Relacja z Ogólnopolskiej Kongregacji Duszpasterstwa Powołań, 20-22.10.2006
Największym marzeniem Boga jest święty człowiek,
gdyż za to marzenie Syn Boży oddał życie.
Wraz z grupą młodzieży zostałam zaproszona do udziału w Ogólnopolskiej Kongregacji odpowiedzialnych za duszpasterstwo powołań. Było to spotkanie formacyjne, które miało miejsce na Jasnej Górze w dniach 20-22 października 2006. Dwa razy w roku około dwieście osób (kapłani, siostry zakonne, osoby konsekrowane z instytutów świeckich) zjeżdża się z całej Polski po to, by uczyć się coraz dojrzalszych metod pomagania ludziom młodym w odkryciu i realizacji Bożego powołania. Temat jesiennej kongregacji brzmiał: towarzyszenie młodym w odkrywaniu powołania życiowego. Właśnie ze względu na podjętą problematykę, do udziału w kongregacji po raz pierwszy zostali zaproszeni również najbardziej zainteresowani tą tematyką, czyli my - młodzież.
Kongregacji przewodniczył Ks. Biskup Wojciech Polak z Gniezna, który jest delegatem Episkopatu Polski do spraw powołań. Ksiądz Biskup promieniuje pogodą ducha i w szczególnie serdeczny sposób powitał właśnie nas — gości spotkania, zachęcając do aktywnego udziału we wspólnych pracach. Głównymi elementami programu trzydniowej sesji powołaniowej była codzienna Eucharystia w Kaplicy Cudownego Obrazu, wykłady połączone z pytaniami i dyskusją, a także praca w grupach.
Wykłady dotyczyły sposobów towarzyszenia ludziom młodym w dorastania do powołania w rodzinie (ks. Aleksander Radecki, Wrocław), w szkole (ks. Marek Dziewiecki, Radom), w Kościele (O. Sergiusz Bałdyga OFM, Chorzów) oraz w mass-mediach (ks. Andrzej Majewski SJ, Warszawa) i pan Łukasz Głowacki (Radio Łódź).
Z dużym zainteresowaniem wsłuchiwałam się w treść referatów, gdyż dotyczyły one tego, co jest dla mnie najważniejsze, czyli sensu życia oraz sposobów odkrywania i dorastania do powołania. Upewniłam się raz jeszcze o tym, że Bóg stworzył każdego z nas z miłości i że marzy o tym, byśmy stawali się podobni do Niego, czyli święci. Jeżeli nie dorosnę do świętości, to nie zrealizuję w szlachetny i radosny sposób (a może nawet w ogóle nie odkryję) mojego powołania szczególnego: do małżeństwa i rodziny czy do życia konsekrowanego. Bóg powołuje mnie to znaczy, że ma wobec mnie jakiś niepowtarzalny plan. Jego plan jest dla mnie najlepszy, gdyż Stwórca rozumie mnie i kocha bardziej niż najbliżsi mi nawet ludzie, a także bardziej niż ja sama siebie mogę rozumieć i kochać. On proponuje mi wyłącznie najlepszą drogę życia, bo opartą na świętości. A człowiek święty to ambasador Bożych marzeń w ludzkiej rzeczywistości.
Pierwsze seminarium
Sobotnie wykłady rozpoczęły się od wystąpienia ks. Aleksandra Radeckiego, który przedstawił rolę rodziny w towarzyszeniu powołaniowym. W swoim wykładzie podkreślił, że pierwszym seminarium jest właśnie rodzina. „Tacy będą kapłani, jakie są i będą rodziny” — powiedział. Ks. Aleksander zwrócił też uwagę na fakt, że każdy człowiek jest powołany do szczęścia, a zatem do życia w miłości i prawdzie, czyli do świętości. Dla mnie i innych dziewcząt oraz chłopców w moim wieku ważne było, że ks. Aleksander w pogłębiony sposób mówił o wolności, gdyż jest ona jednym z podstawowych warunków dorastania do powołania. W wychowaniu do wolności ważna jest krytyczna postawa rodziców i innych bliskich osób, która ma pomóc w zweryfikowaniu powołania. Ks. Aleksander przytoczył także ciekawe liczby związane z reakcją rodziców na powołanie syna do kapłaństwa czy córki do życia zakonnego. „50% rodziców kleryków jest przeciwnych ich powołaniu. W przypadku kandydatek na siostry zakonne jest dużo lepiej, gdyż tylko 100% rodziców buntuje się.” — powiedział z typowym dla siebie poczuciem humoru. Jego wykład był urozmaicony prezentacją multimedialną. Obejrzeliśmy fragment serialu „Plebania”, ukazujący reakcję matki na powołanie kapłańskie syna oraz wysłuchaliśmy wzruszającego wystąpienia Marii Duńskiej podczas konkursu „Po śląsku, po naszymu” w 2001 r., w którym zdobyła tytuł Ślązaka Roku. Poruszyła ona wszystkich zebranych opisem swoich przeżyć po tym, jak dowiedziała się, że córka wstępuję do zakonu. Najbardziej niezwykły był opis jej tęsknoty.
