Biblia dla młodych czytelników w formie opowiadań: "Opowiadania biblijne", wyd. Jedność 2005
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo „JEDNOŚĆ", Kielce 2005
ISBN 83-7224-973-3
www.jednosc.com.pl
Przegląd synów Jakuba i ich matek:
Pokolenie Lei | Pokolenie Racheli |
---|---|
Ruben | Józef |
Symeon | Beniamin |
Lewi | |
Juda | |
Issachar | |
Zabulon | |
Zilpa | Bilha |
Gad | Dan |
Aser | Neftali |
Poważanie i pozycja żony zależały od liczby synów, które urodziła, dlatego zrozumiałe jest, że kobieta robiła wszystko, żeby udowodnić swoją płodność. Jeżeli nawet tylko przez pewien czas pozostawała bezdzietna, było rzeczą naturalną, gdy oddawała mężowi swoją służącą, aby dzięki niej otrzymać dziecko. Niewolnica Bilha rodziła na kolanach swojej pani, aby dziecko wywodzące się z jej łona zostało uznane jako Racheli.
Początek opowiadania o narodzinach Issachara jest, jednym z rzadkich przekazów ukazujących patriarchów także jako rolników. Również koczownicy posiadający nierogaciznę przy swoim tymczasowym osadnictwie zajmowali się uprawą roli".
Jabłka miłości, które znalazł Ruben, są żółto-czerwonymi, mocno pachnącymi owocami mandragory - krzewiastej rośliny. Te owoce działają odurzająco i od dawna są znane jako afrodyzjaki. Pień z korzeniami mandragory nazywa się pokrzyk, i często przybierając kształt człowieka, odgrywał i dalej odgrywa dużą rolę w zabobonach jako magiczny środek sprzyjający płodności. Z powodu tej pobudzającej właściwości Rachela zapragnęła jabłek miłości od Lei, ale nie przydały się jej na nic. Dopiero zwrócenie się do Boga uczyniło ją płodną!
Opowiadanie o dobrobycie Jakuba jest w wielu miejscach niezrozumiałe. Między innymi z tej przyczyny, że wielu wyrażeń hebrajskich nie można przetłumaczyć. Jednak sens opowiadania jest następujący: Jakub chce wrócić do domu i prosi Labana o rozwiązanie zobowiązującej przysięgi. Wprawdzie Laban mówi, że Jakub może zażądać zapłaty za swoją służbę i odejść, ale nie jest to takie proste. Późniejsze wydarzenia pokazują to dokładnie. Dla Labana Jakub jest obcokrajowcem bez własnej ziemi, zatem nie może być pełnoprawnym członkiem wspólnoty. Chociaż Jakub może wymagać zapłaty, to według poglądu Labana musi pozostawić swoją żonę i dzieci. Laban wskazuje później na takie prawo, gdy mówi: „Córki są moimi córkami i ich dzieci są moimi dziećmi" (por. Rdz 31,43). Jednakże Jakub uważa, że jako krewny Labana ma inne prawa niż jakiś obcokrajowiec. Pomimo to nie żąda żadnej określonej zapłaty, lecz gotów jest dalej pracować jako pasterz, jeśli tylko będzie mógł zatrzymać część przydzielonych mu zwierząt.
Stada nierogacizny składają się głównie z jednobarwnych (białych) owiec i również głównie z jednobarwnych (czarno-brązowych) kóz. O wiele rzadsze są zwierzęta nakrapiane albo w pasy. Jakub proponuje Labanowi oddzielić od stada wielobarwne zwierzęta, a to co okaże się później nakrapiane lub w pasy w jednobarwnym stadzie, będzie należało do niego. Oboje zawierają taką umowę, godząc się na powyższe warunki.
Dla opowiadającego istotne jest, by pokazać, że Jakub jest w dalszym ciągu przebiegłym człowiekiem i że tym razem samemu Labanowi nie udało się przeniknąć jego planów.
Tak zinterpretowałbym tę opowieść: obietnica, że Bóg uczyni z Abrahama wielki naród, spełniła się w postaci licznego potomstwa Jakuba. Działanie błogosławieństwa przejawia się również w tym, że Jakub staje się bogaty, chociaż zaczął od służby u Labana. W tych zewnętrznych okolicznościach ukazuje się kierownictwo Boga. Opatrzność Boża będzie widoczna i w tym opowiadaniu i dotyczyć będzie głównie dzieci.
W mieście Charan, tam gdzie stał dawniej tylko dom hodowcy owiec - Labana, teraz stoi ich wiele. W starym domu ciągle jeszcze mieszka Laban. W międzyczasie jego córki i synowie zawarli małżeństwa. Na świat przyszły dzieci, Laban stał się dziadkiem. Dla tak wielu ludzi nie było już miejsca w starym domu, dlatego Laban zbudował najpierw drugi, potem trzeci, a w końcu jeszcze czwarty dom. Kazał także powiększyć magazyny, dziedziniec i wybudować nowy mur wokół wszystkiego. Teraz dwór Labana wygląda prawie jak mała ufortyfikowana wieś.
