Rozmowa z ks. Wiesławem Niewęgłowskim, krajowym duszpasterzem środowisk twórczych
— Jak się duszpasterzuje środowisku indywidualistów?
— Posługa duszpasterska w środowiskach twórczych, jeśli chodzi o treść ewangelizacyjną, nie różni się od normalnej pracy kapłana. Jeśli chodzi o formy, sposoby pracy — jak Pani raczyła zauważyć — jest odmienna. Pojęcie „środowisko” jest bardzo umowne. Mówiąc o twórcach, trzeba by mówić o każdym artyście oddzielnie. Jest on bowiem odrębnym światem. Dlatego obok wielu wspólnych spotkań praca opiera się na kontaktach i posłudze indywidualnej. Liczne spotkania idą dwoma torami. Jeden — to codzienna liturgia, konferencje, dni skupienia, pielgrzymki. Drugi — to wykłady, referaty, panele dotyczące etyki, estetyki, relacji sztuki i wiary, kondycji współczesnej kultury, a także koncerty, spotkania aktorskie, autorskie. Środowiska podejmują te działania dla samych siebie lub dla szerszych społeczności. Muszę podkreślić, że bardzo istotny dla mnie jest kontakt indywidualny z twórcami. Mam nadzieję, że z korzyścią dla obu stron.
— Kto tworzy duszpasterstwo środowisk twórczych dziś, a kto w czasie stanu wojennego? Czy nastąpiła wymiana osób zaangażowanych?
— W duszpasterstwie istnieje kilkanaście środowisk. W Warszawie tworzą go aktorzy, architekci, dziennikarze, pracownicy radia i telewizji, historycy sztuki i plastycy, muzycy, pisarze i wydawcy. Każde z tych środowisk ma swoją specyfikę, wrażliwość, postrzeganie świata. Po stanie wojennym przyszły do Duszpasterstwa Twórców nowe środowiska, nowi ludzie. Wciąż następuje wymiana pokoleniowa. Wielu ludzi kultury, którzy tworzyli tę wspólnotę w latach 70., już nie żyje, m.in. Anna Kamieńska, Mieczysław Jastrun, Artur Międzyrzecki, Kazimierz Dziewanowski, Aleksandra Śląska, Mieczysław Voit, Andrzej Szczepkowski. Część z nich to już osoby starsze. Dlatego ciągle zmienia się obraz środowiska. Wybudowanie kościoła przez twórców i to, iż mogą tutaj bywać codziennie, stwarza nowy potencjał ich życia duchowego.
— Czy nie jest tak, że Duszpasterstwo Środowisk Twórczych to tylko Warszawa? Jak kontaktuje się Ksiądz ze środowiskami twórczymi w terenie?
— Warszawskie duszpasterstwo skupia najwięcej twórców. Na szczęście nie jest ono odosobnione. Podobne duszpasterstwa działają w większości diecezji w Polsce. Niektóre z tych ośrodków są bardzo prężne — np. w Łodzi, Gdańsku. W niektórych diecezjach istnieje nieco odmienna koncepcja tego duszpasterstwa. Tam, gdzie skupia ono kilka środowisk, jest bardziej dynamiczne, aktywne. Staje się miejscem spotkań wielu różnych artystów. Tam, gdzie poszczególne środowiska mają swoje kościoły, tworzą się małe grupki, którym grozi zazwyczaj zamknięcie w kolejnych gettach środowiskowych. Atutem Duszpasterstwa Środowisk Twórczych w Warszawie jest fakt, że jest to jedyne miejsce, gdzie często spotykają się ze sobą ludzie, których dzielą poglądy, spojrzenie na kulturę, politykę... Żadne stowarzyszenie ani związek twórczy nie jest w stanie tego dokonać. Tak jak w stanie wojennym Kościół był jedyną przestrzenią wolności, tak dzisiaj jest on przestrzenią ku jedności (w wielości). Pyta Pani, czy kontaktuję się z twórcami w terenie. W miarę możliwości odpowiadam na zaproszenia. Ostatnio np. uczestniczyłem w spotkaniu środowisk twórczych w Bydgoszczy, gdzie dzieliłem się refleksją na temat Listu Ojca Świętego do artystów. Rangę temu zgromadzeniu nadała obecność metropolity gnieźnieńskiego abp. Henryka Muszyńskiego. Jako krajowy duszpasterz środowisk twórczych mam stały kontakt z duszpasterzami diecezjalnymi. Natomiast niezbyt często odbywają się ogólnopolskie spotkania księży zajmujących się tą pracą.
