Artykuł Krajowego Duszpasterza Powołań wskazujący na kierunki i potrzebne zmiany w formacji kapłańskiej
Pytanie postawione w tytule niniejszego wykładu jest zagadnieniem szerokim i wieloaspektowym. W niniejszym opracowaniu można jedynie pokusić się o zasygnalizowanie niektórych jego wymiarów czy aspektów. Punktem wyjścia jest poszukiwanie odpowiedzi dwa podstawowe pytania. Po pierwsze, kim jest ksiądz oraz jaka jest natura powołania kapłańskiego? Po drugie, jakie są zadania kapłana w kontakcie ze współczesnym człowiekiem w kontekście społecznym i kulturowym, który obecnie dominuje?
1. Powołanie i tożsamość kapłana
Ksiądz to ktoś, komu Bóg zaproponował specyficzne powołanie, a zatem takie, które zaskakuje nawet samego zainteresowanego. Z drugiej strony jest to powołanie tak ściśle związane z miłością i byciem dla innych — a więc z „normalnym” powołaniem każdego człowieka - że powołany rezygnuje z czegoś tak ważnego i naturalnego, jak zawarcie małżeństwa i założenie własnej rodziny. Dzieje się tak pomimo tego, iż kandydat do kapłaństwa - z samej natury swego człowieczeństwa - tęskni za perspektywą małżeństwa i rodziny oraz posiada odpowiedni poziom osobistej dojrzałości, by mógł stać się kochającym mężem i odpowiedzialnym ojcem. Inaczej nie byłby przecież zdolny do podjęcia misji kapłana, która to misja wymaga podobnych cech i dojrzałości, co podjęcie zadań małżonka i rodzica. Kapłan jest powołany do tego, by był szczególnym świadkiem Bożej miłości do człowieka oraz Bożej obecności dla człowieka. Kapłan to zatem ktoś, kto jest powołany, by stawać się duchowym ojcem i traktować wszystkich spotykanych ludzi jak swoich krewnych. Ma być dobrym pasterzem na wzór Syna Bożego. Ma — jak Piotr — kochać Boga bardziej niż inni — i dzięki temu stawać się prawdziwym przyjacielem człowieka.
Kapłaństwo — podobnie jak małżeństwo — nie jest naszym, ludzkim pomysłem, ale jest zamysłem Boga. Jest niezwykłym przejawem Bożej miłości do człowieka. Bez trwałego małżeństwa i szczęśliwej rodziny żadne społeczeństwo nie ma przyszłości. Podobnie Boży kapłan potrzebny jest każdemu społeczeństwu i w każdych czasach. Ewangelia ukazuje nam genezę kapłaństwa Chrystusowego. Oto Jezus lituje się nad ludźmi, gdyż byli jak owce, które pozostawione są bez pomocy i wsparcia. „A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza” (Mt 9, 36). Powołanie kapłańskie rodzi się z tej właśnie Bożej miłości i troski o człowieka znękanego i porzuconego, o człowieka, który nie tylko bywa krzywdzony przez innych ludzi, ale który potrafi też krzywdzić samego siebie.
Kapłan według serca Bożego staje się bezinteresownym darem dla innych. Nie pasie zatem samego siebie. Nie ucieka, gdy nadchodzi wilk. Nie próbuje ratować własnej skóry. W skrajnych sytuacjach potrafi oddać życie za owce. Jest odważnym prorokiem Bożej prawdy o człowieku oraz ofiarnym świadkiem Bożej miłości do człowieka. Taki kapłan mówi do ludzi — i do samego siebie! — to, co Bóg nam objawia oraz fascynuje ludzi — i samego siebie! — miłością, którą Bóg nas kocha.
Kapłaństwo to najpierw sposób istnienia. Dopiero w konsekwencji to określony sposób postępowania. Tu także obowiązuje zatem prymat być przed mieć. Tylko ten, kto rzeczywiście stał się kapłanem, ma szansę w owocny sposób wykorzystać zdobytą wiedzę oraz kompetencje i dobra materialne, którymi dysponuje. Jeśli ktoś z alumnów, który prosi o święcenia kapłańskie, zdobył nawet bardzo pogłębioną wiedzę i umiejętności potrzebne kapłanowi, ale nie stał się kapłanem, to jego dążenie do święceń jest świętokradztwem. Taki alumn usiłuje ukraść kapłaństwo, czyli przyjąć święcenia kapłańskie zanim stanie się kapłanem, czyli zanim nauczy się myśleć, kochać, modlić i istnieć na podobieństwo Chrystusa.
Nic więc dziwnego, że Chrystus w wyjątkowo twardych słowach upominał tych uczniów, którzy nie dorastali do łaski powołania i sprzeniewierzali się swojej misji. W tym sensie był „antyklerykalny”. Do wszystkich duchownych wszystkich czasów, którzy nie dorastają do łaski powołania, kieruje Jezus niezwykle mocne słowa upomnienia i przestrogi: jesteście, jak groby pobielane, które tylko z zewnątrz wyglądają porządnie, a w środku pełne są robactwa. Nakładacie na ludzi ciężary nie do udźwignięcia, a sami ich palcem tknąć nie chcecie. Sami do nieba nie wejdziecie, a innymi przeszkadzacie (por. Mt 23, 1-36). Ludziom świeckim, którzy stykają się z nieszlachetnymi duchownymi, Jezus daje następującą radę: słuchajcie ich, ale ich nie naśladujcie. Z drugiej strony ten sam Jezus okazuje szczególną miłość i zaufanie tym uczniom, którzy kochają Go bardziej niż inni. Takim uczniom — i ich następcom — daje klucze Królestwa niebieskiego i władzę odpuszczania grzechów, a także władzę przywoływania Jego obecności w Eucharystii.
