Zniewoleni przez sekty

W każdym z nas tkwi potrzeba ciepła, miłości i akceptacji, a często także pragnienie przynależności do grupy. Dlatego prawie każdy może paść ofiarą sekty i psychomanipulacji

W każdym z nas tkwi potrzeba ciepła, miłości i akceptacji, a często także pragnienie przynależności do grupy. Dlatego prawie każdy może paść ofiarą sekty i psychomanipulacji.

 

Uwodzą, stosują „miłoterapię”, dzięki której wmawiają, że ich świat jest wyspą wiecznej szczęśliwości. Tymczasem zwykle okazuje się namiastką piekła na ziemi, z którego trudno się wydostać. Szacuje się, że w Polsce działa około 300 sekt religijnych. Według obliczeń policji, pod wpływem sekt może znajdować się kilkanaście tysięcy osób bezgranicznie oddanych swym prorokom i gotowych spełnić każde ich życzenie. To przerażające.

Synu, gdzie jesteś?

Z sektą można zetknąć się wszędzie. Jednak szczególne znaki ostrzegawcze powinny znaleźć się na wakacyjnym szlaku.

- Każdego roku całą rodziną wyjeżdżaliśmy w Sudety. To właśnie tam zetknęliśmy się z ruchem, który zabrał nam jedyne dziecko - opowiadają Maria i Lech, rodzice Piotra. - Podczas jednej z wypraw postanowiliśmy obejrzeć znajdującą się w sąsiedztwie schroniska farmę ekologiczną, reklamowaną w turystycznym folderze. Pisano, że jej właściciele produkują opartą na indyjskich recepturach zdrową żywność, propagują wegetarianizm i życie w zgodzie z naturą. Gospodarze, młodzi ludzie, oprowadzili nas po posiadłości, poczęstowali wegetariańskim posiłkiem. Byliśmy wtedy przekonani, że to świecki ruch społeczny o orientacji proekologicznej. Naszych podejrzeń nie wzbudziła książka, którą syn dostał od nich w prezencie ani rozmowa na osobności. A od tego zaczął się nasz dramat - dodaje kobieta.

Piotr zaczął przynosić do domu opasłe tomy o - jak twierdził - religioznawstwie, przyrządzać jedzenie we własnych naczyniach, bo te, których używał do tej pory, stały się „duchowo nieczyste”. - Nie widzieliśmy w tym nic złego, traktowaliśmy jako chwilową fascynację wegetarianizmem. Zaniepokoiliśmy się dopiero, kiedy odkryliśmy, że syn wstaje codziennie rano, by medytować. Zaczął też notorycznie kłamać i wyciągać od nas pieniądze, mówiąc, że potrzebuje na szkołę, a tak naprawdę wspierał finansowo sektę - mówi ojciec Piotra. - Zerwał znajomości, przyjaźnie, zaniedbał naukę, znikał na całe weekendy. W końcu rzucił studia i wyprowadził się z domu. Po trzech miesiącach dostaliśmy telefon, że syn jest w szpitalu. Okazało się, że zasłabł na ulicy z wycieńczenia. Lekarze w szpitalu pytali nas: „Jak rodzice mogli do tego dopuścić?”. Nie chwaliliśmy się, że nasze dziecko jest w sekcie, ma wyprany mózg i stale powtarza: „ja nie jestem tym ciałem”. Myśleliśmy, że nareszcie zrozumie, wróci do domu. Tymczasem prosto ze szpitala wyjechał w Sudety. Próbowaliśmy go z tego wydostać. Byliśmy jednak coraz bardziej zrozpaczeni, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy już bezradni wobec oszustw i manipulacji, jakimi posługiwała się sekta - mówi pan Lech.

Minęły trzy lata. Rodzice nie wiedzą, czy syn żyje, jest zdrowy. Rok temu na domowy adres przyszło wezwanie do sądu. Piotr wszedł w konflikt z prawem. - Wolałabym, żeby trafił do więzienia niż do sekty... Ktoś, kto nie doświadczył tego, co my, nie zdaje sobie sprawy, jaki dramat przeżywają rodzice, którzy nie wiedzą, gdzie jest ich dziecko - pani Marii łamie się głos. Napisała do syna list. Miała wysłać go pocztą. Odradzono jej, bo, jak twierdzą psycholog i znajomy ksiądz, przesyłka z pewnością nie dotrze do adresata. List więc leży od miesięcy na biurku, w pokoju Piotra.

