Przemówienie podczas X zgromadzenia zwyczajnego Synodu Biskupów
Wystąpienie moje nawiązuje do punktu 55. Instrumentum laboris, w którym jest mowa o świętości biskupa, opartej na duchowości ewangelicznej. Tam właśnie znajdujemy stwierdzenia, z których wynika, że biskup powinien być nauczycielem oraz tym, który uświęca i pasterzuje, sam będąc pełen cnót. Zdarza się jednak, i to często, że tego rodzaju przekonujący wizerunek posługi biskupiej traci swój urok, kiedy spostrzegamy, że jest ona uwarunkowana, zależy od wielu rzeczy i nie zawsze daje możliwość spieszenia z nadzieją przede wszystkim do osób, które są nam bezpośrednio powierzone.
Należy więc uwolnić naszą posługę od wszelkiego rodzaju zależności, związanych z wymogami czasu fizycznego. Dlatego konieczne jest zwrócenie się do innego «czasu», nie uzależnionego od kalendarza, ani też mierzonego zegarkiem. Chodzi mianowicie o taki czas, w którym nie będzie brakowało wolnej przestrzeni na posługę nadziei.
Czas posługiwania biskupiego może znaleźć swój nowy wymiar w historii zbawienia. W niej to odkrywamy ten nowy czas, oparty na Biblii, który umownie można nazwać «czasem zbawczym». Czas ten odkrywamy w nauczaniu i postawie Pana Jezusa. Gdy jako dwunastoletni młodzieniec został w Jerozolimie, zaniepokojona Maryja razem z Józefem stracili parę dni, przeszli wiele kilometrów, szukając Go.
Jednakże ich spojrzenie na ten czas nie znalazło uznania w oczach Pana. To On się dziwi: «Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» (Łk 2, 49). A kiedy już powrócił do Nazaretu, «czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi» (Łk 2, 52).
W powyższych słowach Jezusa została wyrażona nowa miara czasu, jest to miara «łaski», która określa «czas zbawczy». Do tych miar, jakie związane są ze światem materialnym, jak: mądrość i wiek, Zbawiciel dodaje coś zupełnie nowego, gdyż «wzrastał w łasce u Boga i u ludzi» (por. Łk 2, 52).
Dzięki tej nowej mierze biskup jest w stanie bardziej skutecznie dawać nadzieję, niezależnie od okoliczności. Żyjąc «czasem zbawczym», czuje się on wolny w swojej pasterskiej posłudze, stając się coraz bardziej prawdziwym sługą Ewangelii.
W przeciwnym bowiem razie pojawi się mnóstwo zajęć, mnóstwo różnych spraw, które zawładną czasem tak, iż nie będzie można znaleźć ani minuty na modlitwę, rozmyślanie, lekturę dokumentów czy też braterskie spotkanie.
W tym miejscu wypada przypomnieć osobę kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski, który w latach komunistycznych prześladowań kierował Kościołem w swojej ojczyźnie. On to w czasie jednej z narad duszpasterskich, zanim został uwięziony w 1953 r., w trzech punktach przedstawił swoje spojrzenie na pracę duszpasterską, sugerując, aby:
1. «Nie zajmować się wiele zwalczaniem doktryny materialistycznej, gdyż jest ona obca psychice polskiej, jest ciasna sama w sobie, jest antyhumanistyczna». Ksiądz Prymas dał w ten sposób świadectwo nadziei, ponieważ człowiek to «anima naturaliter christiana».
2. «Zaostrzyć czujność na odcinku moralności chrześcijańskiej i obyczajowości narodowej». Moralność jest tym polem, gdzie religia zwycięża albo przegrywa. Prymas Tysiąclecia był głęboko przekonany, że człowiek może być dobry niezależnie od warunków i tendencji przeciwnych zasadom etycznym. Jego zaufanie do zasad moralnych stało się nowym źródłem nadziei dla wszystkich.
3. «Uznać [należy] osiągnięcia techniczno-gospodarcze jako dobro rzeczywiste (...). W postawie osobistej nauczyciele i katecheci muszą okazywać ducha apostolskiego, zapał i żywą wiarę. Znajomość środowiska ma ogromne znaczenie». (Kard. S. Wyszyński, Pro memoria, w: «Znaki Czasu», Paryż 1986, n. 2, s. 102). Powinno się zawsze dostrzegać dobro, nie zwracając szczególnej uwagi na to, skąd pochodzi. W ten sposób kardynał Wyszyński dał wyraz swojej nadziei udzielającej się innym, która przysparza dobrych owoców i prowadzi do ufnej radości.
Podejścia Prymasa do posługi biskupiej nie zmieniło nawet uwięzienie. Zawsze pozostało pełne nadziei, wciąż ożywiane łaską.
Dzisiaj w kalendarzu liturgicznym wspominamy św. Franciszka. On to, żyjąc w średniowieczu, również doświadczył «czasu zbawczego». Wiedział, że trzeba zachować ewangeliczny dystans względem polityki, ekonomii i względem wszystkich innych spraw, mających swoje znaczenie w ramach czasu mierzonego wedle kryteriów materialnych. Nie zdarzyło mu się jednak, aby choć na moment zapomniał o człowieku. Właśnie ten dystans ewangeliczny, tę wrażliwość na ludzi wypracował i utrwalał.
K. G. Chesterton pisze o Biedaczynie z Asyżu, że zdołał wpłynąć na zmianę ówczesnej mentalności bez podejmowania walki przeciwko strukturom i instytucjom zewnętrznym. Jak do tego doszedł?
W wiekach średnich było miejsce dla jednego tylko suwerena. Wszyscy inni ludzie pozostawali w różnych stopniach zależności. W «czasie zbawczym» św. Franciszka ta sytuacja uległa całkowitej zmianie. On bowiem wszystkich traktował jako królów, a siebie samego uważał za sługę. I zgodnie z tym postępował. I dzięki temu zdołał zmienić wiele.
Na zakończenie chciałbym podkreślić, że każdy z nas znajduje się wobec tego szczególnego wyboru: czy podążać przez życie według miary czasu tylko materialnego, który wciąga w swoje sprawy całą osobę ludzką, czy też starać się kierować w życiu kryteriami «czasu zbawczego», który czyni nas wolnymi i otwartymi na każdy impuls Bożej łaski. Od tego wyboru zależy nasza formacja biskupia, a w konsekwencji — nasza misja jako sług Ewangelii Jezusa Chrystusa, którzy dzięki temu wnoszą nadzieję, stanowiącą integralny składnik zbawienia każdego człowieka.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (1/2002) and Polish Bishops Conference