W jednym z tych domów mieszkają Jakub, Lea i Rachela. Jakub jest u Labana już prawie dwadzieścia lat, a jego żony urodziły mu dwanaścioro dzieci. Najstarszy chłopak ma na imię Ruben. Ma dwanaście lat i jest już silny i dzielny. Wcześnie rano wychodzi na pastwisko z owcami swojego dziadka. Najczęściej zabiera ze sobą swoich braci: Symeona, Lewiego i Judę, którzy są trochę od niego młodsi.
— Czy możemy także pójść z tobą? — błagają dziesięcioletni Dan i ośmioletni Neftali.
Dziadek podarował im osła i jeżeli Ruben pozwoli, pojadą z nim na pastwisko.
Gdy już przybyli na pastwisko i owce zaczęły skubać trawę, Ruben uczy braci dawnych zabaw pasterzy - mocowania się i walczenia przy pomocy laski pasterskiej. Często palcami sprawdza ich mięśnie ramion. Potem zwykle mówi do Dana i Neftalego:
—Nie macie jeszcze żadnych prawdziwych mięśni. Jesteście jeszcze dzieciakami. Za dużo jeździcie na ośle zamiast chodzić na nogach. Pasterze muszą być silni i zahartowani, aby mogli walczyć z dzikimi zwierzętami i rabusiami.
Czasem Ruben odcina grubą gałąź od krzewu, wyciąga z niej rdzeń i robi flet. Uczy braci starych tańców i pieśni pasterskich. Młodszemu rodzeństwu nie wolno jeszcze wychodzić na pastwisko, ale pomagają matkom i służącym przy pracy w domu.
Gad i Aser każdego ranka i wieczoru chodzą po wodę do studni przed miastem. Kamienne schody prowadzą do źródła na dole. U góry przy schodach siedzą trzej pasterze. Przez cały dzień patrzą przed siebie głupkowato. Są zbyt starzy, żeby jeszcze iść z owcami na pastwisko. Jeden z nich ma okrągłą czerwoną twarz i podwójny podbródek. Kiedy przychodzą Gad i Aser, a on akurat nie śpi, za każdym razem woła:
— Tu przychodzą dzieci Jakuba! Pokażcie swoje muskuły! Czy już jesteście tacy silni jak wasz ojciec? Kiedy przed wielu laty przyszedł do Charanu, zupełnie sam odsunął ten kamień od studni, tam na górze!
Stary pasterz pokazuje w dal.
— A tam przy tej studni — mówi — wasza babcia Rebeka poiła wielbłądy, kiedy sługa szukał żony dla Izaaka.
Gad i Aser słuchają pasterza, chociaż zawsze opowiada im tę samą historię.
Issachar i Zabulon są jeszcze za mali, żeby pójść do studni, ale i oni mogą być pożyteczni - przędą wełnę w domu. Zręcznie obracają wrzeciono swoimi małymi rękami. Najmłodsze z dzieci - siostrzyczka Dina i trzyletni Józef czołgają się wokół po dziedzińcu i bawią się kamieniami.
— Kamienie to są owce! — mówi Dina do Józefa. — Czarne kamienie to czarne owce. Są twoje. Białe kamienie to białe owce. One należą do mnie.
— Wszystkie owce należą do dziadka! — woła jakiś głos.
To Laban. Wyszedł akurat ze swojego domu na dziedziniec, na którym bawią się dzieci.
— Dziadzio! — woła Dina i rzuca się w ramiona Labanowi. Laban podrzuca ją w górę. Pozwala, żeby opadła i znów ją podrzuca. Dina aż piszczy z radości.
— Mnie też rzuć w powietrze! — woła Józef i idzie do dziadka, kołysząc się na swoich krótkich nogach.
Laban trzyma ręce za plecami.
— Coś ci przyniosłem, Józefie — mówi. — Którą rękę wybierasz? Józef zna tę zabawę. Jeżeli mówi: „Ta ręka tutaj!" - to jest ona pusta. A kiedy mówi: „Ta druga ręka!" - to jest ona także pusta, ponieważ dziadek to, co trzyma w ręku za plecami, zawsze szybko przekłada do drugiej ręki.
— Ta i ta! — woła Józef i pokazuje na obie ręce.
Ktoś się śmieje pod drzwiami. To Jakub. Podchodzi do Józefa i gładzi go po głowie.
— Jesteś przebiegłym chłopcem Józefie — mówi. — Dokładnie tak, jak twój dziadek!
— Albo jak twój ojciec — odpowiada Laban śmiejąc się, po czym otwiera dłonie i wsuwa po daktylu do ust Dinie i Józefowi.
