Rozmowa z krajowym duszpasterzem powołań
Ksiądz to przyjaciel, który
kocha i rozumie całego człowieka,
a nie jedynie specjalista
od moralności czy religijności.
- Bieżący rok jest specyficzny pod względem powołań w Polsce. Do seminariów zgłosiło się o stu kilkudziesięciu kandydatów mniej, niż rok wcześniej. W czym należy upatrywać przyczyny tego zjawiska?
- Po pierwsze, warto najpierw sprecyzować znaczenie podstawowych pojęć, którymi posługujemy się wtedy, gdy mówimy o powołaniach i o ludziach powołanych. Wyrażenie, którego użyłeś w pytaniu - zgłosiło się mniej kandydatów - jest precyzyjne. Nie byłoby natomiast precyzyjne powiedzenie, że w tym roku zmniejszyła się liczba powołań czy liczba powołanych. Nikt z nas nie wie, jaka jest liczba powołanych. Wiem jedynie, ilu spośród powołanych wstępuje w danym roku do seminarium duchownego. Chyba nigdy nie jest tak, że wszyscy powołani odkrywają i realizują swoje powołanie. Niektórzy zbyt mało pracują nad własnym rozwojem i zbyt niskie stawiają sobie wymagania. Innym z kolei może w istotny sposób przeszkodzić środowisko, w którym żyją: rówieśnicy, media, a nawet ktoś z bliskich, czasem rodzice, którzy stanowczo sprzeciwiają się synowi, który odkrywa powołanie do kapłaństwa, albo córce, która odkrywa powołanie do życia konsekrowanego.
Błędne jest wyrażenie: „kryzys powołań”. Powołania to dar od Boga, a Bóg nie jest nigdy w kryzysie! Nigdy też nie zapomina Bóg o powoływaniu kolejnych kandydatów do świętego kapłaństwa czy życia konsekrowanego. W kryzysie mogą być natomiast niektóre osoby powołane. Niestety wielu jest obecnie młodych ludzi, którzy przeżywają poważny kryzys i w konsekwencji nie dorastają do żadnego powołania. Właśnie dlatego w Europie — a w jakimś stopniu także w Polsce — odnotowujemy kryzys powołanych nie tylko w odniesieniu do kapłaństwa czy życia zakonnego, ale również w odniesieniu do małżeństwa i życia rodzinnego.
Po drugie, na realizm liczb trzeba patrzeć w świetle realizmu wiary. Chrześcijanin to bowiem realista, któremu obce jest myślenie magiczne. Naiwnością byłoby przekonanie, że młodzi ludzie mogą dorastać do świętego kapłaństwa czy świętego życia zakonnego tylko w oparciu o dar powołania, ale w oderwaniu od sytuacji środowiska, w którym żyją czy w oderwaniu od stylu wychowania, jakie otrzymują w rodzinie. Kryzys wielu rodziców i nauczycieli, kryzys wychowania, rodziny, parafii i szkoły, a także niezwykle toksyczne oddziaływanie tych mediów, które promują egoistyczny indywidualizm oraz traktują doraźną przyjemność jako coś ważniejszego od godności i wolności człowieka, to wszystko ogromnie utrudnia młodym ludziom pójście drogą mądrości i miłości. A to jest jedyna droga, jaką proponuje Bóg, który rozumie i kocha człowieka.
- Jak patrzy Ksiądz w przyszłość, gdy chodzi o liczbę powołań w Polsce?
Chcę raz jeszcze podkreślić, że moją największą obawą nie jest liczba powołań, lecz całościowa sytuacja powołanych. Z wymienionych przed chwilą powodów sytuacja ta jest problematyczna i niepokojąca. Wśród współczesnych dziewcząt i chłopców wielu jest takich, którzy nie dorastają do świętości, lecz przeciwnie - zaspakajają się małymi aspiracjami: ukończenie szkoły, zdobycie pracy, wygodne „urządzenie się” w codzienności, „wygodne” więzi, bo oparte na popędach czy emocjach, bez odpowiedzialności, bez wiernej miłości. Ci, którzy poddają się tego typu filozofii życia, nie dorosną do żadnego powołania. Poranią samych siebie i wyrządzą krzywdę innym ludziom. W konsekwencji zaczną uciekać od coraz bardziej smutnego życia w alkohol, narkotyk, agresję, przemoc, bezmyślność.
