Komentarz abpa Józefa Życińskiego do wizyty polskich biskupów ad limina Apostolorum w 1998 r.
Ostatnia grupa polskich biskupów składająca wizytę u progów apostolskich zakończyła swój tygodniowy pobyt w Rzymie 14 lutego, kiedy liturgia przywołuje na pamięć patronów Europy — świętych Cyryla i Metodego. Po Mszy św. koncelebrowanej z Ojcem Świętym otrzymaliśmy tekst papieskiego przesłania, w którym — z myślą o kontynuacji szlaku Apostołów Słowian — Jan Paweł II pisze: «Europa potrzebuje Polski głęboko wierzącej i po chrześcijańsku kulturowo twórczej. (...) Nasz naród (...) ma wiele do zaofiarowania Europie, przede wszystkim swoją chrześcijańską tradycję i bogate współczesne doświadczenia religijne».
Po rozstaniu z Ojcem Świętym udaliśmy się na spotkanie z ks. kard. Jozefem Tomko, prefektem Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Razem z nim zastanawialiśmy się, co robić, aby kraj nasz był jeszcze pełniej obecny w wielkim dziele głoszenia Ewangelii, kiedy na misje nie docierają kapłani z wielu krajów Zachodu, które tradycyjnie były źródłem powołań misyjnych.
Podczas całej wizyty towarzyszyła nam świadomość tego, iż stanowimy ostatnią grupę polskich biskupów, których wizyta ad limina przypada w drugim tysiącleciu. Następna grupa powinna przybyć w trzy lata po przekroczeniu progu trzeciego tysiąclecia. To poczucie przełomowego charakteru epoki inspirowało wiele duszpasterskich pytań o przyszłość naszego kontynentu i miejsce chrześcijaństwa w kulturze przyszłego tysiąclecia. To samo pytanie podejmowano w Rzymie w tych dniach w komisjach przygotowujących specjalne synody biskupów Azji i Europy. Zwracano uwagę, iż w nurcie przemian może nastąpić przesunięcie centrum kulturowego z Europy do Azji. Jest to normalny proces rozwoju, którego chrześcijaństwo doświadcza od początku istnienia. Prawda Ewangelii przyniesiona ongiś do Rzymu dotarła do najbardziej odległych lądów. Jeszcze w połowie naszego tysiąclecia bardzo niewiele wiedziano o sytuacji nowo odkrytych Ameryk. Dziś Ameryka Północna dostarcza wzorców rozwoju technicznego i struktur demokratycznych, zachowując równocześnie wrażliwość na wartości religijne. W Ameryce Południowej katolicyzm wrósł głęboko w kulturę kontynentu niosąc inspiracje do przezwyciężenia tak licznych bolączek i trosk.
W stronę jakich nieznanych lądów powędrują kontynuatorzy misji świętych Cyryla i Metodego w trzecim tysiącleciu chrześcijaństwa? Czy będzie to nowa rzeczywistość podróży kosmicznych wymagająca poszukiwania nowych środków ewangelizacji? Czy będzie to raczej wirtualny świat kreowany przez nowe zastosowania techniki oraz niosący ryzyko wyobcowania czy wręcz ucieczki od znanego nam świata ludzkich problemów i rozterek?
Cokolwiek przyniesie przyszły bieg wydarzeń, trzeba będzie niezmiennie głosić prawdę o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. Jego zbawcza miłość wyrażona w dramacie Golgoty obejmuje wszystkie epoki i kontynenty, stanowiąc źródło nadziei dla człowieka, który doświadcza zagrożeń nie znanych wcześniejszym pokoleniom.
Bazyliki Rzymu, w których sprawowaliśmy wspólnie Najświętszą Ofiarę, utwierdzają nasze poczucie więzi z całym Kościołem i jego wielką tradycją. Gdy wspominaliśmy ich historię, bliższy stawał się Chrystus jako Pan czasu, który prowadzi swój lud szlakami zbawienia, niezależnie od tego, jak zmienia się pejzaż polityczny czy kulturowy. Kiedy po Eucharystii sprawowanej przy grobie św. Piotra zatrzymaliśmy się na modlitwę przy relikwiach św. Jozafata, znajdujących się w tej samej Bazylice, myślałem o tym, jak chrześcijaństwo przekracza bariery przestrzeni i czasu dzięki męczennikom, którzy potrafią heroicznie składać ofiarę własnego życia w imię miłości do Chrystusa.