— Chodź, Labanie — mówi Jakub. — Siądziemy sobie tu przy kamiennym stole w cieniu domu!
Idzie do domu i wraca z placuszkami i talerzem pełnym oliwek. Mężczyźni jedzą. Patrzą na Dinę i Józefa, którzy znów bawią się kamyczkami.
— Masz wspaniałe dzieci — mówi Laban.
— Wszystkie są zdrowe — odpowiada Jakub. — Bóg mi pobłogosławił.
— Czy jeszcze pamiętasz — mówi Jakub — jak przyszedłeś do mnie przed wielu laty? Gdy cię zapytałem, jak długo chcesz zostać u mnie, czy wiesz, co odpowiedziałeś? „Kilka miesięcy!" powiedziałeś. „Albo może rok". A teraz z tego roku zrobiło się prawie dwadzieścia lat.
Jakub kiwa głową.
— W ostatnim czasie dużo myślę o domu — mówi. — Czasem śni mi się w nocy miasto namiotów i namiot mojego ojca. Widzę go, jak leży na swoich poduszkach. Widzę też matkę z jej czarnymi warkoczami. I widzę Ezawa, jak łapie mysz przed namiotem. Czy Ezaw jeszcze ciągle mieszka we wsi namiotów i czy ciągle jeszcze gniewa się na mnie?
Jakub wstaje. Idzie do bramy dziedzińca i patrzy w dal.
— Chciałbym znów wrócić do domu — mówi do Labana. — Pozwól mi, żebym z Leą i Rachelą i moimi dziećmi udał się do Kanaanu. Już długo ci służyłem.
— Nie mogę cię zmuszać, byś pozostał tu na zawsze — mówi Laban. — Odkąd jesteś u mnie, Bóg mi błogosławił. Już wcześniej byłem tu najbogatszym hodowcą bydła, ale teraz mam tak wiele owiec i kóz, tak wiele wołów i wielbłądów i tak dużo złota i srebra, jak nigdy dotąd. Dlatego ty także zasłużyłeś na nagrodę. Powiedz mi, co mam ci dać!
— Dałeś mi już Leę i Rachelę; wszyscy też dostaliśmy od ciebie jedzenie i ubranie — odpowiada Jakub.
— Ale ja chcę ci dać nagrodę — obstaje przy swoim Laban. Jakub zastanawia się.
— Dobrze — mówi. — Zostanę u ciebie jeszcze około roku. Wszystkie owce i kozy, które się urodzą w tym czasie i będą miały białą wełnę, powinny należeć do ciebie. Ale wszystkie owce i kozy, które urodzą się w tym czasie i będą miały wełnę w kropki lub pasy, mają należeć do mnie.
Laban chciał się głośno roześmiać, ale nie pokazał tego po sobie. „Kropkowane i pasiaste owce czy kozy zdarzają się przecież bardzo rzadko — myśli. — Ale dla mnie to same korzyści".
— Zgadzam się — mówi głośno.
Obaj mężczyźni podają sobie ręce. Potem Laban biegnie do swoich synów tak szybko, ile sił w nogach.
— Ten Jakub jest już u nas dwadzieścia lat — mówi. — Ale nie zna się w ogóle na hodowli zwierząt.
Opowiada im, jak postąpił z Jakubem. Wszyscy śmieją się na całe gardło z głupoty Jakuba. Ale kilka miesięcy później już się nie śmieją.
Laban wyjeżdża na swoim ośle, żeby policzyć owce i kozy. Gdy dochodzi do Jakuba, dziwi się - gdziekolwiek spojrzy, widzi młode owce: czarne, pasiaste i kropkowane. Laban zaczyna liczyć:
— Raz, dwa... cztery... sześć... dziesięć...
Liczy przez kwadrans. Liczy pół godziny. Liczy godzinę. Pot spływa mu z czoła. Wreszcie zakończył.
— Prawie czterysta owiec i kóz należy do Jakuba! — mruczy.
— A do kogo należą tamte wielbłądy i bydlęta? — pyta jednego z pasterzy.
— One należą do mojego pana, Jakuba! — mówi pasterz. — On wymienił owce i kozy na wielbłądy i bydlęta.
Laban wskakuje na swojego osła i jedzie do domu.
— Jak mu się to udało zrobić? — pyta synów.
— On dokupił do naszych białych owiec - czarne, a do naszych ciemnobrązowych kóz - kilka białych — mówi jeden z synów. — I właśnie potem młode stały się nakrapiane i cętkowane. Jednak Jakub zna się trochę na hodowli bydła.
— To nie zawsze się udaje — mówi Laban.
— Ale Jakubowi wszystko się udaje. To jak czary.
— Może jego Bóg jest potężniejszy niż nasz bóg domowy — mówi jeden z synów.
— Coś takiego! — krzyczy Laban.
Jeszcze długo urąga głośno, a w jego sercu jest ciemno z zazdrości i zawiści.
opr. mg/mg