ubóstwo zarówno w sferze posiadania, jak i, przede wszystkim, ubóstwo egzystencji oraz ubóstwo osoby. Sądzę, że uległa w nas osłabieniu lub zagubiła się całkowicie podbudowa chrystologiczna i ewangeliczna — jedyny istotny punkt odniesienia dla publicznej profesji naszego zakonnego ubóstwa.
W ostatnich czasach wiele wspólnot zakonnych przyjęło opcję na rzecz materialnie ubogich. Wybór ten zajmuje kluczowe miejsce w ogólniejszej kościelnej intuicji, która dostrzega głęboki związek pomiędzy ewangelizacją a integralną promocją osoby ludzkiej. Jest to współczesny przejaw dojrzałości Kościoła — zrozumienia, że promocja sprawiedliwości jest wymogiem przeżywanej wiary i istotnym czynnikiem prawdziwego pokoju. Wyraża się w tym świadomość, którą Duch Święty ożywił w Kościele, że Słowo stało się w Jezusie Chrystusie człowiekiem, a nie tylko duszą, i że powinniśmy kształtować w naszym czasie całego człowieka, który zmierza ku swemu eschatologicznemu przeznaczeniu. Misja Kościoła obejmuje zatem całość człowieka. Dlatego też społeczny wymiar troski Kościoła — wiara, która czyni sprawiedliwość — znajdzie zrozumienie jedynie u tych, którzy, w łonie Kościoła lub poza Kościołem, decydują się wejść na tę wewnętrzną drogę, którą Kościół już przemierzył pod przewodnictwem Ducha Świętego. Droga ta rzeczywiście odmieniła Kościół i ukazała go światu jako Kościół odnowiony, bo bardziej wcielony na wzór Chrystusa, a przez to bardziej zwrócony ku ubóstwu, sam w sobie oraz pośród ludzi, a zwłaszcza ludzi zubożonych przez brak sprawiedliwości. Jednakże niełatwo było Kościołowi ustalić kryteria własnych decyzji w tym obszarze oraz konsekwentnie się ich trzymać.
Jedynie taka synteza, w której promocja sprawiedliwości pojmowana jest jako motywowana wiarą służba całemu człowiekowi, tworzy rdzeń naszej opcji na rzecz ubogich. Bez takiej syntezy powtarzamy tylko to samo, co czynią inni; i pojawia się pytanie, dlaczego mamy tak postępować po naszej profesji i dlaczego nie żyjemy już tym, co ślubowaliśmy. Dla nas staje się taka sytuacja czymś zniechęcającym, a ponadto zwodzi się innych.To początek śmierci tego, co było w nas życiem. Zatem tylko wspomniana synteza może nadać konkretny kształt i wiarygodność naszemu żywemu świadectwu pośród ubogich, zapobiegając temu, by proces ich wyzwalania nie stał się dla nich samych źródłem goryczy bądź zachętą do nienawiści.
Opcja na rzecz ubogich — czyli decyzja, żeby pójść do nich i być z nimi — nie zawsze była postrzegana przez samych zakonników oraz instytuty zakonne w kategoriach życiowego wyboru i publicznej profesji, czyli jako konsekwencja misji ewangelizacyjnej i podążania za Chrystusem. W licznych przypadkach ograniczała się do samego tylko materialnego wyzwalania ubogich, łącząc swe wysiłki w tym zakresie z innymi nurtami działań na rzecz pokonania głodu i nędzy oraz zaprowadzenia sprawiedliwości społecznej w świecie. Jest to sprawa słuszna i zgodna z misją Kościoła. Nie wolno nam jej zaniechać, mimo ewentualnych niepożądanych implikacji czy nieporozumień, jakie mogłaby wywołać szczególnie u tych, którzy nadal widzą Kościół jako element władzy. Przyznajmy zresztą, że przez długi okres dziejów Kościół nim był i chciał być. Nie można też minimalizować ani negować „politycznej” implikacji — w podstawowym i etymologicznym znaczeniu tego słowa — ludzkich działań, czyli również opcji zakonników.
Jednakże z punktu widzenia publicznej profesji ubóstwa zakonnego taka decyzja jest skuteczna jedynie wtedy, gdy towarzyszy jej egzystencjalna postawa relatywizacji tych czynników, którym ludzie na ogół przyznają wartość absolutną — tak w przypadku nas samych, jak i ubogich, do których chcemy pójść. Dialog, rzeczywiste wejście w świat ubogich, domaga się od nas dwóch rzeczy. Po pierwsze, relatywizującego podejścia do nas samych, naszych wartości i poglądów. To bowiem rzeczywiście wyzwala nas od nas samych i otwiera na innych, pozwalając nam dostrzec w ludziach materialnie ubogich wymiar ubóstwa w duchu, który być może w nich istnieje i do którego mogą nas wychować. Byłoby to jednak trudne, gdyby ludzie ci spotkali w nas osoby bogate pod względem życia i posiadania, osoby, które nigdy nie będą w stanie zrozumieć języka ubogich. Z drugiej wszakże strony jest możliwe i często się to zdarza, że ów ubogi materialnie człowiek okazuje się z ducha bogaczem. Jeżeli spotka w nas osoby ubogie w swoim istnieniu i posiadaniu, to może się zdarzyć, iż za naszym pośrednictwem odkryje ogromną wartość ubóstwa w duchu, bez którego nie ma ubóstwa, lecz jedynie pozbawienie czegoś, nieposiadanie, niedostatek, którego się doświadcza. To odkrycie wyzwoli go i sprawi, że choć doznaje ucisku na jednym poziomie, sam nie stanie się na innym poziomie człowiekiem, który uciska bliźnich mniej od niego posiadających. Tylko w tej perspektywie obecność zakonników wśród ubogich, stawanie się ubogim wraz z ubogimi, wykroczy poza granice i cele zwykłej działalności promocyjnej, którą z równym skutkiem mogą prowadzić władze państwowe lub osoby prywatne. Jednakże taka ich działalność różni się istotnie od integralnej misji Jezusa Chrystusa, misji, która ewangelizuje promując i promuje ewangelizując, albowiem daje człowiekowi wewnętrzną wolność i zdolność relatywizowania tego, co nie może być traktowane jako wartość absolutna. To ogromne zadanie, do którego większość zakonników nie jest przygotowana, ponieważ i jako osoby, i jako instytucja nie dokonali syntezy owych dwóch chrystologicznych aspektów ubóstwa — ubóstwa istnienia i osoby oraz ubóstwa materialnego. A tylko taka synteza obejmuje cały zakres pierwszego z Błogosławieństw. Jeżeli w ten sposób nie wyrazimy w życiu naszego pójścia za Jezusem, to nie będziemy w stanie pełnić Jego misji, w której ewangelizacja — a zatem i pełne wyzwolenie człowieka — powinna przynieść światu owoce sprawiedliwości jako wymóg przeżywanej wiary.
opr. ab/ab