Jezus - Jedyny Syn Boga

3 tom z serii "Wyznanie wiary" (Wydawnictwo Jedność), rozdział I-II

Jezus - Jedyny Syn Boga

Maurizio Gronchi

Jezus - jedyny Syn Boga

«Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego»

Jedność, Kielce 2004


Książkę tę dedykuję Nadii, mojej mamie

Spis treści
WSTĘP 5
I. WIERZYC W OSOBĘ: PROBLEM ZAUFANIA I WIARYGODNOŚCI7
II. WIERZYC W JEZUSA CHRYSTUSA: DOŚWIADCZENIE ŚWIADKÓW 15
III. MESJAŃSKI SZLAK JEZUSA: POCZĄTEK DROGI 23
1. Nad brzegami Jordanu 24
2.Teraz jest czas królestwa 29
IV ŚRODOWISKO ŻYCIA JEZUSA: KORZENIE NADZIEI 33
1. Kraj, rządcy, ludność 33
2.Struktura religijna 36
3.Dziedzictwo duchowe 39
V NOWE OBLICZE BOGA W DOŚWIADCZENIU SPOTKANIA Z JEZUSEM 43
1. Oblicze Boga odsłonięte przez Jezusa 44
2.Wobec Pism i w świątyni 47
VI. POSTAWA JEZUSA 55
1. Wśród ludzi 55
2. Liczy się tylko miłość 58
VII.ZNAK SYNOWSKIEJ WIĘZI: MODLITWA JEZUSA 65
1. Więź, którą trzeba odkryć 65
2. Zaciekawieni świadkowie 66
3. Modlitwa uwielbienia. Jakaż radość dla prostaczków! (Łk 10,21; Mt 11,25) 68
4. Dziękczynienie. Dziękuję za odzyskanego przyjaciela! (1 11,41-42) 69
5. Modlitwa wstawiennicza. Aby ci, których mi dałeś, byli z nami jedno, Ojcze! (J 17) .70
6. Błaganie. Abba! Ojcze! (Mk 14,36) 72
7. Wołanie Jezusa. Eloi, Eloi Dokonało się! (Mk 15,34, J 19,30) 74
8. „Słowo przyjęło wszystkie wymiary człowieczeństwa" (Novo millennio ineunte, 22) 75
VIII.NIEWYCZERPANE BOGACTWO TAJEMNICY 79
1.Nowe pytania i nowe odpowiedzi 79
2.Jezus, Zbawiciel wszystkich ludzi 84
IX. ZAKOŃCZENIE: WIEKUISTE CZŁOWIECZEŃSTWO JEZUSA91
WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE 97

Wstęp

Co oznaczają słowa „Wierzę w Jezusa Chrystusa”? Jak rozumieją tak zobowiązujące zdanie ci, którzy głoszą Dobrą Nowinę, i ci, którzy jej słuchają? Jak te słowa może wyjaśnić chrześcijanin, który jest z nimi tak zżyty, że może je uznać za jasne i oczywiste? I co myśli o nich ten, kto uważa je za zupełnie pozbawione znaczenia?

„[Wierzę] w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego” - to drugie zdanie ze Składu Apostolskiego, które następuje po wyznaniu wiary „w Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi”. Nie-zależnie od swojej mniej lub bardziej pogłębionej znajomości doktryny chrześcijańskiej wielu ludzi nie potrafi znaleźć związku pomiędzy myśleniem o Bogu i o Jezusie Chrystusie. Można powiedzieć, że wierzy się w Boga, ale stwierdzenie, iż wierzy się, że Jezus Chrystus jest Jego jedynym Synem i naszym Panem, to coś zupełnie innego, co domaga się weryfikacji. Rzeczywiście bowiem Skład Apostolski - który jest najkrótszym, starożytnym ujęciem nicejsko-konstantynopolitańskiego „wyznania wiary” - poświęca wiele miejsca Jezusowi Chrystusowi właśnie po to, aby potwierdzić, że On jest centrum i sensem tego, co było i co będzie. Dlatego opowiada w skrócie Jego historię. A zatem wiara w Jezusa Chrystusa ma dla chrześcijan decydujące znaczenie w odniesieniu do ich wiary w Boga: nie byłoby wiadomo, o jakim Bogu mówimy, gdybyśmy nie mieli przed oczami wydarzenia, którym jest osoba Jezusa Chrystusa.

