O stosunku Polski do wschodnich sąsiadów w kontekście integracji z Unią Europejską
Michał GóraPERYFERIE W CENTRUM EUROPY?Ledwie przedsiębiorstwa handlujące ze Wschodem uporały się ze skutkami załamania gospodarczego w WNP, a już pojawiło się kolejne niebezpieczeństwo ograniczenia kontaktów z tamtymi rynkami. Polski rząd — zgodnie ze strategią integracji z Unią Europejską — zobowiązał ministra spraw zagranicznych do wprowadzenia w najbliższych latach wiz dla obywateli kilkunastu państw Europy Wschodniej. Czy znajdzie się alternatywny sposób na zachowanie dobrych relacji ekonomicznych i polepszenie bilansu handlowego z krajami postsowieckimi? Tak zwany kryzys rosyjski odbił się na kondycji polskiej gospodarki. Fatalne wyniki przedsiębiorstw i upadek części firm żyjących z produkcji i handlu ze Wschodem spowodowały zastój w regionach naszej „ściany wschodniej”. Po dwóch latach sytuacja jednak normuje się. „Odbudowaliśmy już to, co zostało utracone. Przekroczyliśmy nawet poprzednie poziomy współpracy. Wzrost obrotów jest dość istotny — sięga 150 proc.” — ocenia Mirosław Cieluszecki, prezes Farm Agro Planta z Bielska Podlaskiego, firmy produkującej i handlującej nawozami. Ten przypadek nie jest odosobniony. Nie znaczy to, że kryzys się skończył. Będzie trwał jeszcze długo, ale ludzie przyzwyczaili się do niego i próbują jakoś żyć w istniejących warunkach. „Rosja była dla Zachodu zawsze zapleczem surowcowym. Kryzys temu nie przeszkodził. Wręcz przeciwnie: im gorzej z ich gospodarką, tym bardziej Rosjanie chcą handlować surowcami, bo mają ogromne niedobory waluty” — wyjaśnia obecną niewielką poprawę koniunktury Cieluszecki. Wschodni rynek jest wciąż bardzo wrażliwy, a partnerzy po prostu nie dysponują gotówką. Dlatego handel z nimi odbywa się na zasadzie wymiany barterowej. To nastręcza kolejne trudności — towary oferowane przez tamtą stronę są nam często niepotrzebne — ale jednocześnie daje dodatkowe możliwości zarobku na pośrednictwie. Barierą we wzroście obrotów handlowych jest także słabo rozwinięta infrastruktura komunikacyjna po polskiej stronie. Województwa przygraniczne cierpią na brak terminali przeładunkowych z torów szerokich na wąskie, mają odcinki fatalnych torowisk, czego konsekwencją jest np. kuriozalny nakaz PKP sprzed roku, aby zmniejszyć o 15 ton masę towarów przewożonych w wagonach. „To obniża nasze zyski i czyni biznes nieopłacalnym, a kolej dalej nic nie naprawia” — żalą się przedsiębiorcy z Lubelszczyzny i Białegostoku. „O tak prozaiczne problemy rozbijają się często wielkie idee współpracy” — konkluduje marszałek województwa podlaskiego Sławomir Zgrzywa. * * * Polska staje się „państwem kresowym” Unii Europejskiej. Proces ten dokonuje się w nowej sytuacji geopolitycznej, towarzyszącej powstawaniu państw poradzieckich i nierzadko dramatycznym zmianom zachodzącym w tych nowych organizmach, a zwłaszcza w Federacji Rosyjskiej, na Ukrainie i na Białorusi. Prof. Jerzy Kozakiewicz, były ambasador Polski na Ukrainie twierdzi, że „potrzebna jest dziś koniecznie redefinicja polskich interesów narodowych oraz zrównoważenie celów strategicznych w dwóch najważniejszych sferach naszej polityki: w integracji z UE i NATO oraz w stosunkach z Europą Wschodnią”. Bez tego grozi nam dezintegracja Europy Środkowowschodniej, nowa „żelazna kurtyna” i utrwalenie się niefortunnej pozycji Polski jako „państwa frontowego”. Warunkiem sine qua non pełnej integracji gospodarczej Polski z rynkami zachodnimi jest uszczelnienie naszej wschodniej granicy. Służyć temu będzie wprowadzenie obowiązku wizowego dla obywateli WNP. Od sposobu wprowadzenia tych niewątpliwie restrykcyjnych zasad uzależniona będzie oczywiście przyszłość kontaktów gospodarczych i kondycja regionów nadgranicznych. „Wprowadzenie wiz spowoduje przełom dla Przemyśla, Lublina czy Podlasia. Początkowo odbije