Teraźniejszość jest po części niepokojąca, a przyszłość zawierzam Bogu. Jednak także w myśleniu o przyszłości nie można poddawać się magicznemu myśleniu. Bóg czyni i czynić będzie wszystko, by nasza przyszłość — także pod względem powołań kapłańskich i zakonnych — była radosna. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że każdego człowieka Bóg obdarzył nie tylko nieodwołalnym darem życia, lecz równie nieodwołalnym darem wolności! Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoją teraźniejszość oraz za to, w jaki sposób wpływa na teraźniejszość tych, z którymi się spotyka. Nikt i nic nie zmieni natury człowieka. Jestem pewien, że w kolejnych latach pojawią się tacy młodzi ludzie, którzy okażą się heroicznie wiernymi przyjaciółmi Boga i Jego świętymi świadkami. Moja pewność oparta jest na zaufaniu do Boga, który na moich oczach czyni cuda miłości. A takimi cudami Bożej miłości są ci młodzi ludzie, którzy imponują mi swoją mądrością, czystością i wiernością wobec pragnień, jakie Bóg tchnął w ich serca.
- W poszczególnych krajach w Europie i na innych kontynentach przygotowanie alumnów do kapłaństwa różni się pod wieloma względami. Jak Ksiądz ocenia polski model seminarium, jako okres sześciu lat formacji intelektualnej, duchowej, duszpasterskiej i ludzkiej?
Każdy model ma swoje uzasadnienie i spełnia pozytywną funkcję. Z drugiej strony żaden model nie jest doskonały i nie może zostać wprowadzony raz na zawsze. Stąd w poszczególnych diecezjach czy krajach co kilkadziesiąt, a czasem co kilkanaście lat programy formacji alumnów bywają modyfikowane. Czasem te modyfikacje są aż tak istotne, że wydają się rewolucyjne. Odwołując się do słów Jezusa, można powiedzieć, że osoby odpowiedzialne za formację alumnów powinny mieć szeroko otwarte oczy, aby widzieć i wrażliwe uszy, aby słyszeć. Program formacji ludzkiej i kapłańskiej powinien być odpowiedzią na znaki czasu. Powinien zatem nie tylko uwzględniać zmieniającą się sytuację kandydatów do kapłaństwa, ale także sytuację tych, do których za kilka zostaną oni posłani jako przyjaciele i świadkowie Bożej prawdy o człowieku oraz Bożej miłości do człowieka.
Warto zatem nieustannie szukać nowych pomysłów w zakresie formacji seminaryjnej i wypływać na głębię. Z radością obserwuję różne inicjatywy i pomysły w tym względzie, zarówno w Polsce, jak też w innych krajach. Dla przykładu, w diecezji Freiburg (Niemcy) kandydaci, którzy zgłaszają się do seminarium duchownego, zostają najpierw skierowani na dwa miesiące pracy w domach dla ludzi starszych i schorowanych. Mogą tam wstępnie zweryfikować to, czy ofiarna troska o obcych ludzi jest dla nich rzeczywiście źródłem radości. W każdej niemieckiej diecezji jednym z warunków otrzymania święceń kapłańskich jest studiowanie przez rok w innym seminarium czy na jakimś uniwersytecie, często zagranicą. Innym z koniecznych warunków jest odbycie rocznych praktyk duszpasterskich w wyznaczonej parafii. Zwykle ma to miejsce po piątym roku studiów lub po przyjęciu święceń diakonatu. Z pewnością roczne studia poza własnym seminarium czy rok funkcjonowania w jakieś parafii to dobra szansa na to, by dany alumn miał możliwość lepszego poznawania samego siebie w procesie dorastania do kapłaństwa.
