Przemówienie do kardynałów i biskupów, którzy brali udział w uroczystości nowego święta ku czci Maryi Królowej, 2.11.1954
"Uwielbiajcie Pana ze mną i wywyższajmy Imię Jego społem!" (Ps. 33, 4), gdy oto z łaski nieba spełniły się nasze życzenia i tak szczęśliwie zdarzyło się, Umiłowani Synowie i Czcigodni Bracia, że możemy się cieszyć widokiem waszego tak licznego zebrania. Radość Naszą powiększa fakt ustanowienia nowego święta liturgicznego ku czci Boga-Rodzicy Maryi, Królowej nieba i ziemi. Tak bardzo przystoi, by dzieci cieszyły się, gdy widzą, że cześć dla ich Matki wzrasta i podwyższa się.
Skoro zaś Najświętsza Panna Maryja jest Królową wszystkich, to na pierwszym miejscu i w szczególniejszy sposób królową jest waszą, kieruje waszymi planami i pracami Ta, którą obdarzamy wyjątkowym i wzniosłym tytułem "Królowej Apostołów". Ponieważ ta Matka jest matką pięknej miłości, bogobojności, poznania i nadziei świętej (cf. Ekl. 24, 24), czegóż więcej pragnie jak tylko tego, żeby prawdziwy kult prawdziwego Boga coraz więcej wkorzeniał się w głębiny dusz, by w nich rozpalała się coraz więcej miłość, by bogobojność kierowała myślami, by nadzieja osiągnięcia wiecznych obietnic radosną ufnością oświetlała pobyt na ziemskim wygnaniu?! Wszystko to można osiągnąć za pomocą waszej żywej gorliwości w wykonaniu apostolskiego posłannictwa i tak sprawić, że ludzie będą żyli sprawiedliwie i pobożnie w tym przemijającym życiu i niewątpliwie osiągną nieprzemijającą szczęśliwość wieczną.
Pod przewodnictwem Maryi zawsze Dziewicy, Matki Naszej i Pani chcemy teraz omówić z wami pewne sprawy, które, jak śmiemy przypuszczać, będą bardzo pożyteczne dla was i dla waszych znojnych prac przy uprawianiu roli Bożej.
W ostatnich dniach maja 1954 r. wiele Biskupów ze wszystkich stron świata przybyło do Rzymu, by złożyć hołd czci, pobożności i oddania się Papieżowi Piusowi X, któremu wówczas przyznaliśmy honory Świętego. Przemówiliśmy wówczas o urzędzie nauczycielskim, który z Bożego ustanowienia i przywileju został powierzony następcom Apostołów zostającym w łączności z Papieżem Rzymskim (AAS 1954, nr 8, pp. 313 - 317). Tę mowę chcemy teraz uzupełnić rozważaniem dwóch innych urzędów, ściśle z pierwszym związanych, mówić chcemy de sacerdotio et regimine - o kapłaństwie i kierownictwie, które wam zostały powierzone i zajmują wszystkim wasze myśli i troski.
Wróćmy najpierw na chwilę do postaci Świętego Piusa X. Wiemy z opisów jego życia, czym dla niego był ołtarz, czym była dla niego Ofiara Eucharystyczna i to przez całe życie, od pierwszego dnia, gdy Bogu złożył pierwociny kapłaństwa, gdy jako młodziutki kapłan wstąpił wzruszony na stopnie ołtarza, powiedział Introibo ad altare Dei - i potem, gdy był proboszczem, duchownym kierownikiem kleryków, biskupem, patriarchą, kardynałem i Ojcem świętym.
Ołtarz, Ofiara Eucharystyczna były jakby ogniskiem jego pobożności, portem bezpiecznym, źródłem siły w pracach, źródłem światła, męstwa, gorliwości nieustannej o chwałę Bożą i zbawienie dusz. Papież ten święty był wzorem nauczyciela, ale także i wzorem kapłana.