 

Krótka refleksja, którą czytelnik ma przed sobą, usiłuje nieco rozjaśnić, odwołując się do Ewangelii, tajemnicę Jezusa, tego Człowieka, który jest Synem Bożym w sposób absolutnie niepowtarzalny i jedyny. W kolejnych rozdziałach książki podejmujemy próbę odpowiedzi na niektóre związane z tym pytania. Jakie konsekwencje pociąga za sobą wiara w jakąś osobę? Czy świadkowie wydarzenia Jezusa Chrystusa są naprawdę wiarygodni? Jak się zaczęła droga Jezusa? W jakim środowisku kulturowym i religijnym żył Jezus? W jaki sposób kształtowała się wśród ludu nowina o Bogu Jezusa Chrystusa? Jak odnosił się On do ludzi? Czy można intuicyjnie uchwycić coś z owej szczególnej relacji z Bogiem Izraela, którego Jezus nazywa „najdroższym Ojcem” (Abba)? Jakie nowe problemy pojawiły się w następstwie wydarzenia Jezusa Chrystusa?

Naszym celem jest ukazanie, że Bóg Jezusa Chrystusa i Jezus, Syn Boży, dzięki łączącemu ich Duchowi Świętemu tworzą niezwykle głęboką, intymną więź, która poprzez wyjątkowe, nadzwyczajne człowieczeństwo objawia, że Bóg jest relacją miłości. Do uczestnictwa w tej relacji zaprasza On każdego człowieka i całe stworzenie. Mamy nadzieję, że tych, którzy już wierzą, uda nam się zachęcić do pogłębienia ich wiary, a tych, którzy jeszcze światła wiary nie otrzymali, pobudzimy do refleksji.

Pragnienie dotarcia do szerokiej rzeszy czytelników podyktowało wybór stylu narracyjnego. Z uwagi na jego aluzyjny charakter liczymy na wyrozumiałość specjalistów dla niezbyt zdyscyplinowanego potraktowania źródeł biblijnych. Od wszystkich innych czytelników oczekujemy też zgody na to, aby niektóre bardziej złożone kwestie zostały tutaj tylko zasygnalizowane.

I.
WIERZYĆ W OSOBĘ:

PROBLEM ZAUFANIA I WIARYGODNOŚCI

„Wierzę!”. Być może nie istnieje słowo trudniejsze, a jednocześnie łatwiejsze do wypowiedzenia. Jest ono trudne, gdyż wierzyć w kogoś lub w coś oznacza przyjąć, że ten, kto do mnie mówi, jest wiarygodny. To może również znaczyć, że mówi on coś, co jest prawdziwe dla niego, ale jeszcze niekoniecznie dla mnie. W grę wchodzi zaufanie ze strony tego, kto mówi „wierzę” i wiarygodność tego, kto prosi „uwierz mi”. Łatwo jest mówić „wierzę”, gdyż w codziennym języku często tak mówimy, aby wyrazić to, co myślimy, biorąc na siebie całą odpowiedzialność za przyjęty przez nas punkt widzenia. To trochę tak, jakbyśmy powiedzieli: „wydaje mi się, że”, „uważam, że”, „możliwe, że”, „myślę, że”, itd. Zazwyczaj w pierwszym ujęciu (trudniejszym) wypowiedzenie słowa „wierzę” jest równoznaczne z wyrażeniem zaufania, w drugim zaś (łatwiejszym) nazywa się to opinią. Wydaje się, że te dwie perspektywy nie mają ze sobą nic wspólnego. W rzeczywistości jednak ma miejsce jakaś zbieżność, która, ściślej rzecz ujmując, jest relacją międzyosobową i ma pierwszeństwo przed relacją pomiędzy jakimś podmiotem i przedmiotem.