Formacja kapłańska powinna zatem najpierw pomagać, by dany alumn, diakon, ksiądz czy biskup coraz pełniej był tym, kim powinien być z natury swego powołania. Dopiero w kontekście formacji, która skutecznie pomaga bardziej być, ma sens formacja, która pomaga coraz więcej rozumieć (wiedza) i coraz więcej umieć (kompetencje).
Właściwa formacja to najpierw taka formacja, która pomaga stawać się kapłanem w sposób zgodny z zamysłem Boga. Chrystus na wiele sposobów określa Boży sposób bycia księdzem. Chyba najbardziej syntetyczne w tym względzie jest polecenie, które Jezus daje swoim uczniom: bądźcie nieskazitelni jak gołębie, a jednocześnie roztropni jak węże (por Mt 10, 16). Karykaturą kapłana jest zatem zarówno ktoś dobrotliwy, ale niedouczony i nieroztropny, jak też ktoś wprawdzie inteligentny i uczony w Piśmie, ale niezdolny do miłości i egoista. Pierwszy będzie bowiem kimś naiwnym, a drugi kimś cynicznym. Tymczasem ksiądz według serca Bożego to ktoś jednocześnie dobry i mądry. To także ktoś, kto jest solą ziemi oraz światłością świata (por. Mt 5, 13-14), a zatem ktoś, kto chroni i konserwuje Boże wartości oraz ukazuje tajemnicę człowieka w świetle Bożej miłości oraz w blasku Bożej prawdy. To wreszcie ktoś, kto jako pierwszy czyni to, czego naucza: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 16). Inaczej byłby ideologiem, który głosi określone zasady, a nie świadkiem, który według tych zasad żyje.
Jednym z ważnych zadań współczesnych kapłanów jest stanowczy i roztropny sprzeciw wobec dominującej kultury ponowoczesności (por. (Ecclesia in Europa, 34). Jest to wyjątkowo niska kultura, która jako ideał ukazuje bezmyślność i tchórzostwo wobec prawdy i która prowadzi do spłaszczenia oraz zniekształcenia ludzkich pragnień, ideałów i aspiracji. Jest to kultura „poprawnej” politycznie fikcji o istnieniu łatwego szczęścia, która prowadzi do pojawienia się cywilizacji śmierci. W tej sytuacji zadaniem księdza jest bycie Bożym prorokiem, czyli odważne patrzenie w głąb teraźniejszości, aby demaskować zagrożenia i wzywać do nawrócenia. Z drugiej strony zadaniem księdza jest chronić życie i nadzieję wszystkich, a zwłaszcza tych, którzy popadają w rozpacz lub w obojętność na własny los.
Trudno jest być kapłanem we współczesnym świecie. Jednak trudność ta wynika nie tylko z kryzysu współczesnego człowieka, lecz także z kryzysu sporej grupy kapłanów, którym brakuje nie tylko i nie tyle wiedzy i kompetencji, co raczej miłości i osobistej dojrzałości. Coraz częściej spotykam się z ludźmi świeckimi, którzy mówią mi o swoim bólu czy niepokoju, gdyż zostali zignorowani, a nawet zranieni i odrzuceni przez swoich duszpasterzy.
W tej sytuacji pierwszym zadaniem kapłana jest nieustanne nawracanie się, by być wiernym łasce powołania oraz by współpracować z tą łaską. Nawrócić się w sensie ewangelicznym, to nauczyć się kochać.
Zadaniem drugim jest być obecnym w życiu tych, do których posyła nas Chrystus. Celem tej kapłańskiej obecności w świecie współczesnym jest zarówno preewangelizacja, jak też ponowna ewangelizacja. Preewangelizacja polega na tym, by uczyć współczesnych ludzi zdolności obserwowania rzeczywistości, w której żyją oraz zdolności wyciągania logicznych wniosków z tej obserwacji. Człowiek niezdolny do krytycznego i racjonalnego myślenia przyjmie raczej jakieś naiwne systemy i wierzenia niż chrześcijaństwo. Z kolei ponowna ewangelizacja to najpierw odwaga kapłana, by ponownie konfrontować samego sienie z Ewangelią oraz by — na wzór Jezusa — najpierw kochać i milczeć. Tylko miłość ze strony kapłana sprawia, że ludzie słuchają raczej jego, niż cynicznych ideologów i demoralizatorów.
Kolejne zadanie współczesnego kapłana to szczególna wrażliwość na ludzi biednych — biednych materialnie, moralnie i duchowo — oraz na ludzi skrzywdzonych, uzależnionych, załamanych, bezradnych. Zadaniem nie mniej ważnym, a niestety często zaniedbywanym, jest umacnianie mocnych, by trwali w przyjaźni z Bogiem i ludźmi. Trwanie w dobru nie jest przecież ani rzeczą łatwą, ani spontaniczną.
Powyższe zadania oznaczają ostatecznie przyprowadzanie do Chrystusa oraz fascynowanie Jego prawdą i miłością; Boża prawda wyzwala z grzechu, iluzji i naiwności, a Boża miłość daje siły, by iść drogą świętości. Dojrzały kapłan — na wzór Boga - szanuje wolność człowieka. Rozumie, że można przymuszać kogoś do zła, ale nie do dobra. Właśnie dlatego nie „pogania” owiec, ale fascynuje ich i pociąga, idąc na czele, z entuzjazmem i radością prowadząc siebie i innych do Chrystusa.
Istotne zadania duszpasterskie to również pełna wdzięczności i szacunku współpraca z kobietami w duszpasterstwie zwyczajnym oraz wspieranie kobiet w ich powołaniu oraz w rozwijaniu ich kobiecego geniuszu (por. Ecclesia in Europa, nr 42-43). Wzorem jest tu Chrystus, który stanowczo chronił kobiety przed krzywdą ze strony mężczyzn i który nie pozwalał mężczyznom skrzywdzić kobietę nawet wzrokiem. Dojrzała kobieta w sposób bardzo pozytywny oddziałuje na całe swoje środowisko rodzinne i społeczne. Staje się drugą Maryją. Z kolei niedojrzała kobieta oddziałuje w sposób destrukcyjny i demoralizujący, stając się drugą Ewą.