Głównym, istotnym obowiązkiem kapłana zawsze było i jest: sacrificare - składać ofiarę, i to tak dalece jest istotne, że gdzie niema właściwej władzy prawdziwego składania ofiary, tam niema właściwie, w ścisłym tego słowa znaczeniu, kapłaństwa: sacerdotium. - To wszystko odnosi się do kapłanów Nowego Zakonu. Władzą najistotniejszą kapłana, czynnością jego najgłówniejszą, zasadniczą jest składać ofiarę, Ofiarę najwznioślejszą Najwyższego i Wiecznego Kapłana Chrystusa Pana. Boski Zbawiciel złożył tę ofiarę w sposób krwawy na krzyżu, a w sposób bezkrwawy antycypował ją w czasie Ostatniej Wieczerzy, a teraz stale ją ponawia, odkąd zlecił Apostołom: "To czyńcie na moją pamiątkę" (Łk. 22, 19). Apostołów więc, a nie wszystkich wiernych, sam Chrystus uczynił i ustanowił kapłanami, im dał władzę ofiarowania. O tej wzniosłej czynności składania Ofiary uczy Sobór Trydencki: "W tej Boskiej Ofierze, dokonanej we Mszy świętej, zawiera się ten sam Chrystus i ten sam jest w sposób bezkrwawy ofiarowany, który na ołtarzu krzyża sam siebie raz ofiarował... Jedna bowiem i ta sama jest Ofiara, jeden i ten sam Ofiarnik, używający pośrednictwa kapłanów, ten, który siebie na krzyżu ofiarował, różny tylko jest sposób ofiarowania" (Sessio XXII, c. 2 - Denz. u. 940). Kapłan celebrujący zastępuje osobę Chrystusa, składa ofiarę sam, a nie wszyscy wierni, nie lud cały, ani nie klerycy, nawet nie kapłani pobożnie usługujący celebransowi, chociaż można powiedzieć, że ci wszyscy biorą jakiś udział czynny w Ofierze. Mówiliśmy o tym w encyklice Mediator Dei: "Wierni uczestniczą w Ofierze Eucharystycznej, ale uczestniczą w kapłańskiej władzy składania Ofiary" (AAS 1947, vol. 30, p. 553).
Wiemy, Czcigodni Bracia, że to cośmy tu powiedzieli, jest wam aż nazbyt dobrze znane. Uważaliśmy jednak za stosowne przypomnieć te zasadnicze prawdy, gdyż one stanowią fundament tego, o czym za chwilę mówić będziemy. Otóż nie brak takich, którzy nie przestają uczestniczącym we Mszy świętej, także świeckim, przypisywać czegoś w rodzaju władzy ofiarowania. Jest Naszym wobec nich obowiązkiem oddzielić błąd od prawdy, usunąć wszelkie dwuznaczności. Już przed siedmiu laty, we wspomnianej encyklice, potępiliśmy błąd tych, którzy twierdzili, że słowa Chrystusa: "To czyńcie na moją pamiątkę" były wprost skierowane do całego Kościoła wiernych, i że tą drogą dopiero powstało kapłaństwo hierarchiczne. Mówią oni, że lud posiada prawdziwą władzę kapłańską, że kapłan działa na podstawie urzędu delegowanego mu przez społeczność wiernych. Wedle nich Eucharystia polega na koncelebracji, lepiej będzie, jeśli kapłani z ludem będą "koncelebrowali", niż jeśli kapłan sam odprawia Mszę św., bez obecności wiernych. We wspomnianej encyklice wyjaśniliśmy także, w jakim znaczeniu można mówić, że kapłan celebrujący "zastępuje" lud wierny.
Kapłan "zastępuje lud wierny" dlatego jedynie, że zastępuje osobę Jezusa Chrystusa, który jest głową wszystkich członków i za wszystkich siebie ofiaruje. Kapłan przystępuje do ołtarza jako minister Chrystusa, niższy od Chrystusa, wyższy od ludu. Lud zaś, ponieważ w żaden sposób nie przedstawia osoby Odkupiciela, ani nie jest pośrednikiem pomiędzy sobą i Bogiem, w żaden sposób nie może mieć praw kapłańskich" (ASS 1947, pp. 553 - 554).
