Homilia podczas Mszy św. i konsekracji biskupów 5.02.2011
W sobotę rano, 5 lutego, Benedykt XVI udzielił sakry biskupiej pięciu kapłanom: Chińczykowi, Hiszpanowi, Wenezuelczykowi i dwom Włochom. Trzech z nich — ks. Savia Hona Tai-Fai, ks. prał. Marcella Bartolucciego i ks. prał. Celsa Morgę Iruzubietę — w grudniu ub.r. mianował sekretarzami różnych kongregacji Kurii Rzymskiej, a dwóch — ks. prał. Antonia Guida Filipazziego i ks. prał. Edgara Penę Parrę — w styczniu br., nuncjuszami apostolskimi; wszystkim im nadał tytuł arcybiskupów. Mszę św. koncelebrowali z Ojcem Świętym Sekretarz Stanu kard. Tarcisio Bertone i dziekan Kolegium Kardynalskiego kard. Angelo Sodano oraz nowo konsekrowani arcybiskupi. Poniżej zamieszczamy homilię papieską.
Drodzy bracia i siostry!
Witam serdecznie pięciu braci kapłanów, którzy za chwilę przyjmą sakrę biskupią: ks. Savia Hona Tai--Fai, ks. prał. Marcella Bartolucciego, ks. prał. Celsa Morgę Iruzubietę, ks. prał. Antonia Guida Filipazziego i ks. prał. Edgara Penę Parrę. Pragnę wyrazić im wdzięczność, moją, a także w imieniu Kościoła, za posługę, którą do tej pory pełnili wielkodusznie i z oddaniem, i zachęcić do towarzyszenia im modlitwą w posłudze, do której są powołani — w Kurii Rzymskiej oraz w przedstawicielstwach papieskich — jako następcy apostołów, aby w pracy na żniwie Pańskim byli zawsze oświecani i prowadzeni przez Ducha Świętego.
«Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo» (Łk 10, 2). Te słowa z Ewangelii dzisiejszej Mszy św. w tej chwili dotyczą szczególnie bezpośrednio nas. Jest to czas misji: Pan posyła was, drodzy przyjaciele, na swoje żniwo. Powinniście współpracować w posłannictwie, o którym mówi prorok Izajasz w pierwszym czytaniu: «Pan (...) Posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim, bym opatrywał rany serc złamanych» (Iz 61, 1). Na tym polega praca przy żniwie na polu Bożym, na polu historii ludzkiej — na niesieniu ludziom światła prawdy, na uwalnianiu ich od ubóstwa prawdy, które jest prawdziwym smutkiem i prawdziwym ubóstwem człowieka. Na niesieniu im radosnej wieści, która jest nie tylko słowem, ale wydarzeniem: sam Bóg, we własnej osobie, przyszedł do nas. Bierze nas za rękę, pociąga nas ku górze, do siebie, i dzięki temu zranione serce zostaje uleczone. Dziękujmy Panu za to, że posyła robotników na żniwo historii świata. Dziękujmy za to, że posyła was, za to, że powiedzieliście «tak» i że teraz ponownie wypowiecie swoje «tak», aby być robotnikami Pana dla ludzi.
«Żniwo jest wielkie» — także dzisiaj, właśnie dzisiaj. Pomimo iż może się wydawać, że rozległe obszary współczesnego świata, pokaźna liczba dzisiejszych ludzi odwracają się od Boga, a wiarę uznają za rzecz należącą do przeszłości — istnieje jednak pragnienie, aby ostatecznie zapanowały sprawiedliwość, miłość, pokój, aby ubóstwo i cierpienie zostały przezwyciężone, aby ludzie znaleźli radość. Pragnienie tego wszystkiego jest obecne w dzisiejszym świecie, tęsknota za tym, co wielkie, co dobre. Jest to tęsknota za Odkupicielem, za samym Bogiem, nawet tam, gdzie zaprzecza się Jego istnieniu. Właśnie w obecnym czasie praca na niwie Boga jest szczególnie pilnie potrzebna, i właśnie w tej chwili odczuwamy w sposób szczególnie bolesny prawdziwość słów Jezusa: «Robotników mało». Jednocześnie Pan daje nam do zrozumienia, że nie możemy my sami po prostu posłać robotników na Jego żniwo; że nie jest to kwestia management, naszej zdolności organizacyjnej. Robotników do żniwa na swoim polu może posłać tylko sam Bóg. Lecz On pragnie ich posłać za pośrednictwem naszej modlitwy, będącej jakby «bramą». My możemy współpracować na rzecz przybycia robotników, ale możemy to czynić jedynie współdziałając z Bogiem. A zatem ta chwila dziękczynienia za to, że doszło do posłania na misję, jest w sposób szczególny także czasem modlitwy: Panie, poślij robotników na Twoje żniwo! Otwórz serca na Twoje powołanie! Nie pozwól, aby nasza prośba okazała się nadaremna!