Jeszcze jedno istotne zadanie współczesnych kapłanów to pogłębiona komunikacja pastoralna, a zwłaszcza umiejętność takiego doboru języka i argumentów, by słuchacz miał tylko dwie możliwości: zrozumieć i przyjąć Słowo Boże, lub zrozumieć i odrzucić. Nie powinien mieć natomiast trzeciej możliwości: nie zrozumieć. Wzorem jest tu Chrystus, który komunikował i argumentował w sposób tak prosty i czytelny, że rozumieli Go nawet analfabeci, a jednocześnie w sposób tak precyzyjny, że żadnego błędu nie mogli Mu wykazać uczeni w Piśmie i faryzeusze. Chodzi tu o to, by powiązać język Pisma Świętego, dogmatu, przekazu kościelnego i współczesności (por. J. Ratzinger, Dogma und Verkündigung, München 1973, s. 7). W posłudze pasterskiej trzeba też pamiętać, że miarą słowa jest nie tylko techniczna informacja, którą przekazujemy, ale też miłość, którą okazujemy. Nie można zatem odrywać słowa od osoby, która te słowa wypowiada. Problemem jest zarówno posługiwanie się niezrozumiałym dla słuchacza językiem i argumentami, jak też niewłaściwa postawa księdza wobec słuchacza Słowa Bożego, np. bezduszność, arogancja, agresja czy obojętność.
Powyższe zadania duszpasterskie można osiągnąć jedynie wtedy, gdy dany ksiądz jest zdolny do zintegrowania duszpasterstwa podstawowego (zwyczajnego) z systematyczną i pogłębioną pracą w ramach grup formacyjnych. Problemem jest zarówno poprzestanie na tak zwanym duszpasterstwie sakramentalnym, jak też niemal wyłączne skupianie się na elitarnych grupach formacyjnych. Dopiero roztropna integracja obu tych form duszpasterstwa sprawia, że dana parafia staje się rzeczywiście wspólnotą miłości, w której — na wzór pierwotnego Kościoła — mocni wspierają słabych, bogaci biednych, a zdrowi wspierają ludzi chorych i starszych.
Aby być kapłanem wiernym swemu powołaniu oraz zdolnym do owocnego podjęcia zadań, jakie stoją przed kapłanem w obecnych uwarunkowaniach społecznych i kulturowych, konieczna jest pogłębiona formacja we wszystkich fazach życia.
a) formacja w rodzinie
Podstawowym miejscem rozwoju człowieka i dorastania do łaski powołania — w tym do powołania kapłańskiego — jest oczywiście środowisko rodzinne i rodzaj otrzymanego tam wychowania, a zwłaszcza rodzaj więzi i wartości odkrywanych i doświadczanych w domu rodzinnym. Struktury kościelne nie maja bezpośredniego wpływu na sytuację rodziny i na jakość wychowania w domu rodzinnym przyszłych kandydatów do kapłaństwa. Kościół ma jednak znaczny wpływ pośredni w tym względzie. Im bardziej systematyczne i pogłębione jest bowiem duszpasterstwo zwyczajne w danej parafii, a zwłaszcza duszpasterstwo narzeczonych i duszpasterstwo rodzin, tym większa szansa, że kandydaci do kapłaństwa otrzymają w swych domach rodzinnych właściwą formację ludzką i chrześcijańską. Trudno jednak o obiektywną weryfikację w tym względzie, bo podstawą takiej weryfikacji są z konieczności opinie rodziców kandydatów do kapłaństwa, a opinie osób bliskich emocjonalnie bywają często subiektywne i jednostronne.
b) formacja w parafii
Niezwykle istotny wpływ na postawę przyszłych kapłanów ma formacja ludzka i chrześcijańska, jaką otrzymali (lub nie) w swojej parafii. Optymalna sytuacja w tym względzie ma miejsce wtedy, gdy w danej parafii istnieje pogłębione i systematyczne duszpasterstwo dzieci i młodzieży. Duszpasterstwo to nie powinno się ograniczać do katechezy szkolnej czy przygotowania do sakramentów inicjacji chrześcijańskiej. Powinno obejmować różne formy katechezy parafialnej oraz oferować możliwości systematycznego kształtowania osobowości oraz zaangażowania w grupach formacyjnych. Koniecznymi elementami takiej formacji powinno być budowanie osobistej przyjaźni z Chrystusem, pogłębione rozumienie chrześcijaństwa, kształtowanie prawego sumienia, aktywne włączanie się w życie danej wspólnoty oraz w służbę na rzecz ludzi potrzebujących.
Bez uczestnictwa w tego typu grupach formacyjnych trudno mówić o możliwości odkrycia oraz chociażby wstępnej weryfikacji dojrzałości i motywacji kandydata, który zgłasza się do seminarium czy nowicjatu. Gdy zatem zgłasza się kandydat z „ulicy”, czyli ktoś, kto nie ma bliższej więzi z parafią i kto nie miał dotąd sposobności, by zweryfikować swoje bycie chrześcijaninem i swoje powołanie w kontekście konkretnej wspólnoty wierzących, to taki kandydat powinien być z reguły odsyłany na rok do parafii, by mógł włączyć się w rytm formacji i aktywność jakiejś wspólnoty wierzących. Inaczej mówienie o znakach powołania i zdolności do współpracy z łaską powołania są jedynie subiektywnymi deklaracjami.