- Jakie zmiany są zdaniem Księdza potrzebne w formacji seminaryjnej?
O konkretnych zmianach decydują osoby odpowiedzialne za formację w danym seminarium duchownym. Być księdzem w naszych czasach, to w pewnych aspektach znacznie trudniejsze wyzwanie niż w minionych dziesięcioleciach. W związku z tym to także wyzwanie wyjątkowo fascynujące! Współczesny człowiek, kuszony mirażami naiwnych, ale mile brzmiących ideologii i coraz częściej szukający wygodnej, zamiast mądrej drogi życia, potrzebuje księży nie tylko przyjaznych i cierpliwych, ale też mądrych w okazywanej dobroci, kompetentnych w odniesieniu do każdej sfery człowieczeństwa i rozumiejących także tych ludzi, którzy nie rozumieją samych siebie. Istotnym zadaniem współczesnego księdza jest nie tylko stanowcza ochrona ludzi krzywdzonych czy równie stanowcze upominanie błądzących, ale także zdolność umacniania mocnych, czyli tych, którzy żyją mądrze i dobrze, ale przecież nie osiągnęli jeszcze szczytów rozwoju.
Z pewnością współcześni alumni powinni otrzymać jeszcze lepsze niż dotąd przygotowanie psychopedagogiczne. Chodzi tu zwłaszcza o zdolność posługiwania się w duszpasterstwie językiem ewangelicznym, czyli prostym, konkretnym, łatwo zrozumiałym dla wszystkich, a jednocześnie precyzyjnym i pełnym mocy w komunikowaniu mądrości i miłości. Chodzi tu także o zdolność trafnego doboru argumentów w kontakcie z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi, czyli o dobór takich argumentów na temat ewangelicznego sposobu życia, które przekonują słuchacza, a nie jedynie głosiciela Słowa Bożego. Duszpasterstwo to przecież zachwycanie Bogiem, który nas rozumie i kocha. To także zachwycanie perspektywą dorastania do tej miłości, którą Bóg nam proponuje.
Z pewnością cenne jest integrowanie formacji alumnów ze stałą formacją kapłanów. Rośnie wtedy u alumnów i u młodych księży świadomość tego, że lata seminaryjne to jedynie początek, a nie kres formacji i dorastania do kapłaństwa. W diecezji Mediolan kapłani pierwszych pięciu roczników po święceniach przyjeżdżają co tydzień na dalszą formację - od poniedziałku w południe do czwartku rano. Program ich spotkań formacyjnych obejmuje wspólną modlitwę, dyskusje ze specjalistami (duchownymi i świeckimi) w danej dziedzinie duszpasterstwa, dzielenie się własnymi sukcesami i porażkami, pogłębianie przyjaźni między kapłanami. To jedynie przykład poszukiwań nowych dróg formacji. Wydaje mi się potrzebny rok przygotowawczy (propedeutyczny), gdyż wielu kandydatom, zgłaszającym się do seminarium, brakuje formacji ludzkiej i religijnej. Potrzebny jest zatem taki rok, w którym będą poznawać Osobę Chrystusa i uczyć się rozumieć Jego mądrą miłość, zanim zaczną poznawać systemy teologiczne na ten temat. Alumni mają stawać się przecież świadkami Żywej Osoby, a nie specjalistami od jakich systemów teologicznych. Cenną tendencją jest poszerzanie zakresu wykładów fakultatywnych, a także lepsze niż dotąd przygotowanie do współpracy z mediami oraz do ewangelizacji za pomocą mediów.
- Dziś wielu ludzi nie zgadza się z nauką Kościoła w zakresie moralności. Często nawet jej nie rozumie. Skąd bierze się taki „opór”?