Wsłuchując się w kolejne wykłady, uświadamiałam sobie to, że potrzebuję nie tylko pomocy od Boga, ale też pomocy ze strony ludzi po to, by dorastać do świętości i by dzięki temu w szlachetny sposób wypełnić moje powołanie szczegółowe, którego jeszcze nie jestem pewna. Potrzebuję najbardziej pomocy ze strony rodziców, bo oni są pierwszymi świadkami Boga. To oni uczą mnie ufać Bogu bardziej niż samej sobie. To oni uczą mnie budowania szlachetnych więzi, chronionych mądrymi zasadami Dekalogu. To dzięki rodzicom upewniam się o tym, że nie mogłabym być szczęśliwa, gdybym nie nauczyła się kochać. To oni są dla mnie dobrym darem po to, żebym ja uczyła się być dobrym darem dla nich i dla tych ludzi, do których Bóg mnie posyła.
Krajowy duszpasterz powołań, ks. Marek Dziewiecki, omówił rolę szkoły w towarzyszeniu powołaniowym. Ks. Marek zwrócił uwagę na fakt, że w wielu szkołach brakuje obecnie solidnych wartości i pogłębionego wychowania. W konsekwencji znaczna część młodych ludzi staje się obojętna na własny los, nie wierzy w miłość i nie potrafi kochać. Wielu z nich ulega najgroźniejszemu tchórzostwu, jakim jest ucieczka od prawdy o sobie. Często młodzi ludzie używają inteligencji po to, by oszukiwać samych siebie. Ulegają też archaicznemu mitowi o spontanicznym samorozwoju, tymczasem spontaniczna może być jedynie samodegradacja. Trzeba powrócić do tworzenie normalnie funkcjonującej szkoły, czyli takiej, która chroni ucznia przed demoralizatorami i przed jego własną słabością. Na koniec ks. Marek zarysował sylwetkę mądrego wychowawcy, który rozumie wychowanka we wszystkich wymiarach człowieczeństwa i który odnosi sukcesy w wychowywaniu samego siebie. Taki wychowawca to autoportret Boga na ziemi i wielki dobroczyńca ludzkości.
Prelegenci pomogli mi upewnić się o tym, że w dorastaniu do świętości i do szczegółowego powołania, potrzebuję nie tylko pomocy rodziców i rodzeństwa, czyli Kościoła domowego, ale też pomocy Kościoła powszechnego, począwszy od parafii i diecezji. Potrzebuję zwłaszcza Eucharystii, wspólnej modlitwy i środowiska ludzi żyjących Ewangelią. Wiem, że biedny duchowo jest nastolatek, którego z lokalnym Kościołem łączy co najwyżej katecheza w szkole i raz na tydzień Eucharystia w kościele. Wypływanie na głębię chrześcijańskiej mądrości i świętości wymaga włączenia się w jakąś solidną grupę formacyjną oraz znalezienia stałego spowiednika i przewodnika duchowego.
W trakcie słuchania wykładów z radością uświadomiłam sobie to, że normalne są moje marzenia o szkole, która nie tylko pomaga mi zrozumieć matematykę czy chemię, ale która pomaga mi równie logicznie myśleć o tajemnicy człowieka i zrozumieć samego siebie. Chętnie powtarzam moim nauczycielom to, co powiedział ks. M. Dziewiecki: dobra szkoła to D.A.R., czyli Dom Arystokratycznego Człowieczeństwa. Takiej szkoły mam prawo oczekiwać od moich nauczycieli i pedagogów.