Ewentualne braki czy błędy w wychowaniu rodzinnym i parafialnym jest zwykle niezwykle trudno przezwyciężyć w formacji seminaryjnej. Z. Freud twierdził, że podstawowa struktura osobowości - a zatem zasadnicza postawa człowieka wobec samego siebie i świata - kształtuje się do szóstego roku życia. Obecnie wiemy, że w wielu aspektach najważniejsza w tym względzie jest faza rozwoju prenatalnego. Z tego względu ludzie odpowiedzialni za formację alumnów w seminarium oraz za stałą formację kapłanów w danej diecezji czy zgromadzeniu zakonnym powinny ściśle współpracować z osobami odpowiedzialnymi za formację rodzin, a także za formację dzieci i młodzieży na poziomie diecezji, dekanatu i parafii. Powinni zwłaszcza sygnalizować problemy w tym względzie oraz służyć pomocą duszpasterzom „z terenu” w podjęciu solidnej pracy formacyjnej. Podstawowym przejawem takiej pomocy jest systematyczna i pogłębiona formacja formatorów, a także stała współpraca z rodzicami i duszpasterzami danego seminarzysty.
c) formacja w seminarium
Odnotowujemy coraz większe różnice w stopniu dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej kandydatów do kapłaństwa, którzy zgłaszają się do seminariów czy nowicjatów. Z tego względu jest rzeczą konieczną poszukiwanie takich miejsc oraz takich metod formacji wstępnej, by kandydaci byli zdolni do owocnego włączenia się w formację seminaryjną. Najczęstsze formy pomocy wychowawczej w tym względzie to kursy wstępne, rok propedeutyczny czy kierowanie kandydatów do oddzielnych domów formacyjnych, przeznaczonych dla alumnów I-go lub I- i II-go rocznika. Warto szukać jeszcze innych rozwiązań na miarę potrzeb i możliwości w tym względzie. Dla przykładu w diecezji Freiburg (Niemcy) kandydaci do kapłaństwa, którzy zostali przyjęci na pierwszy rok studiów, kierowani są w wakacje na sześć tygodni do szpitali i domów starców, aby mogli tam wstępnie zweryfikować swoją wrażliwość na człowieka w potrzebie, swoją ofiarność i dyscyplinę w służeniu innym, a także swoją motywację wstąpienia do seminarium. We wrześniu jadą z kolei do Ziemi Świętej, by tam - za zarobione w wakacje pieniądze - przeżyć rekolekcje oraz pierwszą fazę formacji wstępnej.
Niezwykle ważne jest to, by zarówno w fazie formacji propedeutycznej, jak i w fazie formacji zasadniczej, stosować kryteria pozytywne weryfikacji powołania oraz zdolności alumna do współpracy z łaską powołania. Nie wystarczy tu zatem stwierdzenie ze strony przełożonych, że danemu kandydatowi nie można zarzucić jakichś większych niedociągnięć. Kryterium weryfikacji powinno być realizowanie wskazań i wymagań, które Chrystus daje swoim uczniom: „pójdź za mną” (dany alumn wstąpił do seminarium dla Kogoś czy dla czegoś?), „chodź i zobacz, gdzie mieszkam” (czy dany alumn chętnie idzie do Chrystusa: do kaplicy, na adorację, na osobistą modlitwę, na medytację Słowa Bożego?), „kto się odwraca wstecz, nie jest mnie godzien” (czy dany alumn wykazuje stanowczość, wytrwałość, osobistą inicjatywę, zaangażowanie, entuzjazm i radość w studium oraz w podejmowaniu kolejnych zadań duszpasterskich; czy jest zdolny do radykalnych decyzji na całe życie?).
Dopuszczenie do święceń kapłańskich nie może wynikać z faktu, że wychowawcy seminaryjni nie mają większych zarzutów do danego alumna. Weryfikacja formacji ze strony przełożonych dokonuje się poprzez postawienie pytania: czy oraz jakimi postawami, umiejętnościami i formami zaangażowania przekonuje mnie dany alumn, że będzie szlachetnym, ofiarnym i kompetentnym nowym ewangelizatorem współczesnego człowieka w obecnych uwarunkowaniach kulturowych i społecznych? To, czy dany alumn ma łaskę powołania, może on rozeznać sam. To, czy dorasta do tej łaski, można ocenić łatwiej z zewnątrz. Nikt przecież nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie.
Tak rozumianej weryfikacji - według pozytywnych kryteriów - nie sposób dokonać jedynie wewnątrz murów seminaryjnych, gdzie obowiązuje jasny regulamin i gdzie społeczność seminaryjna niemal „wymusza” określone postawy. Konieczna są różnego rodzaju praktyki duszpasterskie oraz weryfikacja osobistej dojrzałości alumna poza domem formacyjnym. Sądzę, że obecnie nie wystarczą w tym względzie praktyki, które trwają kilka czy kilkanaście tygodni, albo wyjazdy duszpasterskie na soboty i niedziele czy na Wielki Post. Adekwatna weryfikacja postaw i kompetencji nie jest raczej możliwa w krótszej perspektywie niż roczny pobyt (na przykład przed diakonatem) w parafii, gdzie kandydat do święceń będzie miał wyznaczone konkretne zadania duszpasterskie oraz będzie oceniony przez przełożonych według jasnych, szczegółowych kryteriów oraz w rzetelny sposób. Szczególnie ważna jest obecnie weryfikacja dojrzałości w sferze emocjonalnej i seksualnej, w sferze sumienia i wrażliwości moralnej, a także w sferze więzi i wartości.
d) stała formacja kapłanów
Osoba ludzka ma początek, ale nie ma końca. Podobnie jest z formacją człowieka, w tym z formacją kapłanów. Wiek rozwojowy to okres od poczęcia do śmierci. Co więcej, również proces umierania jest jeszcze jedną fazą rozwoju oraz realizacji powołania. Kapłani — podobnie, jak świeccy — noszą swoje powołanie w kruchych naczyniach człowieczeństwa dotkniętego skutkami grzechu pierworodnego, grzechów kolejnych pokoleń ludzi, a także osobistymi grzechami i słabościami. Formacja stała kapłanów jest równie naturalna i konieczna, jak nieustanna formacja małżonków i rodziców, którzy muszą ciągle poszerzać wiedzę i swoje serca, by „nadążyć” z mądrą miłością w kolejnych fazach funkcjonowania małżeństwa i rodziny.
