Orędzie wigilijne Jana XXIII, 23.12.1959
Oto Boże Narodzenie, drugie Boże Narodzenie naszego pontyfikatu. Parząc w nie i łącząc się duchem z Maryją i Józefem, idącymi do Betlejem, od kilku już dni odczuwamy słodycz śpiewu anielskiego, śpiewu, który wychodzi nam naprzeciw oznajmiając pokój niebieski ofiarowany wszystkim ludziom dobrej woli. I tak, każdego dnia bardziej, zdajemy sobie sprawę, że droga do Betlejem, to naprawdę dobra droga do pokoju, do tego pokoju, którego pragnienie znajduje się na ustach, w troskach i sercach wszystkich... Jesteśmy z pełnym szacunkiem dla dobrej woli tylu ludzi, którzy szukają pokoju i głoszą go w świecie: dla mężów stanu, doświadczonych dyplomatów, utalentowanych pisarzy.
Ale ludzkie wysiłki zmierzające do wprowadzenia powszechnego pokoju są jeszcze bardzo dalekie do osiągnięcia porozumienia między niebem a ziemią. Bo prawdziwy pokój może przyjść tylko od Boga. Ma tylko jedną nazwę: pokój Chrystusowy. I chyba dlatego, by zapobiec wszelkim rodzajom wypaczeń, jakie tu człowiek może wprowadzić, Pan nasz zaznaczył: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam (Jan 14, 27).Prawdziwy pokój ma trzy aspekty: pokój serca, pokój społeczny i pokój międzynarodowy. Pokój jest przede wszystkim usposobieniem wewnętrznym, duchowym; pełna miłość i synowska uległość wobec woli Bożej jest jego fundamentalnym warunkiem: O Panie, stworzyłeś nas dla siebie i nasze serce nie jest spokojne, póki nie spocznie w Tobie (św. Augustyn).
Wszystko, co osłabia, przerywa, burzy tę uległość i to zjednoczenie woli, sprzeciwia się pokojowi, a przede wszystkim i głównie sprzeciwia mu się występek, grzech: kto się mu sprzeciwił, a miał pokój? (Job 9, 4). Pokój jest błogosławionym dziedzictwem tych, którzy przestrzegają prawa Bożego: Pokój wielki tym, którzy zakon Twój miłują (Ps. 118, 165).
Dobra wola zaś nie jest niczym innym jak mocnym postanowieniem przestrzegania wiecznego prawa Bożego, zastosowania się do Jego przykazań, kroczenia po Jego ścieżkach: jednym słowem jest trwaniem w prawdzie. Takiej to chwały oczekuje Bóg od ludzi: "Pokój ludziom dobrej woli".
Fundamentem pokoju społecznego jest wzajemny szacunek, wzajemne poszanowanie godności osobistej człowieka. Syn Boży stał się człowiekiem, a Odkupienie nie dotyczy jedynie zbiorowości, ale odnosi się także do człowieka indywidualnego, jak powiada św. Paweł: W wierze żyją Syna Bożego, który mię umiłował i wydał samego siebie za mnie (Gal. 2, 20). A jeśli Bóg ukochał człowieka do tego stopnia, znaczy, że człowiek do Niego należy i że osobowość ludzka musi bezwzględnie być uszanowana. Taka jest nauka Kościoła, który chcąc rozstrzygać zagadnienia społeczne, zawsze miał oczy utkwione w osobie ludzkiej i nauczał, że instytucje i rzeczy - dobra materialne, ekonomia, Państwo - są przede wszystkim dla człowieka, a nie człowiek dla nich. Niepokoje, które naruszają wewnętrzny pokój narodów, mają główne swe źródło w tym, że człowiek jest traktowany prawie wyłącznie jak narzędzie, jak towar, jak nędzne kółko wielkiej maszyny, jak zwykła jednostka produkcyjna. I dopiero gdy jako podstawę do oceny człowieka i jego działalności, weźmie się jego godność osobistą, będzie można uśmierzyć i załagodzić konflikty społeczne i rozbieżności, często głębokie, jakie panują na przykład między pracodawcami a pracującymi. Będzie można przede wszystkim zapewnić instytucji rodziny warunki życia i pracy, dać jej pomoce potrzebne do tego, by lepiej pełniła swą funkcję społecznej komórki, pierwszej społeczności ustanowionej przez samego Boga, w celu zabezpieczenia rozwoju ludzkiej osobowości.