Z zaciekawieniem wsłuchiwałam się też w referaty na temat roli mass-mediów w towarzyszeniu powołaniowym. Ta tematyka jest mi osobiście wyjątkowo bliska, gdyż do zeszłego roku sama przez pięć lat z grupą dzieci i z Ks. Biskupem Antonim Długoszem prowadziłam telewizyjny program „Ziarno”. Mam świadomość, że obecnie większość nastolatków szuka w mass-mediach raczej płytkiej rozrywki i miłych iluzji niż głębokiej prawdy i wiernej miłości, ale obowiązkiem mediów katolickich jest stawianie na jakość. Twórcy katoliccy powinni w nowoczesnej, frapującej formie pokazywać zachwycającą prawdę Ewangelii o Bogu, który stał się człowiekiem po to, by każdy z nas stał się kimś podobnym do Niego. Powinni umacniać mocnych, żeby ci mocni przemieniali później całe środowisko! Ucieszyłam się, że miałam okazję posłuchać wykładu ks. A. Majewskiego — dyrektora Redakcji programów Katolickich w TVP, z którym często spotykałam się w telewizyjnym studiu w czasie nagrywania kolejnych odcinków „Ziarna”.
O. Andrzej Majewski SJ zwrócił uwagę na ważny fakt, że coraz częściej wybieramy to, co łatwiejsze, zamiast tego, co wartościowsze. Dotyczy to także programów katolickich. Pan Łukasz Głowacki mówił o niezwykle ważnej roli języka w przekazywaniu Ewangelii. W pełni się z tym zgadzam, bo przecież teologia to nauka o Kochającej nas Osobie, a nie o jakiś pojęciach czy technicznych hipotezach.
Ciekawym dla mnie doświadczeniem była praca w grupach, w której przedstawiciele młodzieży uczestniczyli na równych prawach z dorosłymi. Miałam później radość prezentowania wyników prac w mojej grupie wobec wszystkich uczestników kongregacji. Większość wypowiadających się w tej grupie podkreślała, że wszystkie powołania, które są darem od Boga, wymagają mądrej mediacji ze strony kompetentnych ludzi. W naszych czasach, które są zdominowane przez kulturę antypowołaniową, jeszcze bardziej niż w przeszłości dziewczęta i chłopcy potrzebują pomocy mądrych przewodników duchowych po to, by odkryć i zrealizować powołanie, jakie Bóg im proponuje po to, by byli szczęśliwi z obu stron istnienia.
Owocność towarzyszenia powołaniowego zależy od dwóch stron, a nie tylko od postawy przewodnika duchowego. Młody człowiek może skorzystać z pomocy kapłana czy siostry zakonnej, jeśli okaże zaufanie osobie, która go wspiera i jeśli zachowuje otwartość na głos Boga. Pierwszym sposobem towarzyszenia młodym ludziom w odkrywaniu powołania jest świadectwo własnego życia rodziców, księży, osób konsekrowanych i innych wychowawców. Jeśli młody człowiek jest zafascynowany sposobem wypełniania powołania przez swego przewodnika duchowego, to chętnie przyjmuje od niego pomoc w odkrywaniu własnej drogi życia. Ważne jest to, by podczas towarzyszenia w odkrywaniu powołania uświadamiać samemu sobie i wychowankowi, że podstawowym powołaniem każdego człowieka jest świętość, czyli życie w miłości i prawdzie. Kto nie dorasta do tego powołania, ten nie jest w stanie odkryć i zrealizować żadnego szczególnego powołania do małżeństwa i rodziny czy do kapłaństwa albo życia konsekrowanego.
Podczas pracy w naszej grupie wyróżniliśmy kilka podstawowych form towarzyszenia. Formy bezpośrednie polegają na osobistym, regularnym kontakcie, dzięki któremu staje się możliwe wspieranie konkretnych młodych osób poprzez przyjaźń, rozmowy i modlitwę. Inne formy towarzyszenia powołaniowego to prowadzenie różnych grup formacyjnych (np. oaza, KSM, ministranci, schola, Dzieci Maryi), wyjazdy wakacyjne, rekolekcje i dni skupienia, pielgrzymki piesze lub rowerowe, warsztaty liturgiczne. Na co dzień towarzyszenie powołaniowe łączy się z duszpasterstwem młodzieżowym oraz z duszpasterstwem akademickim. Realizacja powołania chrześcijańskiego to przecież nie tylko kwestia religijności, lecz całościowego sposobu życia. Dorastanie do powołania nie jest możliwe bez jednoczesnego rozwoju we wszystkich sferach człowieczeństwa, gdyż do małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego powołany jest cały człowiek, a nie tylko jego religijność czy sumienie.
Fundamentem wszystkich form towarzyszenia powołaniowego jest modlitwa. Towarzyszyć powołaniowo to modlić się za powołanych oraz uczyć dzieci i młodzież takiej modlitwy. Potwierdzeniem tego, że modlitwa jest ważna dla młodzieży, była inicjatywa, jaką podjęły Siostry Boromeuszki. Ogłoszony przez nie w Internecie „Parasol modlitwy dla maturzystów” spowodował, że ponad 300 osób drogą e-mailową prosiło siostry o modlitwę.
Z drugiej strony trzeba strzec się sytuacji, w której duszpasterze powołań i inni dorośli „zasłaniają się” modlitwą po to, by ukryć, że w rzeczywistości niewiele czynią na rzecz towarzyszenia młodym ludziom. Towarzyszenie powinno pomagać w rozwoju całemu młodemu człowiekowi, a zatem nie tylko w jego rozwoju duchowym. Chrystus uczył nas nie tylko modlić się. On uczył nas kochać i pracować. Towarzyszyć powołaniowo młodemu człowiekowi, to pomagać mu dorastać do świętości, czyli mądrze radzić sobie z twardą rzeczywistością. Towarzyszenie powołaniowe stawia wysokie wymagania, gdyż oznacza przyprowadzanie całego człowieka do prawdziwego Boga.
Ważne jest także to, aby uświadamiać młodym ludziom, że Bóg nie podejmuje za nas decyzji. On kocha każdego człowieka i dlatego proponuje nam optymalną drogę życia. Z drugiej strony Bóg daje nam prawdziwą wolność i dlatego nie może zastąpić nas w podejmowaniu decyzji.
Kilka osób w naszej grupie wyraziło przekonanie, że duszpasterstwo powołań nie oznacza osobistego kontaktu z wychowankami, lecz raczej przygotowanie programów, materiałów i szkoleń dla osób, które bezpośrednio towarzyszą ludziom młodym. Sądzę, że najowocniej pracują jednak ci dorośli, którzy potrafią połączyć ze sobą obie te formy aktywności.
W ramach pracy w naszej grupie rozmawialiśmy też o roli mediów. Skupiliśmy się zwłaszcza na znaczeniu mediów lokalnych dla owocności duszpasterstwa powołań. Prawie wszyscy duszpasterze powołań w naszej grupie regularnie współpracują z mediami. Uwzględniając fakt, że media wywierają istotny wpływ na mentalność i postawę młodzieży (zwłaszcza telewizja, czasopisma oraz Internet), stwierdziliśmy, że warto wykorzystywać takie właśnie formy docierania do młodzieży. Największe możliwości daje obecnie Internet, za pomocą którego wielu młodych nawiązuje kontakt z osobami pracującymi w duszpasterstwie powołań. Dzięki stronom internetowym młodzi mogą też łatwo dotrzeć do aktualnych informacji na temat rekolekcji czy dni skupienia dla młodzieży oraz na temat innych inicjatyw duszpasterskich w tym zakresie.
Na zakończenie kongregacji krajowy duszpasterz powołań - ks. M. Dziewiecki — podał ogłoszenie, że Ks. Biskup Wojciech Polak został mianowany przez Konferencję Episkopatów Europy jej delegatem do spraw duszpasterstwa powołań. To dla nas, młodych, nie tylko powód do radości i dumy. To także jeszcze jeden motyw nadziei, że w Polsce będzie coraz więcej dorosłych, którzy potrafią zachwycić nas perspektywą dorastania do świętości i przyprowadzać nas do Chrystusa, który wie, co się dzieje w każdym z nas i który prowadzi nas zawsze drogami błogosławieństwa.
Uczestnictwo w kongregacji pomogło mnie oraz innym młodym osobom - a także dorosłym uczestnikom kongregacji — precyzyjniej określić kryteria dorastania do podstawowego powołania, czyli do świętości, by realizować je z ewangeliczną głębią. Poznaliśmy także lepiej rolę diecezjalnych i zakonnych duszpasterzy powołań. Oni z kolei mieli szansę wysłuchać naszych doświadczeń, zwłaszcza w ramach pracy w grupach. Ważne jest to, by duszpasterze już w fazie tworzenia programów pracy z młodzieżą mieli z nami kontakt oraz by wsłuchiwali się w nasze odczucia i potrzeby. Jestem przekonana, że im więcej będzie świętych osób konsekrowanych, tym łatwiej będą poznawać i tym odważniej będą realizować swoje powołanie młodzi ludzie. I tym częściej będą marzyć o świętości, bo to jest przecież optymalna droga życia, czyli jedyna, jaką Kościół Chrystusa może proponować ludziom we wszystkich pokoleniach.
opr. mg/mg