Ta wstępna uwaga pozwala nam dostrzec, że słowo „wierzę” wskazuje na dynamikę relacji. W dialogu uczestniczą co najmniej dwie osoby: jedna coś twierdzi (uwierz mi), a druga to przyjmuje (wierzę ci). Jeśli uznamy to za coś w rodzaju podstawowego schematu każdego aktu wiary, to bez trudności krytycznie ocenimy dość powszechny pogląd, że akt wiary jest czymś całkowicie subiektywnym. Pogląd ten jest podobny do opinii, jaką ktoś posiada na temat, którego inni nie są w stanie zweryfikować i przez to uważają za nieracjonalny. Ma to znaczenie zwłaszcza dla wiary chrześcijańskiej, w której człowiek, wypowiadając słowo „wierzę”, nie myśli w pierwszym rzędzie o akcie całkowicie indywidualnym, pozbawionym racji, tak jakby był on wyrazem jakiegoś magicznego przeznaczenia. Nie odwołuje się też tylko do pewnej doktryny, przypominającej jakąś teorię filozoficzną. Gdy chrześcijanie wypowiadają słowo „wierzę”, to mają na uwadze jednocześnie dwa aspekty wspomniane przez nas na początku, to znaczy: wierzę tobie, który mówisz mi coś, co jest prawdziwe dla ciebie; „to możliwe”, „myślę, że”, „jestem przekonany, że” to, o czym mi mówisz, jest prawdą. W ten sposób zaufanie do drugiej osoby i własna opinia dopełniają się, a jednocześnie wzajemnie się nie wykluczają.

To, co do tej pory powiedzieliśmy, znajduje swoje istotne potwierdzenie w odniesieniu do treści zawartej w zdaniu: Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego. Chodzi tutaj o wiarę w pewną osobę i w coś zdumiewającego, co tej osoby dotyczy. To zaś jest możliwe dzięki tym, którzy opowiedzieli nam o tej osobie, oraz dzięki pośrednictwu innych, którzy starają się, aby pamięć o niej była wciąż żywa.

Chrześcijan od ponad dwóch tysięcy lat łączy zażyła więź ze słowem „wierzę”. Jest to więź tak mocna, że uważają je za pierwsze i podstawowe słowo ich wiary, wyrażonej w zwięzły sposób w formułach tzw. Składu Apostolskiego. Zastosowana tam pierwsza osoba trybu oznajmującego przypomina wykorzystywanie go jako streszczenia wiary przy okazji Chrztu św. Katechumen, który już zakończył długi proces przygotowania do tego sakramentu, stawał się wówczas neofitą przez zanurzenie w odradzającej wodzie i osobiście wyznawał, że oto stał się dzieckiem Boga Ojca, zbawionym przez Jezusa Chrystusa i uświęconym przez Ducha Świętego. Starożytne korzenie zawołania „wierzę” noszą więc znamiona wyznania wiary w publicznym akcie osobistego przyjęcia nowego życia, otrzymanego w darze od Boga w łonie wspólnoty wierzących.

Na następnych stronicach tej książki mamy zamiar przedłożyć podstawowe motywy, które pozwalały niezliczonym pokoleniom mężczyzn i kobiet wyrażać w pierwszej osobie liczby pojedynczej (wierzę) i mnogiej (wierzymy) z radością i wzruszeniem swoją przynależność do Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego. Poza tym, powinniśmy pamiętać, że chrześcijanie zachowują pamięć o tym, w co wierzyli przez wieki, a jednocześnie wciąż niezmordowanie starają się zgłębić treść swojej wiary. Rzeczywiście, kwestia wiary nigdy nie jest rozwiązana raz na zawsze właśnie dlatego, że wiąże się ona z dwoma wymienionymi na początku aspektami. Pierwszym jest zaufanie do prawdy, która ma na imię Jezus Chrystus - postać historyczna, uznawana za Syna Bożego, który żyje po przejściu granicy śmierci. Drugim zaś jest wyrażanie, ciągle na nowo i z wiernością wobec faktów oraz ich znaczenia, swojego osobistego przekonania. Jest ono rezultatem życiowego doświadczenia i przemyśleń.