Nie. Pokój nie może mieć silnych podstaw, jeśli się nie pielęgnuje w sercach uczucia braterstwa, jakie powinno istnieć między tymi, którzy mają ten sam początek i są powołani do tych samych przeznaczeń. Poczucie przynależności do jednej rodziny gasi w sercach posądzanie, chciwość, pychę, żądzę panowania nad drugimi, które to namiętności są korzeniami rozdźwięków i wojen. Poczucie to łączy wszystkich ludzi węzłem solidarności wyższej i pełnej wspaniałomyślności.
Pokój międzynarodowy opiera się przede wszystkim na prawdzie. Jest jasne, że hasło chrześcijańskie: Prawda was wyzwoli (Jan 8, 32) zachowuje swą ważność, także w stosunkach międzynarodowych. Trzeba więc wyjść poza pewne błędne pojęcia: poza mit siły, nacjonalizmu, poza wszelkie inne mity, te, które zatruły wspólne życie narodów i trzeba oprzeć pokój na zasadach moralnych, wedle wskazań zdrowego rozsądku i doktryny chrześcijańskiej.
Ale obok prawdy, i przez nią oświetlona, ma się rozwijać sprawiedliwość. Ona niweczy przyczyny konfliktów i wojen, rozstrzyga spory, wyznacza zobowiązania, określa obowiązki, uwzględnia prawa każdej ze stron. Sprawiedliwość zaś z kolei powinna być doskonalona, wykończona i podtrzymywana przez chrześcijańską miłość. Miłość bliźniego i własnego narodu nie powinna się zasklepiać, wytwarzając rodzaj egoizmu, zamkniętego i niezadowolonego z cudzego dobra. Przeciwnie, ma się ona rozszerzać i rozciągać, by objąć spontanicznym wielkodusznym gestem solidarności wszystkie narody i nawiązać z nimi żywe stosunki. Wtedy będzie można mówić o wspólności życia.
Pokój jest niezrównanym darem Bożym, ale jest także najwyższym pragnieniem człowieka. Jednakowoż jest on niepodzielny. Żadnego z rysów, które składają się na jego jedyne oblicze, nie można przeoczyć lub wykluczyć. Ludzie naszych czasów nie uszanowali jednak całości wymogów pokoju. Na skutek tego Boże drogi do pokoju nie pokrywają się już z drogami człowieka.
Stąd wynikła nienormalna sytuacja międzynarodowa tego powojennego czasu, która stworzyła jakby dwa bloki, z wszystkimi niedogodnościami, jakie to za sobą pociąga. Nie jest to stan wojenny, ale także nie jest to pokój, ów prawdziwy pokój, do którego tak żarliwie wzdychają narody. A ponieważ prawdziwy pokój jest niepodzielny w swych różnych płaszczyznach, nie da się go wprowadzić na płaszczyznę społeczną i międzynarodową, jeśli nie stanie się on także i przede wszystkim rzeczywistością wewnętrzną. Co znaczy, że trzeba tu przede wszystkim - należy to powtórzyć - ludzi dobrej woli: dokładnie tych, którym aniołowie betlejemscy obiecali pokój. Pax hominibus bonae voluntatis (Łuk. 2, 14). W rzeczywistości jedynie i wyłącznie oni mogliby wypełnić warunki pokoju, określone przez św. Tomasza: Porozumienie się obywateli w ramach ładu (Contra Genes, III, c. 146), a więc ład i zgoda.
