Czy istnieje recepta na najlepszy wybór szkoły dla naszego dziecka?
Dobre przedszkole, świetna podstawówka, ambitne gimnazjum i renomowane liceum. Czy istnieje jedna recepta na najlepszy wybór szkoły?
Wiosna to czas, kiedy rodzice zaczynają planować przyszłość swojego dziecka. Średnio co trzy lata należy bowiem dokonać wyboru, a proszę mi wierzyć, są rodzice, którzy zastanawiają się nad wyborem odpowiedniej szkoły jeszcze przed narodzeniem dziecka. I ten wybór wcale nie jest teoretyczny i wyłącznie w sferze marzeń. Są przedszkola i szkoły, które mają zamkniętą listę zapisów na kilka lat do przodu. Oczywiście taka sytuacja to po prostu patologia i nikt o zdrowym umyśle jej nie będzie pochwalał.
Najłatwiej jest wybrać przedszkole — jeśli nie jesteśmy rodzicami o przerośniętych ambicjach, to wystarczy nam, że przedszkole zapewni naszemu dziecku bezpieczną i rozwojową zabawę. Problem zaczyna się później: dziecko idzie do szkoły, w której w miarę upływu lat będzie spędzać coraz więcej czasu. Szkoła może zadecydować o rozwoju intelektualnym i emocjonalnym dziecka. Nauczyciele będą mieli wpływ na rozwijanie chęci do nauki, a koledzy i koleżanki na zainteresowania. Wybór szkoły jest więc rzeczą niezwykle istotną. Jak się do tego zabrać? Czy w ogóle możliwe jest podanie jednej idealnej recepty na dokonanie najlepszego wyboru?
Czy wierzyć rankingom?
Dla większości rodziców najważniejszym kryterium wyboru szkoły jest poziom nauczania. Stąd popularność wszelkiego rodzaju rankingów szkół i szczególne obleganie tych, które mieszczą się w pierwszej dziesiątce. Zaczyna się już od podstawówki: trzeba uczyć się w dobrej podstawówce, po której możliwe jest dostanie się do bardzo dobrego gimnazjum, które z kolei umożliwi dostanie się do renomowanego liceum, bo dopiero wtedy otwiera się wolna droga na świetne studia. Rodzice często myślą kompleksowo. Znam historię pewnego krakowskiego przedszkola prowadzonego przez zakonnice, które również prowadzą szkołę podstawową, bardzo w Krakowie modną. Aby zapisać dziecko do tego przedszkola (a w przyszłości kontynuować naukę u sióstr w podstawówce), rodzice stali w kolejce od północy.
Co jednak mówią rankingi i czy warto im wierzyć? Najczęściej rankingi dotyczą ocen końcowych ezgaminów. Nic nam one jednak nie powiedzą o tym, jak one zostały osiągnięte. Może ciężką pracą, a może zbyt ciężką pracą? A może dzięki temu, że do szkoły zostają przyjęci tylko najlepsi uczniowie lub tacy, których rodziców stać na drogie korepetycje? Ranking ocen nie powie nam nic o klimacie, jaki panuje w szkole. Nie dowiemy się o tym, czy atmosfera w tej szkole jest przyjazna, czy słabsi uczniowie są odpowiednio motywowani do nauki, czy jest tu bezpiecznie. Kierując się tylko sukcesami szkoły w nauce możemy trafić do miejsca, gdzie panuje wyścig szczurów, a nauczycielowi zależy tylko na wynikach. Żeby sprostać wygórowanym wymaganiom, rodzice płacą za korepetycje, a dziecko się stresuje, że sobie nie radzi. Oczywiście warto rankingi brać pod uwagę, ale jako jeden z czynników. Ważniejsze bowiem od poziomu nauczania jest to, żeby dziecko było bezpieczne, żeby z przyjemnością chodziło do szkoły, żeby nauczyciele potrafili zachęcić je do samodzielnego myślenia i poszerzali horyzonty.
Renomowana, bo bezpieczna
Należy zasięgnąć języka i to najlepiej bezpośrednio od rodziców. Oczywiście nie zaszkodzi pójść do szkoły, zwiedzić ją, dowiedzieć się o tym, jak duże są klasy, w jakich godzinach trwa nauka, jakie szkoła proponuje zajęcia pozalekcyjne, jak wygląda współpraca z rodzicami. To wszystko jest istotne, ale najważniejsze jest bezpieczeństwo. To jasne, że każdy dyrektor powie nam, że jego szkoła jest bardzo bezpieczna i nic złego w niej się nie dzieje, dlatego proponuję oprzeć się na relacjach rodziców, których dzieci uczą się w upatrzonej przez nas szkole. W większości podstawówek klasy dla dzieci najmłodszych znajdują się w osobnej części budynku; te dzieci mają osobne przerwy, osobne toalety i często osobne szatnie. Nauka w klasach I-III jest tak zorganizowana, żeby dzieci nie musiały stykać się ze starszymi uczniami. Warto unikać rejonowych szkół molochów, gdzie w jednym budynku uczą się dzieci z podstawówki i gimnazjum lub gimnazjum i liceum. Nie jest dobrze, gdy dziesięciolatki biegają po boisku na przerwie razem z szesnastolatkami. Ważne jest, żeby zwrócić uwagę na to, czy można bez problemu wejść i wyjść z budynku szkolnego. Jeśli tak, to znaczy, że ta szkoła wcale nie jest bezpieczna i należy się trzymać od niej z daleka.
Prywatna, społeczna czy rejonowa?
Może się wydawać, że nie ma nic lepszego niż nauka w szkole prywatnej: klasy są małe, a nauczyciel podchodzi do ucznia indywidualnie i jest dla niego miły. No właśnie, istnieje niebezpieczeństwo, że aż za miły, ponieważ dostał od dyrektora taki nakaz. Rodzic płaci, rodzic wymaga. Znajomy nauczyciel, który kilka lat uczył w prywatnym gimnazjum, dostał od dyrektora naganę za to, że nie przepuścił ucznia do następnej klasy. Odszedł z pracy, bo sumienie nie pozwalało mu przepuszczać uczniów, którzy nie mieli ochoty się uczyć. Oczywiście to przykład ekstremalny, ale niestety prawdziwy. Ani szkoła prywatna nie musi być najlepsza, ani szkoła rejonowa najgorsza. Najważniejsze, żeby umiała reagować na problemy dzieci i zatrudniała nauczycieli z pasją. Szkoły rejonowe mają jedną zaletę: są najczęściej blisko domu, a dziecko będzie miało znajomych z okolicy. Jednak kiedy okolica jest niebezpieczna, a szkoła ma złą opinię, zdecydowanie lepiej dojeżdżać nawet na drugi koniec miasta, żeby uchronić dziecko przed złymi wpływami.
Szkoły pobożne
Obecnie coraz bardziej popularne stają się szkoły katolickie — w każdym większym mieście jest ich kilka, a posyłane są do nich dzieci niekoniecznie z katolickich rodzin. Mimo że cały świat dąży w przeciwnym kierunku, szkoły katolickie są traktowane z szacunkiem ze względu na wartości i tradycję. W pewnym sensie to szkoły elitarne, nie ma tu osób przypadkowych, uczniów przyjmuje się na podstawie rozmów z rodzicami i dzieckiem, nauczyciele również są wybrani według odpwiedniego klucza. W takiej szkole możemy mieć pewność, że nasze dziecko nie spotka się z obraźliwymi komentarzami na temat wiary, nikt go nie wyśmieje z powodu krzyżyka na szyi i nie będzie opowiadał rzeczy niezgodnych z naszym światopoglądem. Rodzicielski „zwiad” wśród szkół katolickich może dotyczyć wielu rzeczy, a to, czego się dowiemy, trzeba przefiltrować przez osobowość naszego dziecka. Nie ma co posyłać córki, która uwielbia się kolorowo ubierać do szkoły, gdzie wymagane są mundurki i cieliste rajstopy na co dzień, bo po prostu będzie cierpieć z powodu niepotrzebych nieprzyjemności, a chodzenie do szkoły zamieni się w koszmar.
Dla swojej córki wybrałam gimnazjum katolickie, do którego chodzi wiele jej znajomych z harcerstwa. Znałam opinie o tej szkole od ich rodziców, ale także od nich samych. Owszem, to wielka szkoła, pod jednym dachem znajduje się podstawówka, gimnazjum i liceum. Mimo to nic złego i patologicznego się nie dzieje. To najbezpieczniejsza szkoła w moim mieście, jaką znam — a teraz mam informacje z pierwszej ręki. Choć początkowo w ogóle nie zwracałam na to uwagi, po fakcie okazało się, że w rankingach szkoła plasuje się dość wysoko, a mimo to nie zauważyłam niczego w rodzaju wyścigu szczurów. A najważniejsze jest to, że moja córka i jej przyjaciele po prostu chodzą do szkoły z autentyczną przyjemnością.
opr. mg/mg