Liturgia dzisiejszego dnia daje nam zatem dwie definicje waszego posłannictwa biskupów, kapłanów Jezusa Chrystusa: oznacza to być robotnikami na żniwie historii świata, mając za zadanie uzdrawianie przez otwieranie bram świata na panowanie Boga, aby wola Boża była wypełniana zarówno na ziemi, jak i w niebie. A następnie nasza posługa opisana jest jako współpraca w misji Jezusa Chrystusa, jako udział w darze Ducha Świętego, danego Jemu jako Mesjaszowi, Synowi namaszczonemu przez Boga. List do Hebrajczyków — drugie czytanie — dopełnia tego, posługując się obrazem arcykapłana Melchizedeka, który jest tajemniczym nawiązaniem do Chrystusa, prawdziwego Arcykapłana, Króla pokoju i sprawiedliwości.
Chciałbym jednak powiedzieć także o tym, jak to wielkie zadanie należy realizować w praktyce; o tym, czego to konkretnie od nas wymaga. W tym roku na temat Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan wspólnoty chrześcijańskie Jerozolimy wybrały słowa z Dziejów Apostolskich, w których św. Łukasz chce ukazać w sposób normatywny, jakie są zasadnicze elementy życia chrześcijańskiego we wspólnocie Kościoła Jezusa Chrystusa. Wyraża to następująco: «Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach» (Dz 2, 42). Poprzez te cztery istotne elementy życia Kościoła jest opisane zarazem także zasadnicze zadanie jego pasterzy. Wszystkie cztery elementy łączy słowo «trwali» — «erant perseverantes». Biblia łacińska w ten sposób tłumaczy greckie określenie proskartereo — wytrwałość, cierpliwość należy do istoty życia chrześcijańskiego i ma fundamentalne znaczenie w pełnieniu zadania pasterzy, robotników na żniwie Pańskim. Pasterz nie może być trzciną, która ugina się przy podmuchu wiatru, sługą ducha czasów. Bycie mężnym, odwaga przeciwstawiania się chwilowym nurtom należy zasadniczo do obowiązków pasterza. Nie może on być niczym trzcina bagienna, lecz — zgodnie z obrazem pierwszego Psalmu — powinien być jak drzewo, które głęboko zapuściło korzenie i stoi niezachwiane, mocno osadzone. Nie ma to nic wspólnego ze sztywnością czy brakiem elastyczności. Tylko tam, gdzie jest stabilność, następuje też wzrost. Kard. Newman, który na swej drodze przeżył trzy nawrócenia, mówi, że żyć to znaczy przemieniać się. Ale jego trzy nawrócenia i przemiany, jakie się w nich dokonały, są wszak jedną konsekwentną drogą — drogą posłuszeństwa prowadzącą do prawdy, do Boga; drogą prawdziwej ciągłości, dzięki której można robić postępy.
«Trwać w nauce Apostołów» — wiara ma konkretną treść. Nie jest jakąś nieokreśloną duchowością, nie dającym się zdefiniować przeczuciem transcendencji. Bóg zadziałał i właśnie On przemówił. Rzeczywiście coś uczynił i naprawdę coś powiedział. Oczywiście, wiara jest przede wszystkim zawierzeniem się Bogu, żywą relacją z Nim. Ale Bóg, któremu się zawierzamy, ma oblicze i dał nam swoje Słowo. Możemy liczyć na stałość Jego Słowa. Starożytny Kościół zawarł istotę nauczania apostołów w tak zwanej Regula fidei, która w gruncie rzeczy jest tożsama z wyznaniami wiary. To właśnie jest wiarygodnym fundamentem, na którym my, chrześcijanie, opieramy się także dzisiaj. Jest niezawodną podstawą, na której możemy budować dom naszej wiary, naszego życia (por. Mt 7, 24 nn.). I znów, stałość i nieodwołalność tego, w co wierzymy, nie oznacza skostniałości. Jan od Krzyża porównał świat wiary do kopalni, w której odkrywamy coraz to nowe skarby — skarby, w których rozwija się jedyna wiara, wyznawanie Boga, objawiającego się w Chrystusie. Jako pasterze Kościoła żyjemy tą wiarą i dzięki temu możemy ją także głosić jako radosne przesłanie, które daje nam pewność miłości Bożej i tego, że On nas kocha.