Trzeba będzie ustawicznie, bez wytchnienia, usuwać przeszkody stawiane przez ludzką złośliwość. Przeszkody te spotykamy w propagandzie niemoralności, w niesprawiedliwościach społecznych, w bezrobociu, w nędzy kontrastującej ostro z przywilejami tych, którzy mogą sobie pozwolić na marnotrawstwo, w niebezpiecznym braku równowagi między postępem technicznym a postępem moralnym narodów, w szaleńczym wyścigu zbrojeń, który jeszcze nie pozwala przewidzieć żadnej poważnej możliwości dojścia do rozstrzygnięcia problemu rozbrojenia.
Ostatnie wydarzenia stworzyły atmosferę odprężenia i nadzieja zakwitła z powrotem w wielu duszach, podczas gdy tak długo żyli ludzie w stanie kłamliwego pokoju, w sytuacji bardzo niepewnej, która parę razy groziła już zawaleniem się. To wszystko pozwala zobaczyć, jak bardzo głęboko pragnienie pokoju jest zakorzenione we wszystkich sercach.
O szybkie spełnienie tego wspólnego pragnienia Kościół modli się z ufnością do Tego, który rządzi losami narodów i może skłonić ku dobru serca rządzących. Kościół nie jest z tego świata, ale żyje i pracuje w świecie i tak samo jak w zaraniu chrześcijaństwa - jak tego żądał św. Paweł pisząc do Tymoteusza - wznosi prośby, modlitwy, przyczyniania, dziękowania za wszystkich ludzi: za królów i wszystkich, którzy są na wyższym miejscu, abyśmy cichy i spokojny żywot wiedli we wszelakiej pobożności i czystości (I Tym 2, 1 - 2). Tak i dziś jeszcze Kościół towarzyszy swymi modłami wszystkiemu, co w stosunkach międzynarodowych sprzyja spotkaniom w atmosferze pogody, wszystkiemu, co pomaga pokojowemu załatwianiu sporów, zbliżeniu wzajemnemu narodów i ich wzajemnej współpracy.
Poza swoją modlitwą Kościół ofiarowuje macierzyńską pomoc, wskazuje na niezrównany skarb swej nauki, przynagla swych synów, by aktywnie współpracowali nad osiągnięciem pokoju, przypominając słynne ostrzeżenie św. Augustyna: Więcej jest chwały w zabijaniu wojny słowem niż w zabijaniu ludzi żelazem, i prawdziwą jest chwałą zdobyć pokój pokojem (św. Augustyn, Listy CCXXIX, P. L. 33, 19, 1019).
Praca na rzecz pokoju jest obowiązkiem i zadaniem właściwym Kościołowi i ma on świadomość, że nie zaniedbał niczego z tego, co mógł zrobić, aby pokój ten zapewnić narodom i poszczególnym ludziom. Kościół patrzy życzliwie na wszelkie inicjatywy, które mogą dopomóc do tego, by ludzkości oszczędzić nowej żałoby, nowych rzezi, nowych nieobliczalnych zniszczeń.
Niestety! powody, które mąciły i mącą pokój międzynarodowy, nie zostały jeszcze usunięte. Pokój jest ustawicznie zagrożony.
Powody napięć międzynarodowych zostały jasno określone przez naszego poprzednika, nieśmiertelnej pamięci Piusa XII, zwłaszcza w jego orędziu na Boże Narodzenie z lat 1942 i 1943. Dobrze jest je powtórzyć - powody te są następujące: pogwałcenie praw i godności osoby ludzkiej, pogarda praw rodziny i prawa pracy, naruszenie porządku prawnego i słusznego pojęcia państwa, pojęcia zgodnego z duchem chrześcijańskim, zamachy na wolność, na nienaruszalność terytorialną i bezpieczeństwo innych narodów, wielkich czy małych, systematyczny ucisk mniejszości narodowych w ich odrębnościach kulturalnych i językowych, egoistyczne wyrachowanie tych, którzy ze szkodą innych narodów, dążą do zmonopolizowania wspólnych źródeł ekonomicznych i surowców, a zwłaszcza prześladowanie skierowane przeciwko religii i Kościołowi.