Formacja ciągła sprawia, że jesteśmy w stanie realizować plan Boga, a nie nasze własne przyzwyczajenia czy nawyki. Taka formacja jest przede wszystkim owocem działania łaski Boga. Ze strony księdza wymaga aktywnej współpracy z Bożą łaską, czyli pokory, otwartości, dyscypliny i zaangażowania. Na co dzień formacja stała przejawia się w inteligentnej i czynnej gotowości uczenia się od każdego, w każdej chwili i w każdym wieku. Dzięki temu powołany może rozwijać się i ubogacać każdą cząstką dobra, prawdy i piękna, którą chce i potrafi dostrzec wokół siebie (por. A. Cencini, Oddech życia. Łaska formacji permanentnej, Salwator, Kraków 2003). Taki ksiądz nie popada w rutynę i nie poddaje się nawykom. Zachowuje ducha młodości oraz mentalność ucznia, który jest nieustannie zdumiony światem, a zwłaszcza Bogiem i człowiekiem. Dzięki temu może coraz pełniej rozumieć oraz coraz dojrzalej kochać siebie i innych.
Niezwykle ważne jest opracowanie przez diecezje czy wspólnoty zakonne odpowiedniego programu formacji stałej dla kapłanów. Nie powinny to być jedynie wykłady. Owocną formą może być np. kontakt z ludźmi, którzy przeżywają specyficzne trudności, np. dzieci z domu dziecka czy z rodzin zaburzonych, ludzie przewlekle chorzy, ludzie krzywdzeni i ofiary przemocy, trzeźwiejący alkoholicy czy narkomani. W pierwszej części spotkania formacyjnego tacy ludzie mogą opowiedzieć o swojej sytuacji i specyficznych trudnościach, a także o tym, jakiej potrzebują pomocy ze strony kapłanów. Mogą też odpowiadać na pytania stawiane przez kapłanów. W drugiej części kapłani mogą wysłuchać specjalistycznego wykładu na temat posługi duszpasterskiej w odniesieniu do takiej właśnie grupy ludzi i dzielić się doświadczeniami w tym względzie. Tego typu spotkania formacyjne są podwójnie cenne. Po pierwsze, uczą w kompetentny i owocny sposób pomagać ludziom znajdującym się w skrajnych sytuacjach (które są obecnie coraz częstsze!). Po drugie, ukazując sytuacje skrajne, uczą rozumieć naturę człowieka oraz zasady wychowującej miłości w odniesieniu do ludzi w ich konkretnych uwarunkowaniach.
Ważnym elementem formacji stałej mogą być rozmowy indywidualne danego księdza z ludźmi przeżywającymi kryzys. Na temat ewentualnych trudności czy wątpliwości wynikłych w czasie takich rozmów, dany ksiądz mógłby się następnie konsultować z określonym specjalistą — duchownym lub świeckim. Ważnym elementem formacji stałej powinny też być rozmowy i dyskusje z określonymi grupami osób, np. z lekarzami czy studentami oraz odpowiedzi na ich pytania, wątpliwości i trudności. Tego typu spotkania formacyjne dają szansę na dobór takiego języka i argumentów, które rozumie rozmówca, a nie tylko sam ksiądz.
e) zintegrowana formacja alumnów i kapłanów
Istotnym wymogiem owocnej formacji jest zintegrowanie formacji alumnów z formacją kapłanów. Formacja kapłanów nie powinna być powielaniem formacji wcześniejszej, lecz jej nieustannym uzupełnianiem, pogłębianiem i odnoszeniem do codziennej rzeczywistości. Wtedy będzie interesująca i twórcza. Z drugiej strony integracja formacji oznacza uwzględnianie faktu, że sposób formowania kapłanów oraz ich postawa w znacznym stopniu wpływa na formację alumnów i ich postawę zarówno w seminarium, jak i po przyjęciu święceń kapłańskich. Między formacją alumnów a formacją kapłanów jest podobny związek, jak między formacją dzieci a formacją ich rodziców.
Optymalna sytuacja ma miejsce wtedy, gdy księża wypełniają swoje powołanie z miłością, w sposób kompetentny i ofiarny. Natomiast ogromnym utrudnieniem formacji seminaryjnej jest kryzys kapłanów oraz tolerowanie ze strony przełożonych wygodnictwa i przeciętności u księży. Alumni uważnie obserwują zachowanie i postawę kapłanów, a także reakcje (lub brak reakcji) ze strony przełożonych na niewłaściwe zachowania kapłanów. Obserwacje te ułatwiają alumnom mobilizowanie się do rozwoju lub prowokują ich do dwulicowości i do podążania za iluzją łatwego szczęścia.
Przykładem formacji zintegrowanej w powyższym rozumieniu jest diecezja Mediolan. Otóż przez pierwsze trzy lata po święceniach kapłani na dwa i pół dnia w tygodniu opuszczają swoje parafie, by od poniedziałku wieczorem do czwartku rano przebywać w domu formacji stałej. Dzielą się oni tam swoimi aktualnymi doświadczeniami duszpasterskimi, słuchają wykładów specjalistycznych, pracują w małych grupach, a także spotykają się z ojcami duchownymi, by nie tylko więcej wiedzieć i umieć, ale też bardziej być kapłanem.
