Homilia podczas Mszy św. w sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia w El Cobre - Podróż Papieża Franciszka na Kubę i do USA (19-28.09.2015)
Późnym popołudniem w poniedziałek 21 września Ojciec Święty przybył do Santiago de Cuba z Holguín, gdzie podczas 8-godzinnego pobytu rano przewodniczył Mszy św. na placu Rewolucji i wygłosił homilię, a po obiedzie ze Wzgórza Krzyża (Loma de la Cruz), położonego 6 km od Holguín, odmówił modlitwę i pobłogosławił miastu. Z lotniska w Santiago Papież udał się do Seminarium św. Bazylego Wielkiego - swojej rezydencji w tym mieście - gdzie spotkał się z biskupami kubańskimi. Następnie wraz z nimi nawiedził pobliskie sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia w El Cobre. Tam przed figurką Maryi odmówił modlitwę, prosząc «Pannę Miłosierdzia z El Cobre, Patronkę Kuby!», aby «zgromadziła swój lud rozproszony po całym świecie». We wtorek 22 września rano Papież najpierw odprawił Mszę św. w sanktuarium maryjnym - pod koniec której metropolita Santiago de Cuba abp Dionisio García Ibánez w imieniu Kościoła i wszystkich Kubańczyków podziękował mu za przybycie do tego narodowego sanktuarium - a następnie spotkał się z rodzinami w katedrze pw. Matki Bożej Wniebowziętej i wygłosił do nich przemówienie. Po krótkiej ceremonii pożegnalnej na lotnisku - z udziałem prezydenta, władz państwowych i kościelnych - Papież Franciszek opuścił Kubę. Poniżej zamieszczamy jego homilię z Mszy św. w sanktuarium Matki Bożej w El Cobre.
Ewangelia, której przed chwilą wysłuchaliśmy, stawia nas w obliczu tego, co dzieje się za każdym razem, kiedy Pan nas nawiedza: sprawia, że wychodzimy z domu. Są to obrazy, do których rozważania jesteśmy wielokrotnie zachęcani. Obecność Boga w naszym życiu nigdy nie pozostawia nas w spokoju, ale zawsze pobudza nas do ruchu. Gdy Bóg nas nawiedza, zawsze wyciąga nas z domu. Jesteśmy odwiedzani, aby nawiedzać, spotykani, aby spotykać, kochani, aby kochać.
Tutaj widzimy Maryję, pierwszą uczennicę, młodą dziewczynę, może między 15. a 17. rokiem życia, którą w małej wiosce w Palestynie nawiedził Pan i oznajmił Jej, że zostanie matką Zbawiciela. Daleka od uważania się za nie wiadomo kogo i sądzenia, że wszyscy winni przybyć, żeby się o nią troszczyć lub jej służyć, wychodzi z domu i idzie służyć. Wychodzi, aby pomóc swej krewnej Elżbiecie. Radość płynąca ze świadomości, iż Bóg jest z nami, z naszym ludem, rozbudza serce, porusza nasze nogi, «skłania do wyjścia na zewnątrz», prowadzi nas do dzielenia się otrzymaną radością, i dzielenia się nią jako służbą, oddania się we wszystkich tych «kłopotliwych» sytuacjach, które mogą przeżywać nasi sąsiedzi lub krewni. Ewangelia mówi nam, że Maryja poszła z pośpiechem, krokiem powolnym, lecz stałym; stawiała kroki, wiedząc, dokąd idzie; kroki, które nie są biegiem, aby «dojść» szybko, lub zbyt powoli, tak, jakby nigdy nie chciała «przybyć». Ani pobudzona, ani ospała, Maryja idzie pospiesznie, aby towarzyszyć swej krewnej, która zaszła w ciążę w podeszłym wieku. Maryja, pierwsza uczennica, która po nawiedzeniu wyszła, by nawiedzić. I od tego pierwszego dnia była to zawsze Jej cecha szczególna. Była kobietą, która nawiedziła wielu mężczyzn i kobiet, dzieci i starców, młodych. Umiała nawiedzać i towarzyszyć w dramatycznych wydarzeniach wielu naszych ludów; strzegła w zmaganiach tych wszystkich, którzy cierpieli, broniąc praw swoich dzieci. I obecnie nieustannie przynosi nam Słowo Życia, swego Syna, a naszego Pana.
Także te ziemie były nawiedzone Jej macierzyńską obecnością. Kubańska ojczyzna narodziła się i rozwijała w cieple kultu Panny Miłosierdzia. «To Ona nadała właściwą i szczególną formę duszy kubańskiej, wzbudzając w sercach Kubańczyków najlepsze ideały umiłowania Boga, rodziny i Ojczyzny» - napisali biskupi tej ziemi.
