Ojciec Święty zbiera swoje siły, żeby zwyciężyć słabości swego wieku i zdrowia.
Moi Bracia i Siostry,
1. Za parę dni Ojciec Święty, jak ufamy, odwiedzi naszą ziemię. Przez wiele tygodni modliliśmy się za Niego o siły ducha i ciała. Najważniejsze przygotowania są zakończone; trwa oczekiwanie, u wielu z nas niecierpliwe. Kto pamięta niedzielę na Błoniach przed trzema laty, domyśla się, jak Ojciec Święty zbiera swoje siły, żeby zwyciężyć słabości swego wieku i zdrowia. Jakby chciał nam osobiście podziękować za wierność i pobożność okazaną w tamtych niedzielnych godzinach, w strugach deszczu pod Jego nieobecność na Błoniach.
2. Z wdzięcznością patrzymy na wspólne dzieło budowania, przygotowań, pracy i trudów. Co można jeszcze zrobić? Oczywiście przyjąć -jak się tylko da -osobiście, jako Gościa najbardziej własnego, każdej i każdego z nas, rodzin i wszelakich wspólnot. Aby tak się stało, potrzeba tego, czego nikt za nas nie zrobi. Tylko ja mam klucze do mojego serca, myśli, przekonań i postaw - tam, w głębi sumienia przyjmę Bożą mądrość, moc i miłosierną miłość jaką znów przynosi Ojciec Święty.
3. Pomocne może być przypomnienie słów Jana Pawła II wypowiedzianych na Błoniach 23 lata temu w 1979 roku na zakończenie pierwszych odwiedzin w Polsce i Krakowie. Trzeba mówić o tym także dzieciom i młodym, i tym, którzy wtedy byli dziećmi i młodymi.
Papież przybywając do Krakowa na 900-lecie męczeństwa Św. Stanisława, Biskupa Krakowskiego wiedział, że jest wśród ludzi znużonych, zmęczonych, niespokojnych sytuacją trwającą od dziesiątków lat. Sytuację, która wydawała się bez wyjścia. Było w tym jakieś zwątpienie i rezygnacja rodząca pytania: czy warto zmagać się o godność człowieka, o wolność, o sprawiedliwość? Czy nie lepiej w tym morzu nieuczciwości, korupcji, kłamstw, niewierności i zdrad, czy nie lepiej ustąpić, poddać się, wyłączyć swoje sumienie, nie krępować się wymaganiami trudnej Ewangelii, byle tylko spokojniej i łatwiej żyć, troszczyć się tylko, lub prawie wyłącznie o siebie i swoich, wymagać od innych a nie od siebie?
Przed laty na te pytania i wątpliwości Ojciec Święty odpowiadał: „Musicie być mocni. Drodzy Bracia i Siostry! Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! Musicie być mocni mocą wiary! Musicie być wierni! Dziś tej mocy bardziej Warn potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów. Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie dozwala zasmucać Ducha Świętego! Musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć... Musicie być mocni miłością, która cierpliwa jest, łaskawa jest..." (Jan Paweł II, Kraków-Błonia 1979).
4. Tak mówił Ojciec Święty dwadzieścia lat temu, na koniec lat siedemdziesiątych. I umocnił nas mocą Ducha Świętego w odnowionym „bierzmowaniu dziejów". Przyjmowaliśmy wtedy tę mądrość i moc Chrystusa Ukrzyżowanego. Starczyło nam tej ufności na dziesięć lat. A potem? Potem kiedy trudem i ofiarami odzyskaliśmy wolność, czyż nie zabrakło nam tej mądrości, ufności i cierpliwości potrzebnej do budowania państwa i do życia w wolności? Czyżby teraz nie był wart trudu człowiek, troska o jego godność, prawość i wierność? Czyżby nie warte było trudu dążenie do jedności i współdziałania wbrew ambicjom, do uczciwości wbrew demoralizacji?
5. Kiedy szukam argumentów za tym, że warto i że to jest możliwe, przychodzi mi przekonanie i pewność, że miłość Boga jest większa niż nasza słabość i grzechy. Byle tylko zaufać i przyjąć dary miłosierdzia Bożego!
Chcę się podzielić tą moją absolutną pewnością, i przytoczę słowa próśb, skierowane do nas kiedyś przez Jana Pawła II, gdy odjeżdżał do Rzymu. Wtedy wypowiadał je zanim odjechał. Dziś powtarzam je, jakby to mówił Ojciec Święty mając przyjechać: „Patrzę na Kraków, w którym każdy kamień i każda cegła jest mi droga, i na całą Polskę. I proszę Was - „abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy. - Abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało, - abyście od Niego nigdy nie odstąpili, - abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On 'wyzwala' człowieka, - abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest 'największa', która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia ani sensu" (Jan Paweł II, Kraków-Błonia, 1979).
Ośmielam 'się prosić, abyśmy wzięli do siebie te słowa czulej miłości, mądrości i mocy., Jak muzycy przed koncertem stroją instrumenty, trzeba byśmy także nasze instrumenty ludzkiego umysłu, serca, woli i czynów, przygotowali na przyjęcie i wyrażenie radości, mądrości, pociechy, podtrzymania ducha, wdzięczności, miłości miłosiernej.
To jest nasze bezpośrednie duchowe przygotowanie. Nie zapominajmy o jeszcze żarliwszej modlitwie za Ojca Świętego i za Jego pielgrzymowanie. Niecił nam nie zabraknie czasu na nawrócenie i spowiedź świętą, by z otwartym sercem iść na spotkanie z Janem Pawłem II, bądź uczestnicząc w niej dzięki środkom przekazu.
Nie wolno nam zapomnieć o konkretnych czynach miłosierdzia. Okażmy pielgrzymom wiele cierpliwości, życzliwości i konkretnej pomocy.
Przez wszystkie dni poprzedzające przyjazd Ojca Świętego, tak jak to czyniliśmy przez ostatnie miesiące, wołajmy do Boga, bogatego w miłosierdzie:
Boże wysłuchaj nasze modlitwy i spraw niech Jan Paweł II umacnia swoich braci w wierze, a cały Kościół jednoczy się z Nim węzłami jedności, mi/ości i pokoju. Niech spotkanie z Nim w Ojczyźnie umocni nas tą mocą wiary, nadziei i miłości, której, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy.
Trwając z Wami na modlitewnym oczekiwaniu Wszystkim w Archidiecezji serdecznie błogosławię
Kraków, dnia 23 lipca 2002 r.
Krakowska Kuria Metropolitalna
opr. MK/PO