- Opór ten bierze się, przede wszystkim stąd, że moralny, czyli mądry i odpowiedzialny styl życia stawia wysokie wymagania. Postępowanie zgodne z normami moralnymi jest nie tylko najmądrzejszym, ale też najtrudniejszym ze wszystkich możliwych sposobów istnienia człowieka w doczesności. Uczciwe życie wymaga przecież wysiłku, czujności, dyscypliny, panowania nad popędami i emocjami, a także ochrony samego siebie przed negatywnymi naciskami środowiska zewnętrznego. A tego typu zdolności w dominującej obecnie kulturze są traktowane raczej jako przejaw „zacofania” niż jako droga rozwoju i mądrości. W naszych czasach agresywnie promowana jest filozofia robienia tego, co łatwe i przyjemne, a nie tego, co mądre i wartościowe.
Po drugie, ten, kto błędnie postępuje, manipuluje własnym myśleniem, oszukuje samego siebie, gdyż nie analizuje już obiektywnej rzeczywistości i nie zastanawia się nad skutkami własnych zachowań. Taki człowiek zaczyna „myśleć” według własnego błędnego postępowania. Dla „uspokojenia” sumienia wmawia sobie wtedy, że żadne normy moralne nie są mu potrzebne, albo że każdy sposób postępowania jest równie dobry.
Innym poważnym zagrożeniem w dziedzinie formacji moralnej jest nieśmiałość czy wręcz lękliwość niektórych rodziców oraz innych wychowawców wtedy, gdy przychodzi im mówić o dobru i złu, o moralnych i niemoralnych sposobach postępowania. W kulturze bezmyślności, która obecnie niemal terroryzuje młodzież i dorosłych sloganami o tolerancji dla wszystkiego i o akceptacji dla każdego sposobu postępowania, przypominanie o potrzebie norm moralnych wymaga dużej odwagi. Niektórzy rodzice i nauczyciele stosują coś w rodzaju szantażu w odniesieniu do samych siebie. Ponieważ mają oni świadomość własnej niedoskonałości i wiedzą, że przynajmniej czasami postępują wbrew wyznawanym przez siebie zasadom, to nie przyznają sobie prawa do „pouczania” innych. Tymczasem wychowawca ma moralne prawo do tego, by w stanowczy sposób mówić wychowankom o normach moralnych, jeśli tylko spełnia dwa warunki: rozumie sens i wartość tychże norm oraz rzeczywiście kocha wychowanka, czyli troszczy się o jego rozwój.
Optymalna sytuacja ma oczywiście miejsce wtedy, gdy wychowawca sam jako pierwszy postępuje zgodnie z zasadami, które głosi. Jednak również w takiej sytuacji jedynym niezawodnym wzorem do naśladowania pozostaje Jezus! Nawet ludzie święci nie są przecież naszą drogą, prawdą i życiem. Od każdego ze świętych możemy się nauczyć czegoś wartościowego, ale żaden ze świętych nie jest ostateczną miarą naszego człowieczeństwa ani ostatecznym kryterium naszego rozwoju. Bóg nikogo z nas nie stworzył na obraz drugiego człowieka, lecz na własne podobieństwo! Ostateczną miarą rozwoju i niezawodnym kryterium dorastania do świętości jest tylko Chrystus.
- Czy można mówić również o jakiejś winie kapłanów, gdy chodzi o reakcję młodzieży w obliczu norm moralnych?