Wyjątkowo ważna w aspekcie formacyjnym jest postawa przełożonych wobec księży, którzy przeżywają kryzys. Potrzebne są tu jasne i stanowczo respektowane zasady, które znają zarówno kapłani jak i alumni. Ksiądz w kryzysie (np. alkoholizm, problemy seksualne, agresja czy inne poważne trudności emocjonalne) nie powinien pracować w parafii. Powinien natomiast ponosić naturalne konsekwencje swoich słabości (łącznie z suspensą czy przeniesieniem do stanu świeckiego) oraz otrzymać pomoc specjalistyczną, której potrzebuje, oczywiście pod warunkiem, że taką pomoc akceptuje i chce z niej korzystać. Przełożeni nie powinni nigdy dawać choćby pozoru tolerowania zła czy lekceważenia słabości kapłanów.
Współczesna formacja alumnów i kapłanów powinna być integralna i pogłębiona. Współczesny ksiądz to ktoś, kto nie może być już tylko specjalistą od formowania sfery moralnej, duchowej i religijnej. Coraz więcej bowiem dorosłych w naszych czasach -rodziców, nauczycieli, pedagogów — nie podejmuje w sposób kompetentny i odpowiedzialny formowania człowieka w podstawowych sferach człowieczeństwa (ciało, płciowość, seksualność, sfera myślenia i emocji, sfera wolności i wartości, sfera postaw i więzi). W tej sytuacji współczesny ksiądz to ktoś, kto jest wychowawcą całego człowieka, a zatem ktoś, kto rozumie całego człowieka i kto potrafi kochać także tych ludzi, którzy nie rozumieją i nie kochają samych siebie. Popatrzmy na podstawowe wymiary formacji szerokiej i pogłębionej.
Pierwszym wymiarem takiej formacji jest formacja osobista alumna i kapłana. Kapłani posługują się swoim człowieczeństwem, a nie kapłaństwem, bo kapłaństwo jest nie nasze, tylko Chrystusowe. To Chrystus w swej fantazji miłości posługuje się kapłaństwem ludzi. Kapłaństwo księży jest dziełem i darem Boga. Łaska kapłaństwa bazuje na naturze człowieczeństwa. Formacja osobista kapłana powinna uwzględniać najpierw formację ludzką (kultura bycia, wolność osobista, ofiarność, roztropność, szlachetność, odpowiedzialność, pracowitość). Następnie powinna uwzględniać formację chrześcijańską (myśleć, kochać i modlić się na wzór Chrystusa czystego, ubogiego i posłusznego). Powinna wreszcie uwzględniać specyficzną formację kapłańską, czyli stawanie się duchowym ojcem, a zatem kimś, kto od rana do wieczora znajduje sposoby, by być mądrym i kochającym rodzicem dla dzieci, młodzieży i dorosłych, dla chorych i zdrowych, dla silnych i słabych, dla szlachetnych i cynicznych. Dojrzale uformowany ksiądz to ktoś podobny do szlachetnego, świętego męża i ojca w rodzinie. To ktoś, kto pierwszy wstaje i ostatni chodzi spać.
W ramach formacji kapłańskiej istnieją pewne istotne aspekty szczegółowe. Do tych aspektów należy pogłębiona formacja teologiczna (np. dojrzały obraz Boga, precyzyjne rozumienie Bożej miłości, znajomość zasad miłości w skrajnych sytuacjach, formowanie prawego sumienia). Istotna jest również pogłębiona formacja antropologiczna, czyli realistyczne i całościowe rozumienie człowieka, np. znajomość jego sposobów myślenia i komunikowania, jego tendencji do szukania „szczęścia” w świecie fikcji i ideologii, a także znajomość zagrożeń zewnętrznych i wewnętrznych, którym podlega człowiek. Istotna jest wreszcie formacja psychospołeczna, np. dojrzałe komunikowanie kapłana z samym sobą, uczenie się empatii i asertywności, odpowiedzialne budowanie więzi, nabywanie kompetencji w zakresie najtrudniejszej z form komunikacji, jaką jest komunikacja wychowawcza.
Formacja alumnów i kapłanów powinna w sposób szczególny uwzględniać ten rodzaj wiedzy i kompetencji, który okazuje się szczególnie ważny i nieodzowny w kontakcie ze współczesnym człowiekiem. Popatrzmy na dwa typowe przykłady w tym względzie.
a) Wyjaśnianie natury miłości
Coraz częściej księża spotykają się z osobami, którym przychodzi kochać w skrajnych sytuacjach. Są to sytuacje, w których uczymy się kochać kogoś, kto nie kocha samego siebie i kto boleśnie krzywdzi siebie i innych. Na największą próbę są wtedy wystawiane osoby z kręgu najbliższej rodziny. Dla przykładu, jeśli zgłasza się do księdza z prośbą o pomoc kobieta, którą mąż okrutnie krzywdzi (np. zdrady małżeńskie, alkoholizm, przemoc), to zadaniem duszpasterza jest stanowcze wyjaśnienie, iż to, że żona kocha swego męża, nie daje mu prawa, by ją krzywdził. Nawet w małżeństwie tylko miłość jest nieodwołalna. Wszystko inne można odwołać. Wspólne mieszkanie, wspólne wychowywanie dzieci, wspólnota majątkowa ma miejsce pod warunkiem, że również współmałżonek potrafi kochać i nie krzywdzi członków rodziny. Jeśli natomiast ktoś okrutnie krzywdzi swoich bliskich i nie zmienia się mimo ich roztropnych i stanowczych interwencji, to zwykle jedynym rozwiązaniem jest wtedy separacja małżeńska, czyli miłość na odległość, dopóki błądzący nie uzna swego błędu i nie zmieni swego postępowania. Kompetentny ksiądz potrafi precyzyjnie wyjaśnić powyższe zasady oraz pomóc w ich realizacji.