Myśl chrześcijańska na przestrzeni wieków nadawała formę owej biegunowości wpisanej w słowo „wierzyć', łącząc jego wymiar przedmiotowy, obiektywny (to, w co wierzę, treść wiary) z wymiarem podmiotowym, subiektywnym (akt wiary, moje osobiste przylgnięcie do tego, w co wierzę, przyjęcie owej treści wiary). W ten sposób, w epoce średniowiecza, powstało rozróżnienie pomiędzy fides quae creditur: wiarą podawaną do wyznawania, czyli objawieniem Bożym w Chrystusie, za pośrednictwem Ducha Świętego, strzeżoną i przekazywaną przez Kościół, oraz fides qua creditur: wiarą wyznawaną, czyli wolnym i odpowiedzialnym przylgnięciem do tego objawienia. W ten sposób zaczęła się rozwijać refleksja obejmująca oba wspomniane wymiary. To, że wierzę - i razem ze wspólnotą chrześcijańską mówię „wierzymy” - jest możliwe dzięki temu, iż zostało mi ogłoszone wydarzenie, które dokonało się w konkretnym momencie historii. Owo wydarzenie mnie dotyczy, a ja w sposób wolny je przyjąłem i zaufałem mu. Uważam za prawdziwe to, o czym inni mi powiedzieli, że jest prawdziwe dla nich. Ten dynamizm stoi u źródeł chrześcijańskiej wiary, gdyż pierwotne orędzie (Kerygmat) wspólnoty apostolskiej było głoszeniem prawdy o pewnym wydarzeniu i ukazywaniem jego sensu: Jezus z Nazaretu, pobożny Żyd, który został ukrzyżowany w czasie rządów Poncjusza Piłata, zmartwychwstał, a zatem jest On Synem Bożym, Zbawicielem całej ludzkości. Dlatego mogę powiedzieć, że to, w co wierzę, otrzymałem razem ze wspólnotą wierzących i dzięki tejże wspólnocie, wraz z którą nadal zgłębiam znaczenie tego, co wyznaję, co wspominam i świętuję oraz przekazuję innym.

Na początku rozważań, które poprowadzą nas do pogłębienia treści i znaczenia naszej wiary w Jezusa Chrystusa, warto zatrzymać się nad jednym z podstawowych aspektów wyznania wiary, który tradycja chrześcijańska od samego początku uważała za pierwszoplanowy. Chodzi o „świadectwo”: o tę formę i drogę przekazu prawdy, która pozwala głosicielowi być wiarygodnym i budzić zaufanie, a słuchającemu wierzyć i ufać. Faktycznie, świadek staje wobec rozmówcy, ukazując mu samego siebie: świadczy nie tylko o prawdziwości tego, o czym opowiada, ale również o swojej wiarygodności. Ten, kto słucha świadka, jest poruszony pewnością, z jaką dowodzi on prawdziwości przekazywanej przez siebie treści, zwłaszcza że chodzi tu o coś, co osobiście go dotyczy, w czym osobiście uczestniczy. Ma to o wiele większe znaczenie niż jakaś dysputa dotycząca zwyczajnego problemu, dysputa, w której obaj rozmówcy mają różne poglądy. Tutaj w grę wchodzi doświadczenie jednego człowieka i krytyczna uwaga drugiego, która ewentualnie może się przerodzić w ufne do niego przylgnięcie.

Poczwórna narracja ewangeliczna o życiu Jezusa z Nazaretu idzie właśnie za taką logiką świadectwa. Ci, którzy opowiedzieli o czynach i słowach Jezusa, chcieli złożyć świadectwo i podzielić się swoim doświadczeniem, czyniąc to w sposób mniej lub bardziej uporządkowany. Mówi o tym św. Łukasz, autor dwuczęściowego dzieła: Ewangelii oraz Dziejów Apostolskich. Na początku swojego pierwszego utworu pisze on: Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono (Łk 1,1-4).

Prolog trzeciej Ewangelii, który stanowi wprowadzenie o charakterze ściśle historycznym, otrzymuje jakby echo w podwójnym zakończeniu czwartej Ewangelii, gdzie w obliczu celu, jaki przyświecał autorowi, kompletność opowiadania nie jest rzeczą najważniejszą: I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc, mieli życie w imię Jego. [ ] Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach, i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe. (J 20,30-31; 21,24).