Wyrazili to także wasi rodacy sto lat temu, gdy poprosili papieża Benedykta XV, aby ogłosił Dziewicę Miłosierdzia patronką Kuby, pisząc: «Ani nieszczęścia, ani niedostatek nie zdołały 'zgasić' wiary i miłości, jakie nasz katolicki naród żywi do tej Dziewicy, ale w największych przeciwnościach życia, gdy śmierć była bardzo blisko lub zbliżała się rozpacz, pojawiał się zawsze, niczym światło rozpraszające wszelkie niebezpieczeństwo, niczym rosa pokrzepiająca (...), widok tej błogosławionej Dziewicy, kubańskiej w pełnym znaczeniu tego słowa (...), gdyż tak ukochały Ją nasze niezapomniane matki, tak błogosławią Ją nasze żony». Tak napisali przed stu laty.
W tym sanktuarium, które strzeże pamięci świętego wiernego ludu Bożego, który pielgrzymuje na Kubie, Maryja jest czczona jako Matka Miłosierdzia. Z tego miejsca strzeże Ona naszych korzeni, naszej tożsamości, abyśmy nie zagubili się na drogach rozpaczy. Dusza ludu kubańskiego, jak przed chwilą usłyszeliśmy, kształtowała się wśród bólu, niedostatków, które nie zdołały zagasić wiary; tej wiary, która przeżyła dzięki licznym babciom, które robiły wszystko, co w ich mocy, w codziennym życiu domowym, aby zachować żywą obecność Boga; obecność Ojca, który wyzwala, umacnia, uzdrawia, dodaje odwagi oraz jest pewnym schronieniem i znakiem nowego zmartwychwstania. Babcie, matki i tyle innych osób, które dzięki czułości i miłości były świadkami nawiedzenia, jak Maryja, męstwa, wiary dla swych wnuków, w swych rodzinach. Utrzymały otwartą małą jak ziarno gorczycy szczelinkę, przez którą Duch Święty nadal towarzyszył bijącemu sercu tego ludu.
I «za każdym razem, gdy spoglądamy na Maryję, znów zaczynamy wierzyć w rewolucyjną moc czułości i miłości» (Evangelii gaudium, 288).
Z pokolenia na pokolenie, dzień po dniu, jesteśmy zapraszani do odnawiania swej wiary. Jesteśmy zachęceni do przeżywania rewolucji czułości jak Maryja, Matka Miłosierdzia. Jesteśmy zachęcani do «wyjścia z domu», do otwierania oczu i serc na innych. Nasza rewolucja dokonuje się przez czułość, radość, która staje się zawsze bliskością, która zawsze staje się współczuciem - które nie jest litowaniem się, ale jest współcierpieniem, aby wyzwolić - i prowadzi nas do zaangażowania w życie innych, aby służyć. Nasza wiara wyprowadza nas z domu na spotkanie innych, abyśmy dzielili z nimi radości i cierpienia, nadzieje i frustracje. Nasza wiara każe nam wyjść z domu, abyśmy odwiedzali chorego, więźnia, tego, kto płacze, i tego, kto umie się także śmiać ze śmiejącymi się, cieszyć się radościami bliźnich. Jak Maryja chcemy być Kościołem, który służy, który wychodzi z domu, który wychodzi ze swoich świątyń, ze swych zakrystii, aby towarzyszyć życiu, podtrzymywać nadzieję, być znakiem jedności narodu szlachetnego i pełnego godności. Jak Maryja, Matka Miłosierdzia, chcemy być Kościołem, który wychodzi z domu, aby przerzucać mosty, obalać mury, siać pojednanie.
Jak Maryja chcemy być Kościołem, który umie towarzyszyć we wszystkich «kłopotliwych» sytuacjach naszego ludu, angażować się w życie, kulturę, społeczeństwo, nie chowając się, ale idąc wraz z naszymi braćmi, wszyscy razem. Wszyscy razem służąc, pomagając. Wszyscy będący dziećmi Bożymi, dziećmi Maryi, dziećmi tej szlachetnej kubańskiej ziemi.
To jest nasza najcenniejsza «miedź», to jest nasze największe bogactwo i najlepsza spuścizna, jakie możemy zostawić: jak Maryja nauczyć się wychodzić z domu na drogi nawiedzenia. I nauczyć się modlić z Maryją, gdyż Jej modlitwa jest pełna pamięci i wdzięczności; jest kantykiem ludu Bożego, który wędruje w historii. Jest żywą pamięcią tego, że Bóg jest pośród nas; jest trwałą pamięcią tego, że Bóg wejrzał na pokorę swego ludu, wsparł swego sługę, tak jak obiecał naszym ojcom i ich potomstwu na wieki.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (10/2015) and Polish Bishops Conference