Sądzę, że w takim kontekście warto odwołać się do przypowieści o marnotrawnym synu, który opuszcza dobrego ojca (por. Łk 15, 11-32). W tej przypowieści Jezus wyjaśnia, na czym polega dojrzała miłość w skrajnej sytuacji. Oto ojciec z przypowieści ma dwóch dorosłych synów. Jeden z nich wiernie mu służy, drugi chce odejść. Ojciec go kocha, a mimo to syn wierzy, iż poza domem rodzinnym będzie mu lepiej. Chce żyć "nowocześniej", czyli bez stawiania sobie wymagań, które płyną z miłości i prawdy. Szuka łatwego szczęścia, a przez to powtarza dramat grzechu pierworodnego. Ojciec nie próbuje go zatrzymać mimo, że kocha syna i że niepokoi się o jego los. Mógłby użyć nacisku, na przykład nie dając mu jego części majątku. Nie czyni jednak tego, gdyż wie, że do miłości i dobra nie da się przymusić. Przymuszać można tylko do nienawiści i zła. Syn odchodzi. Oddalając się od ojca, oddala się od szczęścia. W sytuacji głodu i osamotnienia godzi się na rolę niewolnika i pasie świnie. Odchodząc od ojca łudził się, że idzie w kierunku ziemi obiecanej, którą sam sobie wymarzył. Tymczasem w rzeczywistości zgotował sobie piekło na ziemi.
Co w tak dramatycznej sytuacji czynią ludzie tej ziemi? Zwykle nie wiedzą jak postępować wobec błądzącego i jak go kochać. Kierują się bardziej emocjami niż miłością. U jednych zwycięża rozżalenie, a nawet nienawiść. Przekreślają syna i wyrzekają się go na zawsze. Odmawiają mu prawa powrotu do domu. Wtedy synowi pozostaje już tylko rozpacz. Nawet gdyby któregoś dnia zastanowił się i uznał swój błąd, to nie ma do kogo wrócić. Inni z kolei rodzice mylą miłość z naiwnością. Usprawiedliwiają syna za wszelką cenę. Jednocześnie czynią wszystko, aby nie cierpiał mimo, że nadal błądzi! W takiej sytuacji syn będzie błądził czasem tak długo, aż umrze. Czemu miałby się zmieniać, skoro nie ponosi konsekwencji własnych błędów?
Ojciec z przypowieści Chrystusa nie popełnia żadnego z tych błędów. On nawet w dramatycznych okolicznościach potrafi kochać w sposób dojrzały i dostosowany do powstałej sytuacji. Nie przekreśla syna. Jego dom i jego ramiona pozostają dla syna ciągle otwarte. Ale też nie próbuje chronić syna od cierpienia, które ten sprowadza na siebie własnym postępowaniem. Ojciec jest bogatym człowiekiem. Mógłby posyłać służących, aby się opiekowali synem, ale wie, że tak postępując, pomyliłby miłość z naiwnością i nie pomógłby synowi w przemianie życia.
Syn zachowa szansę na ocalenie tylko w jednym przypadku: gdy będzie cierpiał i gdy nadal będzie kochany przez ojca! Cierpienie, które przychodzi jako konsekwencja własnych błędów, otwiera błądzącemu oczy, uczy odróżniania dobra od zła, a miłość sprawia, że błądzący ma do kogo wrócić. Syn wykorzystuje szansę. Ma odwagę powiedzieć sobie, że odchodząc pomylił się i że u ojca było mu lepiej. Pod wpływem cierpienia przemienia się w powracającego syna. Wraca nie dlatego, że jest głodny (wtedy zdecydowałby się raczej na kradzież niż na powrót), ale dlatego, iż zrozumiał, że znacznie lepiej być choćby sługą u kochającego ojca, niż pozostawać niewolnikiem tego świata. Nie jest jednak łatwo powrócić, gdy się odeszło bardzo daleko. Nawet jeśli ktoś szczerze tego pragnie i uznał swój błąd. Nie jest łatwo powiedzieć: "Ojcze, zgrzeszyłem". Powracający syn zasługuje na szacunek. On sam lęka się i wstydzi, ale ku jego zdumieniu powrót przemienia się w wielkie święto. Teraz dopiero syn przekonuje się, że ojciec nigdy nie przestał go kochać i że kochał go mądrze. I tylko dlatego nie próbował go chronić przed cierpieniem. Powracający syn odzyskuje wszystko: miłość i prawdę. Odtąd nie będzie wątpił, że ojciec go kocha, ani nie będzie się już łudził, że może być szczęśliwym bez ojca czy wbrew ojcu.
Święto w domu ojca nie jest jednak pełne, bo oto drugi syn ma żal do ojca, że ten wyprawia ucztę marnotrawnemu bratu. Ojciec cieszy z ocalenia powracającego syna, ale przecież nie krzywdzi przez to tego, który nie odszedł. Nie każe mu się dzielić swoją częścią majątku z bratem. Powracający będzie musiał jeszcze długo ponosić konsekwencje odejścia i pracować w pocie czoła, by odzyskać to, co utracił. Jego brat nie włącza się jednak do radości z ocalonego życia. Nie rozumie, że jemu samemu ojciec wyprawiał codziennie ucztę, bo największym świętem jest przebywanie w domu ojca. Okazuje się, że powracający syn cieszy się ojcem bardziej niż ten, który od niego nigdy nie doszedł. Bo można nie odejść, a mimo to kochać niezbyt mocno.
Dojrzały ksiądz to ktoś, kto precyzyjnie wyjaśnia naturę takiej właśnie mądrej i wychowującej Bożej miłości. To ktoś, kto pomaga odkryć, że Bóg-Miłość ma tylko dwie możliwości: kochać i cieszyć się, gdy odpowiadamy miłością na miłość lub kochać i cierpieć, gdy oddalamy się od Miłości i zadajemy ból sobie i innym.
b) Kształtowanie prawego sumienia
Kompetentny ksiądz wyjaśnia, że te same czyny, dokonane przez różne osoby, mogą mieć inną ocenę moralną. Ocena moralna czynu zależy bowiem nie tylko od treści czynu, ale także od osoby, która tego czynu dokonała. Wyrażenie, że coś jest grzechem ciężkim „samo w sobie”, np. zabicie człowieka, jest zupełnie błędne w sferze moralnej. Jeśli piorun zabije człowieka, to nie jest grzech ciężki. Jeśli psychicznie chory zabije człowieka lub ktoś dojrzały i odpowiedzialny, ale w obronie koniecznej, to też nie jest grzech ciężki. Oceny moralnej nie można zatem dokonać w odniesieniu do czynu samego w sobie, ale w odniesieniu do osoby, która tego czynu dokonała. Zwłaszcza w odniesieniu do jej stopnia świadomości i wolności oraz w odniesieniu do jej aktualnego stanu sumienia.
Ponadto kompetentny ksiądz wyjaśnia też, że nie można osądzać minionych czynów według obecnego stanu sumienia, gdyż sumienie — podobnie jak prawo — nie działa wstecz. Stosowanie tej zasady jest szczególnie ważne wtedy, gdy rozmowa duszpasterska dotyczy okresu, w którym sumienie rozmówcy było błędne czy zniekształcone, np. na skutek błędnego wychowania. W takiej sytuacji trzeba nie tylko pomóc rozmówcy w kształtowaniu prawego sumienia, ale też wyjaśniać, że osądu przeszłych zachowań należy dokonać według ówczesnego stanu sumienia. Obecnym sumieniem można oceniać jedynie obecne i czyny. Przykładem takiej sytuacji jest kobieta, która spowiada się z dokonanej kiedyś aborcji i obecnie zdaje już sobie sprawę z tego, jak wielkiego zła się dopuściła. Nie uświadamia sobie jednak, że w momencie dokonywania aborcji jej wiedza i świadomość moralna była zupełnie inna, niż obecnie.
Ponadto kompetentny ksiądz rozumie, że czasem dany człowiek nie jest świadomy ograniczeń własnej świadomości i wolności, a przez to nie zdaje sobie sprawy, że popełnione przez niego złe czyny nie wiążą się z pełną odpowiedzialnością moralną. Odnosi się to np. do osób uzależnionych od alkoholu czy narkotyków, ale także do aborcji, gdy matka bierze na siebie całą odpowiedzialność za zabicie dziecka. Kompetentny spowiednik wyjaśnia, że aborcja jest morderstwem w sensie moralnym wtedy, gdy zostaje dokonana w sposób świadomy i dobrowolny i że aborcji nie dokonuje matka dziecka, lecz oboje rodzice. Zwykle istotna część winy leży po stronie ojca dziecka, który kochał zbyt mało lub wcale, uciekł od swojej odpowiedzialności. Z tego względu przed dokonaniem oceny moralnej aborcji w danym przypadku, ksiądz powinien zapytać kobietę o postawę ojca dziecka oraz o postawę innych osób, które miały istotny wpływ przy podejmowaniu decyzji.
Kompetentny ksiądz potrafi skutecznie mobilizować współczesnego człowieka do formowania w sobie prawego sumienia. W tym celu nie moralizuje, ale stosuje metodę pozytywną, czyli ukazuje fakt, że wrażliwość moralna to szczególnie cenny rodzaj inteligencji, dzięki któremu odróżniamy te czyny, które nas rozwijają i prowadzą do świętości, od tych zachowań, przez które krzywdzimy siebie i innych ludzi. Dojrzale uformowany ksiądz podkreśla, że normy moralne i przykazania Boże nie są ciężarem, ani nie ograniczają one naszej wolności, lecz przeciwnie - są zaszczytem i wyróżnieniem. To przecież niezwykłe wyróżnienie, gdy Bóg proponuje człowiekowi życie w świętości, gdy człowiek nie jest bałwochwalcą, gdy szanuje bliskich, gdy nie zabija, nie kradnie, nie cudzołoży, nie kłamie. Ciężarem i tragedią jest sytuacja, gdy człowiek łamie te właśnie normy i Boże wskazania.
Owocna i pogłębiona formacja oznacza, że współczesny ksiądz staje się czytelnym i przekonującym świadkiem Chrystusa, zafascynowanym Jego świętością i Jego prawdą. Dzięki temu staje się drogowskazem, który nie tylko wskazuje Boża drogę życia, ale który sam tą drogą idzie. Owocna i pogłębiona formacja oznacza też, że współczesny ksiądz kieruje się wychowawczą mentalnością zwycięzcy. Ma zatem odwagę proponować sobie i innym wyłącznie optymalną, ewangeliczną drogę życia, a zatem drogę życia w świętości i wolności dzieci Bożych. Jest to zawsze formacja w szkole Jezusa, w której osobista przyjaźń ze Zbawicielem oraz modlitwa i uwielbienie Boga wyprzedza i warunkuje zdobywanie wiedzy i kompetencji.
W Ecclesia in Europa (nr 34) czytamy: „Kapłani na mocy swej posługi są powołani, by (...) celebrować Ewangelię nadziei, głosić ją i jej służyć. (...) Winni oni upodobnić całe swoje życie i swoje działanie do Jezusa. (...) Przez sprawowanie swej posługi mają oni przedłużać obecność Chrystusa, jedynego i najwyższego Pasterza; a przez naśladowanie Jego stylu życia ukazywać Go w sposób przejrzysty powierzonej im owczarni. Żyjąc w świecie, ale nie będąc ze świata (por. J 17, 15-16), w obecnej sytuacji kulturowej i duchowej kontynentu europejskiego są wezwani, by być znakiem sprzeciwu i nadziei dla społeczeństwa chorego na horyzontalizm i potrzebującego otwarcia na Transcendencję.” Wierne i ofiarne wypełnienie takiego zadania nie jest możliwe bez pogłębionej i stałej formacji na miarę zadań Kościoła w świecie współczesnym.
opr. mg/mg