Co czuje 16-letnia dziewczyna, kiedy dowiaduje się, że chłopiec, dla którego pobiegła z Krakowa do Warszawy, by uzbierać pieniądze na jego leczenie, właśnie kończy terapię bez śladu raka mózgu?
Co czuje 16-letnia dziewczyna, kiedy dowiaduje się, że chłopiec, dla którego pobiegła z Krakowa do Warszawy, by uzbierać pieniądze na jego leczenie, właśnie kończy terapię bez śladu raka mózgu?
Fakt, że mogło się komuś pomóc, jest samym podziękowaniem, nic więcej nie jest do szczęścia potrzebne. Nasze endorfiny i emocje sięgają zenitu.
Dwa lata temu Natalia Lińczowska pobiegła do ówczesnej Pierwszej Damy, Anny Komorowskiej, by prosić o wsparcie dla Piotrusia chorego na raka mózgu. Pod koniec stycznia rozpocznie kolejny bieg z Ustki do Stadnik, by zebrać środki dla chorych chłopców — Krzysia i Patryka.
Kilka scrollów na Facebooku, zdjęcie Piotrusia, wzruszenie i chęć pomocy. Tylko tyle wystarczyło, by dwa lata temu rozpocząć pomoc dla chorego chłopca. Pomysł biegu charytatywnego zrodził się dzięki jej pasji, jaką jest bieganie, oraz inspiracji Krzysztofa Dzienniaka, który na rolkach pojechał do Billa Gatesa, ofiarując swój wysiłek i prosząc go o pieniądze dla dwójki chorych dzieci. Dzięki pomocy Krzysztofa, Natalii udało się dopiąć szczegóły, zebrać sztab, by podczas 11-dniowego Biegu dla Życia dotrzeć z Krakowa do Warszawy, do ówczesnej Pierwszej Damy.
— Najważniejsze to znaleźć cel i osobę, która nam w tym pomoże. I modlitwa, dużo modlitwy. Na początku wszyscy mówili: „nie da rady”. No bo jak? Wtedy jeszcze niespełna 16-latka mówi, że pobiegnie do Pani Prezydentowej. A ja na to nie patrzyłam. Tutaj nie chodziło o mnie, ale o Piotrusia — opowiada Natalia.
Pomimo trudności na trasie i ogromnego wysiłku, nie zrezygnowała. — Nawet jak płakałam z bólu, to nie chciałam odpuścić. Nigdy nie pomyślałam, żeby to rzucić i wrócić. Najważniejszy był Piotruś. Tego, że udało mi się dobiec, nie zawdzięczam mojej kondycji. Zawdzięczam to modlitwie. Właśnie w najgorszych momentach dobiegały do mnie sygnały, że ktoś się za mnie modli. Kiedy np. zaczynały się konflikty, dostałam SMS-a od dyrektor mojej szkoły, która jest katechetką. To było duże wsparcie. Mój brat opowiadał mi o mojej babci, która modliła się za mnie. Codziennie zaznaczała na mapie, gdzie jestem. To bardzo wzruszające.
Codzienne wideorelacje Natalii na Facebooku śledziło kilka tysięcy osób, które wspierały ją w biegu. Mimo że za pierwszym razem nie udało się spotkać z p. Anną Komorowską, to jednak udało się zebrać pieniądze dzięki wpłatom ludzi, którzy usłyszeli o akcji w mediach. I choć ciężko ustalić, ile konkretnie pieniędzy udało się zebrać w czasie biegu, nie ma wątpliwości, że dzięki nim Piotruś jest zdrowy. — Pieniądze pokrywały terapię, która trwała dwa lata — mówi Natalia. — W czasie rozpoczęcia biegu Piotruś już wyjechał na leczenie. Kwota była podzielona na cztery raty co pół roku po 400 tys. Po zakończeniu biegu pojechałam do Piotrusia do Austrii, bardzo przeżyłam to spotkanie.
Po akcji był czas na naukę, wolontariat w Albanii. Powstawały pomysły na nową akcję. — Wiedziałam, że nie mogę bezczynnie siedzieć, bo czas, kiedy faktycznie mogę coś zrobić, po prostu minie. Chciałam komuś pomóc, komuś, kto poruszy mnie jak Piotruś. I pojawił się Krzyś, cierpiący na chorobę Niemanna Picka typu C.
Tak narodził się pomysł na akcję Supermoc dla Krzysia. Trasa jest dwa razy dłuższa niż poprzednio. 29 stycznia Natalia rozpocznie bieg z Rowów (gmina Ustka) do Stadnik połączony z jazdą na rowerze i rolkach. W planach jest również koncert charytatywny. Akcja wspiera również chorego Patryka z rodzinnej miejscowości Natalii. Chłopiec walczy z glejakiem oka. Na leczenie w USA rodzina chłopca musi zebrać ponad milion złotych. Natalia jednak wierzy, że i Patrykowi uda się pomóc. — Musi się udać. Jeśli trzeba, polecę w kosmos (śmiech).
Pomóc można w każdej chwili, wpłacając symboliczne kwoty na leczenie Krzysia i Patryka. — Choć bieg rozpoczyna się dziś, to akcja już dawno trwa. Można wpłacać pieniądze — mówi Natalia. — I to nie tak, że był Piotruś, jest Krzyś i Patryk, a za chwilę będzie Maciuś, Kubuś. Jestem świadoma, że nawet jeśli bardzo bym chciała, nie jestem w stanie pomóc wszystkim. Dlatego są te dwie osoby i Ktoś z góry kieruje tym wszystkim.
— Mówi się, że dobro powraca. I tak faktycznie jest. Nie robiłam i nie robię tego dla moich korzyści, a dobro do mnie płynie. Byłam ostatnio u dentysty i pani doktor nie wzięła ode mnie pieniędzy, bo słyszała, co robię! Dobro może wrócić nawet u dentysty! (śmiech)
Nie czekaj z postanowieniami, pomóż już dziś! Akcję można śledzić na fanpage na Facebooku: facebook.com/supermocdlazycia .
opr. mg/mg