Trzeba jeszcze zaznaczyć, że zapanowanie pokoju, upragnione przez Kościół, nie może w żaden sposób być uważane za jakąś koncesję czy rozluźnienie stałości wobec ideologii czy systemów życia, które stoją w jawnej i nieprzezwyciężalnej sprzeczności z nauką katolicką.
Te stwierdzenia ostrzegają przed zbytnim optymizmem. Ale tym gorętszą czynią naszą modlitwę o powrót, naprawdę powszechny, do poszanowania wolności ludzkiej i chrześcijańskiej. Ach! oby wszyscy ludzie dobrej woli mogli wrócić do Chrystusa, oby mogli słuchać głosu tej Jego Boskiej nauki, która jest głoszona przez Jego zastępcę na ziemi i przez prawowiernych pasterzy, biskupów. Wtedy odnajdą prawdę, która wyzwala od błędu, od kłamstwa, od utopii. Skrócą drogę, która wiedzie do pokoju betlejemskiego, pokoju głoszonego przez aniołów wszystkim ludziom dobrej woli.
Takie są nasze życzenia. Taka jest nasza modlitwa i oto wszyscy doszliśmy jak Maryja i Józef, jak biedni pasterze z gór otaczających Betlejem, jak mędrcy ze Wschodu - przed biedne mieszkanie, w którym narodził się Zbawiciel. O Jezu, jakież uczucie czułości w naszej duszy wobec prostoty szopki. Jakież słodkie i nabożne wzruszenie naszych serc, i jak gorące pragnienie wspólnej pracy nad wielkim dziełem pokoju powszechnego pod Twoim spojrzeniem, Boski Sprawco i Książe Pokoju. W Betlejem wszyscy ludzie powinni znaleźć swe miejsca. Naprzód katolicy. Kościół szczególnie dzisiaj chce ich widzieć zaangażowanych w wielkim wysiłku mającym na celu ziszczenie Jego posłannictwa Pokoju, w wysiłku, który ich przynagla, by zdecydowanie kierowali się wymaganiami swej świętej wiary, tej wiary, która żąda formalnego włączenia się, włączenia posuniętego aż do ofiary, we wszystko, co zdąża do zapewnienia pokoju. Pogłębiać - tak, ale także i działać. Nigdy chrześcijanie nie mogą się zadowolić rolą prostych obserwatorów. Przeciwnie, powinni być świadomi misji, która im jest dana z wysoka.
Wysiłek będzie niewątpliwie długi i męczący. Ale tajemnica Bożego Narodzenia daje wszystkim pewność, że dobra wola ludzi nigdy nie idzie na marne i że choć czasami nie są tego świadomi - nie idzie na marne nic z tych poczynań, które spełniają pod natchnieniem dobrej woli ziszczeniu Państwa Bożego na ziemi, na to, by państwo ludzkie budowało się na wzór Państwa Bożego. O Państwo niebieskie, ta Civitas Dei, którą św. Augustyn pozdrawiał jako państwo jaśniejące ową prawdą, co wyzwala, miłością, co ożywia, wiecznotrwałością, która utrwala (Cf. Epist. CXXXVIII, 3, 33, 533).
Czcigodni bracia i kochani synowie, rozproszeni po świecie, ostatnie słowa tego drugiego orędzia na Boże Narodzenie przypominają nam pierwsze orędzie, które zwróciliśmy do świata temu rok, 23 grudnia 1958 r. Nowy następca Piotra, głęboko wzruszony i przejęty w chwili, gdy podejmował wielkie posłannictwo Pasterza Kościoła Powszechnego, przybrał, nie bez obaw, imię Jana, jako oznakę dobrej woli, woli trwożnej a równocześnie zdecydowanej, by wziąć sobie jako program przygotowywanie drogi Pańskiej.
Od razu myślał o dolinach, które należy wypełnić, o górach, które trzeba obniżyć i od razu wkroczył na swoją drogę. I to, dzień po dniu poznawał z wielką pokorą ducha, że rzeczywiście ręka Najwyższego jest z nim. Widok tłumów pobożnych i żarliwych, które ze wszystkich punktów ziemi przybywały tu, do Rzymu lub Castel-Gandolfo, aby mu się pokłonić, by go usłyszeć, by otrzymać jego błogosławieństwo, był dla niego wzruszeniem ustawicznym, często zdumiewającym i cudownym.
Otrzymaliśmy również prezenty, które zachowujemy z uczuciem żywej wdzięczności. Między najdroższymi, najbardziej wymownymi, znajduje się pewien stary obraz, dobrej szkoły weneckiej, przedstawiający świętą rozmowę: rozmawia Maryja, Józef i mały Jezus, a Jan Chrzciciel-dziecko, podaje Jezusowi piękny owoc. Jezus przyjmuje ten owoc z lekkim uśmiechem, który opromienia cały obraz słodyczą niebiańską. Obraz ten zajmuje teraz u mnie honorowe miejsce, stał się bliski mojej modlitwie codziennej, modlitwie w moim prywatnym oratorium.
Pozwólcie nam, czcigodni bracia i synowie umiłowani, abyśmy w nim znaleźli natchnienie na świąteczne życzenia, które chcielibyśmy przesłać całemu świętemu Kościołowi i całemu światu, bezstronnie a z ufnością.
Myśl o pokoju Betlejemskim jest na pierwszym planie naszej troskliwości. Ale ta "święta rozmowa" rozszerza się w naszych oczach i jest gotowa objąć sobą wszystkich, którzy w duchu tego urzędu powszechnego, który został powierzony naszej skromnej osobie, są specjalnie bliscy naszemu sercu w "Miłości Chrystusowej". Chcemy mówić o tych, którzy cierpią na skutek trwóg i nędzy życia i dla których Boże Narodzenie jest błogim promieniem pociechy i nadziei, chcemy mówić o chorych i kalekach - przedmiocie naszej szczególnej czujnej opieki i całkiem specjalnej miłości, o tych, co cierpią w swych umysłach i w swych sercach z powodu niepewności jutra, z powodu trwożnej troski materialnej, z powodu upokorzeń, które są im narzucone z racji jakichś występków popełnionych lub tylko domniemanych, o dzieciach, kochanych przez Jezusa, które na skutek swej słabości i wątłości mają prawo do najbardziej świętego szacunku i do delikatnej troskliwości, o starcach, którzy często doznają pokusy zniechęcenia i mają wrażenie, że są niepotrzebni.
W obliczu, tej wizji Kościół poświęca swe modlitewne intencje, swe życzenia i dzieła tym wszystkim, którzy są mu specjalnie drodzy, ale nie tylko im. Myśli także o wszystkich małych, skromnych ludziach, o biednych, o pracujących, o tych, co są zatrudnieni i co dzierżą władzę publiczną. Posłannictwem obecnego papieża jest, aby przygotował Panu lud doskonały (Łuk 1, 17). Była to właśnie misja świętego Jana Chrzciciela, jego imiennika i patrona, a nie można wyobrazić sobie doskonałości wyższej i cenniejszej niż doskonałość chrześcijańskiego pokoju, który jest pokojem serc, pokojem ładu społecznego, pokojem w życiu, pokojem w powodzeniu, pokojem wzajemnego szacunku, pokojem w braterstwie wszystkich narodów.
Czcigodni bracia, kochani synowie! Ten pokój Chrystusowy, wielki i świetlany pokój Bożego Narodzenia, niech będzie z wami, z radością raz jeszcze go wam życzę i błogosławię.
Rzym, 23 XII 1959 r.
IOANNES XXIII
Źródło: Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie, 50 (1960) 387 - 392.
opr. kkk/mg