Drugi filar życia kościelnego św. Łukasz nazywa koinonia — communio. Po Soborze Watykańskim II to słowo stało się głównym terminem teologii i głoszenia, bowiem w nim faktycznie wyrażają się wszystkie wymiary bycia chrześcijanami i życia Kościoła. Nie wiemy, co dokładnie chciał wyrazić Łukasz, używając tego słowa w tym tekście. Możemy zatem spokojnie interpretować je w oparciu o cały kontekst Nowego Testamentu i Tradycji apostolskiej. Pierwszą wielką definicję pojęcia communio dał św. Jan na początku swojego Pierwszego Listu: «To, cośmy ujrzeli i usłyszeli, i czego dotykały nasze ręce (...), oznajmiamy także wam, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo, znaczy: mieć je z Ojcem i z Jego Synem, Jezusem Chrystusem» (por. 1 J 1, 1-4). Bóg stał się dla nas widzialny i namacalny, i w ten sposób ustanowił rzeczywistą komunię z sobą samym. Wchodzimy w tę wspólnotę poprzez wiarę i życie wraz z tymi, którzy Go dotykali. Z nimi i za ich pośrednictwem my także w pewien sposób widzimy i dotykamy Boga, który stał się bliski. I tak oto wymiar horyzontalny i wymiar wertykalny łączą się tutaj nierozdzielnie ze sobą. Trwając w jedności z apostołami, trwając w ich wierze, my także pozostajemy w kontakcie z Bogiem żywym. Drodzy przyjaciele, temu celowi służy posłannictwo biskupów: aby ta więź jedności nie została przerwana. To jest istotą sukcesji apostolskiej: utrzymać jedność z tymi, którzy spotkali Pana w sposób widzialny i namacalny, i w ten sposób dbać o to, by niebo było otwarte, podtrzymywać obecność Boga pośród nas. Jedynie dzięki jedności z następcami apostołów pozostajemy w kontakcie także z Bogiem wcielonym. Ale prawdziwe jest też odwrotne stwierdzenie: jedynie dzięki jedności z Bogiem, jedynie dzięki jedności z Jezusem Chrystusem ten łańcuch świadków pozostaje złączony. Jak mówi Sobór Watykański II, biskupami nie jest się nigdy w pojedynkę, ale zawsze tylko w kolegium biskupów. To zresztą nie może ograniczać się do czasu własnego pokolenia. Do kolegialności należy łańcuch wszystkich pokoleń, Kościół żyjący wszystkich czasów. Waszą, drodzy współbracia, misją jest zachowywanie tej jedności katolickiej. Wiecie, że Pan polecił św. Piotrowi i jego następcom, by byli ośrodkiem tej wspólnoty, gwarantami trwania w pełni we wspólnocie apostolskiej i jej wiary. Pomagajcie w podtrzymywaniu żywej radości z wielkiej jedności Kościoła, z jedności wszystkich miejsc i czasów, z jedności wiary, która ogarnia niebo i ziemię. Przeżywajcie communio, i przeżywajcie w sercu, dzień po dniu, jej najgłębszą istotę w owej świętej chwili, w której sam Pan daje siebie w komunii św.
I tak doszliśmy już do kolejnego fundamentalnego elementu życia Kościoła, który wymienia św.Łukasz: łamania chleba. W tym miejscu wzrok ewangelisty powraca do uczniów z Emaus, którzy rozpoznali Pana po geście łamania chleba. A od tego momentu jego wzrok sięga jeszcze dalej wstecz, do godziny Ostatniej Wieczerzy, kiedy to Jezus, łamiąc chleb, dał samego siebie, stał się dla nas chlebem i antycypował swoją śmierć i swoje zmartwychwstanie. Łamanie chleba — święta Eucharystia — jest centrum Kościoła i musi być centrum naszego życia chrześcijańskiego i naszego życia kapłańskiego. Pan daje się nam. Zmartwychwstały wchodzi do mojego wnętrza i chce mnie przemienić, abym mógł wejść w głęboką komunię z Nim. W ten sposób otwiera mnie także na wszystkich innych: my, wielka rzesza, jesteśmy jednym chlebem i jednym ciałem, mówi św. Paweł (por. 1 Kor 10, 17). Starajmy się celebrować Eucharystię z oddaniem, z coraz większą żarliwością; starajmy się przeżywać nasze dni według jej miary, pozwólmy, aby ona nas kształtowała. Łamanie chleba oznacza zarazem także dzielenie się, przekazywanie naszej miłości innym. Wymiar społeczny, dzielenie się nie jest dodatkiem moralnym, który dołącza się do Eucharystii, ale jest jej częścią. Wynika to jasno właśnie z wersetu Dziejów Apostolskich, następującego po tym, który przed chwilą przytoczyliśmy: «Ci wszyscy, którzy uwierzyli (...) wszystko mieli wspólne» — pisze Łukasz (Dz 2, 44). Dbajmy o to, aby wiara wyrażała się zawsze w miłości wzajemnej i w sprawiedliwości jednych względem drugich, i żeby nasza działalność społeczna była inspirowana wiarą; aby wiara była przeżywana w miłości.