— Czy w sztuce wszystko można? Czy istnieją granice?
— Człowiek i jego działanie nie są poza normami etyki. Twórcy także. Podstawową normą, jaką im przypominam, jest starożytne stwierdzenie: Primum non nocere. Pierwsze — nie szkodzić ludziom.
— Co mówi Ksiądz o etyce zawodu dziennikarzom?
— Trudno ująć jakże szeroką i skomplikowaną problematykę etosu zawodowego dziennikarzy w krótkiej wypowiedzi. Opublikowałem wiele prac na ten temat. Codziennie obserwujemy potknięcia dziennikarzy, które budzą reakcje społeczne. W komunizmie została przerwana nasza tradycja dziennikarska. Brak w niej ciągłości, jak np. w dziennikarstwie brytyjskim czy francuskim. Tam bywa, że młodzi dziennikarze są czeladnikami u mistrzów. U nas tego nie ma. Nowe możliwości dziennikarstwa nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań. Brak w nim widocznych odniesień do wspólnych podstawowych norm. Nie bez zdziwienia trzeba odnotować, iż część dziennikarstwa odsłania swoje niedouczone oblicze, nie tylko jeśli chodzi o znajomość języka polskiego, ale agresywny, drapieżny, skandalizujący, monotematyczny sposób przekazu. Niektórzy dziennikarze myślą, że kluczem politycznym da się otworzyć wszystkie drzwi życia. Jednak w ostatnich latach daje się zauważyć pewien, chociaż spowolniony, proces wprowadzania szeroko pojętego ładu w środowiskach ludzi mediów. Powołanie Konferencji Mediów Polskich, ogłoszenie swoistego dekalogu zawartego w Karcie Etycznej Mediów, stworzenie Rady Etycznej Mediów, działalność analogicznych ciał w telewizji publicznej i radiu pozwalają mieć nadzieję na większe niż dotychczas uporządkowanie polskiego rynku mediów, a także na podniesienie profesjonalności i etyki w zawodzie dziennikarza. Pilną potrzebą jest stworzenie dziennikarskiego kodeksu obyczajowego, którego przestrzeganie wprowadziłoby nową jakość do polskiego dziennikarstwa.
— Czy można mówić o szczególnych problemach tego duszpasterstwa? Artyści to często ludzie o pogmatwanych życiorysach, przekonani, że sztuka usprawiedliwia ich życie.
— Wielu twórców w Kościele to ludzie, którzy nie są w nim z powodu tradycji. Ich świadomy wybór, pogłębione życie duchowe, wewnętrzne, czyni z nich odpowiedzialny laikat. Życzę parafiom, aby miały tak liczny i dynamiczny zaczyn. Ludzie, jak Pani mówi, „o pogmatwanych życiorysach” są wszędzie. Proporcjonalnie nie ma ich więcej w tych środowiskach niż w całym społeczeństwie. Problemem, który zamazuje obraz, jest fakt, że twórcy i ich życie są bardziej znani. Łatwiej widać w nich dobro i zło. Obecnie następuje bardziej widoczna polaryzacja postaw. Jedni artyści przyznają się otwarcie do Chrystusa i podejmują życie, jakie im wskazuje. Drudzy żyją, jakby Boga nie było. Jest to inna sytuacja niż w czasie komunizmu, kiedy przyznawanie się twórców do wiary miało swoje konsekwencje. Odmienna także niż w stanie wojennym, kiedy mieliśmy we wspólnocie osoby niewierzące, a praktykujące. Problem, który staje przed Kościołem w Polsce, a tym samym przed różnego rodzaju duszpasterstwami, to sprawa młodego pokolenia. Przed duszpasterstwem twórców stoi podobne wyzwanie. W poszukiwaniu nowych dróg podjąłem wykłady na warszawskich uczelniach artystycznych. Ostatnio młodzież ze szkół muzycznych i Akademii Muzycznej brała udział w kilku różnych koncertach kolęd. W ubiegłą niedzielę studenci Akademii Muzycznej podczas liturgii eucharystycznej, której przewodniczył bp Piotr Jarecki, wykonali „Missa brevis” Mozarta. W najbliższym czasie odbędzie się wystawa prac studentów Akademii Sztuk Pięknych. Ta forma współpracy rodzi nadzieję.
opr. mg/mg