Eucharystia w bazylice św. Jana na Lateranie przypomniała nam o dzieleniu nadziei i dramatów świata przez Kościół. Ta piękna świątynia zwana «matką i głową kościołów Miasta i świata» została w V w. złupiona przez Wandalów, dzieląc los wielu innych ośrodków dotkniętych przez wędrówkę ludów. Wielkość misji Kościoła nie zależy jednak od estetycznego wystroju budowli. Stąd też osiem wieków później, podczas Soboru Laterańskiego IV, w tym samym miejscu spotkali się św. Franciszek z Asyżu i św. Dominik. Ich duchowość i styl radykalnego odczytania Ewangelii okazały się znacznie bardziej istotne dla misji Kościoła niż straty zadane przez hordy Wandalów.
Kiedy autobus wiózł nas wczesnym rankiem w stronę bazyliki św. Pawła za Murami, bulwary nad Tybrem okrywał jeszcze półmrok. Słońce zaczęło wyłaniać się dyskretnie dopiero, gdy dotarliśmy na miejsce, w którym przed wiekami więziony był św. Paweł. Wspomnienie więzów, którymi usiłowano skrępować Apostoła Narodów, uzyskiwało nowy sens w brzasku wschodzącego słońca. W szarości dnia łatwiej nam zauważać przeszkody i więzy niż światło Dobrej Nowiny nadające ostateczny sens wszystkim naszym działaniom. Światło to stało się szczególnie wyraziste w okresie obecnego pontyfikatu. Kolejne encykliki, Katechizm Kościoła Katolickiego, niosące nową nadzieję podróże apostolskie, dialog z młodzieżą, twórcami kultury, ludźmi nauki — wszystko to w papieskim dorobku wyznacza kierunek pasterzowania, który staje się jeszcze bliższy podczas wizyty ad limina. Jego przyjęcie pozwala przezwyciężyć łatwy pesymizm fin de sičcleu i umacniać nadzieję, o którą nam łatwiej także i dlatego, że czujemy w naszej codzienności szczególne działanie Ducha Świętego w procesie odnowy oblicza ziemi. Przypomniałem sobie tamto papieskie wezwanie na placu Zwycięstwa, gdy spieszyliśmy na spotkanie do Sekretariatu Stanu, mijając wyjeżdżającego z Watykanu prezydenta Jelcyna. Pomyślałem sobie, jak bardzo zmieniła się Polska, Europa i świat w ciągu niespełna 20 lat obecnego pontyfikatu. Dziękowałem Bogu za to, co się nie zmieniło — także w osobowości Ojca Świętego — Jego pogodzie ducha, głębokim wewnętrznym pokoju, poczuciu humoru pełnego finezji. Jako wezwanie i zarazem program wspomniałem Jego słowa — niosące nadzieję, że «Kościół polski odpowie w pełni na zaufanie ludzi przychodzących nieraz z daleka i znajdzie język, który trafi do ich umysłów i serc».
Wracamy do naszych diecezji bogatsi o wielkie przeżycie wspólnoty z Piotrem naszych czasów, jego troskami o wielką wizję apostolstwa koniecznego dla XXI w. Nie wiemy, jakie nowe zagrożenia przyniesie współczesne pogaństwo, nierzadko bardziej agresywne od Attyli i jego Hunów. Ufamy jednak, że Duch Święty prowadzący Kościół po szlakach czasu, pozwoli nam głosić Ewangelię miłości i nadziei w sposób, który trafi do umysłów i serc także osób przychodzących z daleka. Ufamy, że — zgodnie z papieskim przesłaniem — możliwa będzie «cierpliwa odbudowa tkanki moralnej całego narodu» dzięki współpracy ludzi prawego sumienia.
Copyright © by L'Osservatore Romano (3/98) and Polish Bishops Conference