Fragmenty książki "Generał w habicie. Opowieść o siostrze Małgorzacie Chmielewskiej i Wspólnocie Chleb Życia"
Stanisław Zasada Generał w habicie Opowieść o siostrze |
|
„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych,
Mnieście uczynili”.
Ewangelia według świętego Mateusza
Jej brązowy habit i białą chustkę na głowie znają wszyscy. Tak samo jak wysoką, szczupłą sylwetkę i ostry głos.
Robiła w życiu wiele rzeczy.
Była nauczycielką, sprzątaczką w męskim klasztorze, pracowała z niewidomymi, odwiedzała kobiety w więzieniu, czasem zabierała do siebie na przepustki.
Teraz mieszka z bezdomnymi, alkoholikami, samotnymi matkami i recydywistami po długich wyrokach.
— Chrystus nie zapyta, czy byłaś prostytutką, złodziejem albo biskupem. Zapyta, czy odwiedziłaś mnie w więzieniu, dałaś mi jeść i pić — odpowiada tym, którzy czują się zgorszeni towarzystwem, w jakim się obraca.
Niektórych gorszy, że ma dzieci.
Nie biologiczne, ale adoptowane. Przyjęła je wiele lat temu. Bo ich rodzice nie umieli się nimi zająć, nie chcieli albo ich zabrakło. — Stanęły przede mną i czekały, aż ktoś je pokocha. Byłabym świnią, gdybym ich nie wzięła — powiada.
Dziś już dorosłe. Zwracają się do niej: Mamo. Albo: Gosiu.
Jedno jest niepełnosprawne. Musi się nim opiekować do końca życia.
Jest nietuzinkowa także w zwykłych rzeczach. Zdarza się jej przeklinać jak szewc i kurzy papierosa za papierosem.
Przeklinanie — tak mówi — pomaga jej zmieniać świat. Bo jak ma wpłynąć na kogoś, komu wcześniej powtarzała na darmo, że w toalecie ma być czysto? A kiedy odezwie się po męsku, pomaga. Przynajmniej na jakiś czas. Tłumaczy, że nie jej wina, że niektórzy reagują dopiero na podniesiony głos.
Z palenia dumna nie jest, bo to — sama przyznaje — brzydki nałóg. Ale uważa, że w Kościele są większe grzechy. Podobno kiedyś jeden z biskupów zganił ją za papierosy. Miała mu odpowiedzieć, że jeśli zaręczy jej, że księża też nie palą, zerwie z nałogiem.
Siostra Małgorzata Chmielewska — założycielka polskiej Wspólnoty „Chleb Życia”.
Formalnie to stowarzyszenie katolików, które pomaga ubogim i potrzebującym.
Faktycznie — wielka rodzina, w której osoby świeckie i duchowne żyją pod jednym dachem z życiowymi wykolejeńcami.
Siostra Chmielewska mieszka z nimi od dwudziestu lat. — Żyję z moimi siostrami i braćmi, którym po ludzku się nie powiodło. A przede wszystkim żyję z Chrystusem, który w nich mieszka — powie. — Chcemy być jak pierwsi uczniowie.
Nie lubi, gdy dzieli się ludzi na lepszych i gorszych. Bardziej i mniej pobożnych. Porządnych i motłoch. — Jeśli tak, to ja wybrałam życie z motłochem — mówi.
Ktoś zażartował, że „Chleb Życia” to elitarny zakon ludzi z marginesu.
opr. aw/aw