Kard. Giovanni Battista Re wyjaśnia, jak Europę postrzegał Jan Paweł II i dlaczego Papież popierał integrację europejską, widząc jednocześnie jej zagrożenia. Ten tekst warto przypominać zarówno bezkrytycznym zwolennikom Unii Europejskiej, jak i jej zagorzałym przeciwnikom.
W ciągu swojego pontyfikatu trwającego 26 i pół roku Jan Paweł II był do głębi europejski, nie tylko dlatego, że spośród papieży XX w. był tym, który zostawił najobszerniejsze nauczanie na temat kontynentu europejskiego, lecz także ze względu na jego zainteresowanie kwestią Europy. To zainteresowanie przejawiało się u niego, gdy był kapłanem, człowiekiem światłym i arcybiskupem Krakowa, a z chwilą gdy wstąpił na Stolicę Piotrową, osiągnęło swój szczyt. W przemówieniach i wystąpieniach zawsze dopominał się, aby zostały przezwyciężone podziały, a Europa oddychała dwoma płucami, zachodnim i wschodnim. Za jego pontyfikatu Europa przeżyła historyczne chwile, a Papieżowi dane było doczekać zburzenia Muru Berlińskiego, symbolu tego podziału. Odnośnie do tego wydarzenia mam jeszcze przed oczyma obraz papieża Jana Pawła II, jak w 1996r., siedem lat po obaleniu Muru, już pochylony, powolnym, ale zdecydowanym krokiem przechodzi w Berlinie przez Bramę Brandenburską u boku kanclerza Helmuta Kohla.
Jan Paweł II zabiegał usilnie również o to, aby Europa nie została zalana falą sekularyzmu, ale by odkryła na nowo swoje korzenie i stała się kontynentem wartości duchowych.
Tak jak Paweł VI w swoim magisterium, Jan Paweł II zawsze był przekonany, że fundamentem tożsamości europejskiej są jej chrześcijańskie korzenie. Dlatego z całych sił walczył o to, aby w tzw. «traktacie konstytucyjnym», który wówczas opracowywano, znalazła się wyraźna wzmianka o korzeniach chrześcijańskich. Chodziło o uznanie prawdziwej rzeczywistości historycznej, bowiem chrześcijaństwo — katolicy, prawosławni i protestanci — w znacznej mierze przyczyniło się do ukształtowania duszy i oblicza cywilizacji europejskiej. Bardzo wiele wartości, charakterystycznych dla współczesnej Europy, zostało w istocie zaczerpniętych ze źródła chrześcijaństwa. Chodzi o prawdę, o której mówią kamienne sylwetki wielu katedr i innych licznych budowli, nie wspominając o bardzo licznych stronicach literatury i o dziełach sztuki.
Nie sposób nie podzielać słów, które Jan Paweł II wypowiedział przy tamtej okazji: «Nie można odcinać korzeni, z których się wyrosło». Papież był przekonany, że tylko wtedy, gdy Europa dochowa wierności swoim korzeniom, zyska wielką przyszłość. Niestety, proces źle pojętej sekularyzacji, którą chciano wprowadzić, uniemożliwił tę wzmiankę. Ale — jak wiemy — konstytucja ta nie została zaaprobowana przez wszystkie zainteresowane kraje i w związku z tym nie weszła w życie. Został natomiast opracowany i obecnie obowiązuje «Traktat Lizboński», który w artykule 17 mówi, że Unia Europejska winna prowadzić z Kościołami «otwarty, przejrzysty i regularny dialog», a w jego Preambule znajduje się stwierdzenie, że projekt integracji europejskiej jest zainspirowany «kulturowym, religijnym i humanistycznym dziedzictwem Europy, z którego wynikają powszechne wartości, stanowiące nienaruszalne i niezbywalne prawa człowieka, jak również wolność, demokracja, równość i państwo prawne». W pewnym sensie tak właśnie chciano zrekompensować i wypełnić brak wzmianki o korzeniach chrześcijańskich.
Kiedy po upadku Muru Berlińskiego wicher historii przyniósł — na nowo i z większą siłą — wyzwanie, jakim jest budowa «wspólnego europejskiego domu», Papież tym usilniej w swoich wystąpieniach zachęcał, by dążyć do celów i ideałów owego «wspólnego domu» oraz Europy ducha. «Wspólny europejski dom — mówił Jan Paweł II — musi się stać, biorąc za wzór tradycje chrześcijańskie, Europą ducha». A w związku z odbudową Europy ducha głosił pierwszeństwo etyki względem ideologii, prymat osoby nad rzeczami, wyższość ducha nad materią.
Pragnąc stawić czoło przybierającemu coraz większe rozmiary zjawisku sekularyzacji, Papież wzywał do tego, by z zaangażowaniem prowadzić nową jakościowo ewangelizację, która w przekonujący sposób przedstawi współczesnej Europie odwieczne orędzie zbawienia. Świadomy konieczności duchowej i ludzkiej odnowy, zwracał uwagę na pilną potrzebę «powtórnej ewangelizacji» Starego Kontynentu, wzywając do podjęcia tego zadania wszystkie części, z których składa się lud Boży. Ten trud — powiedział — posłuży do odbudowania Europy postępu i dobrobytu, opartej na wartościach duchowych, które cechowały jej przeszłość. Nie chodzi o jakąś nową Ewangelię, lecz o ukazanie w przekonujący sposób żyjącemu w dzisiejszych czasach człowiekowi odwiecznego orędzia zbawienia, dając odpowiedź dostosowaną do znaków czasu i do potrzeb dzisiejszych ludzi i narodów, uwzględniającą nowe konteksty europejskie. A styl tej nowej ewangelizacji nie miał być stylem dezaprobaty i oskarżeń, lecz pełnej miłosierdzia troski; chodziło o formowanie sumień i zachęcanie do tego, by wiara z przyzwyczajenia stawała się wiarą będącą osobistym wyborem, wiarą oświeconą, przekonaną i potwierdzoną świadectwem. Styl, w jakim winna być prowadzona i przeżywana nowa ewangelizacja Europy, do której papież Jan Paweł II nieustannie nawoływał, to «pochylanie się» z miłością i pokorą nad naszym społeczeństwem; w szczególności domagał się on od Kościoła, by «był miłosiernym samarytaninem» dla współczesnego człowieka, aby mu pomagał odkrywać niezmienną aktualność Jezusa Chrystusa i Jego nauczania. Ideał budowania wspólnego domu europejskiego zostanie pomyślnie urzeczywistniony jedynie pod warunkiem, że wartości Ewangelii również w przyszłości będą zaczynem cywilizacji tego kontynentu. Odnośnie do tego Papież, który został beatyfikowany 1 maja, żarliwie apelował: «Jeśli Europa na nowo otworzy swe bramy dla Chrystusa i nie będzie się bała otworzyć dla Jego zbawczej mocy granic państw, systemów ekonomicznych i politycznych, rozległych dziedzin kultury, cywilizacji i rozwoju, nad jej przyszłością nie zapanuje niepewność i lęk, lecz otworzy się ona na nowy etap życia, który okaże się dobroczynny i decydujący dla całego świata».
Patrząc na współczesną Europę, Jan Paweł II widział, że pewne siły próbują usuwać chrześcijan na margines. Trzeba niestety stwierdzić, że jest to prawda. Na szczęście jednak istnieją również przeciwne tendencje, które potwierdzają znaczenie obecności i świadectwa chrześcijan. Nie brakuje osób zdających sobie sprawę z tego, że chrześcijaństwo jest ważne nie tylko w odniesieniu do przeszłości, ale także teraźniejszości i przyszłości, i że ta przyszłość będzie piękna i wielka jedynie w przypadku, gdy Europa nia utraci swojej tożsamości chrześcijańskiej. Stąd konieczna i pilna jest współpraca w umacnianiu Europy nie tylko pod względem ekonomicznym i terytorialnym, ale także kulturalnym i duchowym. Musimy zabiegać o to, aby niebo Europy nie było zamknięte w granicach tego, co ziemskie i śmiertelne, gdyż to oznaczałoby ograniczenie europejskiego nieba do sfery braku sensu. Niebo Europy musi pozostać otwarte na transcendencję: taka jest droga do pełnej realizacji człowieka i do tego, by społeczeństwo stało się bardziej sprawiedliwe, bardziej humanitarne i bardziej pokojowe. Europa potrzebuje duszy.
Również symbole religijne charakterystyczne dla kontynentu europejskiego muszą pozostać, poczynając od krzyża, dla wierzących symbolem naszej religii, ale także dla niewierzących — symbolem naszej tożsamości, naszej cywilizacji, naszych wartości. Krzyż jest znakiem Boga, który umiłował człowieka tak bardzo, że oddał za niego swoje życie. Boga, który nas uczy miłości, troski o każdego człowieka, zwłaszcza o najsłabszego i bezbronnego, i szacunku dla innych, także tych, którzy wywodzą się z innych kultur czy wyznają inne religie. Krzyż jest znakiem najwyższej realizacji miłości ofiarnej, która otwiera się na przyjęcie, na poszanowanie wolności drugiego, na solidarność z wszystkimi. Dlatego widok krzyża nie może być dla nikogo obrazą, a raczej powinien pobudzać do refleksji nad ludzką niegodziwością, która gnębi niewinnego, i także niechrześcijanina i niewierzącego może uczyć sprawiedliwości, przebaczenia i dobroci.
Chciałbym również wspomnieć o fakcie, który uważam za znaczący i budzący nadzieję. Wśród monet euro, będących w obiegu w Europie, zwraca uwagę holenderska moneta o nominale 2 euro. Wzdłuż jej brzegów wygrawerowany jest dużymi literami napis: God-zij-met-ons, co oznacza «Bóg niech będzie z nami». Został zatem zachowany na holenderskiej monecie napis, który od wieków widniał na wszystkich holenderskich guldenach. Jest to historyczna pamiątka, którą Holandia chciała zachować. Jednocześnie jest to inwokacja i życzenie na przyszłość. Niech Bóg będzie z nami, ażeby Europa stawiała czoło dzisiejszym problemom z mądrością i wartościami moralnymi, które wywodzą się z europejskiej historii oraz z jej dziedzictwa etycznego i kulturalnego.
Wkładem, jaki my katolicy możemy wnieść, jest pełna wierność Chrystusowi i Ewangelii, której wartości są gwarancją i źródłem pogodnej i szczęśliwej przyszłości. Unia Europejska nie powinna zacierać tożsamości, która cechowała społeczności tego kontynentu i stanowiła o ich prawdziwej wielkości. Spuścizna cywilizacji, kultury i wiary, jaką pozostawiła nam przeszłość krajów europejskich, pociąga za sobą obowiązek jej strzeżenia i obrony.
Boża Opatrzność zechciała obdarzyć mnie radością i przywilejem, jakim było przebywanie blisko papieża Jana Pawła II od początku jego pontyfikatu aż do końca. Uderzało w nim wiele rzeczy. Wielkie wrażenie robiła jego umiejętność przemawiania do tłumów, fascynacja, jaką budził w młodzieży, uderzała jego odwaga, łatwość posługiwania się różnymi językami; uderzało jego wielkie człowieczeństwo i głębia jego myśli. Jednak tym, co na mnie zawsze robiło największe wrażenie, była intensywność jego modlitwy. Była to modlitwa głęboka i bardzo osobista, a jednocześnie bliska tradycjom i pobożności Kościoła. Kiedy się modlił, zdawało się, że traci poczucie czasu.
Uderzający był sposób, w jaki zatapiał się w modlitwie — widoczne było u niego naturalne uniesienie, które pochłaniało go tak, jak gdyby nie miał żadnych ważnych obowiązków, wymagających jego czynnej obecności. W czasie modlitwy był skupiony, a jednocześnie naturalny i swobodny — co świadczyło o tym, że zjednoczenie z Bogiem było głęboko zakorzenione w jego duszy; modlił się z przekonaniem, z upodobaniem, żył modlitwą. Na modlitwie przygotowywał się do różnych spotkań, które miał odbyć w ciągu dnia lub w tygodniu. Przed podjęciem każdej ważnej decyzji Jan Paweł II długo ją rozważał na modlitwie. Im ważniejsza była decyzja, tym dłużej trwała modlitwa.
Jego życie było godną podziwu syntezą modlitwy i działania. Jego duchowość była skoncentrowana na Chrystusie — prawdziwym Bogu i prawdziwym Człowieku, a cechowały ją dwa bardzo głęboko przeżywane wymiary: kult miłosierdzia Bożego i pełne miłości nabożeństwo do Matki Bożej. Dlatego dobrze się składa, że jego beatyfikacja przypadła 1 maja — na początku miesiąca maryjnego, w święto Miłosierdzia Bożego, w Święto Pracy; w przypadku Papieża, który był robotnikiem, jest to szczęśliwy zbieg okoliczności. Krótko możemy powiedzieć, że papież Jan Paweł II był wielkim człowiekiem, wielkim papieżem i wielkim świętym.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (8-9/2011) and Polish Bishops Conference