- Niestety tak. Chodzi o sytuacje, w których księża moralizują zamiast fascynować rozwojem. O normach moralnych można mówić w sposób, który fascynuje rozmówców, ale też w taki sposób, który nudzi, zniechęca, a nawet prowokuje do buntu. Ten drugi sposób nazywamy moralizowaniem. Jest to wyjątkowo nieudolny sposób prezentowania sfery moralnej. Moralizator to ktoś, kto straszy i upomina. To ktoś, kto nieustannie powołuje się na normy moralne, ale nie potrafi wyjaśnić ich sensu, ani nie ukazuje radosnych owoców, jakie płyną z respektowania tychże norm. Moralizator ogranicza się jedynie do nakazywania i zakazywania. W dodatku czyni to zwykle w sposób arogancki i agresywny. Brak logicznych argumentów próbuje zastąpić podniesionym głosem albo przypisywaniem sobie autorytetu, na który wcale nie zasłużył. Reakcją na moralizowanie jest bunt albo naiwne przekonanie, że dane zachowanie jest złe tylko dlatego, że zostało ono przez kogoś zakazane. Kto nie potrafi w przekonujący sposób ukazywać sensu oraz błogosławionych owoców danych norm moralnych, ten niech lepiej w ogóle o tych normach nie wspomina! Moralność to zdolność wybierania błogosławieństwa i życia, a także zdolność chronienia siebie i innych przed drogą przekleństwa i śmierci. Kompetentny ksiądz to ktoś, kto fascynuje rozmówców taką właśnie ewangeliczną, błogosławioną drogą życia i kto jednocześnie pozostawia rozmówcom wolność na wzór Jezusa, który mówił: „Jeśli chcesz...”.
- Kim zatem powinien być w dzisiejszych czasach kapłan, jak powinna wyglądać jego posługa?
Współczesny kapłan, który dorasta do miary otrzymanego powołania, to specjalista od całego człowieka w czasach, w których „poprawne” jest dostrzeganie jedynie ciała, popędów, hormonów, uczuć i subiektywnych przekonań. To ktoś, kto pomaga ludziom chronić życie doczesne mocą Bożej prawdy o człowieku i Bożej miłości do człowieka. To specjalista od miłości. To świadek Tego, Który jest miłością. To ktoś, kto kocha mądrze i wiernie, i kto pomaga innym kochać na wzór Chrystusa, gdyż innej miłości nie ma! To ktoś, kto umacnia mocnych, upomina błądzących, demaskuje ludzi przewrotnych, uczy skutecznie bronić się przed krzywdzicielami i pomaga ludziom budować błogosławione więzi z tymi, którzy już nauczyli się kochać.
- W jaki sposób osoby duchowne mogą dorastać do prowadzenia duszpasterstwa, które w pełni odpowie na dzisiejsze potrzeby wiernych Kościoła?
Pierwszym warunkiem jest uznanie własnych granic, czyli świadomość tego, że w dorastaniu do kapłaństwa warto uczyć się w każdej fazie życia i od każdego człowieka. Nawet od ludzi błądzących mogę nauczyć się czegoś pozytywnego, na przykład tego, jakich błędów warto się wystrzegać. Warunek drugi to szczera miłość. Dobrym duszpasterzem może być jedynie ten, kto kocha! Miłość do Boga i człowieka jest warunkiem tego, by rozumieć i umacniać ludzi, których spotykamy. Tu nie wystarczy wiedza ani tak zwane doświadczenie, gdyż każdy człowiek jest niepowtarzalny i nie mieści się w żadnych schematach wiedzy. Kto kocha, ten trwa w Bogu i od samego Boga uczy się ciągle nowych kompetencji!
- Czego pragnie Ksiądz życzyć kandydatom do kapłaństwa?
Tego, by traktowali ludzi, których spotykają, naprawdę jak swoich krewnych, jak skarby, które Bóg im zawierza. By zapominali o sobie, gdyż kto skupia się na sobie, ten nie jest w stanie kochać. By pamiętali o tym, że kapłaństwo to nie jakiś wygodny zawód lecz całościowy sposób istnienia. By w pracy duszpasterskiej naśladowali ofiarność kochających małżonków i rodziców, którzy są do dyspozycji swoich bliskich dzień i noc i którzy nigdy nie mają „wolnego” dnia od małżeństwa czy rodzicielstwa. By jedynym problemem było znalezienie czasu dla wszystkich, którzy szukają umocnienia w dobru lub pomocy w wyrwaniu się ze zła. By brali z całą powagą wszystko, co mówi i czyni Jezus w Ewangelii! Tacy kapłani doświadczą niespodziewanej radości, podobnej do tej, jakiej doświadczają szczęśliwi małżonkowie i szczęśliwi rodzice szczęśliwych dzieci.
opr. mg/mg