Zważyć przy tym trzeba, że nie chodzi tylko o owoce jakie można zebrać z celebrowania lub słuchania Ofiary Eucharystycznej. Zdarzyć się bowiem może, że ktoś z pobożnego słuchania Mszy świętej zbierze większe owoce, niż ten, kto Mszę świętą odprawia płytko i niedbale. Tu nie o same owoce chodzi, ale o zasadniczą naturę aktu celebrowania czy słuchania Mszy świętej, o to, co stanowi o różnych skutkach Ofiary. Na boku zostawiamy kult adoracji i dziękczynienia, a mówimy o owocach wynagradzania za grzechy i kary wiernych żywych i wiernych zmarłych w Chrystusie, przebywających w czyśćcu (Conc. Trid. Sessio XXII, e. 2 - Denz. n. 940), o owocach Ofiary złożonej za tych, którzy sami w niej nie uczestniczą. Z tego punktu spojrzenia na te sprawy widać wyraźnie, że potrzeba potępić błąd w naszych czasach przez niektórych świeckich a także teologów i kapłanów, jakoby jedna Msza święta, w której uczestniczy stu kapłanów, stanowiła to samo, co sto Mszy świętych odprawionych przez stu kapłanów. Tak na pewno nie jest! O składaniu Ofiary Eucharystycznej tak należy uczyć: tyle jest czynności Najwyższego Kapłana Chrystusa, ile jest celebrujących kapłanów, ale nie tyle, ile jest kapłanów biorących udział we Mszy świętej celebrowanej przez Biskupa lub kapłana. To, że uczestniczą we Mszy świętej, nie oznacza, że przedstawiają osobę Chrystusa Ofiarnika, ale należy ich stawiać na równi z wiernymi świeckimi, biorącymi udział we Mszy świętej.
Zresztą nie można zaprzeczyć ani powątpiewać w to, że wierni mają pewnego rodzaju "kapłaństwo", którego nie można lekceważyć ani poniżać. Książę Apostołów w pierwszym swoim liście pisał do wiernych: "Wy zaś jesteście rodzajem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym" (I Piotra 2, 9). Mówi tamże św. Piotr: "Wy, jako żywe kamienie, budujcie się na nim w domu duchowym, kapłaństwo święte, dla składania duchownych ofiar przyjemnych Bogu, przez Jezusa Chrystusa" (2, 5). Jakiekolwiek jest prawdziwe i pełne znaczenie tego zaszczytnego tytułu wiernych, należy stanowczo głosić, że to "kapłaństwo" wspólne wszystkim wiernym, wzniosłe zaiste i tajemnicze, różni się nie tylko stopniem, ale samą istotą od kapłaństwa właściwego, polegającego na spełnianiu w osobie Chrystusa Pana Ofiary tegoż samego Chrystusa.
Z radością dowiadujemy się, że we wielu diecezjach powstały Instytuty Liturgiczne, stowarzyszenia liturgiczne, ustanowiono moderatorów dla rozwoju ruchu liturgicznego, odbywają się zjazdy liturgiczne jednej lub kilku diecezji razem, odbywają się lub przygotowują międzynarodowe kongresy liturgiczne. Cieszymy się, że często i biskupi biorą w tym wszystkim udział, często przewodniczą pracom i naradom. W czasie takich zebrań zdarza się, że jeden kapłan odprawia Mszę świętą, wszyscy inni lub większość uczestniczą, przyjmują Komunię świętą z rąk celebransa. Gdy się to dzieje dla jakiejś słusznej przyczyny, a Biskup nie zarządził inaczej dla uniknięcia zgorszenia wiernych, nie można się temu postępowaniu dziwić, byle tylko u podstawy nie tkwił błąd przez Nas wyżej wspomniany i potępiony.
Omawiano na tych kongresach sprawy naukowe, historycznie, teoretycznie i życiowo, powzięto pewne wnioski, postawiono postulaty, konieczne dla dalszego rozwoju ruchu. Wszystkie takie uchwały, wnioski, postulaty - powinny być przedstawione prawowitej kompetentnej władzy kościelnej.
Wszystko nie kończyło się tylko na obradach, ale były także ćwiczenia pobożne i praktyki, uroczystości, w następstwie czego rozwijał się ruch liturgiczny, wierni częściej i liczniej żywszy brali udział w Ofierze kapłana.
Czcigodni Bracia, dobrze jest i słusznie, jeśli usilnie popieracie praktykowanie i udoskonalanie świętej Liturgii, ale nie wolno wam dopuścić, żeby ci, którzy tym dziełem na terenie waszych diecezji się zajmują, nie usunęli się z pod waszego kierownictwa i waszej czujności i żeby oni regulowali i zmieniali obrzędy świętej Liturgii wedle poglądów swoich własnych, wbrew jasnym i wyraźnym zleceniom Kościoła: "Regulowanie spraw Liturgii świętej i zatwierdzanie ksiąg świętych liturgicznych należy wyłącznie do uprawnień Stolicy Apostolskiej" (can. 1257). Odnosi się to szczególniej do celebrowania Mszy świętej: "Kapłan winien starannie, ściśle, pobożnie zachować rubryki i przepisy swoich ksiąg liturgicznych i ma wystrzegać się dodawania ceremonii i modlitw wedle swego uznania, wszelkie inne przeciwne zwyczaje mają być odrzucone" (can. 818). Wy zaś sami nie udzielajcie ani swego poparcia, ani autorytetu poczynaniom, w którym jest więcej zuchwałości, niż porządku.
