Przemówienie Ojca Świętego podczas IV pielgrzymki do Ojczyzny (1-9.06 i 13-16.08.1991)
Proszę Państwa, boję się, żebym mówiąc wiele - a wiele miałbym do powiedzenia o tym miejscu, bo szmat mojego życia wiąże się właśnie z tym dziedzińcem, z tym gankiem, z tą kaplicą, z tą jadalnią - a zatem boję się, żebym mówiąc wiele, nie powiedział za mało. Powiem więc jak najmniej. Mówię: Bóg zapłać! Bóg zapłać za to, że przyszliście tutaj na ten dziedziniec, który w pierwszej chwili być może nie pozwala uświadomić sobie, jaką rzeczywistość reprezentuje, jaką wielkość historyczną w sobie niesie. Cieszę się, że w starym domu Długosza znalazła siedzibę odnowiona Akademia teologii katolickiej w Krakowie.
Bardzo dziękuję wszystkim tutaj obecnym, wszystkim naszym gościom reprezentującym krakowski świat akademicki, a przede wszystkim reprezentantom wszystkich wydziałów Akademii. Mam tylko jedno zmartwienie, które mi towarzyszy od chwili, gdy stanąłem na tym ganku: jak ja podam rękę wszystkim stojącym na dziedzińcu. Ale mam nadzieję, żę magnificencja ksiądz rektor znajdzie na to sposób.
Jest to dla mnie dzień szczególny. Dzień, na który czekałem: żebym kiedyś mógł wrócić do Krakowa jako pielgrzym. Po prostu jako pielgrzym wracający do miejsc, z których wyszedłem. Jest to dla mnie dzień szczególny na każdym z jego etapów: w katedrze wawelskiej i tu jeszcze raz. Nie bez znaczenia jest okoliczność, że przez Kraków udaję się na Jasną Górę, a z Jasnej Góry przez Kraków jadę na Węgry. Właśnie te miejsca mówią o najmocniejszych więzach, jakie łączyły nas z naszymi pobratymcami z południa, których języka chyba jeszcze bardziej my nie rozumieliśmy niż oni naszego. Niemniej czuję całą wymowę tego powiązania - przypuszczam, że nikt nie czuje tego w ten sposób, jak my, powiedziałbym, może w szczególny sposób, jak ja - powiązania pomiędzy Wawelem, błogosławioną królową Jadwigą, jej krzyżem, grobowcami królewskimi, Batorym, tym dziedzińcem i tą Akademią. Akademią, którą w ostatecznej postaci ona fundowała jeszcze przed swoją przedwczesną śmiercią. A wiemy, że przyszła do nas z Węgier. Udając się na Węgry, pragnę w jakiś sposób spłacić wszystkie te długi. Chociaż nie wiem, czy moi bracia i siostry na Węgrzech o tym wiedzą, ale ja tam jadę spłacać także wielkie długi ojczyste.
To chciałem tu dopowiedzieć, bo wydaje mi się, że to jest miejsce najwłaściwsze. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za to, że w tym momencie zechcieli tutaj być ze mną. I dziękuję za zaproszenie do Krakowa w charakterze pielgrzyma, za to, że mogłem ucałować te wszystkie miejsca w katedrze, które mi są drogie, które tworzą moje życie, z których wyrastam i z których nigdy nie potrafię wyrosnąć: tak są wielkie. Bóg zapłać!
opr. mg/mg