- Cały czas wierzymy, że wróci. Chociaż, jak mówią specjaliści, mało kto wie, że co roku sekty werbują tysiące osób. Niestety, część z nich nie wraca - Do tej pory nie potrafię uwierzyć, że to wszystko spotkało moją rodzinę - dodaje matka.

Kamuflaż do perfekcji

Sekty mają do perfekcji opanowane metody kamuflowania swojej właściwej nazwy. Skompromitowana, jest natychmiast zmieniana. Niebezpieczne ruchy przetwarzają się nieustannie w przeróżne organizacje, często z założenia niemające nic wspólnego z religią. Zmieniają także mechanizmy pozyskiwania nowych członków. Doskonałym sposobem na przyciągnięcie młodzieży okazują się kursy języków obcych, a także bezpłatne wykłady psychologów i „specjalistów od medytacji”, treningi osobowości czy nawet zajęcia gimnastyczne. Z zapełnionej ludźmi sali werbownicy wybierają najbardziej zainteresowanych, proponują kolejne spotkanie na wyższym poziomie „kształcenia”, przekonują o ich osobistej wyjątkowości. Ofiara poddaje się sama, nie zdając sobie z tego sprawy. „Naukowa” nazwa grupy nie nasuwa nawet cienia podejrzeń co do jej właściwej działalności.

Edyta, studentka prawa, w czasie wakacji wybrała się z koleżanką na warsztaty rozwoju osobowości. Wróciła kompletnie zmieniona. - Jadała tylko przez siebie przygotowane posiłki, przestała się malować, dbać o swój wygląd. Stała się nerwowa i kłótliwa - mówi siostra dziewczyny. - Wspominała o ludziach ze zgromadzenia, którzy jej otworzyli oczy na świat. Mówiła, że przyszłość nie istnieje, a my jesteśmy jedynie podróżnikami w czasie. Każdego dnia umieramy, by znowu żyć. „Poznać swój umysł, to zbawić świat!”, przekonywała i namawiała mnie, abym wraz z nią wyjechała na warsztaty, bo wtedy narodzę się na nowo - tłumaczy Dorota.

Rodzina myślała, że Edycie przejdzie, że wszystko się ułoży, kiedy rozpocznie się rok akademicki i dziewczyna wróci na studia. Niestety, po kilku miesiącach rodzice zostali zaalarmowani, że dziewczyna jest w szpitalu, bo miała nieudaną próbę samobójczą. Zabrali ją do domu. Już nie wróciła na studia, a kontakt z nią stał się ograniczony. - Zachowuje się jak autystyczne dziecko. Jest pod opieką psychiatry. Ma napady paniki, boi się wychodzić z domu. Wydaje mi się, że siostra była w jakiejś sekcie, ale ona zaprzecza. Boimy się, aby znowu nie targnęła się na życie - dodaje Dorota.

Córeczko, wróć!