Słowa świętego Piotra: "forma facti gregis - stać się formą dla wiernych" (I Piotra 5,3) odnoszą się przede wszystkim do Biskupa, bo to on posiada i wykonuje posłannictwo Pasterza. Szczególniejszą cechą Pontyfikatu Piusa X było jego zachowanie się jako "Pasterza". Gdy tylko został wyniesiony na stolicę Piotrową, wszystkim stało się jasne, że wstąpił na nią kapłan, który dojrzewał w duszpasterskiej pracy nad duszami, który od początku kapłaństwa swego był i został nadal duszpasterzem, aż wreszcie został Pasterzem całej trzody Chrystusowej. Niezmienną normą jego życia i pracy było "zbawienie dusz". Jeśli hasłem jego i pragnieniem było "omnia instaurare in Christo" - wszystko odnowić w Chrystusie - to chciał to przeprowadzić dlatego, by osiągnąć zbawienie dusz. Temu celowi poddał wszystkie inne sprawy. Sam wśród swoich owieczek był pasterzem dobrym, o ich potrzeby troskliwym, czujnym na grożące im niebezpieczeństwa. Cały poświęcał siebie tylko temu, by trzodę Chrystusa prowadzić drogą Chrystusa.
W obecnej mowie, Czcigodni Bracia, Pasterze waszych trzód, nie mamy jednak zamiaru przedstawiać znowu przejasnego wzoru i doskonałej postaci świętego Biskupa i Pasterza. Chcemy tu raczej wskazać pewne zagadnienia, jak to już uczyniliśmy przy omawianiu urzędu nauczycielskiego i kapłaństwa, zagadnienia które wymagają wskazówek, rad i pomocy Pasterza.
Trzeba jeszcze kilka słów dodać o dyscyplinie kościelnej. Niechże duchowni i świeccy katolicy wiedzą, że Kościół, że Ordynariusze mają prawo, każdy w swoim zakresie prawnym, wobec wiernych ich pieczy powierzonych, ustanawiać porządek i karność kościelną, nalegać na wykonanie wydanych zarządzeń, to jest mają prawo ustalać zewnętrzny sposób zachowania ładu i porządku w sprawach kościelnych, w sprawach, które nie wynikają z natury albo z bezpośredniego ustanowienia Bożego. Duchownym i świeckim nie wolno odchylać się od zachowania tego porządku i tej dyscypliny. Owszem, wszyscy pilnie powinni dbać o wierne zachowanie dyscypliny kościelnej, bo w ten sposób łatwiej i skuteczniej ukształtuje się działalność Pasterza, umocni się łączność wiernych z pasterzem, zapanuje wśród społeczności wiernych pokojowe, zgodne współżycie i współdziałanie, tak że jeden będzie miał blisko pod ręką dobry przykład i pomoc drugiego.
Przed chwilą mówiliśmy o prawach biskupów, jako pasterzy powierzonych im wiernych, w sprawach wiary, moralności i dyscypliny kościelnej. Jakaś ukryta, ledwo uchwytna krytyka i jakieś szemranie atakują te prawa biskupów, tymczasem należy się im ufne, mocne uznanie i przyjęcie. Pojawiają się natomiast różne, nieraz dosyć silne prądy, tu słabiej, tam mocniej widoczne, i sieją zamieszanie. Z dnia na dzień coraz więcej mówi się o osiągnięciu dojrzałości, jakiś trudny do określenia niepokój coraz więcej ogarnia umysły. Dosyć dużo współczesnych mężczyzn i kobiet sądzą, ze ich godność nie pozwala im poddawać się kierownictwu Kościoła i jego czujnej opiece. Twierdzą, ze już są dojrzali, dorośli, nie tylko wiele o tym mówią, ale nawet coraz więcej przenika ich takie przekonanie. Nie chcą jakby dzieci podlegać "opiekunom i rządcom" (Gal. 4, 2), żądają, by ich uważano za dorosłych i dojrzałych i jako takich traktowano. Sami ustalają dla siebie, co trzeba lub nie trzeba w dzisiejszych czasach czynić. Niech Kościół, mówią nierozważnie, przedkłada nam dogmaty i promulguje prawa dla nas, o tym, jak je praktycznie każda jednostka ma stosować w życiu, decydujemy my sami. Od tego niech się Kościół usunie, niech się nie wtrąca, tu niech każdy wierny swobodnie działa wedle swego sumienia. Tym usilniej głoszą, że tak właśnie ma być, jak mówią, gdyż - ich zdaniem - Kościół nie zna prawdziwej rzeczywistości, okoliczności i warunków życia, w których obraca się poszczególny człowiek, bo każdy tu sam musi sobie dać radę, sam dbać o siebie. Nie chcą też mieć żadnego pośrednika pomiędzy sobą a Bogiem, żadnego tłumacza, jakąkolwiek by odznaczał się godnością, jakkolwiek by się nazywał.