się to na nas niekorzystnie” — Cieluszecki podziela obawy innych biznesmenów i samorządowców ze „ściany wschodniej”. Ale problem jest znacznie bardziej skomplikowany. „Styl wprowadzenia wiz przyniesie konsekwencje dla postrzegania Polski na Wschodzie, gdzie ostatnio występuje wzrost nastrojów antyzachodnich. Powinniśmy pomyśleć o alternatywnych formach zacieśniania kontaktów. Najlepiej byłoby, gdyby technicznemu uszczelnieniu granic towarzyszyła przejrzystość reguł umożliwiających wymianę. To tylko pozornie kwadratura koła — stwierdza prof. Antoni Kamiński z Transparency International. — Polska może przecież, to nasz żywotny interes, stać się eksporterem stabilności politycznej i gospodarczej, ale jednocześnie musi ustrzec się przed importem anarchii”. W tym celu specjaliści w dziedzinie prawa międzynarodowego proponują wprowadzenie wiz wieloletnich i prawa wielokrotnego przekraczania granic dla obywateli przynajmniej niektórych państw WNP, jak to w niektórych przypadkach robią Stany Zjednoczone dla Europy Środkowej lub Hiszpania dla świata latynoamerykańskiego. Podobne problemy przechodził również krąg śródziemnomorski, ale dziś Francji i Włochom obowiązek wizowy nie przeszkadza współpracować z Afryką Północną. Prof. Kamiński twierdzi, że „jeśli coś ma naprawdę spinać Europę w całość, to powinna tym być właśnie mądra polityka »państw kresowych« oraz rozwinięte kontakty między ich regionami kresowymi. Te wyznaczniki zadecydują, czy geograficzne centrum Europy stanie się pomostem czy peryferiami cywilizacji europejskiej”. Chociaż przyszłość takich województw jak podlaskie, warmińsko-mazurskie, lubelskie i podkarpackie uwarunkowana jest w dużym stopniu rozwojem sytuacji zewnętrznej, jednak sens i konsekwencje ich „kresowości” zależą również od nas, a zwłaszcza od tempa rozwoju regionalnych struktur integracyjnych z naszymi wschodnimi sąsiadami. * * * Do dzisiejszych problemów wymiany transgranicznej za kilka lat dołączą nowe. Firmy takie, jak Farm Agro znajdą świetnie przygotowanych konkurentów z UE, zainteresowanych zarabianiem na handlu ze Wschodem. Czy przedsiębiorstwa i całe regiony „ściany wschodniej” zdadzą ten prawdziwy egzamin dojrzałości administracyjnej, organizacyjnej i ekonomicznej? Staną się znaczącym podmiotem w grze wielu udziałowców, czy — zdane na marginalizację — będą jedynie dostarczycielem taniej siły roboczej? „Teraz nie ma sensu konsumować zysków. Polskie prywatne podmioty stosują raczej politykę ucieczki do przodu, zanim pojawi się zachodni kapitał. Najsensowniejsze jest inwestowanie w infrastrukturę techniczną i logistykę, aby Zachód korzystał z naszych usług” — prezes Cieluszecki jest mimo wszystko dobrej myśli. „Przedsiębiorcy z Podlasia czy z Lublina nie powinni skupiać się wyłącznie na jednym kierunku aktywności rynkowej. Ale żeby skutecznie handlować z naprawdę wielkimi rynkami UE, muszą bardziej zróżnicować propozycję asortymentową, podnieść jakość swoich usług i towarów, a przede wszystkim umieć sprzedać oraz tworzyć korzystne układy handlowe na Zachodzie. Do tego potrzebna jest zmiana optyki i zerwanie ze stereotypami. To nie Rosja jest wielkim rynkiem zbytu, bo wielki rynek zbytu nie znajduje się tam, gdzie mieszka dużo ludzi, ale tam, gdzie »mieszka« dużo pieniędzy” — nieco inny punkt widzenia zaprezentował na konferencji „Od kryzysu rosyjskiego do integracji europejskiej”, którą w styczniu zorganizowało Centrum im. Adama Smitha w Białowieży, dr Michał Zieliński z UMCS w Lublinie. Z jego opinią trudno jednak polemizować. Rzeczywiście, w kategoriach dzisiejszej ekonomii, a więc biorąc pod uwagę siłę nabywczą i wskaźniki PKB, obiecującymi rynkami są dla nas na przykład Hiszpania (dwa razy większy PKB niż Rosja) i Beneluks. Mimo to odwrócenie się od Wschodu byłoby wyrazem ślepoty politycznej i gospodarczej. opr. mg/mg/po |