A zatem problem wiary w Jezusa zostaje jasno postawiony przez Jego świadków: na podstawie opowiadania o wybranych czynach i słowach Jezusa, które niekoniecznie musi zawierać wyczerpujące dane biograficzne, można się przekonać o prawdzie odnoszącej się do Jego osoby jako Syna Bożego. To pozwala nam w Niego wierzyć i żyć w Jego imię. Oznacza to, że punktem wyjścia w badaniu, które pozwoli nam wejść w treść wiary w Jezusa Chrystusa, nie może być nic innego, jak tylko świadectwo Jego przyjaciół -uczniów, którzy współdzielili z Nim czas przeżyty przez Niego w ciele i wyznaczyli sobie następujący cel: [To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co pa-trzyliśmy i czego dotykały nasze ręce [ ], oznajmiamy także wam, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo, znaczy: mieć je z Ojcem i z Jego Synem, Jezusem Chrystusem» (1 J 1,1.3). Z tego orędzia zrodziła się wspólnota, komunia między tymi, którzy w Niego uwierzyli. Ta komunia to Kościół, wydarzenie spowodowane przez Ducha Świętego, komu-nia, w której wolność wiarygodnego daru, ofiarowanego przez świadków, jest przyjmowana w duchu wolności przez tych, którzy im ufają.


II.
WIERZYĆ W JEZUSA CHRYSTUSA: DOŚWIADCZENIE ŚWIADKÓW

Problem wiary w Jezusa Chrystusa polega nie tylko na tym, aby upewnić się o historycznym istnieniu postaci, która zapoczątkowała pewien ruch; od dwóch tysięcy lat usiłujący za pośrednictwem widzialnej organizacji pielęgnować żywą pamięć o tejże postaci. Oczywiście ogromna część dostępnych źródeł to świadectwa pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Jednakże opowiadania ewangeliczne i inne pisma nowotestamentalne, ukierunkowane na zebranie w pisemnej formie doświadczenia orędzia, które głoszone było już od lat w momencie ich redagowania, znajdują swoje historyczne potwierdzenie także w literaturze poza-biblijnej.

Zainteresowanie Jezusem z Nazaretu, na przykład ze strony rzymskiej historiografii, pojawiło się pod wpływem niepokoju, jaki wzniecał Jego ruch. Na przełomie I i II wieku rozrastał się on szybko jako nowy nurt religijny, różny od żydowskiego. Rzeczywiście, w 112 r. po narodzeniu Chrystusa rzymski zarządca Bitynii (dzisiaj tzw. Azja Mniejsza), Pliniusz Młodszy, czuje się zmuszony prosić cesarza Trajana o radę, jak ma postępować wobec zwolenników tej nowej religii, którzy zgodnie ze swoim zwyczajem zbierają się w ustalonym dniu, przed wschodem słońca, aby śpiewać hymny Chrystusowi jako bogu (Epist. 10,96).

Zaledwie cztery lata później, w 1 16 r. po narodzeniu Chr., rzymski historyk Tacyt, opowiadając o pożarze Rzymu, podaje hipotezę, że według śledztwa przeprowadzonego przez Nerona winnymi podpalenia miasta mieli być Chrestianie (błąd wynikł z pomylenia imion Chrystus i Chrestos) i przekazuje nam interesujący opis: Swoją nazwę brali oni od Chrystusa, który za panowania cesarza Tyberiusza został skazany na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata. Ten szkodliwy zabobon, który chwilowo został stłumiony rozchodził się nie tylko na terenie Judei, gdzie miał swoje korzenie, ale także w Rzymie, dokąd dociera i gdzie przyjmuje się wszystko to, co najbardziej prostackie i godne pogardy (Annaies 15,44, 2-5).

Niedługo potem, w r. 120 po Chr., Swetoniusz, także historyk, powołując się jeszcze na niejakiego Chrestosa (Claudius 25), wspomina o zażartych konfliktach między chrześcijanami i Żydami, wypędzonymi z Rzymu za panowania cesarza Klaudiusza.