Jako ostatni filar życia eklezjalnego Łukasz wymienia «modlitwy». Używa liczby mnogiej: modlitwy. Co chce przez to powiedzieć? Prawdopodobnie ma na myśli uczestnictwo pierwszej wspólnoty jerozolimskiej w modlitwach w świątyni, we wspólnych przepisanych modlitwach. W ten sposób uwydatniona zostaje istotna rzecz. Modlitwa, z jednej strony, powinna być bardzo osobista, powinna być moim zjednoczeniem w głębi serca z Bogiem. Powinna być moją walką z Nim, moim poszukiwaniem Jego, moim dziękowaniem Mu i moją radością w Nim. Jednakże nie jest ona nigdy jedynie sprawą prywatną mojego indywidualnego «ja», nie dotyczącą innych. Modlitwa jest zawsze zasadniczo również modleniem się w imieniu «nas», dzieci Bożych. Tylko w tym «my» jesteśmy dziećmi naszego Ojca, do którego Pan nauczył nas się modlić. Tylko owo «my» daje nam dostęp do Ojca. Z jednej strony, nasza modlitwa powinna stawać się coraz bardziej osobista, dotykać istoty naszego «ja» i coraz głębiej je przenikać. Z drugiej, musi zawsze karmić się komunią modlących się, jednością Chrystusowego Ciała, aby naprawdę mogła mnie kształtować dzięki miłości Boga. Tak więc modlenie się, w ostatecznym rozrachunku, nie jest jedną z wielu czynności, pewnym fragmentem mojego czasu. Modlitwa jest odpowiedzią na wezwanie, występujące na początku kanonu liturgii Mszy św.: Sursum corda — w górę serca! Jest wzniesieniem mojego życia ku wyżynom Boga. U św.Grzegorza Wielkiego znajdujemy odnośnie do tego piękne słowa. Przypomina on, że Jezus nazywa Jana Chrzciciela «lampą, co płonie i świeci» (J5, 35), i kontynuuje: «płonącą pragnieniem nieba, świecącą słowem. A zatem, aby była zachowana wiarygodność głoszenia, musi być zachowana wzniosłość życia» (Hom. in Ez. 1, 11, 7, CCL 142, 134). Wzniosłość, wysoką miarę życia, która właśnie dzisiaj jest tak istotna dla świadectwa o Jezusie Chrystusie, możemy osiągnąć jedynie wtedy, gdy w modlitwie będziemy pozwalać, by On nieustannie nas pociągał ku swoim wyżynom.
Duc in altum — «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» (Łk 5, 4). Te słowa wypowiedział Jezus do Piotra i do jego towarzyszy, kiedy ich powoływał, by stali się «rybakami ludzi». Duc in altum — papież Jan Paweł II w ostatnich latach swojego życia z mocą powtarzał te słowa i głośno wypowiadał je do uczniów Pana w dzisiejszych czasach. Duc in altum — mówi Pan do was w tej godzinie, drodzy przyjaciele. Zostaliście powołani do zadań, które dotyczą Kościoła powszechnego. Zostaliście wezwani do zarzucania sieci Ewangelii na wzburzonym morzu obecnych czasów, aby pozyskiwać ludzi dla Chrystusa; aby ich wydobywać, by tak powiedzieć, ze słonych wód śmierci i z mroku, którego nie przenika światło nieba. Musicie wyprowadzić ich na ziemię życia, w jedności z Jezusem Chrystusem.
Św. Hilary z Poitiers w jednym z fragmentów pierwszej księgi swojego dzieła poświęconego Trójcy Przenajświętszej nieoczekiwanie zaczyna się modlić: O to proszę, «abyś wydął rozwinięte żagle naszej wiary i naszego wyznania tchnieniem Twojego Ducha i popychał mnie naprzód w żegludze mojego głoszenia» (I 37 CCL 62, 35n.). Tak, o to modlimy się w tej godzinie dla was, drodzy przyjaciele. Rozwińcie zatem żagle waszych dusz, żagle wiary, nadziei, miłości, aby Duch Święty mógł je napełnić i umożliwił wam, jako rybakom ludzi, pomyślną żeglugę po oceanie naszych czasów. Amen.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (4/2011) and Polish Bishops Conference