O tych błędnych poglądach, godnych potępienia, mówiliśmy już przed dwoma laty, dn. 23. III. i dn. 18. IV. 1952. Ważny i słuszny jest postulat, ze dorosłym, mającym świadomość swej dojrzałości, należy się inne traktowanie. Apostoł mówi: "Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, rozumowałem jak dziecko, myślałem jak dziecko, a gdy stałem się mężem, odsunąłem wszystko, co było dziecięce" (1 Kor. 13, 11). Wychowanie, które by szło innymi drogami, nie byłoby prawdziwym wychowaniem, nie byłby prawdziwym pasterzem dusz, kto by dążył do czegoś innego, a nie do tego, żeby powierzonych sobie wiernych doprowadzić do tego, by "stali się mężami doskonałymi, na miarę pełnego wzrostu dojrzałości Chrystusowej" (Efez. 4, 13).
Jest jednak zupełnie coś innego, być dojrzałym, pozbyć się tego, co dziecięce, a być "dojrzałym" w znaczeniu: nie podlegać prawowitej władzy, jej kierownictwu i rządzeniu. Rządzenie nie jest bowiem czymś w rodzaju pielęgnowania dzieci, ale jest skutecznym kierowaniem zdrowych do celów społeczności.
Do was, Czcigodni Bracia, przemawiamy, nie do wiernych i prosimy, gdy zauważycie wśród waszych wiernych zarodki, oznaki takich błędów, jak wyżej wspomnieliśmy, zaraz ich upominajcie i mówcie im tak: 1) Bóg ustanowił w Kościele pasterzy, nie po to, by wiernym nakładali ciężary, ale by wiernym pomagali do wzrostu i rozwoju, 2) kierownictwo i czujność duszpasterzy najlepiej zabezpieczają prawdziwą wolność duchową wiernych, chronią od niewoli i jarzma błędów i zepsucia, utwierdzają i wzmacniają wiernych przeciw pokusom złych przykładów i wpływom złych ludzi, wśród których są zmuszeni żyć, 3) wierni działają przeciw roztropności i miłości winnej sobie, jeśli odtrącają opiekuńczą dłoń Boga i skuteczną pomoc Kościoła. Gdybyście wśród kleryków i kapłanów znaleźli sprzyjających tym błędnym dążnościom, przedstawcie im poważne upomnienia Naszego Poprzednika, Benedykta XV: "Jednego nie można pominąć milczeniem, mianowicie: wszystkich kapłanów, jako naszych wielce umiłowanych synów, upominamy, ze bardzo trzeba tak dla ich własnego zbawienia, jak dla owocności duszpasterzowania, żeby byli złączeni ze swoim biskupem i żeby zawsze byli mu posłuszni. Niestety nie wszyscy słudzy ołtarza są wolni od pychy i krnąbrności, tak właściwych naszym czasom. Dlatego zdarza się, że Pasterze doznają przykrości i ataków od tych, od których powinni doznawać radości i pomocy" (AAS 1914, vol. 6, p. 579).
Dotąd mówiliśmy o przedmiocie duszpasterstwa, o osobach, którymi zajmuje się duszpasterstwo. Wypada, byśmy się teraz zwrócili także do was, Pasterzy. Do Nas i do was, Pasterzy, odnoszą się te święte słowa Wiecznego Pasterza: "Jestem Pasterz dobry, przyszedłem, żeby życie miały i obficiej miały" (Jan 10, 10 - 11).
Do Piotra powiedział Pan: "Jeżeli mnie miłujesz, paś owce moje, paś baranki moje" (Jan 21, 15, 17). Pasterzom dobrym przeciwstawia Jezus najemników, którzy szukają swojej korzyści, nie są gotowi dać duszy i życia swego za owce swoje (Jan 10, 12). Przeciwstawia uczonych w Piśmie i Faryzeuszów, pragnących rządzić, panować, szukających swej chwały, "zasiedli na stolicy Mojżesza, nakładają nieznośne ciężary na barki ludzi" (Mt. 23, 1). Tymczasem Jezus mówił o jarzmie swoim: "Weźcie jarzmo moje na siebie, jarzmo bowiem moje wdzięczne jest, a brzemię lekkie".
Do zwiększania owocności i skuteczności pracy pasterskiej przyczynia się wielce częsta i wzajemna łączność Biskupów pomiędzy sobą. W ten sposób jeden drugiemu pomaga w pracy, udoskonala pracę przez podzielenie się uzyskanymi doświadczeniami. Następuje upodobnienie sposobów pracy i rządzenia, unika się zgorszenia wiernych, którzy nie rozumieją, dlaczego w tej diecezji sprawy są załatwiane inaczej, niż w innej, sąsiedniej, a czasem te sprawy załatwia się przeciwnie, niż gdzie indziej. Do uzyskania tych korzyści mogą przyczynić się wspólne zebrania Biskupów, które już prawie wszędzie weszły w zwyczaj, pomogą też wiele synody prowincjonalne i ogólne, które należałoby urządzać w sposób bardziej uroczysty, wedle przepisów Prawa Kanonicznego.
Do łączności i jedności pomiędzy Braćmi w Episkopacie należy dołączyć częstą, żywą łączność ze Stolicą Apostolską. Od najdawniejszych czasów obowiązuje praktyka odwiedzania Stolicy Apostolskiej przez Biskupów, łączność z nią nie tylko w sprawach wiary, ale także w sprawach rządzenia i dyscypliny kościelnej. Mamy co do tego liczne przykłady i dowody podane w źródłach historycznych.
Papieże zaś, na pytania o decyzje dawali odpowiedzi nie jako teologowie prywatni, ale opierając się na swoim autorytecie, świadomi władzy otrzymanej od Chrystusa Pana, władzy rządzenia całym Kościołem i każdą jego częścią. To samo wynika z różnych faktów i zdarzeń, w których Biskupi Rzymscy nie pytani rozstrzygali kontrowersje, poddawali swemu osądowi wypadki wątpliwe, "dubia". To zjednoczenie i ta odpowiednia dla spraw łączność Biskupów ze Stolicą Apostolską powstaje nie z jakiejś dążności wymuszania jedności i uzgadniania, ale wynika z prawa Bożego i z właściwości konstytucji Kościoła Chrystusowego. Takie zjednoczenie nie wychodzi na szkodę Biskupów, ale na ich pożytek, gdyż z tej łączności otrzymują światło w sprawach wątpliwych, bezpieczne decyzje, pomoc w trudnościach, w znoszeniu prześladowań znachodzą pociechę i ulgę. Ze sprawozdań Biskupów Stolica Apostolska zbiera dobre wiadomości o stanie całego Kościoła, lepiej i szybciej poznaje grożące niebezpieczeństwa, osądza, jakich trzeba użyć środków, by zło zawczasu usunąć.
Chrystus, zanim poszedł na mękę, modlił się za Apostołów i wszystkich ich następców: "Ojcze święty, zachowaj ich w imię Twoje, tych których mi dałeś, aby byli jedno, jako i my. Jako Ty mnie posłałeś na świat, ja ich posyłam na świat, miłość, którą mnie umiłowałeś, jest w nich, a ja w nich jestem" (Jan 17, 11, 18, 26).
Jako Zastępca Wiecznego Pasterza, jako "Współstarszy", zwracamy się do was, Starszych, Seniores, (1 Piotra 5, 1), Pasterzy waszych trzód. Przemawiamy przy grobie Księcia Apostołów i świętego Piusa X. Myśli nasze zwracamy do tekstu Mszy "Si diligis", od którego zaczęliśmy Nasze przemówienie. Modlimy się słowami Prefacji: "abyś Wieczny Pasterzu, nie opuścił swej trzody, ale przez świętych Apostołów strzegł jej w ciągłej czujności i opiece. Aby ci nią kierowali, których ustanowiłeś zastępcami Twego dzieła i pasterzami trzody". "Rozmnóż Panie, w Kościele Twoim, ducha łaski, którego udzieliłeś, aby przez błagania świętego Piusa Papieża, nigdy pasterzowi nie zabrakło posłuszeństwa trzody, ani trzodzie nie brakło opieki pasterza".
Źródło: AAS 39 (1954) 666 n.; Wiadomości Diecezjalne, Katowice (1958) 155 - 163.
opr. kkk/mg