Również ze strony żydowskiej posiadamy świadectwa, odnoszące się do osoby Jezusa Chrystusa. Żydowski historyk Józef Flawiusz, sekretarz cesarza Tytusa, wybitny znawca Palestyny, pisze dwa teksty o wielkim znaczeniu dla ówczesnej epoki: Antiquitates judaicae (o żydowskiej historii) i De bełlo judaico (na temat wojny żydowsko-rzymskiej, która zakończyła się upadkiem Jerozolimy w 70 r. po Chr.). W swoim pierwszym dziele Józef Flawiusz przedstawia szczegółowe kompendium sprawy Jezusa (chociaż niektóre fragmenty budzą uzasadnione wątpliwości, że są tam pewne chrześcijańskie wtręty, jakie tutaj podajemy kursywą): „W owym czasie pojawił się Jezus, człowiek mądry, jeśli w ogóle można nazwać go człowiekiem. Dokonywał bowiem rzeczy niezwykłych, był nauczycielem ludzi, którzy radośnie garną się do prawdy, i zarówno wielu Judejczyków, jak i wielu Greków pociągnął za sobą. on był Chrystusem. Na podstawie oskarżenia, wniesionego przez najznakomitszych u nas mężów, Piłat skazał go na ukrzyżowanie, ale jego dawni przyjaciele nie przestali go miłować; bo trzeciego dnia ukazał im się znowu żywy, tak jak przepowiadali boscy prorocy, którzy też głosili wiele innych zdumiewających zapowiedzi o jego osobie. Jeszcze dziś istnieje społeczność, która od jego miana otrzymała nazwę chrześcijan" (Ant. jud 18,63-64).

Dla tych, którzy mają wątpliwości co do historycznego istnienia Jezusa, źródła pozabiblijne mogą się okazać bez wątpienia użyteczne. Jak można z tych tekstów wywnioskować, nie tyle postać Jezusa wzbudzała zainteresowanie, co raczej to, co się wydarzyło po Jego śmierci, to znaczy fakt pojawienia się nowej tożsamości religijnej, która wzięła od Niego początek. Prawdę powiedziawszy, musimy mieć ciągle świadomość, że trudności z dotarciem do rzeczywistych słów i czynów Jezusa nie znikają nawet przy czytaniu Nowego Testamentu. Czy to jednak uniemożliwia wiarę w Niego? Czy musimy tak bardzo ufać różnym świadkom, by przyjmować za prawdziwe wszystko, co oni napisali? Te i inne pytania są jak najbardziej uzasadnione i wymagają poważnego potraktowania także przez wierzących, gdyż to On sam powierzył świadkom troskę o zachowanie pamięci o Nim.

Jezus Chrystus, mimo iż wymagał całkowitego zaufania, czego doświadczali uczniowie, którzy za Nim szli, nie chciał narzucać jakiegoś swojego dominującego, ściśle określonego wizerunku ani swoim uczniom, ani nikomu innemu. Pozwalał w pewnym sensie na to, aby każdy odpowiedzialnie decydował, jakie znaczenie będzie miał On dla niego (Mk 8,27). Nie troszczył się o to, by pozostawić po sobie jakieś pisma, z wyjątkiem niemożliwych do rozszyfrowania napisów na piasku O 8,6.8). Mamy więc do czynienia z człowiekiem, który całkowicie „poddał się" interpretacji tych, którzy Go poznawali, doświadczając bezpośredniego, bliskiego kontaktu z Nim. Również z tego powodu wydaje się logiczne poważne wzięcie pod uwagę doświadczenia świadków.

Najważniejszym świadectwem przekazanym nam przez uczniów, a dotyczącym ich Nauczyciela, są Ewangelie, opowiadanie na „cztery głosy" o Jego śmierci i zmartwychwstaniu, zawierające obszerne wprowadzenie, które opisuje czyny i słowa Jezusa. Mówiliśmy już, że chodzi o uporządkowany zbiór (Łk 1,3), zrodzony z podwójnego doświadczenia: ze wspomnienia o tym, co uczniowie widzieli, słyszeli, czego dotykali i co było owocem ich kontemplacji postaci Jezusa, oraz z orędzia, jakie głosili innym, odwołując się do tego doświadczenia (1 J 1,1). Mówiąc jeszcze jaśniej: właśnie w momencie, gdy podjęli się przekazania innym w zrozumiały sposób swojego doświadczenia Jezusa Chrystusa, starali się używać słów odpowiadających środowisku i kulturze swoich odbiorców. Stąd mamy Ewangelię św. Marka, która zrodziła się z przepowiadania w środowisku rzymskim; Ewangelię Św. Mateusza, napisaną w wyniku zetknięcia z Żydami; Ewangelię Św. Łukasza, zredagowaną dla chrześcijan pochodzenia greckiego; i w końcu mamy Ewangelię św. Jana, która powstała w Azji Mniejszej, jako głęboka refleksja nad tajemnicą osoby Jezusa. Nie można jednakże zapominać, że decydującym oparciem i nieustannym punktem odniesienia dla tego wysiłku komunikowania swojego doświadczenia były hebrajskie teksty Pierwszego Testamentu, prawdziwy nurt, w którym formowało się doświadczenie religijne samego Jezusa i Jego uczniów, źródło refleksji nad czekającymi jeszcze na wypełnienie zapowiedziami nadejścia Mesjasza.