Jak można uwierzyć, że trwa międzyplanetarna walka o to, kto zdobędzie władzę nad mieszkańcami Ziemi? Że rodzina i bliscy są niepotrzebni, a świat materialny jest iluzją? Można. 25-letnia Dominika, absolwentka prestiżowej uczelni, przed którą świat stał otworem, zostawiła rodzinę, chłopaka i wyjechała do Ameryki Południowej. Miała wrócić w kwietniu. Kiedy jej samolot lądował na warszawskim Okęciu, rodzice, przerażeni, czytali maila od córki. W liście, który otrzymali także jej znajomi, Dominika napisała: „Z lekkim sercem zostawiam moich rodziców i pozwalam im na podążanie ich własną ścieżką, bez oceniania, bo ta ścieżka w ostateczności doprowadzi ich do źródła, czyli do boga, czyli do siebie samego doświadczonego w pełni. Cel życia każdego z nas polega na pełnym zrozumieniu i poznaniu siebie jako wszystkiego, co istnieje, nieograniczonego potencjału, bez względu na to, jakie doświadczenia wybraliśmy dla siebie po drodze. Napisałam „z lekkim sercem¨, bo serce zna prawdę i wie, że moi rodzice nie istnieją naprawdę, że to indywidualne części świadomości, które, tak jak ja, doświadczają siebie, że matka, ojciec, przyjaciel czy siostra, to tylko nazwy, które niosą za sobą ładunek emocjonalny, który trzyma nas w klatce (...)”. „... osobiście myślę, że część z nas inkarnowała tutaj, na tę planetę, w tym szczególnym czasie, aby wreszcie, po wielu wcieleniach, zakończyć poziom I gry zwanej życiem, gdzie wyzwanie polega na uświadomieniu sobie, że każdy z nas jest świadomością, która w ciągu każdego wcielenia próbuje poznać siebie, używając m.in. ciała ludzkiego, któremu nadane jest imię. Ci, którzy kontrolują tę planetę, próbują ograniczyć naszą zdolność do poznania siebie: programują nas, byśmy myśleli, że to, kim jesteśmy, to Dominika..., byśmy identyfikowali się z tym ciałem, imieniem i myśleli, że to jestem właśnie JA (ego )”.

- Wszystko zaczęło się cztery lata temu, kiedy córka przeszła na wegetarianizm. Myliśmy, że to kaprys, który przejdzie - opowiada matka Dominiki. - Zaniepokoiło nas, kiedy zaczęła medytować, uczęszczać na warsztaty psychologiczne, zainteresowała się medycyną niekonwencjonalną, ezoteryką, jogą. Wcześniej była wierząca i praktykująca, chodziła na pielgrzymki. Zdolna, ambitna, świetnie się uczyła, nie sprawiała żadnych kłopotów, otwarta na innych i bardzo ufna - mówi o córce pani Barbara.

Dominika zna języki obce, była wolontariuszką w hospicjum, wyjeżdżała na stypendia i zagraniczne staże. Po studiach dostała pracę, o której inni młodzi ludzie mogą pomarzyć. Tymczasem ona stwierdziła, że się nie rozwija i złożyła wymówienie. Potem poinformowała rodziców, że w styczniu wyjeżdża na zagraniczną wycieczkę do Ameryki Południowej. Miała wrócić na Wielkanoc. W marcu zdecydowała, że zostaje, bo tam jest jej miejsce.

W mailu do siostry napisała, że uwierzyła w proroka Davida Icke, który w wywiadzie dla telewizji BBC ogłosił się Synem Boga - współczesnym Mesjaszem. To sprawiło, że jedni uznali go za szaleńca, inni za najśmielszego wizjonera nowego czasu.

- Przerażają nas maile od Dominiki. Skontaktowałam się z misjonarzem, który jest w tym samym kraju, co córka. Odnalazł ją, rozmawiali, ale ona jest zafascynowana nowym życiem, nie chce wracać. Rzadko odpisuje na maile i nie chce rozmawiać o swojej nowej wierze i ideologii - płacze pani Barbara. - Kontaktowaliśmy się również z panem Andrzejem Wronką ze Stowarzyszenia Effatha, które zajmuje się sektami, a także z Dominikańskim Ośrodkiem Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. Wierzymy, że nasze dziecko wróci - mówi przez łzy.

Echo Katolickie 29/2011

 

RAMKA

Gdzie szukać pomocy?

Paradoksalnie, jedynymi ekspertami od sekt są organizacje je zwalczające. Prawie wszystkie działają w ramach struktur Kościoła katolickiego. Państwo natomiast nie udziela żadnych informacji o działalności nowych kościołów i ruchów religijnych, choć prowadzi ich rejestr i - w myśl znowelizowanej ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania - może sprawdzać, czy ich działalność jest zgodna z prawem oraz zgłoszonym statutem.

Pomocy i informacji na temat sekt na pewno udzielą:

- Stowarzyszenie Effatha, effatha.org.pl

- Dominikańskie Ośrodki Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, badzwolny.eu

 

 

opr. mg/mg

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama