Europa to nie biurokratyczny twór ale bogactwo różnych kultur i regionów
Św. Brygida Szwedzka nie lękała się prawdy, szukała jej w sobie i poza sobą, a znalazła w Chrystusie. Stała się świadectwem męstwa w świecie względności, była wierna do bólu. To nieprawda, że kiedyś było łatwiej żyć. Obok chrześcijaństwa panowały potężne herezje. Teraz wiara jest z kolei rozpuszczana w morzu poglądów. Ale serca mogą pozostać gorące dla Boga, aby Go słuchać.
Będąc w Ameryce zachwyciłam się otwartością ludzi, uśmiechem widocznym nawet u przechodniów. Łatwo było relacje nawiązać, ale trudno pogłębić. Na tym tle kontakt z Europejczykami wygrywał, gdyż był dialogiem bez słów. Co nas łączyło? Swoista wrażliwość i jej podbudowa, inny sposób komunikacji, historia. U Amerykanów zauważałam pobłażliwość dla sentymentu dziadków, którzy zostawili serca w ojczyźnie, aby zasiedlać nowy kontynent. Ale nie czuło się jedności kultury, wydarzeń i pewności, że Bóg chciał, aby tu właśnie żyli.
Od lat zgłębiałam temat migracji, czyli wychodzenia poza ojczyznę poglądów, uprzedzeń i okoliczności, ale też realnych wyjazdów na pewien czas, na zawsze. Trwała migracja jest dość często „zasiedzeniem” pobytu czasowego, gdy człowiek co roku rozważa: „a może wrócę już do kraju” i serce ma gdzie indziej niż żyje. Nie jest cały obecny. Ale jako pracownik - wydajny, bo angażuje się w działanie, by nie myśleć. Żyje w poczuciu tymczasowości, próbując osiągnąć oczekiwany, choć ciągle niedościgniony poziom życia.
By nie zostać wyrwanym - trzeba mieć korzenie. Czy jest coś złego w byciu wyrwanym? Pozornie nic. Ale grozi to utratą tożsamości. Człowiek rodzi się w konkretnej rodzinie, miejscu, społeczności i kraju. Bóg się nie myli, posyłając go tam. Może szukać powołania na końcu świata, ale najczęściej wraca na swoje miejsce, za to z nową perspektywą.
Budowanie wspólnoty gospodarczo-społecznej trwało pół wieku, a teraz Unię Europejską dotyka stagnacja. To gorsze niż kryzys. Bo kryzys rozwija. Stagnacja przychodzi, jak kończy się siła. A ta kończy się, gdy wygasa idea. Czy mogła wygasnąć idea wspólnotowości? Dla niej samej jako takiej - tak. Zatarcie tożsamości prowadzi do rezygnacji z tego, co wyższe i fundamentalne, co kieruje człowieka do Boga - jego prawdziwego i najgłębszego źródła.
Sekularyzacja przyczyniła się do tego, że wiara nie jest już przekazywana przez pokolenia. Widzimy oddzielenie ludzkiego działania od jego sensu. Pojawia się działanie dla działania. Nie ma długofalowego celu, nie pracujemy nad sobą, ale pracujemy nad drobizną, bo to daje krótkotrwały sukces i już jesteśmy zaspokojeni. Jak w grze komputerowej. W życiu bowiem czasem przez dłuższy odcinek jest trudno, a w grze - od razu coś mi się udaje, więc uciekam w nią od świata.
Europa może sięgnąć głębiej, bo ma do czego. Jeszcze jest obojętna wobec dyktatury relatywizmu, o której mówił emerytowany papież Benedykt XVI: gdzie nic nie jest pewne oprócz własnego „ja” z jego zachciankami. Czy jednak „ja” może być motorem długofalowego działania? Z drugiej strony mamy pluralizm możliwości, myśli, odniesień. Polityka opiera się na opinii publicznej, bez określonej hierarchii wartości. Co to oznacza? Że punktem odniesienia dla ludzi jest zagubione „ja” innych. Oglądamy się na siebie nawzajem - dokąd pędzi tłum - bez refleksji, czy ma to jakikolwiek sens. W nauce też względność - dowody można wytłumaczyć na „pro” i na „contra”. W religii tworzymy sobie praktyczny synkretyzm, wybierając z każdej drogi to, co pasuje do upodobań. Wszystko szyte na „moją” miarę. Ale człowiek nie wzrasta. Bo nie ma do czego dorastać. Wziął sprawy w swoje ręce i szuka, błądząc po meandrach New Age i prymitywniejszych kultów. Techniki tam przedstawione wydają się głębsze, fascynują, a Kościół już to ma - jest nawet kontemplacja, o niebo wyższa od medytacji, bo wyprowadzająca z ego. Jeśli skupię się na ego - skończę się. Jeśli skupię się na Bogu - On nigdy się nie skończy. Jako Tajemnica będzie mnie przybliżać, upodabniać do Siebie i rozwinie najlepiej jak to możliwe.
Europa jako wspólnota nie jest jednolitym kontynentem i to ją ratuje. Wymusza dialog i konfrontację. Dlatego nie powinna ujednolicać się, ale rozmawiać. Zmiana patrzenia pozwoli docenić różnice. Bóg nie stworzył mężczyzny i kobiety jednakowymi. Uzupełniają się. Tak samo narody mają się uzupełniać. Wspólnoty tworzone przez Boga, np. zakonne - po ludzku nigdy by się nie dogadały. Ale ich różnice prowadzą do szukania rozwiązań w Bogu, który jest jednością. Potrzebujemy takich wspólnot i mądrych konfliktów, które pozwolą nam dostrzec źródło jedności.
opr. mg/mg