Intensywna działalność apostolska, zapoczątkowana i kierowana przez Ducha Świętego, zależała od żywotności i charakteru pierwszych wspólnot chrześcijańskich, w których centralnymi momentami były celebracja chrztu i uczty eucharystycznej. Ponadto przepowiadanie o Jezusie Chrystusie znalazło swój wyraz także w innego rodzaju pismach, takich jak listy Św. Pawła i innych Apostołów. Ich celem było ukazanie tajemnicy Chrystusa, jej radosne świętowanie oraz sformułowanie konkretnych wymogów osobistego i wspólnotowe życia chrześcijańskiego. W centrum tego żywego doświadczenia wiary i miłości przez cały pierwszy wiek ery chrześcijańskiej zawsze obecna była osoba Jezusa Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał. Jego tajemnicę rozjaśniają nie tylko refleksje teologiczne, ale szczególnie celebrowanie tajemnic Jego życia i świadectwo miłości (caritas) Jego naśladowców, nie zawsze i nie przez wszystkich życzliwie przyjmowane, a często nawet budzące sprzeciw i prześladowanie. Świadczą o tym inne pisma, jak Dzieje Apostolskie i księga Apokalipsy św. Jana.

Dzięki życiu pierwotnego Kościoła tajemnica Jezusa nabiera niezwykłego blasku: coraz bardziej oczywiste się okazuje, że On stoi u początku wszystkich rzeczy, stoi u początku tak, jak u ich początku stoi Bóg (1 1,1 nn); Ojciec posłał Go do swojego ludu, Izraela, aby wszyscy ludzie mogli dostąpić Jego zbawienia (Ga 4,4); umarł z powodu odrzucenia przez ludzi, ale jest to częścią Bożego zamysłu miłości, którego grzech nie jest w stanie powstrzymać; co więcej. On bierze ów grzech na siebie, przebacza go i zwycięża przez swoje zmartwychwstanie (Dz 2,22-24). Teraz zaś Jezus siedzi po prawicy Ojca i razem z Ojcem posyła Ducha Pocieszyciela O 16,26), a pewnego dnia powróci, by ostatecznie ukazać Królestwo Boże, zapoczątkowane przez Jego obecność w historii (Dz 1,11).

Dokonanie identyfikacji podmiotu - Jezusa Chrystusa - jest możliwe dzięki historycznej spójności i wartości samego źródła. Poza tym, że ukazuje ono Tego, którego doświadcza się w świetle Jego Paschy jako „Pana" i w Niego wierzy, przedstawia czyny i słowa świadczące o tym, że są to czyny i słowa człowieka trwającego w relacji z innymi ludźmi. Można by zatem mówić o „fenomenologii" Jezusa Chrystusa, w której bierzemy pod uwagę Jego sposób myślenia, podejmowane przez Niego decyzje, zachowanie, aby zobaczyć czy to, czego On prawdziwie po ludzku, w sposób wolny i odpowiedzialny doświadcza, mówi nam coś o Jego tajemnicy i o świadomości Jego misji, i czy może to służyć jako podstawa umożliwiająca dostęp do Niego przez wiarę. Jednakże powinno być jasne, że Ewangelie ukazują nierozerwalny związek pomiędzy osobą, dziełem i przesłaniem Jezusa. Nie można dokonywać swego rodzaju wiwisekcji, oddzielając w Chrystusie to, co boskie i ludzkie, jakby czymś innym była Jego historyczna postać, a czymś innym zamieszkująca w niej tajemnica. Mówimy o tym, by wykazać, jak niewłaściwy jest kierunek myślenia, który wpłynął na współczesną refleksję nad wydarzeniem Chrystusa, to znaczy na przeciwstawianie Jezusa historycznego Chrystusowi wiary.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama