Szukanie obecności Boga

Przemówienie podczas audiencji generalnej 26.08.1970

Pomówmy jeszcze o Bogu z prostotą należną takiej rozmowie jak ta i zapytajmy: czy nie wypadałoby zająć się lub raczej ponownie zająć się poszukiwaniem Go? - poszukiwaniem Boga?

Powinniśmy to uczynić po pierwsze dlatego, ze wierzymy w Boga. A może wystarczy podstawowe stwierdzenie: "wierzę w Boga", by uspokoić własną duszą i nie zajmować się już więcej tą wielką prawdą, która jest kluczem do całego naszego myślenia i do całego naszego życia? Czyż wystarczy ten najwyższy akt naszego rozumu, akt początkowy naszej religii, aby uważać się za zwolnionych od konsekwencji, jakie on niesie, a przede wszystkim od świadomego i pogłębionego poszukiwania najwyższej rzeczywistości, jaką jest Bóg, oraz poszukiwania Jego obecności? Jest to w pewien sposób równoznaczne z dostrzeżeniem Jego Nieskończoności, Jego Pełni, Jego Inności, Jego transcendencji i immanencji, Jego tajemnicy, Jego absolutnego i tajemniczego Bytu, Jego najbardziej osobistego i szczęśliwego Życia. Poszukiwanie obecności Boga polega na tym, by doświadczać napięcia spowodowanego aktem rozumu i wiary, by doświadczać napięcia, niepokoju, radości z głoszenia, czczenia i adorowania Tego, który jest naszym początkiem i celem. Napięcie to pociąga nas i zaciekawia: dlaczego On istnieje? Dla kogo On istnieje? A równocześnie napięcie to stara się nas oderwać, wyprowadzić poza nas samych przez poznanie naszej wielkiej nierówności i nieuleczalnej niegodności(1). A cóż powiemy, gdy dowiemy się, że musimy Boga nazywać Ojcem, najwyższą Dobrocią, Dobrocią samą w sobie i Dobrocią dla nas?

Czy będziemy mogli pozostać bezczynni i oziębli? Czy nie poczujemy się zobowiązani do poszukiwania Go z tym zaangażowaniem, jakie nosi nazwę miłości? Miłość jest "poznawaniem", miłość jest poszukiwaniem. Pismo św. pełne jest tego naglącego wezwania: "Szukajcie Jahwe i Jego mocy, szukajcie wytrwale Jego oblicza"(2).

Po wtóre powinniśmy szukać Boga dlatego, że ludzie dzisiejsi są skłonni do nie szukania Go. Szuka się wszystkiego, tylko nie Boga, raczej daje się zauważyć jakby chęć usunięcia Go, wykreślenia Jego Imienia i pamięci o Nim z wszelkich przejawów życia, myśli, nauki, działalności, ze społeczeństwa. Wszystko ma być zlaicyzowane nie tylko, aby wyznaczyć myśli i działalności człowieka określoną dziedzinę rządzoną własnymi zasadami, ale by przyznać człowiekowi absolutną autonomię, samowystarczalność w granicach wyłącznie ludzkich, samowystarczalność dumną z wolności, która staje się ślepą, gdy jest pozbawiona jakiejkolwiek zasady nadającej jej kierunek. Szuka się wszystkiego, ale nie Boga. Mówi się, że Bóg umarł, więc nie zajmujmy się Nim więc! Ale Bóg nie umarł, został tylko zagubiony - zagubiony przez tak wielu ludzi współczesnych. Czyż nie warto potrudzić się, by Go odszukać?

Szuka się wszystkiego, rzeczy nowych i starych, rzeczy trudnych i rzeczy niepotrzebnych, rzeczy dobrych i złych, wszystkiego. Poszukiwanie cechuje życie współczesne. Dlaczego nie poszukiwać Boga? Czyż nie jest On "Wartością" godną naszego poszukiwania? Czyż nie jest Rzeczywistością, która wymaga lepszego poznania niż poznanie pobieżne, powszechnie przyjęte - poznania lepszego niż to zabobonne, fantastyczne, właściwe pewnym formom religijności, które powinniśmy właśnie odrzucić jako fałszywe lub oczyścić jako niedoskonałe? Bóg wymaga poznania lepszego niż to, które uważa się za dość dokładne, a zapomina, że Bóg jest niewymowny i że jest tajemnicą, i że poznanie Boga jest dla nas racją życia, życia wiecznego?(3). Czyż Bóg nie jest "problemem" - jeśli ktoś chce tak to określić - problemem, który nas z bliska interesuje, zajmuje naszą myśl, dotyczy naszego sumienia i naszego przeznaczenia? A jeśli kiedyś nasze spotkanie osobiste z Nim będzie nieuniknione? A jeśli On ukrył się przed nami właśnie jak najbardziej celowo, to dla nas jest decydującym, byśmy Go poszukiwali?(4). Otóż uważajcie: jeśli On - Bóg sam, nas poszukuje, czyż nie jest to tajemniczym, wszechogarniającym planem historii naszego zbawienia? Qućrens me sedisti lassus...(5)

Trzeba, byśmy wszyscy ponownie zajęli się poszukiwaniem Boga.

Zadanie ogromne. Jak je wykonać? Od czego zacząć? Na szczęście w tym duchowym zadaniu nie jesteśmy sami. Poprzedza nas bardzo obszerna i wielowiekowa literatura. Czytajcie na przykład Soliloquia św. Augustyna albo Drogę duszy do Boga św. Bonawentury. Mamy do dyspozycji bibliografię współczesną na wszystkich poziomach. Umiejcie tylko wybierać. Dzieła teologiczne odznaczają się doktryną pewną i współczesnymi doświadczeniami, ofiarowują cenną pomoc i stoją do dyspozycji tych, którzy zechcą z nich skorzystać.

Ale dlaczego każdy z osobna nie odważyłby się uczynić jakiegoś kroku naprzód? Każdy na przykład może obserwować realność zjawiska niereligijności lub antyreligijności naszego świata. Może dostrzec go w swym środowisku, w społeczeństwie, które nas otacza, w formach działalności, w jakich uczestniczy. I może postawić pytanie: jakie są przyczyny upadku religijnego w naszych czasach, dlaczego Bóg jest nieobecny? Dlaczego wiara ulega osłabieniu?

Wystarczy postawić sobie to pytanie, by dostrzec, że odpowiedź dotyczy ogólnie warunków istnienia osób obserwowanych. Sprawa nie dotyczy zazwyczaj samej wiary, ale stanu duszy, mentalności, formacji środowiskowej życia człowieka. To człowiek się zmienił, a nie związek zachodzący między człowiekiem a religią, ani religia w swej treści. Oczy ludzkie dziś nie widza, choć światło jest to samo co dawniej. To znaczy, że warunki subiektywne nie sprzyjają już myśli o Bogu, o wierze, o modlitwie.

A to dlaczego? Oto trudne pytanie! Możemy na nie dać ogólną odpowiedź: ponieważ w życiu współczesnym zachodzą zmiany. Jest rzeczą zdumiewająca, że zmiany te pokrywają się na ogół z tym, co możemy nazwać postępem czy to w kulturze ludzkiej, czy to w rozwoju społeczeństwa. Mówi się, że człowiek dojrzały nie potrzebuje już Boga. Religia rzekomo jest zjawiskiem infantylnym. Jakże to możliwe, by ten rezultat negatywny pod względem religijnym miał swój początek w pozytywnej ewolucji człowieka współczesnego? Postawmy na początku taką diagnozę nie pretendującą do pełnego rozwiązania. Wchodzą tu w grę dwa czynniki: zacieśniony rozum i niewłaściwe ukierunkowanie woli. Rozum namiętnie zajął się wiedzą naukową, to znaczy sprawdzalną rozumowo. Byłoby wszystko w porządku, gdyby to wychowanie umysłowe nie zatrzymało się na tym stopniu wiedzy i nie odmówiło dalszego postępu, od poznania fenomenologicznego, zmysłowego i obliczalnego do poznania istoty rzeczy, czyli poznania metafizycznego, które jest podstawą dojścia do sfery religijnej. Następnie wola maksymalnie zwróciła się do spraw praktycznych i ekonomicznych. Sfera zagadnień ziemskich, badana przez człowieka ze zbyt wielkim lub wyłącznym zainteresowaniem, utrudnia dostęp do sfery dóbr wyższych, które nazywamy niebieskimi. Ta podwójna postawa człowieka odrywa go od naturalnej tendencji do religijnego wzlotu.

Problem ten nie dotyczy realności rzeczy i człowieka, nie jest to problem ontologiczny, ale staje się programem psychologicznym i pedagogicznym. Jakże w tych warunkach można poszukiwać Boga? Byłoby rzeczą zuchwałą w słowach tak krótkich i zwięzłych, jak te, odpowiedzieć na zagadnienie tak obszerne i złożone. Ukażemy natomiast drogę - nie jedyną ani decydująca - lecz dająca początek i kierunek. Zacznijmy od budzenia w prawdziwym i dojrzałym człowieku pragnienia pełnego i autentycznego humanizmu. Oto dzisiejsze apostolstwo! Taki humanizm zawiera współnaturalne przezwyciężenie jednowymiarowej, to znaczy materialistycznej i pozytywistycznej postawy człowieka i przywraca mu czujny "zmysł Boga", zainteresowanie Nim i nadzieję, która - jeśli Bóg wyjdzie mu naprzeciw - przemieni się nie tylko w poszukiwanie, ale i w pierwsze osiągnięcie Boga. Będzie to egzystencjalna przygoda współczesnego człowieka. To będzie przepiękne! A jak dojść do tego? Przez miłość. Miłość jest metodą, jest propedeutyka prawdy. Zbyt długo trzeba by to wyjaśniać.



Przypisy:

1. Por. Łk 5, 8; Rdz 18, 27.

2. Pwt 16, 11.

3. J 17, 3.

4. Iz 45, 19.

5. Por. KO nr 2.



Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.2 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1974, s. 26 - 30.



opr. kkk/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama